Jak patrzę na ostatnie tygodnie to jasno widać, że ziemkiewczyzna rozpleniła się w Polsce na całego. I to nie tylko w Rzeczpospolitej. Tydzień temu na wykładach z socjologii APS usłyszałem od prowadzącego m.in. to, że Magdalena Środa i feministki to popaprańcy, a ruchy gejowskie i ekologiczne to stado idiotów, manipulowane przez potężną machinę lewacką. Single zaś wg wykładowcy to są jak polakierowane gówno Kantora, a związki nieformalne prymitywne. JP2 natomiast to chodzący zbiór cech idealnych, o którym wypowiadać można się tylko w superlatywach albo wcale. I jak się nie denerwować, gdy w uczelnianych murach słyszy się takie idiotyzmy, do tego zwulgaryzowane. Chamstwo takie kwitnie i będzie kwitło dopóki będzie na to przyzwolenie. Dotyczy to także gejów. Dopóki będziemy pozwalać, dotąd będą obrażać i dyskryminować. Ilu ma odwagę krzyknąć NIE!!! Jeden na tysiąc? Chyba jeszcze mniej. Uważam, że geje i lesbijki nie reagując na homofobiczne ataki utwierdzają homofobów w ich chorobie. Tak samo jak to, że nie ujawniają się prowadzi do tego, że nie istnieją praktycznie w życiu społecznym i politycznym. Staram się rozumieć ich obawy przed homofobicznymi reakcjami, ale… im bardziej geje i lesbijki tkwią w bezsensownej konspiracji tym większe prawdopodobieństwo, że w nic nie zmieni się w kwestiach gejowskich. To taka samo nakręcająca się spirala. Nic bez nas się nie zmieni. A stanie w miejscu to faktycznie cofanie się. Tak więc drodzy chłopcy i dziewczęta, trochę sami jesteśmy sobie winni, że jest jak jest. Zamiast czekać na gwiazdki spadające z nieba sami sięgnijmy po nie. Najpierw trzeba jednak wyjść ze swoich szaf. Ziemkiewiczyzna to nie jest problem jedynie heretyków, ale także gejów i lesbijek. Jeden z moich znajomych oświadczył mi niedawno, że na parady chodzą same kurwy, a ruchów gejowskich nie popiera i nie poprze. Sam nie wie dokładnie dlaczego. Po prostu nie popiera. Takie „nie bo nie”. Poza tym usłyszałem, że brzydzi się transseksualistami i przegiętymi kolesiami, bo - jak mówi - facet musi wyglądać jak facet. A wszystko, identycznie jak u Ziemkiewicza, w duchu fałszywego miłosierdzia i szacunku dla drugiego człowieka. Jednocześnie chciałby żyć ze swoim partnerem w cywilizowanym kraju, bez homofobii i dyskryminacji. Jedyne miejsce, gdzie jest gejem to klub gejowski w Warszawie. Dla mnie osobiście to hardcor na całego. Bo nie chodzi o to, żeby być gejem po 23.00 w Toro. Smutne, tym bardziej, że takich jak on w prowincjonalnych dziurach jak moja jest mnóstwo.
Inny przykład z otoczenia, zupełnie inny, ale także jakże charakterystyczny dla polskiego gejolandu. Znajomy ten wyznaje zasadę, że na wszelki wypadek lepiej nic o sobie nie mówić. Nie jest chyba świadomy tego, że znaczna część jego otoczenia domyśla się jego orientacji lub jest jej pewna. Ale nikt przecież mu tego nie powie skoro on sam tematu unika. Rodzi to myślenie w stylu – skoro się ukrywa to pewnie się wstydzi. Ma to konsekwencje dla całego środowiska gejowskiego. U wielu osób heretyków rodzi się bowiem inna myśl – skoro się wstydzi to może ma czego się wstydzić. Absurdalne, bo jego uniki to strach przed ich ewentualną homofobią. Tak więc wszyscy udają i tkwią w zakłamaniu. Tylko po co? Mój kolega jest w długoletnim związku z facetem, którego kocha i przez którego jest kochany. Są udaną parą, a miłość kwitnie mimo upływu lat. Są zaprzeczeniem stereotypów o nietrwałości związków homoseksualnych. To raczej powód do dumy. Patrząc na prywatne życie heretyków z jego otoczenia to myślę, że takiego udanego związku mogliby mojemu koledze pozazdrościć, gdyż większości z nich ta sztuka się nie udała. A to ich związki – zgodnie z propagandą prawicowców powinny być bosko harmonijne. Jaki sens ma więc mówienie im, że na wakacje wyjeżdża się ze znajomymi, gdy tymczasem jedzie się ze swoim partnerem, a po wakacjach przynoszenie wyselekcjonowanych zdjęć. Czy ma sens wysłuchiwanie życzeń żony i dzieci z okazji imienin, gdy ma się już męża? Moim zdaniem nie. Po pierwsze dlatego, że nie wyprowadza to ludzi z ich błędnych przekonań i stereotypów. Żyjąc otwarcie obalamy krzywdzące nas mity. Po drugie dlatego, że outing wyswobadza nas i pozwala żyć normalnie i uczciwie. Po trzecie dlatego, że dajemy przykład innym gejom. Wtedy jesteśmy już na dobrej drodze, by coś w tym kraju zmienić na lepsze. I nie dajmy wmówić społeczeństwu, że domagamy się przywilejów, czy też szczególnego traktowania. Bo tu chodzi po prostu o równe prawa. Domagając się rejestracji naszych związków chcemy nie tylko równych praw, ale także – o czym prawicowcy zapominają – równych obowiązków.
Inny przykład z otoczenia, zupełnie inny, ale także jakże charakterystyczny dla polskiego gejolandu. Znajomy ten wyznaje zasadę, że na wszelki wypadek lepiej nic o sobie nie mówić. Nie jest chyba świadomy tego, że znaczna część jego otoczenia domyśla się jego orientacji lub jest jej pewna. Ale nikt przecież mu tego nie powie skoro on sam tematu unika. Rodzi to myślenie w stylu – skoro się ukrywa to pewnie się wstydzi. Ma to konsekwencje dla całego środowiska gejowskiego. U wielu osób heretyków rodzi się bowiem inna myśl – skoro się wstydzi to może ma czego się wstydzić. Absurdalne, bo jego uniki to strach przed ich ewentualną homofobią. Tak więc wszyscy udają i tkwią w zakłamaniu. Tylko po co? Mój kolega jest w długoletnim związku z facetem, którego kocha i przez którego jest kochany. Są udaną parą, a miłość kwitnie mimo upływu lat. Są zaprzeczeniem stereotypów o nietrwałości związków homoseksualnych. To raczej powód do dumy. Patrząc na prywatne życie heretyków z jego otoczenia to myślę, że takiego udanego związku mogliby mojemu koledze pozazdrościć, gdyż większości z nich ta sztuka się nie udała. A to ich związki – zgodnie z propagandą prawicowców powinny być bosko harmonijne. Jaki sens ma więc mówienie im, że na wakacje wyjeżdża się ze znajomymi, gdy tymczasem jedzie się ze swoim partnerem, a po wakacjach przynoszenie wyselekcjonowanych zdjęć. Czy ma sens wysłuchiwanie życzeń żony i dzieci z okazji imienin, gdy ma się już męża? Moim zdaniem nie. Po pierwsze dlatego, że nie wyprowadza to ludzi z ich błędnych przekonań i stereotypów. Żyjąc otwarcie obalamy krzywdzące nas mity. Po drugie dlatego, że outing wyswobadza nas i pozwala żyć normalnie i uczciwie. Po trzecie dlatego, że dajemy przykład innym gejom. Wtedy jesteśmy już na dobrej drodze, by coś w tym kraju zmienić na lepsze. I nie dajmy wmówić społeczeństwu, że domagamy się przywilejów, czy też szczególnego traktowania. Bo tu chodzi po prostu o równe prawa. Domagając się rejestracji naszych związków chcemy nie tylko równych praw, ale także – o czym prawicowcy zapominają – równych obowiązków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz