czwartek, 29 listopada 2012

Michalik

Pan Józef Michalik (abp) ledwie skończył siać wrogość wobec gejów i wzywać katolików do przeciwstawiania się związkom partnerskim a już zaraz zasłabł i wylądował w szpitalu. Nie to, że wierzę w jakąś boską opatrzność. Ale przyznać muszę, że sprawiedliwości stało się zadość.

Nawet pedały mają jakieś prawa

Chciałbym wrócić do wczorajszej wykładni Sądu Najwyższego, który przyznał, że pozostawanie we wspólnym pożyciu dotyczy także par homoseksualnych. Napisałem TAKŻE, ale Sąd Najwyższy użył tu innego wyrazu: "Osobą pozostającą faktycznie we wspólnym pożyciu jest osoba, którą ze zmarłym najemcą łączyła więź uczuciowa, fizyczna i gospodarcza, nawet jeśli jest to osoba tej samej płci." NAWET?! Niby drobnostka, niuans, ale jakże wyraźnie pokazuje nastawienie sędziów do związków jednopłciowych. Zrozumiałem to doskonalne. Nawet głupek by zrozumiał.

środa, 28 listopada 2012

Nie ma się czym cieszyć

Media ogłosiły już sukces i triumf sprawiedliwości. Osoba tej samej płci, którą łączyła więź uczuciowa, fizyczna i gospodarcza z osobą mieszkającą w wynajmowanym mieszkaniu, przejmuje po jej śmierci najem mieszkania, tak samo jak konkubina czy żona - uznał Sąd Najwyższy. Lecz cóż to za triumf, jeżeli potwierdza się tylko coś, co powinno, a niestety nie jest, oczywiste? Ten werdykt Sądu Najwyższego to porażka sprawiedliwości. Po pierwsze, pokazuje on, że mimo iż wcześniej w sprawie najmu lokalu po zmarłym partnerze zapadł wyrok w Strasburgu to polskie sądy go nie respektowały. Po drugie, nadal Sąd Najwyższy odmawia uznania związku osób tej samej płci za konkubinat, choć wydawałoby się to logiczne i uzasadnione. Po trzecie, „przyznawanie” przez Sąd Najwyższy praw, które już się ma jest żałosne. Triumfem sprawiedliwości to byłoby przyznanie przez Sąd Najwyższy, że związki homoseksualne mają prawo do takiej samej ochrony, jaka przysługuje małżeństwom. Więc błagam, nie cieszmy się tym wyrokiem, bo nie ma czym. Tym można się co najwyżej wkurwić. I jeszcze jedna ciekawostka z dzisiejszego dnia. Pani Pełnomocniczka ds. Równego Traktowania tak oto skomentowała wyrok sądu przyznający gejowi odszkodowanie za dyskryminację w pracy: „Jest to przykład sprawnie funkcjonującego prawa :)”. Popadanie w zachwyt nad jednym przypadkiem wygranej sprawy w sądzie jest całkowicie nie na miejscu przy tysiącach spraw, gdzie dyskryminacja nie spotyka się z żadną karą. Wygrana w sądzie jest wynikiem tylko i wyłącznie determinacji jednego człowieka. Prawo mu niczego nie ułatwiało. Radzę Pani Pełnomocniczce sprawdzić, jak zakończyła się sprawa dyskryminowanej stażystki lesbijki Joanny Kasprowicz i uzasadnienie sądu w tej sprawie. Ten przykład pokazuje jak działa, a w zasadzie nie działa prawo antydyskryminacyjne. Nawet nie mogła pójść do sądu pracy ponieważ prawo antydyskyminacyjne nie obejmuje osób, które nie mają umowy o pracę. Pozew prywatny o nękanie lesbijki skończył się zaś tym, że w oczach sędziego to poszkodowana została uznana za winną „sprowokowania” nękania. To trochę tak jakby zgwałconą kobietę obwinić za gwałt na niej z powodu tego, że wywołała niepohamowane podniecenie u gwałciciela.

niedziela, 25 listopada 2012

Homofobia ukryta w tolerancji

Odbyłem wczoraj pogadankę z niezwykle „tolerancyjną” i „otwartą” osobą. Rozmowa była miła i pełna wzajemnych uprzejmości do momentu, gdy rozmówczyni oświadczyła, że ona nie chciałaby mieć syna geja, bo (UWAGA!) chciałaby żeby syn założył normalną rodzinę. Czyli co? Moja jest w jej opinii nienormalna? Powiem szczerze, myślałem, że się przesłyszałem i dlatego poprosiłem o uszczegółowienie odpowiedzi licząc na to, że może doda coś o tym, że obawiałaby się homofobii, złego traktowania syna i stąd heteroseksualny syn miałby łatwiej. Ale nic takiego nie usłyszałem. Po prostu nie chciałaby syna geja, bo chciałby „normalne” dziecko! Usłyszałem za to, że tak w ogóle to jest bardzo tolerancyjna i otwarta, a jej wszyscy znajomi geje to jednostki wybitne, inteligentne, artystycznie uzdolnione i wrażliwe. Stereotyp goni stereotyp, ale nie wnikałem w słuszność tych jej wyobrażeń i jeszcze raz zapytałem, czy nie chciałaby zatem tego by jej syn był właśnie inteligentną artystyczną duszą, skoro tak sobie je ceni. Jednak nie chciałaby, bo nie i już. I tu wyszedł na światło dzienne fałsz. To bardzo typowe dla „tolerancyjnych” ludzi w dzisiejszej Polsce. Jestem tolerancyjny, mam przyjaciół gejów, kocham ich i uwielbiam, ale broń mnie boże przed tym, żeby czasem moje dziecko było „takie”. To jest hipokryzja do kwadratu. Mam nadzieję, że moja rozmówczyni nie będzie miała syna geja, a to dlatego, że nie życzę żadnemu gejowi takiej matki, która kiedyś powiedziałaby mu, że tworzy nienormalną rodzinę i wolałaby mieć heteroseksualnego syna. Rozmowa ta nie daje mi spokoju. Nie chciałbym, by moja rozmówczyni poczuła się urażona, ale ja nie widzę możliwości przejścia do kolejnego etapu znajomości bez zrozumienia i pokonania własnych uprzedzeń. Do homofobii jestem przyzwyczajony, także tej ukrytej w tolerancji. Zwłaszcza takiej, bo jest ona najpowszechniejsza. Jednak nie znaczy to, że ją toleruję i daję na nią swoje przyzwolenie. Uważam, że to co zostało powiedziane i to, co nie zostało dopowiedziane jest dla mnie jako osoby homoseksualnej obraźliwe. Sprawa zaowalowanej homofobii wiąże się z bardzo przykrą sprawą samobójstwa piętnastolatka z Rzymu, która w minionym tygodniu wstrząsnęła Włochami. Nastolatek ten był obrażany i poniżany przez rówieśników z powodu homoseksualizmu. Po śmierci rodzice wydali oświadczenie, że ich syn nie był homoseksualny, argumentując to tym, że gdyby był gejem to by im o tym powiedział. Nie chcą także, by ich syna po śmierci o homoseksualizm podejrzewać. W odpowiedzi na to oświadczenie koledzy, ci sami którzy z powodu homofobicznych zachowań doprowadzili nastolatka do śmierci, napisali w list, w którym stwierdzili, że ich zdaniem nie był on gejem. Czy mam rozumieć, że w ich mniemaniu ma to zrehabilitować jakoś upokarzanego nastolatka? Przecież to absurdalne. Jakimś totalnym wariactwem i hipokryzją jest zarówno to, co mówią teraz rodzice jak i koledzy nastolatka. Mówienie przez rodziców, że syn nie był gejem bo im tego nie powiedział jest nonsensem. Nie powiedział im zapewne wielu rzeczy, w tym tego, że zamierza się zabić. Skoro zdaniem rodziców ich syn był tak blisko związany z nimi i miał do nich pełne zaufanie to czemu nie powiedział im, że jest gnębiony przez rówieśników. Może dlatego właśnie nie powiedział, że ci rodzice, podobnie jak moja znajoma, nie chcieli mieć syna geja. I to nie dlatego nie chcieli, że baliby się homofobii otoczenia, ale dlatego, że w ich mniemaniu normalna rodzina to tylko taka, w której ich syn związany byłby się z kobietą. Losie, chroń gejów przed takimi rodzicami, a mnie przed takimi znajomymi. Myślałem dziś długo nad tym i doszedłem do wniosku, że chciałbym tego, by moje dziecko było homoseksualne, albo nawet transseksualne. Pozwoliłoby to oszczędzić jemu bólu, jakiego mogłoby doświadczyć ze strony takich „tolerancyjnych” rodziców.

Biedroń - dziennikarska analiza pedalstwa

W „Gazecie Lubuskiej” ukazał się wywiad z Robertem Biedroniem. Danuta Kuleszyńska ułożyła niezwykle „intrygujący” zestaw pytań. Żeby ukazać absurdalność myślenia dziennikarki przedstawię te pytania, same, bez odpowiedzi, za to z wyjaśnieniem, co tak naprawdę chciała powiedzieć dzinnikarka: - Dlaczego mężczyznę pociąga inny mężczyzna? (w domyśle: Nie rozumiem dlaczego ciągnie Pana do mężczyzn. Jak to możliwe?) - No, niezupełnie. Pociąg do tej samej płci nie jest czymś naturalnym. (Buahhaaaaaa. Tego to nawet nie będę komentował!) - Pana nigdy nie fascynowały kobiety? (w domyśle: No co Pan? Nie lubi Pan kobiet? Jak to?) - Z kobietą pójdzie pan do łóżka? (w domyśle: Jak to możliwe?! A może to wszystko nieprawda? Może homoseksualizm nie istnieje?!) - I było aż tak źle? (w domyśle: Pewnie było źle i został gejem) - Kiedy zorientował się pan, że jest inny? (w domyśle: Rany boskie, to straszne!) - Toczył pan wewnętrzną walkę: jestem inny, ale nie mogę o tym mówić wprost? (w domyśle: Dlaczego Pan nie walczył ze sobą? No i co teraz? Jest Pan gejem!) - Kiedy przyznał pan rodzicom: jestem gejem. (w domyśle: Wiem już, że Pan sam się nie przyznał.) - Matka pokazała panu drzwi? (w domyśle: Oczywistym jest, że rodzina wyrzuca dziecko jak jest gejem.) - Ojciec pana bił? (w domyśle: Sprawdźmy, może jest gejem bo go ojciec bił.) - Wyobraża pan sobie nastolatka, który przyznaje domownikom, że jest gejem? (w domyśle: Ja sobie nie wyobrażam.) - Jak powinni zareagować rodzice, gdy już się dowiedzą? (w domyśle: No i co tu robić?) - Może nie warto przyznawać się do homoseksualizmu? (w domyśle: Nie trzeba się przecież afiszować.) - Ludzie kojarzą homoseksualizm głównie z uprawianiem seksu. (w domyśle: Jaka miłość? Przecież to zwykłe jebanie.) Ja nie wiem, czy reagowałbym z takim spokojem jak Biedroń odpowiadając na te pytania. Proponowałbym wysłać Pani dziennikarce podobny zestaw pytań. Może wówczas zobaczy, jak dziwny (ba, przerażający nawet) jest jej sposób myślenia. Proponuję zatem zapytać się Pani Danuty Kuleszyńskiej tak: - Dlaczego kobietę pociąga mężczyzna? - No, niezupełnie. Pociąg do tej samej płci nie jest czymś naturalnym. Różnica płci jest dużym problemem. - Panią nigdy nie fascynowały kobiety? - Z kobietą pójdzie pani do łóżka? - I było aż tak źle? - Kiedy zorientowała się pani, że pociąga panią inna płeć? - Toczyła pani wewnętrzną walkę: czy mam o tym mówić wprost? - Kiedy przyznała pani rodzicom: jestem hetero. - Matka pokazała pani drzwi? - Ojciec panią bił? - Wyobraża pani sobie nastolatkę, który przyznaje domownikom, że jest hetero? - Jak powinni zareagować rodzice, gdy już się dowiedzą o heteroseksualiźmie? - Może nie warto przyznawać się do heteroseksualizmu? - Heteroseksualizm kojarzy głównie z uprawianiem seksu.

środa, 21 listopada 2012

Pfuj, Monsieur le Président

Prezydent François Hollande wczoraj ogłosił, że w przypadku wprowadzenia równości małżeńskiej merowie, którzy nie akceptują małżeństw homoseksualnych będą mogli skorzystać z tzw. klauzuli sumienia i odmówić udzielenia ślubu. Podejrzewam, że prezydent Holland nie przemyślał dokładnie swoich słów. To co proponuje Holland jest zagrożeniem dla zasady świeckości państwa. Stwarzałoby niebezpieczny precedens, na który mogliby się powoływać ci, którzy nie akceptują małżeństw mieszanych rasowo czy etnicznie. Otwierałoby to furtkę do dyskryminacji w innych sferach życia i to nie tylko osób homoseksualnych. Przede wszystkim uważam, że takie rozwiązanie nie jest zgodne francuską konstytucją. Holland swoją wypowiedzią dał społeczeństwu przekaz, że liczy się ze zdaniem religijnych ekstremistów i jest gotów im ulec. Dlatego stanowczo wolę socjalizm w wydaniu hiszpańskim. Panie Hollande, niehc pan zawróci z drogi uległości wobec religijnych szantazystów, bo za moment okaże się, że chrześcijańscy, muzułmańscy i żydowscy fundamentaliści zechcą klauzuli sumienia w tysiącu innych spraw.

wtorek, 20 listopada 2012

Homononsensy w (twoim) stylu Eichelberga

Temat wraca jak bumerang. Zimny ojciec, który nie przytula i nadopiekuńcza matka, która ściska za mocno. Kolejny raz Eichelberger raczy społeczeństwo takimi teoriami w kwestii przyczyn homoseksualizmu, które dawno już zostały w świecie naukowym podważone i wyparte. Eichelberger odpowiadając na pytania dla pisma Twój Styl z uporem cytuje po raz kolejny całe fragmenty swojej książki. Najbardziej absurdalne są stwierdzenia jak niniejsze: "Jeden z moich pacjentów ponad wszystko chciał być mężczyzną heteroseksualnym, kochającym kobiety. Mimo dzieciństwa, które nie dało mu takich wzorców. Po trzech latach naszej wspólnej pracy dopiął swego. Ale tylko dlatego, że sam chciał." Wynika z tego, że pan Eichelberger jest codotwórcą. Aż dziw bierze, że jeszcze żadna publikacja naukowa nie potwierdziła tego niewyobrażalnego osiągnięcia w postaci zmiany orientacji, że jeszcze ani WHO ani APA nie ogłosiły publicznie tego doniosłego zdarzenia. Szkoda, że dziennikarz Twojego Stylu nie raczył przypomnieć Panu Eichelbergowi, jakie stanowisko w sprawie podejmowania prób zmiany orientacji mają obie instytucje. Ja bym przypomniał. Będę to pisał tyle razy ile razy będą się pojawiały takie nonsensy jak opowiadane przez Eichelbergera. Skoro się pojawiają to znaczy, że wciąż jest potrzeba przypominania, że orientacja seksualna nie podlega zmianie, a podejmowanie takich prób przez terapeutów jest nieetyczne, sprzeczne z istniejącym stanem wiedzy i powoduje krzywdy psychiczne mogące prowadzić do depresji i samobójstw. Mówienie, ktoś zmienił orientację bo "bardzo tego sam chciał" jest niemoralne i szkodliwe. To co jest pewne w kwestii wychowania i stosunków rodzinnych to to, że mają one wpływ na postrzeganie własnej orientacji, jej akceptację lub odrzucenie, umiejętność budowania relacji z bliskimi, tworzenie zwiazków etc. Geje mogą mieć oczywiście problemy z ocena własnej męskości na skutek takich czy innych rodzinnych uwarunkowań, ale nie są one przyczyną samej orientacji seksualnej. Tyle i tylko tyle.

Społeczeństwo przemocowe

Na jednym z portali sochaczewskich pojawiło się ostatnio pytanie "Którą organizację powinno się zdelegalizować?" Prawie połowa ankietowanych uznaje, że Ruch Palikota. Głosów, że ONR jest 2/3 mniej. To dobitnie uświadamia mi, gdzie żyję - w społeczeństwie, które stawia zaściankowość i faszyzm nad postęp i demokrację. Nie rozumiem, jak to możliwe. Nie tylko to mnie dziś doprowadziło na skraj załamania. Będąc członkiem grupy zapobiegania przemocy w jednej z podwarszawskich gmin mniałem dziś okazję spotkać się z wieloma "specjalistami" od przemocy. Wśród nich byli policjanci, pracownicy socjalni, kuratorzy, pedagodzy. Na około 30 osób było (UWAGA!) pięć, które sprzeciwiają się karom cielesnym wobec dzieci i uważają to przemoc. Pojawiły się nawet teorie o klapsie rozwojowym czy motywacyjnym. I to w głowach kuratorów i pedagogów!!! Przyzwolenie na przemoc padało z ust ludzi, którzy pracują z ofiarami przemocy i prześladowcami!!! Co ciekawe wszyscy deklarowali, że potępiają przemoc, zwłaszcza wobec dzieci. Nie skomentuję tego, bo komentarz każdemu zdrowo myślącemu człowiekowi powienien nasunąć się sam. a Jak to się ma do ankiety w spraiwe delegalizacji organizacji. Wnioski pozostawiam czytelnikom. Dla mnie są oczywiste.

niedziela, 18 listopada 2012

Faszyzm z punktu widzenia katolicyzmu wg Terlikowskiego

"Z perspektywy Kościoła i wierzących faszyzm nie jest zagrożeniem, tylko lewacka rewolucja..." - tak oznajmił dziś w radio Tomasz Terlikowski. Co więcej dla Terlikowskiego faszyzm to ruchy gejowskie. Terlikowski znów się podpierał fałszywą tezą, że katolicy są gnębieni przez gejów i lesbijki podając sprawę zamknięcia katolickich ośrodków adopcyjnych w Anglii. O tyle przykład jest nietrafiony, że to ośrodki katolickie dopuściły się dyskryminacji i zamiast przestać dyskryminować pary jednopłciowe wolały całkowicie zrezygnować z pomocy. Gest miłosierdzia jak z kabaretu. Przypomina mi to sprawę z USA, gdzie katolickie ośrodki pomocy wolały zaprzestać pomagać komukolwiek niż pomagać wszystkim potrzebującym, w tym gejom. To całkowite zaprzeczenie idei miłosierdzia. Na szczęście ludzie są coraz mądrzejsi, także dzięki takim osobom jak Terlikowski. Dlatego Panie Terlikowski, bardzo dziękuję za słowa o tym, że Kościołowi katolickiemu nie przeszkadzają faszyzm, nienawiść rasowa, morderstwa w imię ideologii itp. Wszyscy od dawna to wiemy, ale jak dotąd zapytani o to przedstawiciele tegoż Kościoła zawsze gorąco zaprzeczali. Pan odważył się wreszcie powiedzieć to głośno. Jeśli dzięki Pańskim słowom choć jednemu katolikowi spadną klapki z oczu, to zrobił Pan bardzo dobry uczynek. Dziękuję też Panu Wojciechowi Mazowieckiemu za celną ripostę. - Problem nie polega na tym, że ktoś chce katolikom ograniczać prawa, tylko na tym, że mamy do czynienia z reakcją na agresywne wystąpienia ze strony Kościoła, żądające ograniczenia praw, które uważane są dzisiaj za standardy - odpowiedział publicysta. I podał przykład: - Adopcja dzieci w związkach homoseksualnych jest standardem w krajach demokratycznych. Pan zaś przejawia agresję, o której mówię. To śmieszne, co robi dzisiaj Kościół w Polsce - zajął się Halloween, a nie zajmuje się realnymi, poważnymi sprawami - podsumował.

sobota, 17 listopada 2012

Konopnicka lesbijką była

Lesbijskiej Konopnickiej nadal Polacy nie mogą przyjąć do wiadomości. Problem ma także jej prawnuczka. To typowy przykład dysonansu poznawczego, a próby zaprzeczaniu homoseksualizmowi pisarki są modelowym przykładem jego redukcji. Bardzo mnie rozbawił Paweł Bukowski, badacz życia i twórczości Konopnickiej dla TVN mówił, że "nigdzie nie figuruje, że niby Konopnicka z Dulębianką", a dalej że "protestuję przeciwko tego typu szerzenia informacji , bo to jest wprowadzanie opinii publicznej w błąd, po prostu deptanie tego dorobku jej". A ja się zastanawim, gdzie ma figurować, że Konopnicka z Dubielanką odbywały stosunki seksualne? Pan Bukowski potrzebuje rejestru stosunków, żeby uwierzyć? Powiem więcej, w większości dzisiaj żyjących homoseksualistów otoczenie nie wie o ich orientacji seksualnej, bo "o takich sprawach się nie mówi". Zapewniam Pana Bukowskiego, że ponad 150 lat temu tym bardziej się nie mówiło, ale to nie znaczy, że "tych spraw" nie było. Dziwni mnie, że Pan Bukowski oczekuje, że dwa wieki wcześniej Konopnicka będzie mówić publicznie o Dulębiance jako swojej partnerce czy kochance, skoro dziś ze względu na homofobię ludzie boją się głośno mówić o swojej orientacji. Nie można się temu dziwić, że się boją, skoro ludzie tacy jak Bukowski uważają, że nazwanie kogoś lesbijką jest obrazą i deptaniem dorobku. Jednak dziwi mnie, że ludzie mają taką pewność tego, że Konopnicka lesbijką nie była i za dowód służy im to, że posiadała dzieci i męża. Ja zapewniam, że wielu gejów i lesbijki wdaje się w związki z osobami płci przeciwnej chociaż nie jest to zgodne z ich naturą i nie czyni ich szczęsliwymi. Żonę i dzieci miał także Oskar Wilde i Jarosław Iwaszkiewicz, a nawet Jörg Haider, a nikt nie zaprzeczy, że kobiety seksualnie ich nie intersowały. Dziwi mnie także pewność heteroseksulizmu Konopnickiej u jej prawnuczki, która powołuje się na fakt, że nikt w rodzinie o tym nie mówił, że obie panie były kochankami. Ja zapewniam Panią Modrzejewską, że nawet dziś w rodzinie się o tym nie mówi, bo homofobia jest tak głęboka wżarta w umysły polskiego społeczeństwa, że stanowi to wciąż temat tabu. Często nawet żony i rodzice nie wiedzą o homoseksualizmie swoich mężów i dzieci, a co dopiero prawnuki ludzi, którzy żyli epoce, gdzie za homoseksulizm groziło więzienie.





piątek, 16 listopada 2012

Kolejna kompromitacja ONZ

Zjednoczone Emiraty Arabskie zostały wybrane do składu Rady Praw Człowieka ONZ na trzyletnią kadencję rozpoczynającą się od 2013 r. Emiraty Arabskie, które zostały skrytykowane za łamanie praw człowieka przez Parlament Europejski w przyjętej w tym roku specjalnej rezolucji. To kolejna kompromitacja ONZ. To jakby Hitlerowi przynać Pokojową Nagrodę Nobla. Proponuję jeszcze do składu Rady dodać Ugandę i Iran i będzie komplet.

czwartek, 15 listopada 2012

Chopinem w same usta

Konopnicka lesbijką? Nie, pfuj ło jezu, jak oni mogą, wstrętne pederasty, jak oni mogą tak obrażać naród (nawet już nie pisarkę, ale wszystkich Polaków) i niszczyć bogoojczyźniany wizerunek matki Polki, co przecież tyle dzieci narodziła. Jak to słyszę, to mam wrażenie, że niektórzy wpadli w histerię. Co by o Konopnickiej nie pisać faktem jest, że Konopnicka tworzyła związek z kobietą i jakaś więź obie panie łączyła. Ciekawe, że obrońcy pseudomoralności tłumaczą to przyjaźnią, platonicznym aseksualnym uczuciem, a jednocześnie jakiekolwiek inne "przyjaźnie" damsko-męskie są natychmiast przez nich uznawane za romanse i miłości. To się nazywa hipokryzja. Najwyższy czas, żeby pewne biografie wyprostować. Ja proponuję zacząć od Fryderyka Chopina, w przypadku którego wiele się pisze o rzekomym romansie z George Sand, choć był to bardziej quasi-matczyno-synowski układ, a rzadko wspomina o miłości Chopina do Tytusa Woyciechowskiego. Jeśli nawet już ktoś odważy się na ten krok to uczucie jakimi się panowie dażyli określa efemizmami takimi jak "głęboka przyjaźń", "młodzieńcze uwielbienie" czy "niezwykłe więzy". Jeśli jednak przeanalizować treść listów obu panów nie ulega wątpliwości, że chodziło jednak o coś więcej. Spotkałem się co prawda z opiniami, że sformułowania zawarte w listach Chopina są jedynie wynikiem mody i stylu pisania w ówczesnej epoce. Jednak nic tego nie potwierdza. Trudno szukać podobnie namiętnej i erotycznej korespondencji między ówcześnie żyjącymi przyjaciółmi, których poza przyjaźnią nie łączyłoby coś więcej. Zdejmijmy w końcu patynę przekłamań z pomników i rozpocznijmy dyskusję na ten temat. Zaczynam korespodencją Chopina. Już same tylko nagłówki listów, szczególnie Chopina, począwszy od zwrotu: „Najdroższy Tytusie”, poprzez „Najdroższe życie moje”, „Najdroższy Tyciu”, czy wręcz przekomarzająco: „Obrzydły Hipokryto” są przesłanką do tego, by kwestionować heteroseksulizm Chopina. W liście z dnia 27 marca 1830 roku pisze natomiast on tak: „Twoje jedno spojrzenie po każdym koncercie byłoby mi więcej, jak wszystkie pochwały gazeciarzów, Elsnerów, Kurpińskich, Soliwów itd.”. Jeszcze bardziej ową „zażyłość” potwierdzają inne jego listy. Chociażby z 21 sierpnia 1830 roku – „Nie chcę od Ciebie niczego, nawet uściśnienia ręki, już na wieki obrzydłeś mi, poczwaro piekielna. Daj buzi. F. Chopin” i 31 sierpnia 1830 roku – „Twoje listy chowam jak wstążeczkę od kochanki. Mam wstążeczkę; napisz do mnie, ja się znów za tydzień z Tobą popieszczę. Twój na zawsze F. Chopin”. Cztery dni później, 4 września, dodaje: „Idę się umywać, nie całuj mię teraz, bom się jeszcze nie umył. – Ty? chociażbym się olejkami wysmarował bizantyjskimi, nie pocałowałbyś, gdybym ja Ciebie magnetycznym sposobem do tego nie przymusił. Jest jakaś siła w naturze. Dziś Ci się śnić będzie, że mnie całujesz. Muszę Ci oddać za szkaradny sen, jakiś mi dziś w nocy sprowadził. F. Chopin, na zawsze amator Hipokryzji personificznej”. Poczym dodaje: „Ściskam Cię serdecznie, „w same-usta” pozwolisz? F. Ch.”.

niedziela, 11 listopada 2012

Cypr - problem nadal istnieje

Do ubiegłego roku niemal nikt w Europie nie interesował się losem północnocypryskich gejów. Dopiero aresztowanie w Północnym Cyprze za homoseksualny seks jednego z ministrów greckiego Cypru sprawiło, że wokół sprawy prześladowań i karania gejów zrobiło się głośno. Po tym jak aresztowanemu politykowi udało się wrócić do greckiej części Cypru sprawa znów ucichła. Odnoszę wrażenie, że państwa europejskie upominają się o prawa osób dyskryminowanych tylko wówczas, gdy jest im to na rękę, jeżeli czują w tym jakiś interes lub jakiś ważny polityk zostanie pokrzywdzony. Gdy krzywda dotyka zwykłych ludzi okazuje się, że wszyscy mają to w dupie. Cypr Północny to jedyne terytorium w Europie, gdzie homoseksulizm jest karany. Pani Kozłowska-Rajewicz zasłynęła ostatnio pisząc list w sprawie gejów na Białorusi. Może czas, by zainterweniować w sprawie Cypru Północnego.

wtorek, 6 listopada 2012

This is America 2012

Wow, what a big, gay, historic night! Jeszcze nigdy z taką uwagą nie śledziłem kampanii wyborczej w USA jak w tym roku. Po czterech latach od momentu, kiedy Barack Obama obiecywał zmianę dziś  można smiało powiedzieć, że ta zmiana się dokonała. Ameryka 2012 to już zupełnie inny kraj niż kilka lat temu. Tak jak koniec rządów Margareth Thatcher oznaczał wyjście Wielkiej Brytanii z epoki wiktoriańskiej tym samym dla Stanów Zjednoczonych było odsunięcie od władzy Busha i nadejście prezydecji Obamy. Dzisiejsza reelekcja Obamy zupełnie zmienia politykę równościową w USA. Obama udowodnił, że poparcie dla małżeństw jednopłciowych nie niesie ze sobą utraty głosów. Co więcej - jak wynika z sondaży- zmotywowało to najmłodsze pokolenie do oddania głosu na Obamę. Zwolennicy równości małżeńskiej mogą śmiało powiedzieć, że wiatr zmian im sprzyja i zaczął dzisiejszej nocy wiać im mocniej w żagle. W stanach Maryland, Maine i Washington zmamy już wyniki referendów w sprawie małżeństw jednopłciowych. Po raz pierwszy w historii USA obywatele opowiedzieli się za równouprawanieniem. Trwa liczenie głosów w stanie Minnesota, a i tam istnieje duża szansa, że małżeństwa jednopłciowe będą wkrótce faktem. W dotychczasowych 32 referendach zwolennicy równości małżeńskiej ponosili klęskę. Zła passa dziś się skończyła. Oczywiście Stany Zjednoczone to dwa światy. Z jednej strony bogate i cywilizowane wybrzeża, a z drugiej stany centralne z dziewiętnostowieczną mentalnością, gdzie homofobia, rasizm i fanatyzm religijny trzymają się niestety mocno. Jednak dzisiejszej nocy pewna bariera, także ta psychologiczna, została przełamana.

Zgodne z konstytucją

Hiszpański Trybunał Konstytucyjny po 7 latach uznał, że prawo umożliwiające parom homoseksualnym zawarcie małżeństwa i adopcję dzieci jest zgodne z konstytucją, odrzucając tym samym skargę partii prawicowych, które twierdziły, że konstytucyjny zapis o ochronie małżeństwa i sformułowanie w konstytucji o tym, że "mężczyzna i kobieta mają prawo do zawarcia małżeństwa" wyklucza możliwość małżeństw jednopłciowych. Jest to kolejne europejskie orzeczenie po Węgrzech, Niemczech czy Francji, które stwierdza jasno, że stworzenie ram prawnych dla związków homoseksualnych nie stoi w sprzeczności z zasadą ochrony małżeństwa. Jest to o tyle ciekawe, że polski wymiar sprawidliwości wciąż ma w tej kwestii inne zdanie. Dla mnie jest oczywistym kto się myli.

Gejowski faszyzm

Nie mogłem się powstrzymać. Znów będzie o Terlikowskim. Śmieszno i straszno. Ten, co niby z faszyzmem nie ma nic wspólnego (w jego wąłsnych chyba tylko mniemaniu) napisał przedwczoraj takiego oto newsa: "Gejowski faszyzm dopadł kolejną instytucję katolicką. W Wielkiej Brytanii zamknięto ostatni katolicki ośrodek adopcyjny Catholic Care. Działał on od 1865 roku, ale teraz zamknie swoje podwoje. Powód? Katolicy nie chcieli się zgodzić na krzywdzenie dzieci i przekazywanie ich parom jednopłciowym." Wiadomość fantastyczna, ale jego ocena przez Terlikowskiego obrzydliwa. Porównanie do faszymu, zwłaszcza przez Terlikowskiego.....
tego nawet nie powinno się komentować, ale od razu składać wniosek do sądu o znieważenie. Chcę się odnieść natomiast do zamknięcia ośrodka adopcyjnego. Nie jest tak, że ktoś zamknął ośrodek adopcyjny. Ośrodek zamknął się sam, ponieważ działał bezprawnie i łamał prawo dyskryminując kadydatów na rodziców adopcyjnych. Po drugie, nie jest dopuszczalnym w państwie prawa, by religijne i jakiekolwiek inne uprzedzenia uzasadniały dyskryminację prawną. Jeśli w tym przypadku sąd brytyjski uznałby, że ludzie mają prawo ze względów religijnych odmówić komuś możliwości adopcji ze względu na orientację seksualną to czemu miałby nie pozwalać na to, by ze wzglęów religijnych kamienować cudzołozników albo odmawiać kobietom praw wyborczych. Prawo jest prawem i nie może być mowy o wyjątkach od reguły, bo wówczas przestaje nim być. Co, jeśli inna agencja zarządałaby prawa do tego, by zabronić adopcji przez Żydów, czarnoskórych albo katolików? Po trzecie, najistotniejsze w tej kwestii są prawa dzieci. Państwo powinno umożliwiać im równy dostęp do rodziców adopcyjnych.  
Jeżeli dziecko może być adoptowane to nie jest dopuszczalne, by agencja adopcyjna zastrzegała sobie prawo do tego, by nie trafiło do osób homoseksualnych, czarnoskórych, katolików, prostestantów, wegetarian itp. To byłby zupełny absurd.

Zamurze cywilizacji

Vlatko Markovic, były przewodniczący chorwackiego związku piłki nożnej stał się sławny przez homofobiczne stwierdzenie, że "piłkarze nie są gejami, są zdrowi". Teraz dzięki decyzji sądu musi za to przeprosić. Sąd chorwacki uznał, że geje zostali obrażeni przez nazwanie ich chorymi i nakazał przeprosiny. Czemu o tym piszę. Dlatego, że polski system sądowniczy już dawno wyleciał poza orbitę przyzwoitości i sprawiedliwości. We wszystkich krajach świata homofobia istnieje. Wszędzie są mordercy, wszędzie są złodzieje i wszędzie są osoby homofobiczne. Ale już coraz mniej państw (przynajmniej w Europie) pozwala na bezkarne obrażanie osób homoseksulnych. Nawet w krajach, gdzie poziom homofobii jest relatywnie wysoki w stosunku do średniej europejskiej jak Bułgaria czy Chorwacja zapadają wyroki przeciwko osobom obrażającym gejów i lesbijki. W Polsce tymczasem jak wiemy doskonale słowo pedał nie zostało przez sąd uznane za obraźliwe, a nazwanie homoseksualnego kandydata w wyborach chorym psychicznie zostało przez sąd uznane za "mieszczące się w ramach naukowej dyskusji w świecie medycznym". Oliwy do ognia dolał brak reakcji na homofobię płynącą z mónicy sejmowej. I nie chodzi nawet o reakcję sądu, ale sejmowej komisji etyki poselskiej. Problemem Polski jest to, że jeśli nawet prawo umożliwia obrażonym i pomówionym dochodzenia swoich praw to system sądowniczy zupełnie nie działa albo działa wybiórczo w odróżnieniu do państw, gdzie prawo jest egzekwowane. Gdzie więc jesteśmy? Kim jesteśmy? Zamurzem chamstwa i głupoty.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Nie chcę być gejem

Zastanawiałem się długo, czy napisać tę notkę. Niby wszystko w tym temacie było wałkowane milion razy, niby wszystko jest zrozumiałe i oczywiste, a jednak okazuje się, że nie do końca. Rzecz o samoakceptacji i homofobii u osób homoseksulnych. Przyczyną powrotu do rozmyślań nad tym tematem jest blog Mateusza, który dziś serdecznie polecam każdemu. Piszę dziś, bo jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy ten blog powstawał i pierwszy raz na niego zajrzałem, uznałem go wręcz za społecznie szkodliwy. Wstyd, żal i cierpienie - te trzy emocje dominowały we wpisach autora bloga. Jak to zgrabnie określił sam Mateusz był to czas wypierania i żałowania. Nie jest tak, że nie rozumiałem tego co czuje Mateusz albo nie rozumiałem przyczyn tych odczuć i emocji, które mu towarzyszyły. Rozumiałem, ale takie krzyżowanie się za to kim się jest zawsze było dla nie nie do zaakceptowania. Ponieważ uważam, że uzewnętrzniona autodestrukcja wpływa bardzo desktukcyjnie na jej obserwatorów, dalszego czytania zaniechałem. Po kilku miesiącach i przeczytaniu wszystkich późniejszych postów jestem mile zaskoczony. Mateusz przebył drogę od autodestrukcji do samoakceptacji. Chwała mu za to, że nie poprzestał na użalaniu się nad sobą i zadawaniu pytań "czemu ja?". Dziś mogę śmiało polecić wszystkim tym, którzy mają jakieś problemy z zaakceptowaniem swojej orientacji. Często myślę ostatnio o ludziach, którzy mają takie dylematy. Zwłaszcza po głupim, homofobicznym i pełnym kłamstw wpisie nauczycielki z Wiązownicy. Ta kobieta nie zdaje sobie chyba sprawy z tego jaki ból sprawia młodym ludziom i jak przyczynia się do niszczenia im życia. Tym bardziej jest to dla mnie bolesne, że jej zachowanie nie spotkało się w zasadzie z żadnymi konsekwencjami, sprostowaniem i przeprosinami. Bo przeprosiny w stylu 'nie chciałem nikogo urazić i szanuję cię ale uważam cię za chorego człowieka' jest dla mnie obrzydliwe w stopniu równym owym nieszczęsnym homofobicznym wpisom nauczycielki. Tak, z tego właśnie rodzi się autodestrukcja i błagalne "Nie chcę być gejem". I choć rozumiem ten mechanizm działania homofobii i wpływu otoczenia na brak samoakceptacji to muszę przyznać, że moja droga do samoakceptacji nigdy nie zawierała tak dramatycznego etapu zakwestionowania własnej orientacji. Ja nawet nie przypominam sobie momentu, kiedy nie akceptowałem swojego homoseksualizmu. Mój proces dojrzewania do bycia gejem bardziej opisałbym słowem odkrywania niż akceptowania. Akceptacja była automatycznie wpisana w ten proces odkrywania. Jeżeli dotykała mnie homofobia reakcją był porządny "wkurw", ale nigdy nie skierowany wobec siebie, ale w stronę homofobicznego wroga. Uważam do dziś, że to jedyna zdrowa reakcja. Karanie siebie za homofobię innych było i jest mi zupełnie obce. Nigdy nie powiedziałem sobie "Nie chcę być gejem". Nawet więcej, kiedy nabrałem pewności, że jestem gejem w głowie przelecialo mi tylko "WOW. THAT'S IT!". Dlatego też, kiedy niedawno przeczytałem tekst o tym, że żeby dokonać coming outu (także tego wewnętrznego, przed sobą samym) niezbędny jest etap zaprzeczania swojej homoseksualności, nie zgodziłem się z jego autorem. Ten etap jest zupełnie niepotrzebny a wręcz szkodliwy. Im trwa dłużej tym dłużej życie przelatuje nam przez palce i tym więcej bezsensownych zranień. Jeśli już takowy istnieje Wszystkim życzę zatem, by mieli za sobą nie tylko okres zaprzeczania, ale by mieli za sobą coming out. Wcześniej niż dokonał tego Mateusz, któremu życzę wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, szczęśliwszej drodze życia, bo prawdziwej.

PS. Mateuszu, czemu twój blog jest dostępny tylko dla dorosłych? Nie widzę, żeby zawierał treści, których nie mogłyby oglądać osoby niepełnoletnie. Moim zdaniem jest on wręcz fenomenalny dla młodych osób a nawet bardzo młodych, bo to one z racji chociażby mniejszego doświadczenia życiowego najboleśniej odczuwają homofobię.

sobota, 3 listopada 2012

Oko - zauważyłem

Odświętna Teresa w lipcu napisał, że prawdopodobnie nie zauważyłem, co Pan Oko ma do powiedzenia o homoseksualnej mafii. Ja Oko zauważyłem, ale byłem zajęty zbyt bardzo piciem rakiji i objadaniem się burkami nad Adratykiem, a do tego odcięty od netu, przez co nie zauważyłem wpisu blogowego kolegi, a i jakoś kometować Pana Oko nie miełem już siły (zmęczenie zbyt dużą dawką tępoty w otaczającej rzeczywistości). Dziś nadrobiłem zaległości, przeczytałem wpisy kolegi z czasu mych letnich nieobecności, zauważyłem wpis mnie się tyczący i uznałem, że czas się jakoś do tematu ustosunkować. Co się tyczy Pana Oko to jest on obrzydliwą kreaturą i to tyle co mam o nim do powiedzenia. Co do homoseksulanej mafii w tej skorumpowanej organizacji totalitarnej o której mówi Oko to myślę, że mafią nazwać należy przede wszystkim całą tę organizację, a ta jak sądzę składa się głównie z heteroseksulistów. Gej świetnie pasuje Panu Oko do odwrócenia uwagi od skandali, które dzieją się w tej szowinistyczno-homofobicznej strukturze. To taki nowy rodzaj Żyda dla katolików. Myślę, że gdyby warunki temu nieco bardziej sprzyjały to i stodoła by się szybko znalazła. Ujawnianie skandali w KK mnożą się ostatnio w szybkim tempie. Doprowadzenie do śmierci własnego dziecka przez księdza na plebanii, kradzież przez zakonnicę piwa w Żabce, jazda po pijanemu przez biskupa warszawskiego, rysowanie samochodów przez zakonnicę to pikuś przy aferach, które dzieją się w katolickim półświatku. Zaznaczyć chciałbym przy okazji, że w wymienionych przypadkach z pierwszych stron tabloidów nie ma gejów. Ja zdanie na temat księży gejów mam. Księża, którzy z jednej strony wspierają choćby nawet milczeniem katolicką homofobię, a z drugiej prowadzą homoseksulne życie erotyczne budzą moje obrzydzenie. Zaznaczam od razu, że obrzydzenie moje budzi jednak nie to, że są aktywnie seksualnie, ale to, że wspierają homofobię. Po części nawet rozumiem, że może być im trudno. To w sumie tak jakby być Żydem w strukturach NSDAP. Ale do jasnej cholery, ja nie zapisałbym się do NSDAP bez względu na to czy byłbym Żydem czy Niemcem. Jeśli coś szkodzi KK to nie są homoseksualiści, ale homofobia. Dlatego z uznaniem odnoszę do takich reprezentantów KK, którzy otwarcie mówią o tym, że są homoseksulni, akceptują homoseksualizm swój i innych i starają się reformować tę organizaję. Zapewne nie jest to łatwe, ale znoszenie niewolnictwa, walka o prawa wyborcze kobiet też nie były łatwe. Z zainteresowaniem przeczytałem  ostatnio o coming oucie włoskiego księdza. Don Mario Bonfanti z okazji dnia wychodzenia z szafy napisał na Facebooku "Jestem szczęśliwym księdzem gejem". Bonfanti oficjalnie popiera małżeństwa homoseksulne, a także sam ich udzielał, co spowodowało jego zsyłkę do prowincjonalnej parafii. Okazuje się, że to nie pierwszy przypadek. Wcześniej coming outu dokonał w Hiszpanii Jose Mantero. Okazuje się, że jednak można. Co do księży gejów to jest niewielkie moje rozeznanie w tym temacie, ale mimo to wiem, że mój dawny znajomy umawiał się z zakonnikami z Niepokalanowa. Drugi bardzo często odwiedzał podsochaczewską parafię. Inny opowiadał, że jako nastolatek spotykał się z księdzem w Sochaczewie. Ja osobiście nie umawiałem się na randki z księżmi i własnych doświadczeń w tym temacie nie mam, ale przyznać jednoczęsnie muszę, że ja takich amantów nie szukałem. Chcę powiedzieć, że mnie nie bulweruje to, że ci ludzie chcą prowadzić aktywne życie seksualne. Mnie bulwersuje to, że nie słyszę od nich potępienia homofobii ziejącej z KK. Wracając do Pana Oko i kończąc ten wpis to jego problem polega nie na tym, że istnieje mafia homoseksualna, ale na tym, że mafia nie składa się z samych heterosekualistów.  

piątek, 2 listopada 2012

Terlikowski oddaj kasę

"Tak, jestem gotów oddać te pieniądze (a nawet lokal Frondy i jej dotacje), ale pod jednym warunkiem. Najpierw musicie sprawić, że dziecko Agaty, które zginęło na skutek waszych działań, waszych kłamstw i oszczerstw, odzyska życie" - pisze Tomasz Terlikowski w odpowiedzi na dzisiejszy tekst Wojciecha Maziarskiego "Terlikowski, oddaj kasę!", w którym oskarża Terlikowskiego o przyczynienie się do łamania praw człowieka w Polsce. Odpowiedź Terlikowskiego przygnębia. Łatwo o taki gest, gdy się wie,że warunek jest nie do spełnienia. Terlikowski pomylił się o kilka wieków, w średniowieczu pasowałby jak trza! Zacietrzewiony wyraz twarzy, cedzenie przez zaciśnięte zęby - ot kwintesencja karykatury katolika i katolicyzmu. Kiedy słucham Terlikowskiego trudno nie odnieść wrażenie, że ten człowiek jest zaburzony psychicznie. Mam wrażenie, że chamstwo i prymitywizm które wyziera z jego postawy życiowej to objaw choroby. Jako ciekawostka fragment z bloga Terlikowskiego z ubiegłego roku: "01.11.2011 10:25 37 Łańcuch pokoleń 5.15 pobudka. To moja najstarsza córka oznajmiła, że już pora jechać na groby. Argument, że jest ciemno w ogóle jej nie przekonał. Wstałem dwadzieścia minut później. I tak zaczął się jeden z najpiękniejszych dni w roku. Uroczystość Wszystkich Świętych. W samochodzie odmawialiśmy różaniec za babcie i dziadków (a w zasadzie dla niej to za pradziadków i prababcie). Potem jeszcze o brzasku, gdy alejki cmentarza oświetlały głównie znicze i lampy szliśmy na grób jednej z prababci. Marysia od początku domagała się, by zapalić też znicz na pustym grobie. Wspólnie modliliśmy się uzyskując odpust. A na koniec tego niesamowitego poranka jeszcze msza święta, z mocnym kazaniem." No i co? Na mój ogląd wymaga to interwencji lekarza specjalisty.

Homofobia w szkole - nadal akceptowana

Kuratorium Oświaty w Rzeszowie nie wyciągnęło żadnych konsekwencji wobec nauczycielki, która wygłaszała homofobiczne teorie. Według prof. Lwa Starowicza takich nauczycieli jest "cała rzesza" i zostali tak ukształtowani przez książki akceptowane przez MEN. Są wyniki kontroli przeprowadzonej przez kuratorium w gimnazjum w Wiązownicy na Podkarpaciu. Przypomnijmy: Elżbieta Haśko, nauczycielka wychowania do życia w rodzinie, mówiła uczniom na lekcji, że homoseksualizm jest jednym ze skutków pornografii. Po lekcji na swoim profilu na Facebooku napisała, że "homoseksualizm trzeba leczyć", by ludzie o takiej orientacji byli szczęśliwi. Dr Andrzej Depko, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej, mówił w radiu TOK FM, że nauczycielka nie powinna uczyć wychowania do życia w rodzinie. - Wprowadza zamęt i zamieszania w głowach młodych ludzi. Przyczynia się do nietolerancji - mówił seksuolog. Haśko przyznała, że jej wpis na FB dotyczący leczenia homoseksualizmu był niepotrzebny. Powiedziała, że powinna była użyć słowa "można". Tak przeczytała w książce "Wędrując ku dorosłości" Teresy Król, dopuszczonej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej do nauki wychowania do życia w rodzinie. Książka przywołuje naukę Kościoła katolickiego. Nauczycielka zapewniła, że nigdy nie będzie już publikowała na portalach społecznościowych materiałów, które wzbudzałyby wątpliwości. W gimnazjum powołano komisję szkolną, która ma się przyglądać pracy pani pedagog. - Nauczycielka nie chciała nikogo urazić, a na tej lekcji szacunek do innego człowieka był realizowany - przekonuje Mariola Kiełboń z Kuratorium Oświaty w Rzeszowie. - Pani pedagog zwrócono uwagę, by przedstawiała różne poglądy, bo to jest podstawą do dyskusji z młodzieżą, a nie narzucała "jednego słusznego" poglądu - słyszymy w kuratorium. Ale Elżbieta Haśko w sprawie homoseksualizmu ma wyrobione zdanie. - Stwierdziła, że jest takim samym problemem, jak pracoholizm, czy uzależnienie od internetu. Że to inny rodzaj choroby leżący gdzieś w psychice - mówi Mariola Kiełboń. - To jest kabaret - ocenia prof. Zbigniew Lew-Starowicz, krajowy konsultant ds. seksuologii. Wyniki kontroli kuratorium nie dziwią go. - Co mogło znaleźć kuratorium, skoro pod jego opieką były realizowane treści programowe? - pyta retorycznie. - Nauczycielka stała się kozłem ofiarnym. Przypadek sprawił, że jej poglądy zostały ujawnione. Ona należy do dużej rzeszy nauczycieli, którzy w tym duchu pojmowania homoseksualizmu zostali urobieni. Przez lata byli tak kształceni pod szyldem MEN, takie treści przekazywano im na szkoleniach. Takie poglądy są obecne w książkach dopuszczonych przez MEN - tłumaczy prof. Lew-Starowicz. Przypomina też, że homoseksualizm nie jest chorobą, o czym świadczy chociażby stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia. Uważa też, że wyciąganie konsekwencji wobec nauczycieli głoszących poglądy takie, jak nauczycielka z Wiązownicy, nie ma sensu. - Trzeba zacząć od MEN i tam dokonać reformy. Zacząć od "generałów", a nie zajmować się "żołnierzami". Karać żołnierzy, że wykonują rozkazy generałów? To byłoby na głowie postawione - ocenia profesor. I dodaje: - Ci "generałowie" teraz udają liberałów. Ponieważ jesteśmy w Unii Europejskiej, są publikacje Światowej Organizacji Zdrowia, to "generałowie" łagodzą wypowiedzi na temat homoseksualizmu. Nie chcą kłopotów. Ale myślą tak samo jak "żołnierze". Edukacją seksualną zajmuję się od 1968 r. Żaden rząd nie zmieni podejścia w zakresie edukacji seksualnej, bo nie chce wojny z Kościołem - stwierdza prof. Lew-Starowicz.

Sąd Najwyższy upadł niziutko, niziutko...

Trzeba powiedzieć to głosno i wyraźnie: SĄD NAJWYŻSZY UPADŁ NISKO. Opinia SN dotycząca nadania ram prawnych związkom homoseksulanym ośmiesza tego, kto ją pisał. W prawnym uznaniu związków partnerskich przeszkadza opiniodawcy wszystko. Że związek jest rejestrowany, że istnieją przesłanki wykluczające zawarcie związku, że w urzędzie... Z opinii wynika, że wszystko przeszkadza opiniodawcy, bo wszystko mu przypomina małżeństwo. A co ma przypominać? Worek ziemniaków? Poza tym wytykane podobieństwa są absurdalne. Można odnieść wrażenie, że cokolwiek nie zawierałby projekt ustawy to i tak będzie źle i będzie przypominało małżeństwo. Zarzuty dotyczące zbytniego podbieństwa umowy związku partnerskiego do małeństwa zakrawają o kpinę. To tak jakby doszukiwać się podobieństwa słońca do słonecznika, bo podobnie brzmi albo biedronki do muchomora, bo czerwony w białe kropki. Opinia SN przechodzi granice absurdu. Czy ktoś, kto pisał tę opnię nie dostrzega tego, że kompromituje polski wymiar sprawiedliwości? Sam zarzut, że związki partnerskie za bardzo przypominają małżeństwo z powodu rejestracji w urzędzie może wywołać tylko śmiech. To w takim razie zabrońmy może także rejestracji samochodów, działalności gospodarczej i tysiąca innych rzeczy, które wymagają pójścia do urzędu. Ja wolałbym , żeby opiniodawca z Sądu Najwyższego wprost napisał, że nie popiera związków partnerskich, bo jest homofobem i konserwatywnym prawicowcem zamiast doszukiwać się dziury w całym. Byłoby to co prawda tak samo niemerytoryczne jak w przedstawionej opinii ale za to uczciwe.

nie bo nie, bo konstytucja, bo nie, bo nie, bo nie, bo konstytucja., bo nie

Projektowi ustawy o umowie związku partnerskiego autorstwa posła Platformy Obywatelskiej, Artura Dunina, został nadany numer druku sejmowego. Na stronie Sejmu umieszczono także opinię Sądu Najwyższego w sprawie ustawy. Nie jest przesadą nazwanie tej opinii bełkotem i bezsensowną paplaniną. Merytoryczna strona opinii jest żenująca. To nic więcej niż homofobiczna grafomania. Cało można byłoby streścić w jednym zdaniu: nie bo nie, bo konstytucja, bo nie, bo nie, bo nie, bo konstytucja., bo nie. Bardzo dziwi powtarzanie co chwila zapisu konstytucyjnego o ochronie małżeństwa i wyciąganie z tego wniosku, że ochrona małżeństwa oznacza zakaz przyznania ochrony innym rodzajom związków. Jest to całkowicie nielogiczne. Nadanie praw związkom partnerskim nie powoduje odebrania ochrony czy nawet jej jakiejkolwiek zmiany w stosunku do małżeństw. Nielogicznym jest także uzurpowanie sobie prawa przez opiniodawców do wydawania opinii na temat tego, który zapis konstytucyjny jest ważniejszy. W konstytucji nie ma bowiem przepisów mniej i bardziej ważnych, Wszystkie są sobie równe. Czemu zatem opiniodawca z Sądu Najwyższego uznał, że zapis zakazujący dyskryminacji i poszanowania zasady równości nie jest istotną przesłanką do tego, by unormować sytuację prawną związków jednopłciowych, które obecnie są tej równości pozbawione. Nie ma on prawa traktować wybiórczo zapisów konstytucyjnych i uznawać, że jeden jest istotny a drugi nie jest. Spójrzmy prawdzie w oczy. To nie konstytucja zakazuje związków partnerskich, a zacofanie, kołtuństwo i uprzedzenia prawodawców.