wtorek, 30 listopada 2010

Raport Agencji Praw Podstawowych

Prawa osób homoseksualnych nie są w pełnie respektowane we wszystkich państwach UE - wynika z raportu unijnej Agencji Praw Podstawowych (APP) w Wiedniu. Polskie prawo nie uznaje związku partnerskiego zalegalizowanego w innych krajach Wspólnoty - wytyka raport.
Unijny raport stwierdza poprawę sytuacji gejów i lesbijek w Polsce. Wylicza też jednak niedociągnięcia. Polskie prawo nie uznaje związku partnerskiego zalegalizowanego w innych krajach Wspólnoty. Taki stan jest niezgodny z unijną dyrektywą o swobodnym przepływie osób. Polskie urzędy stanu cywilnego nie wydają też gejom i lesbijkom zaświadczeń, pozwalających na zawarcie związku małżeńskiego w innym kraju Unii.
Raport APP krytykuje też Warszawę za brak urzędu do spraw równości. Taki urząd mógłby się zająć walką z dyskryminacją ze względu na orientację seksualną. Jednak nie tylko Polska została wskazana w raporcie jako nieprzestrzegająca unijnych przepisów dot. równości. Dyrektor unijnej Agencji Praw Podstawowych Morten Kjaerum podkreślił, że taka sytuacja jest także w kilku innych krajach Unii. Krajami, które - zdaniem unijnej agencji - przywiązują najwięcej uwagi do równego traktowania homoseksualistów, są kraje Europy Zachodniej. Raport wymienia np. Belgię, Holandię, Hiszpanię, Szwecję i Portugalię. W tych krajach dozwolone są małżeństwa homoseksualne.

piątek, 26 listopada 2010

Krucjatowcy z UW - żenada sezonu

Nieźle mnie rozśmieszyła dzisiaj grupka chrześcijańskiego oszołomstwa pod jakże idiotyczną nazwą "Krucjata", która protestowała przed Uniwersytetem Warszawskim przeciwko powstaniu organizacji studenckiej skupiającej gejów i lesbijki. Obłąkańcy z Krucjaty zakleili sobie usta i trzymali transparenty: "Homoseksualizm, to się leczy", "Stop promocji homoseksualizmu na UW", "Dość homodyktatury na UW", "Stop promocji zboczeń". Dziwne to, bo to właśnie takie dziwadła krucjatowe spełniają kryteria do leczenia. Łączenie homoseksualizmu ze zboczeniem jest absurdalne. To po prostu obciach słyszeć takie rzeczy z ust studentów. Nie rozumiem też po co zaklejali sobie usta. Przecież każdy może działać w organizacji i nikt im niczego nie zabrania mówić. Może nawet szkoda, bo krucjatowcy nie mają nic mądrego do powiedzenia. Jeszcze bardziej śmieszne wydaje mi się mówienie o homodyktaturze. Chłopcy krucjatowcy coś za bardzo są zafiksowani na tematach homoseksualnych. Stanowczo nadaja się do leczenia. Ci ludzie żyją w jakimś dziwnym wyimaginowanym świecie. Gdzie jest ta homodyktatura, którą oni widzą? Gdzie jest ta promocja homoseksualizmu na UW? Głupota poraża, tym bardziej gdy jest udziałem studentów. Sprawdza się stara prawda, że wykształcenie ma się nijak do człowieczeństwa i do inteligencji i ogólnie do zdrowego rozsądku. I jeszcze ta nazwa - "Krucjata". Buahhhaaaaaa. Boki zrywać. Świetne wzorce widać chłopcy i dziewczęta mają. A jaka tradycja! Skoro jest już "Krucjata" to może niech ktoś założy jeszcze "Inkwizycję"!

wtorek, 23 listopada 2010

Der heilige Schein

Niemiecki teolog David Berger twierdzi, że homofobia w kościele katolickim jest spowodowana w dużej mierze przez homoseksualnych księży, którzy nie mogą otwarcie mówić na temat swojej seksualności.
David Berger, były wydawca magazynu katolickiego, powiedział dla niemieckiej prasy, że Watykan musi w końcu przyznać, że ma wielu gejów wśród duchownych.
Berger powiedział dla "Der Spiegel", że najgorsze przejawy homofobii w kościele katolickim pochodzą ze strony księży o orientacji homoseksualnej, którzy desperacko walczą z własną seksualnością. Berger, który jest gejem, wychował się w katolicyzmie i jest z nim związany. W kwietniu ubiegłego roku ujawnił publicznie homoseksualizm, przez co został usunięty z funkcji redaktora pisma katolickiego. Berger w wywiadzie dla niemieckiej gazety mówił również o cierpieniach, jakich doznał w kościele z powodu homofobicznej atmosfery. Obecnie uczy w szkole średniej, właśnie wydał książkę na temat swoich doświadczeń z katolicyzmem zatytułowaną Der heilige Schein czyli Święta iluzja.

From here to eternity



Ewa i Gosia szykują się do lotu i ślubu zorganizawanego przez SAS. Postanowiłem sprawdzić kim jest druga para, która wybiera się na ślubną podróż do Nowego Jorku. Ja sie tak zagalopowałem w dopingowaniu wszystkich by głosowali na Ewę i Gosię, że zupełnie umknęło to mojej uwadze. Są to Aleksandar Mijatovic i Shantu Bhattacherjee. Panowie mieszkają w Berlinie i są 7 lat razem. Bardzo sympatycznie wyglądająca parka.








Zwyciężcami identycznego konkursu SAS dla Amerykanów zostali Thomas Landreth i Brett Kessler z Północnej Karoliny, którzy są razem od 2008 r. Oni będą podróżować z Nowego Jorku do Sztokholmu.


poniedziałek, 22 listopada 2010

Marc Eggers

Chłopak jest ewidentnie obdarzony dużym talentem.


Wyborowo

Wyniki wyborów w moim mieście:

1. PiS- 2829 (21,34 %)
2. POROZUMIENIE - 1993 (15,04 %)
3. PO – 1953 (14,73 %)
4. SFS – 1883 (14,21 %)
5. NASZE MIASTO – 1303 ( 9,83 %)
6. WSPÓLNOTA SAMORZĄDOWA – 1193 ( 9 %)
7. SLD – 1102 ( 8,31%)
8. PRZYMIERZE 2010 – 905 ( 6,83%)
9. SOLIDARNI RAZEM – 94 ( 0,7%)

Jest mi wstyd za Sochaczew. Jeszcze gorzej w przypadku wyborów na burmistrza, gdzie do drugiej tury przeszedł człowiek związany z Prawicą RP od Marka Jurka. No to mamy to co mamy. Jacy mieszkańcy miasta takie i jego władze.

czwartek, 18 listopada 2010

Koit Toome - moja nowa fascynacja





Coś w nim jest...

ProvoQace i Janusz Palikot

W czeskiej telewizji (państwowej) od kilku lat emitowany jest magazyn dla gejów i lesbijek "Q". Wielokrotnie w programie mówiono o Polsce. I nie były to komentarze pozytywne. Polska, która jawi się Czechom jako kraj religijnego fanatyzmu i politycznego absurdu, jest zazwyczaj przedmiotem żartu połączonego z współczuciem, co mnie z resztą nie dziwi. Najnowszy odcinek programu poświęcony jest m.in. Januszowi Palikotowi i nadziejom związanym z jego nowym ugrupowaniem politycznym. Odcinek można obejrzeć na stronie czeskiej telewizji.

Organizacja Narodów Zjednoczonych (przeciwko prawom człowieka)

W Światowy Dzień Tolerancji nastąpiła kompromitacja ONZ. Z rezolucji Narodów Zjednoczonych potępiającej niesprawiedliwe egzekucje usunięto odniesienie do gejów i lesbijek. Rezolucję, która potępia egzekucje jest przyjmowana przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych co dwa lata. Od 10 lat zawierała ona odniesienie do osób homoseksualnych. Tym razem projekt zawierający potępienie mordów na osobach homoseksualnych został zablokowany przez poprawkę Maroka i Mali, któremu wsparcia udzieliła większość krajów Afryki i świata arabskiego. Poprawka wniesiona przez Maroko i Mali usunęła "orientację seksualną" i zastąpiła ją nic nie znaczącym w gruncie rzeczy sformułowaniem "inne powody”. Rezolucja zawiera wyraźne odniesienie do wielu grup, w tym obrońców praw człowieka, mniejszości religijnych i etnicznych. Poprawkę wyrzucającą z tekstu rezolucji potępienie dla egzekucji z powodu orientacji seksualnej poparło 79 krajów, przeciw było 70 krajów. Jest to bardzo smutna wiadomość, tym bardziej, że została ogłoszona w dniu tolerancji. Organizacja Narodów Zjednoczonych okazała się być zjednoczona przeciwko prawom człowieka.

Przeciw prawom osób homoseksualnych głosowały (79 krajów): Egipt, Etiopia, Afganistan, Algieria, Angola, Azerbejdżan, Bahamy, Bahrajn, Bangladesz, Belize, Benin, Botswana, Brunei, Burkina Faso, Burundi, Chiny, Dżibuti, Wybrzeże Kości Słoniowej, Erytrea, Ghana, Grenada, Gujana, Haiti, Indonezja, Iran, Irak, Jamajka, Jemen, Jordania, Kamerun, Kazachstan, Katar, Kenia, Komory, Kongo (Demokratyczna Republika), Kongo (Republika), Kuba, Kuwejt, Liban, Lesotho, Liberia, Libia, Madagaskar , Malawi, Malezja, Malediwy, Mali, Maroko, Mozambik, Myanmar, Namibia, Niger, Nigeria, Korea Północna, Oman, Pakistan, Rwanda, Rosja, Saint Kitts i Nevis, Saint Lucia, Saint Vincent, Zambia, Arabia Saudyjska, Senegal, Sierra Leone, Zimbabwe, Somalii, Republice Południowej Afryki, Sudan, Surinam, Suazi, Syria, Tadżykistan, Tanzania, Tunezja, Uganda, Uzbekistan, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Wietnam.

Za (70 krajów): Andora, Argentyna, Armenia, Australia, Belgia, Bhutan, Bośnia-Hercegowina, Brazylia, Bułgaria, Chile, Kostaryka, Dania, Niemcy, Dominikana, Ekwador, Salwador, Estonia, Finlandia, Francja, Gruzja, Grecja, Wielka Brytania, Gwatemala, Indie, Irlandia, Islandia, Izrael, Włochy, Japonia, Kanada, Chorwacja, Łotwa, Liechtenstein, Litwa, Luksemburg, Malta, Macedonia, Meksyk, Mikronezja, Monako, Czarnogóra, Nepal, Nowa Zelandia, Holandia, Norwegia, Austria, Timor Wschodni, Panama, Paragwaj, Peru, Polska, Portugalia, Mołdawia, Rumunia, Samoa, San Marino, Szwecja, Szwajcaria, Serbia, Słowacja, Słowenia, Hiszpania, Korea Południowa, Republika Czeska, Ukraina, Urugwaj, Wenezuela , Cypr.

Wstrzymały się od głosu (17 krajów): Antigua i Barbuda, Barbados, Fidżi, Kambodża, Wyspy Zielonego Przylądka, Kolumbia, Mauritius, Mongolia, Papau Nowa Gwinea, Filipiny, Singapur, Sri Lanka, Tajlandia, Trynidad i Tobago, Tuvalu, Vanuatu, Białorusi.


środa, 17 listopada 2010

Przerwać milczenie prezydenta

Stowarzyszenie Pracownia Różnorodności wysłało 100 listów z pytaniami dotyczącymi sytuacji osób LGBTQ do Bronisława Komorowskiego, Prezydenta RP. To kontynuacja akcji z kampanii prezydenckiej, gdy organizacje LGBTQ próbowały poznać stanowisko kandydatów w sprawach ważnych dla osób LGBTQ. Podobnie jak wówczas, Bronisław Komorowski milczy

„Po wygranych wyborach prezydenckich rządząca partia ogłosiła apel o 500 dni spokoju - do wyborów parlamentarnych." - przypomina Aldona Lewandowska ze Stowarzyszenia Pracownia Różnorodności. - „W SPR ten apel zrozumiano nieco inaczej: skoro sejm, rząd i prezydent są w ręku jednej partii, to wreszcie skończą się absorbujące kłótnie i władza zajmie się rozwiązywaniem problemów, w tym problemów osób LGBTQ. Pozostało zapytać, które kwestie zostaną załatwione oraz jak to nastąpi, a nowy prezydent wydawał się logicznym adresatem pytań."

Pierwszy list, zawierający sześć pytań dotyczących osób LGBTQ, Pracownia Różnorodności wysłała 08 sierpnia, w dniu zaprzysiężenia nowego prezydenta. Treść listu była niemal identyczna jak listów, które organizacje LGBTQ wysłały wspólnie do kandydatów na prezydenta w trakcie kampanii wyborczej. Pytania dotyczą:

1. wprowadzenia związków partnerskich (w pytaniu nie chodzi o bliżej nieokreślone związki - wymieniony jest katalog praw i obowiązków wynikających z zawarcia związku),
2. wprowadzenia małżeństw jednopłciowych,
3. nowelizacji kodeksu karnego (wprowadzenie homofobicznych przestępstw z nienawiści),
4. ustawy o korekcie płci biologicznej osób transseksualnych,
5. horyzontalnej ustawy antydyskryminacyjnej,
6. działalności antydyskryminacyjnej polskich władz.

W trakcie kampanii wyborczej jedynym kandydatem, który przysłał odpowiedź na pytania organizacji LGBTQ, był Grzegorz Napieralski.

Od początku było wiadomo, że jeden list to trochę za mało. Wprawdzie pytamy o rzeczy bardzo ważne, ale prezydent i jego kancelaria to zajęci ludzie - jeden list z małej organizacji mogą przeoczyć - tłumaczy Lewandowska - Wobec tego postanowiono, że będziemy wysyłać jeden list polecony dziennie. Przeoczyć i zlekceważyć coś takiego - to już sztuka. Teraz, po stu dniach kadencji i stu listach bez odpowiedzi zastanawiamy się, czy prezydent i jego kancelaria nie są aby nadmiernie zajętymi ludźmi oraz czy apel o 500 dni spokoju nie oznacza, że przez tych 500 dni nie mamy co liczyć na odpowiedź.

Pracownia Różnorodności nie poddaje się i codzienne listy zamierza wysyłać dalej, do skutku lub do końca kadencji prezydenta. - „Możemy wysłać kopertę zwrotną z naklejonymi znaczkami, jeśli to ma pomóc." - śmieje się Lewandowska. - „Ostatecznie brak odpowiedzi świadczy o prezydencie, nie o nas."
Warto chyba byśmy my wszyscy też zaczęli wysyłać listy. Zamierzam dwa razy w miesiącu przypominać kancelarii prezydenta, że są w Polsce nie rozwiązane problemy i czas najwyższy je rozwiązać.

wtorek, 16 listopada 2010

Niemieccy przyjaciele Radziszewskiej

Radzia powinan być zachwycona. W Niemczech w jednym z katolickich przedszkoli została zwolniona z pracy lesbijka po tym jak zawarła związek partnerski, czyli – w języku Radziszewskiej – zadeklarowała się jako lesbijka. Absurd zwolnienia jest tym większy, że pani pracowała w przedszkolu jako sprzątaczka. Zdaniem sekty zwanej katolicką dyskryminacja sprzątaczek lesbijek jest słuszna, bo przecież mogła żyć dalej na kocią łapę a nie pchać się do ślubu do urzędu. Zobaczymy co będzie dalej. Kobieta zamierza odwołać się do sądu. Czy wygra w niemieckim sądzie nie jest takie pewne. Kiedy ostatnio sądy niemieckie rozpatrywały sprawę organisty kościelnego, który został zwolniony z „powodu” rozwodu i zawarcia ponownego związku z inną kobietą, we wszystkich instancjach orzeczono, że nie złamano prawa. Jak się później okazało złamano, ale potrzeba było udać się po sprawiedliwość do Strasburga, gdzie Trybunał uznał, że prywatne życie nie ma wpływu na wykonywanie zawodu. Czy tym razem też będzie trzeba czekać na wyrok w Strasburgu? Czas pokaże.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Les Amours Imaginaires

Wciąż pod wrażeniem geniuszu Xaviera Dolana.









Aussie

Australijscy geje i lesbijki rozpoczęli nową ciekawą kampanię na rzecz prawa par tej samej płci do małżeństwa.

Członkowie parlamentu australijskiego otrzymali około 5000 prywatnych historii, zdjęć i wiadomości od gejów i lesbijek, którzy domagają się przyznania prawa do zawarcia małżeństwa. Jak mówią sami pomysłodawcy akcji jest to proste, ale jakże symboliczne i mocne zarazem przesłanie do polityków, że części społeczeństwa odmawia się prawa do świętowania miłości z rodziną i przyjaciółmi poprzez małżeństwo. Bardzo mi się podoba ta kampania. Pokazuje prawdziwe historie, prawdziwe uczucia i prawdziwych ludzi.
Obecnie na szczeblu federalnym od 1 lipca 2009 roku są uznawane konkubinaty jednopłciowe. Mają one część praw, jakie mają małżeństwa. Jednocześnie w Australii obowiązuje przyjęta w 2004 roku przez liberałów (?!) poprawka do konstytucji federalnej, zaproponowana przez Johna Howarda (z partii liberalnej), zakazująca wprowadzania małżeństw homoseksualnych w kraju. Na poziomie stanowym związki osób tej samej płci są rozpoznawane jako związki partnerskie w Tasmanii, Australii Południowej, Nowej Południowej Walii oraz Australijskim Terytorium Stołecznym. W pozostałych stanach legalne są konkubinaty, dające parom tylko część praw z tych, jakie mają małżeństwa. Również na szczeblu federalnym legalne są konkubinaty dające konkubentom jedynie kilka podstawowych praw (prawa związane z służbą w wojsku czy policji, prawa pracownicze, prawo imigracyjne itd.). W dwóch prowincjach i terytorium stołecznym pary homoseksualne mogą adoptować dzieci. Szanse na zniesienie konstytucyjnego zakazu małżeństw jednopłciowych trudno oceniać. Podczas głosowań w parlamencie, które miały dotychczas miejsce, za małżeństwami opowiedziało się jedynie 5 posłów Partii Zielonych. Obecnie Zieloni podjęli kolejną próbę przeforsowania zmian.

Stud!












Litwa - głupoty ciąg dalszy

Homofobia na Litwie wciąż szaleje. Głupota w tym kraju sięga granic absurdu. W parlamencie litewskim odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy, który zakazuje promocji homoseksualizmu w miejscach publicznych.

31 posłów Sejmu z partii "Porządek i Sprawiedliwość" (u la la, cóż za zbieżność nazw) zagłosowało za ustawą, siedmiu posłów głosowało przeciwko. Wszyscy inni posłowie ze 141-osobowego parlamentu wstrzymało się od głosu, co powinno chyba jeszcze bardziej niepokoić. Drugie czytanie planowane jest na grudzień.

Prawo przewiduje kary 2000-10000 litów (580 do 2900 euro) dla ludzi, którzy publicznie będą „promować” homoseksualizm. Petras Gražulis powiedział w piątek w parlamencie, że wówczas będzie można odmówić zezwolenia na paradę gejowską. I tu się to homofobiczne kuriozum myli, bo prawo karzące za tzw. propagowanie homoseksualizmu jest niezgodne z prawem europejskim i ostatni wyrok w Strasburgu, który ukarał Litwę za zakaz parady kilka lat temu dobitnie to pokazuje. Dziwię się, że parlamentarzyści litewscy chcą poświęcać publiczne pieniądze na odszkodowania za łamanie praw człowieka z powodu uprzedzeń i głupoty. Gražulis już „zasłynął” z incydentu, podczas tegorocznej parady w Wilnie, kiedy pobił jednego z uczestników parady. Niestety do tej pory nie udało się go ukarać, bo chroni go immunitet. Skandal to chyba zbyt słabe sformułowanie by oddać to co się dzieje na Litwie. Co do promowania homoseksualizmu to nie trzeba się wysilać. Cały sukces tej orientacji polega na tym, że wciąż jest i będzie popularna bez żadnej reklamy. Dobre marki sprzedają się bez promocji.
Litwa to totalne zadupie, o czym przekonałem się będąc tam w tym roku po kilku latach nieobecności. Byłem ciekaw, co się tam zmieniło przez tych kilka lat. Z przykrością stwierdzić muszę, że niestety nic.

Schizofrenia

Tydzień temu w USA zaprezentowano spot przeciwko przemocy i prześladowaniom gejów i lesbijek, w którym ponownie wystąpiła Cindy McCain, żona republikańskiego polityka, który za oceanem uważany jest za homofoba. "Nasi polityczni i religijni liderzy mówią, że młodzież LGBT nie ma przyszłości, nie mogą służyć swojemu krajowi otwarcie" - powiedziała żona McCaina w filmiku. Nie ukrywam, że zadziwiło mnie, kiedy przeczytałem dzisiaj o tym, że na Twitterze żona McCaina umieściła wkrótce wpis nastepującej treci: "Całkowicie popieram kampanię NOH8, jestem dumna, że mogę być jej częścią. Ale pozostaję przy stanowisku mojego męża co do DADT".
Toż to schizofrenia! McCain jednego dnia mówi, że DADT to niesprawidliwa dyskryminacja, a kolejnego że popiera dyskryminację ale cieszy się, że mogła zaprostestować przeciwko niej. Nie rozumiem tego, choć zasada "jestem za a nawet przeciw" Polakom jakoś szczególnie obca być nie powinna. Choć znana to jednak dziwi. W Polsce podobnych przykładów nie brakuje. Olejniczak, który jest za tym, by Polska stała się wolna od homofobii, ale swoim dzieciom książki o dwóch pingwinach nie przeczytałby. Steczkowska, która jest tak gay-friendly, że śpiewa na PiS-owskich zjazdach. Nie wspomnę już o całej rzeszy innych ludzi ze świata polityki i tzw. showbiznesu, którzy są "oczywiście" tolerancyjni, ale sprzeciwają się promocji homoseksualizmu. Niektórzy - jak posłanka Iwona Arent - mają nawet przyjaciół gejów i podczas przyjacielskich (buahaaaaa!!!) wizyt wmawiają im, ze są chorzy i powinni się leczyć. Po prostu czacha dymi!

Liebe schließt nicht aus

Es ändert sich was in Polen. Nach dem erfolgreichen Europride in diesem Jahr in Warschau, einer Stadt, in der CSD-Demos früher verboten und mit gewalttätigen Gegendemos beantwortet wurden, gibt es nun eine Bewegung zur Einführung der Homo-Ehe: die Kampagne "Miłość nie wyklucza" (Liebe schließt nicht aus).

Polen sei das größte Land in der EU, in der schwule und lesbische Paare nicht mal ansatzweise in der Gesetzgebung vorkämen, kritisieren die Aktivisten. "Sie stehen unter keinerlei gesetzlichem Schutz und werden in ihrer Existenz nicht mal anerkannt." Dabei seien das längst Standards der europäischen Zivilisation. Nur zusammen könne man die Situation ändern.

Die Kampagne, finanziell unterstützt von Privatmenschen und Sponsoren aus der Szene, setzt dabei auf Flyer, Aufklärungsbroschüren, Plakate und Youtube-Videos, die kostenlos von Einrichtungen wie Schulen bis hin zu Kinos übernommen werden können. Da eine öffentliche Förderung fehlt, sind die Aktivisten auf breite Unterstützung angewiesen und nehmen auf ihrer Homepage auch Spenden via Paypal an.

Więcej na http://www.queer.de/detail.php?article_id=13136

niedziela, 14 listopada 2010

Pornoboys Tribute

Get Outta My Way (Boys) Tribute from Jeremy Lucido on Vimeo.

Twink - Straight Up!


Kid i Dandy ze Szwecji.



Definicyjnie:

Twink is “an attractive, boyish-looking, young gay man. The stereotypical twink is 18-22, slender with little or no body hair, often blonde, dresses in club wear even at 10:00 AM, and is not particularly intelligent. A twink is the gay answer to the blonde bimbo cheerleader.”

piątek, 12 listopada 2010

Minionego tygodnia zbiorcze podsumowanie

Dużo wydarzeń na świecie i w Polsce, a czasu było za mało, by się do niech odnieść. Dlatego dziś wybiórczo i zbiorczo.

• Izraelska wersja "Tańca z gwiazdami" ("Rokdim Im Kokhavim") ma pierwszą w historii programu parę jednopłciową na parkiecie. Prezenterka telewizyjna i lesbijka Gili Shem Tov, w 6 sezonie programu tańczy z kobietą. Wszystko wskazuje na to, że będzie kolejna para jednopłciowa, tym razem w USA. Z kobietą ma zatańczyć Portia DeGeneres (wcześniej de Rossi). A ja się pytam: Kiedy zobaczę dwóch facetów? Żaden nie chce zatańczyć z Maserakiem?

• Za miesiąc wchodzi w życie ustawa o cywilnych związkach partnerskich w Irlandii. W parlamencie trwają tymczasem prace nad zmianą kilku ustaw, które trzeba dopasować przed końcem roku w związku z wprowadzeniem rejestracji związków jednopłciowych. Chodzi m.in. o prawo imigracyjne, podatkowe i dotyczące świadczeń społecznych. Politycy irlandzcy podkreślają, że zgodnie z przepisami unijnymi już obecnie osoby homoseksualne de facto pozostające w związku z obywatelem Unii Europejskiej mogą legalnie przebywać na terenie Irlandii na podstawie łączącego je związku. W Polsce niby też, ale raczej niby, bo – o ile się orientuję – to nie ma żadnych przepisów krajowych, które by to potwierdzały, a z relacji osób wiem, że kombinuje się z fikcyjnym zatrudnieniem, żeby można było w Polsce zostać z ukochaną osobą. Niby w całej Unii Europejskiej takie samo prawo europejskie, a widać, że w praktyce bywa różnie z jego egzekwowaniem.

• Sąd Najwyższy Gibraltaru w końcu zajął się dyskryminującym gejów wiekiem dopuszczalności stosunków seksualnych. Obecnie na Gibraltarze seks męsko-męski można uprawiać od 18 r. życia podczas, gdy heteroseksualny i lesbijski od 16 r. życia. Wielka Brytania naciska od dawna na zmianę przepisów, ponieważ są one niezgodne z europejskimi konwencjami praw człowieka. Rząd Gibraltaru odmawiał dotąd zniesienia dyskryminacji używając argumentu, że seks homoseksualny jest bardziej niebezpieczny, ponieważ istnieje większe ryzyko przeniesienia wirusa HIV przez seks analny, a jednocześnie próbując wmówić, że to heteroseksualiści są bardziej dyskryminowani, bo w ogóle nie mogą na Gibraltarze uprawiać seksu analnego. Dodatkowo rząd twierdził, że dyskryminacja powinna zostać utrzymana ze względów religijnych. Absurdalne! Po pierwsze, najbardziej narażona na przeniesienia wirusa – zarówno w stosunku analnym i jak i waginalnym – jest strona bierna a skoro tak, to czemu kobiety mogą uprawiać seks od 16 r. życia z mężczyznami. Jeśli rząd Gibraltaru rzeczywiście myślałby o względach bezpieczeństwa to ustanowiłby niższy wiek dopuszczalności stosunków dla mężczyzn a wyższy dla kobiet w stosunkach heteroseksualnych. Po drugie, seks bywa niebezpieczny bez względu na to czy jest heteroseksualny czy homoseksualny. Po trzecie, seks z osobą zdrową nawet bez prezerwatywy jest zdrowy, Po czwarte, po to wymyślono prezerwatywy, żeby ich używać i chronić swoje zdrowie. Po piąte, względy religijne są absurdalne. Mimo oporu rządu Gibraltaru, najprawdopodobniej dyskryminacja zostanie zniesiona, ponieważ ewidentnie jest to złamanie zasad równości i wyroki w takich sprawach w Strasburgu już zapadały, zawsze korzystne dla par jednopłciowych.

• W USA żona republikańskiego kandydata na prezydenta Johna McCain’a - Cindy – wystąpiła w spocie za równouprawnieniem osób homoseksualnych, atakując tym samym swojego męża, który postrzegany jest jako osoba jawnie homofobiczna. U nas nie za bardzo wiadomo, kogo można byłoby zaprosić do takiej akcji, bo kot niczego nie powie. Gdyby mówił być może było ciekawiej niż w USA.

• W Wielkiej Brytanii małżeństwa homoseksualne coraz bliżej. David Cameron pozostał już jedynym liderem politycznym, który sprzeciwia się równouprawnieniu osób homoseksualnych w dostępie do małżeństwa. Według ankiety z czerwca2009 r. 61 procent społeczeństwa brytyjskiego uważa, że pary homoseksualne powinny mieć prawo do małżeństwa, a nie jak obecnie tylko do związku partnerskiego. Tylko 33 procent Brytyjczyków miało przeciwne zdanie.

• W Polsce Radzia ostatnio rozważała o zadeklarowanej lesbijce w szkole, a na Benedictine University w Springfield postanowiono rozważania Radzi wcielić w życie. Jedna z profesorek została zwolniona po tym, jak opublikowała w gazecie ogłoszenie o swoim ślubie z kobietą. Nie będę tego komentował, bo uważam USA za kraj ograniczonych ludzi i możliwości, wbrew mitologicznym opowiastkom jaka to tam wolność i swoboda panuje. Ten mit w konfrontacji z rzeczywistością może wydawać się jedynie ponurym żartem.

• W Niemczech związki partnerskie coraz bliżej pełnej równości z małżeństwami. Sąd federalny wydaje ostatnio wyrok za wyrokiem nakazując władzom federalnym i krajowym nowelizacje przepisów. Szkoda, że konieczne jest oddawanie kolejnych spraw do sądów, wszak zmiany mogłyby się dokonać na drodze ustawodawczej bez ich ingerencji. Z ostatnich newsów - Susanne Baer, lesbijka i znana w Niemczech wojowniczka o prawa osób LGBT, została wybrana na sędziego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego.

• Spośród krajów Starej Unii już tylko Włochy i Grecja nie mają regulacji prawnych dotyczących związków jednopłciowych. Wkrótce zostaną prawdopodobnie tylko Włochy. Nękany strajkami i problemami finansowymi socjalistyczny rząd w Atenach rozpoczął prace nad ustawą o związkach partnerskich. Oby szybko pracował, bo kryzys finansowy okazał mało łaskawy dla Greków, a – jak to bywa w takich sytuacjach – lecą wówczas głowy aktualnie rządzących, mimo że za długi i kryzys odpowiadają poprzednicy. Prace w parlamencie nad ustawą mają się rozpocząć na początku przyszłego roku.

• W Buenos Aires parada. Dziwnie tak jakoś, bo przecież za oknami w Polsce ponuro i zimno, a tam początek lata. W tym roku wyjątkowo z oczywistych przyczyn. Liczba uczestników szacowana jest na 100 tysięcy. My możemy jedynie pomarzyć.

• W Warszawie zaś wczoraj marsz (z nazwy niepodległości, a w rzeczywistości faszyzujących chłopców narodowców), nad którym wielu dziś się zastanawia, czy przeszedł czy nie przeszedł. Nie ma się co czarować – niestety przeszedł. Komentować marszu nie zamierzam długo, bo uważam, że nie warto rozpisywać się nad takim gównem. Wypełzło niestety na ulice i narobiło zamieszania. Czas by wróciło do swojej nory. Problem teraz powstał zupełnie innego rodzaju – jak przywrócić twarz organizacjom antyfaszystowskim, które wczoraj i dzisiaj media słabiej lub silniej, ale obwiniają o agresywne zachowanie. Ja je rozumiem, ale obawiam się, że większość Polaków nie zrozumie, tym bardziej, że w TV pokazano ONR jako grupkę grzecznych patriotycznie natchnionych chłopców, a antyfaszystów jako zamaskowanych bojówkarzy. Wykrzykiwanych haseł ze strony ONR typu „Sierpem i młotem czerwoną hołotę” lub „Pedofile i pederaści to unijni entuzjaści” czy też „Kamienice wasze a ulice nasze” w mediach nikt nie pokazał. A szkoda, bo wyszło na to, że wilk jest owcą, a owca wilkiem. No i niestety sama owca się do tego nieco przyczyniła.

czwartek, 11 listopada 2010

środa, 10 listopada 2010

Beton partyjny

"To jest obrzydliwe. Jestem przeciwny tym ludziom: gejom i lesbijkom! Proszę Państwa, nawet koza z kozą, pies z psem tego nie robią! Homoseksualizm to obrzydlistwo. Ci ludzie powinni się leczyć, gdyż bycie gejem czy lesbijką to choroba" - powiedział popierany przez SLD kandydat na prezydenta Kielc, Jan Gierada, podczas spotkania z przedstawicielami trzeciego sektora.

To, co powiedział Gierada jest kłamliwe, obraźliwe, wrogie i szokujące, tym bardziej szokujące, że Gierada jest kandydatem SLD. Kłamliwe, bo homoseksulizm nie jest chorobą, a poza tym seks homoseksualny uprawiają i pies z psem i koza z koza. Obraźliwe, bo nazywa orientację seksualną chorobą. Wrogie, bo wzywa do nienawiści. Szokujące ze względu na wszystko powyższe. Spodziewałem się zarówno przeprosin i sprostowania kłamst ze strony Gierady jak i stanowczej reakcji władz SLD. Nie doczekałem się ani jednego ani drugiego. Gierada wyjaśnił tylko, że nie było jego celem obrażenie homoseksulistów. Czy mam rozumieć, że ten niedouczony homofob nadal zgadza się z tym co powiedział? Skoro nie sprostował niczego to tak należy rozumieć dzisiejsze pokrętne próby tłumaczenia się. Skandal. A jeszcze większym skandalem jest brak reakcji władz SLD, która lansuje się na partię nowoczesną, liberalną i pozbawioną uprzedzeń. Wszystko wskazuje jednak, że SLD tkwi wciąż w PRL-u. Warto o tym pamiętać podczas wyborów.

Wartości homoseksualnej rodziny



Spontanicznie przygotowane wideo przez kochającą się rodzinę homo - Jay, Bryan, Daniel i Selena.

wtorek, 9 listopada 2010

Tamta

Miłość nie wyklucza - wkład własny

Razem ze swoją przyjaciółką Dorotą postanowiłem wnieść osobisty wkład w akcję Miłość nie wyklucza. Oto efekt:



Argumenty za związkami partnerskimi

Żądam, by moje prawo do rejestracji mojego związku z drugim mężczyzną nie było w Polsce łamane. Uważam, że obecny brak rozwiązań prawnych w tym zakresie łamie zapisy polskiej konstytucji, która wyraźnie stwierdza, iż żaden obywatel Rzeczpospolitej Polskiej nie może być dyskryminowany. Mimo, iż konstytucja zakazuje dyskryminacji, w Polsce prawa związków homoseksualnych są codziennie łamane. Powodem jest brak regulacji prawnych umożliwiających rejestrację związków. Zapisy testamentów w związkach homoseksualnych są podważane, próby załatwienia jakiejkolwiek urzędowej sprawy w imieniu partnera kończą się niepowodzeniem, partnerzy nie są dopuszczani do szpitalnych łóżek chorych ani informowani o stanie ich zdrowia, a państwo traktuje partnerów homoseksualnych – choćby przeżyli razem nawet całe swoje życie – jak osoby dla siebie obce. Obecna sytuacja urąga godności człowieka i obywatela. Nie żądam przywilejów, jak niektórzy kłamliwie sugerują. Żądam sprawiedliwości i równości. Żądam równych praw i równych obowiązków. Żądam, by państwo wypełniło swój obowiązek, wynikający z konstytucyjnego zapisu, który zabrania dyskryminacji z jakiegokolwiek powodu, a więc także z powodu orientacji seksualnej. Prawo do rejestracji związków homoseksualnych, na takich samych zasadach jak mogą to czynić heteroseksualiści i dających takie same prawa i obowiązki, jest prawem człowieka. Polska jest jednym z niewielu państw Unii Europejskiej, która nie posiada regulacji prawnych w tej kwestii. W dyskursie publicznym ideolodzy zacofania starają się wmówić Polakom, że małżeństwa osób tej samej płci to w Europie ewenement i rzadkość, wskazując jedynie na przykłady Hiszpanii i Holandii. Tymczasem prawda jest taka, że to Polska – bez prawa umożliwiającego rejestrację związków homoseksualnych – jest ewenementem na mapie Europy. Polska łamiąc prawa osób homoseksualnych stawia siebie poza obszarem cywilizowanego i demokratycznego świata. Uchwalenie przepisów umożliwiających gejom i lesbijkom rejestrację związków jest koniecznością. Do najważniejszych przesłanek, z których wynika konieczność otwarcia instytucji małżeństwa dla osób homoseksualnych, należą:

1. Potrzeba regulacji praw i obowiązków między partnerami oraz między nimi a społeczeństwem.
Bez względu na pochodzenie małżeństwa i jego znaczenie, powinno się podkreślić, że małżeństwo jest kontraktem (umową prawną), który reguluje sytuację finansową dwojga ludzi, żyjących we wspólnocie i stających się przez to zależnymi od siebie. Warto w tym miejscu podkreślić, że istnieje różnica między małżeństwem jako instytucją religijną a małżeństwem pojmowanym jako umowa prawna, co jest dobrze widoczne w państwach, w których jedynie śluby cywilne wywołują skutki prawne, natomiast śluby kościelne takich skutków nie wywołują. Warunki ekonomiczne, w których żyją pary homoseksualne są tej samej natury, co warunki życia małżeństw, z wyjątkiem odpowiedzialności za dzieci. Pary gejowskie i lesbijskie mają te same emocjonalne i ekonomiczne powody, aby żądać od państwa przyznania im tych samych praw i obowiązków, które przysługują małżeństwom.

2. Potrzeba zmian w nastawieniu społeczeństwa.
Nie jest możliwe zaprezentowanie jasnych związków między zmianami prawnymi a zmianą stosunku społeczeństwa do homoseksualizmu. Jest jednak oczywiste, że występuje między tymi procesami wzajemna zależność. Ustawa umożliwiająca rejestrowanie związków homoseksualnych mogłaby pomóc niechętnej gejom i lesbijkom części społeczeństwa w poznaniu i zrozumieniu potrzeb osób homoseksualnych, a w konsekwencji zaowocować akceptacją ich związków. Jednocześnie ustawa taka zachęcałaby gejów i lesbijki do ujawniania się, a w efekcie przyniosłaby redukcję problemów związanych z ukrywaniem własnej natury i życiem w izolacji.

3. Potrzeba stabilizacji związków homoseksualnych.
Wyjątkowo mocnym argumentem przemawiającym za legalizacją związków homoseksualnych jest korzystny wpływ na ich stabilizację. Związki homoseksualne nie są ze swej natury mniej lub bardziej trwałe od heteroseksualnych. Wszystkie związki, zarówno heteroseksualne jak i homoseksualne przechodzą przez okresy kryzysu. Jednakże, gdy małżeństwa heteroseksualne mają problemy, istnieje więcej czynników, które zapobiegają zerwaniu związku. Najważniejszym wydaje się wsparcie rodziny i przyjaciół oraz poczucie odpowiedzialności za dzieci. Nie mniej ważna jest silnie zakorzeniona tradycja, w myśl której rozwód jest ostatecznością. W przypadku związków homoseksualnych sytuacja jest zazwyczaj inna. Większość tych związków, nieakceptowanych przez dużą część społeczeństwa, jest utrzymywana w tajemnicy. Tworzące je osoby często nie są otwarte wobec rodziny i znajomych, a ponadto brak im poczucia, że mogą się do nich zwrócić o pomoc. Związkom homoseksualnym trudno więc przetrwać kryzys, w sytuacji gdy nie można prosić o wsparcie ani rodziny ani przyjaciół, którzy nie godzą się z ich istnieniem.
Ustawa nie rozwiąże naturalnie wszystkich tych problemów, będzie jednak miała działanie stabilizujące. Zarejestrowany związek byłby sygnałem od pary gejowskiej lub lesbijskiej skierowanym do rodziny, przyjaciół i reszty społeczeństwa, iż chcą oni tworzyć trwały związek. Wola ta byłaby wyrażona przez formalny, prawny status. Wiele par homoseksualnych uważała za niesprawiedliwe to, że nawet po wielu latach wspólnego zamieszkania pary te były często traktowane jako dwie obce sobie osoby, dzielące mieszkanie. Zarejestrowany związek oznaczałby istnienie wspólnoty, byłby znakiem dla innych, iż para tworzy stały związek. Jednocześnie istnienie takiej wspólnoty umożliwiałaby podjęcie bardziej efektywnych działań, w momencie gdy związek przechodzi kryzys. Zarejestrowany związek umożliwiałoby z jednej strony otwarcie środowiska gejów i lesbijek, z drugiej zaś strony odejście od stereotypowego i krzywdzącego wizerunku gejów i lesbijek.
Stabilny związek daje ochronę i poczucie sensu należenia do siebie. Homoseksualiści odczuwają tę samą potrzebę bezpieczeństwa i rozwijania się w trwałym związku, co heteroseksualiści. W związku z tym powinno im być udzielone takie samo jak heteroseksualistom wsparcie w tworzeniu stałego związku.

4. Potrzeba wzmocnienia wzorca rodziny i małżeństwa.
Propozycje wprowadzenia małżeństw homoseksualnych wywołują w części społeczeństwa obawę, iż przyznanie gejom i lesbijkom prawa do rejestrowania swych związków i regulowania ich przez prawo osłabi instytucję małżeństwa i będzie przyczyniało się do rozpadu rodzin. Takie stanowisko jest absurdalne i pozbawione jakichkolwiek podstaw. Monogamia jest ideałem, który ludzie mają nadzieję osiągnąć, jednakże obecnie coraz więcej małżeństw nie żyje zgodnie z tym ideałem. Wzrasta liczba rozwodów i coraz więcej osób decyduje się na samotne wychowywanie dzieci. Procesy te dotyczą jednak wyłącznie związków między kobietami i mężczyznami, nie zaś związków homoseksualnych. Związki homoseksualne nie mają żadnego wpływu na osłabienie statusu małżeństwa i rozpadanie się rodzin. Małżeństwa homoseksualne mogą jedynie wzmocnić instytucję małżeństwa.
Większość ludzi uważa, że bliski i stabilny związek z drugą osobą, cechujący się wzajemną odpowiedzialnością i wsparciem, jest jednym z najważniejszych celów w życiu. Wiele par życzy sobie, by nadać mu instytucjonalne ramy i w ten sposób zakomunikować społeczeństwu istnienie wspólnoty mającej zamiar trwać całe życie. Para, która tworzy taki związek chce, by był on prawnie zalegalizowany. Nadaje to sens związkowi i utrudnia rozstanie w momentach kryzysowych. Zobowiązania, jakie zaciągają poprzez rejestrację związku geje i lesbijki, umacniają ideał małżeństwa rozumianego jako stały związek oparty na wzajemnej opiece. Związki homoseksualne nie są i nigdy nie będą czymś konkurencyjnym w stosunku do związków heteroseksualnych. Możliwość rejestrowania związków homoseksualnych nie prowadzi do tego, iż więcej osób wybiera związek homoseksualny niż heteroseksualny.
Jeszcze raz należy podkreślić, iż potrzeby emocjonalne, społeczne i materialne par homoseksualnych są takie same jak heteroseksualnych. Brak zabezpieczeń prawnych dla związków gejowskich i lesbijskich czyni je podatnymi na załamania. Homoseksualiści często nie mogą otwarcie mówić o swoim życiu i swych partnerach, zarówno rodzinie jak i otoczeniu, przez co więzi między partnerami są osłabione. Prawo do legalnego i publicznego zawarcia związku przyczynia się do jego wzmocnienia. Partnerzy tworzący wzajemnie zobowiązujący związek emocjonalny otrzymują w ten sposób określone prawa, a jednocześnie zostają obciążone obowiązkami. Umożliwia to parom homoseksualnym pełniejszy związek z zasadami moralnymi obowiązującymi w społeczeństwie, bez osłabienia ważności tych zasad.

5. Potrzeba zapewnienia równości i sprawiedliwości społecznej

Zadaniem państwa jest zapewnienie wszystkim swoim obywatelom równych praw i szans oraz zapobieganie i zwalczanie dyskryminacji. Umożliwienie przez państwo gejom i lesbijkom rejestrowanie związków w sposób analogiczny jak w przypadku związków heteroseksualnych jest niezbędne dla zapewnienia równości i sprawiedliwości społecznej i konieczne by można było mówić o demokratycznym państwie prawa.
Należy zaznaczyć także, że dyskryminacja jakiejś grupy społecznej osłabia więzi emocjonalne łączące ją z państwem i sprawia, że autentyczny szacunek i przywiązanie do ojczyzny oraz pełna identyfikacja z jej interesami są niemożliwe. Więzi takie rozwijają się tylko w państwie, którego system prawny umożliwia wszystkim obywatelom życie zgodne ze swą naturą i przekonaniami.

Robert Biedroń - Po pierwsze nie demonizować

Geje i lesbijki stanowią integralną część każdego społeczeństwa. Zawsze zresztą byli jego częścią i zapewne zawsze nią będą. Jest ich tyle samo w każdym kraju – bez względu na to czy jest bardziej czy mniej tolerancyjny. Nie zmienią tego żadne zakazy i nakazy. Warto może zastanowić się jak sprawić, by gejom i lesbijkom w Polsce żyło się lepiej?

Jestem głęboko przekonany, że nasz brak szacunku, a czasem nawet tolerancji dla osób homoseksualnych wynika przede wszystkim z niewiedzy. Żyjemy bowiem w kraju, w którym mimo, iż homoseksualność nie jest kryminalizowana od 1932 roku, nadal jest tematem wstydliwym, pełnym uprzedzeń i niezdrowych emocji. Zapraszam więc Państwa do merytorycznej dyskusji na argumenty, nasze fobie i niechęci pozostawiając z boku.

Kwestią fundamentalną w procesie zrozumienia homoseksualności i dlaczego należy traktować ją neutralnie etycznie jest pojęcie orientacji seksualnej. Jest ona bowiem trwałym, głębokim, erotycznym, miłosnym i uczuciowym zainteresowaniem osobami określonej płci. Medycyna i psychologia wymieniają trzy orientacje seksualne: heteroseksualna – zainteresowanie osobami odmiennej płci, biseksualna – zainteresowanie osobami obojga płci oraz homoseksualna – zainteresowanie osobami tej samej płci. Współczesna wiedza medyczna podkreśla, że orientacja seksualna jest pewnym płynnym wymiarem od orientacji ściśle homoseksualnej, poprzez różne poziomy biseksualności, aż do orientacji heteroseksualnej. Każdy z nas inaczej sytuuje się na tym wymiarze, indywidualnie określając swoją orientację seksualną.

Homoseksualność nie jest chorobą, zboczeniem czy dewiacją. Jest tak samo naturalna jak nasz kolor oczu, skóry lub lewo- czy praworęczność. Orientacja seksualna – czy to homo-, bi- czy heteroseksualna - nie poddaje się dobrowolnym modyfikacjom i nie jest efektem naszego wyboru. Są jednak ludzie, którzy wierzą, a co gorsza promują możliwość leczenia homoseksualności. Sam fakt, że namawiają oni do leczenia tylko jednej z trzech orientacji seksualnych świadczy o braku jakichkolwiek kwalifikacji. Jeśli bowiem możnaby leczyć homoseksualność dlaczego nie moglibyśmy leczyć biseksualności czy nawet heteroseksualności?

Psychologia, seksuologia i psychiatria nie znają ani jednego naukowo potwierdzonego przypadku, w którym doszłoby do zmiany orientacji seksualnej w toku jakiejkolwiek terapii. A te bywają naprawdę drastyczne – wielu moich przyjaciół było poddawanych terapiom hormonalnym, elektrowstrząsom czy faszerowanych lekami. Niektórym przeszczepiano nawet sutki, wierząc iż tak radykalna zmiana przywróci ich na jedynie słuszną drogę. Wszelkie próby przeprowadzenia tzw. terapii reparatywnej (naprawczej), mającej na celu zmianę orientacji seksualnej okazały się bowiem nieskuteczne. Rozumiem, że radykałom religijnym ciężko pogodzić się z doniesieniami badań naukowych. Jeśli jednak powszechnie przyjęta jest już dzisiaj wiedza o tym, że to Ziemia krąży wokół Słońca (wbrew temu co twierdził przez wieki Kościół katolicki) – może warto przyjąć dowody naukowe i porzucić zabobony. Promotorzy takich terapii chcieliby zapewne zapomnieć też o wielu spektakularnych oświadczeniach osób „leczonych z homoseksualności”, którzy negowali cudotwórczą moc polecanych przez nich wcześniej terapii. Wśród nich byli Gary Cooper i Michael Burkee – założyciele największego i najbardziej znanego na świecie ruchu „leczenia homoseksualności” – amerykańskiego Exodusu, którzy publicznie zanegowali jego sens i zamieszkali ponownie z partnerami homoseksualnymi.

Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne, zrzeszające autorytety naukowe z całego świata, w 1997 roku wydało specjalne oświadczenie, w którym wezwało wszystkich profesjonalistów do zaniechania stosowania terapii mających leczyć z homoseksualności. Podobne oświadczenia znajdziemy wśród polskich organizacji zrzeszających seksuologów, psychologów i psychiatrów. Wśród psychologów panuje dzisiaj powszechna opinia, że wszelkie oddziaływania terapeutyczne powinny zmierzać raczej w kierunku akceptacji przez daną osobę swojej orientacji seksualnej, wzmocnienia poczucia własnej wartości i ułatwienia jej funkcjonowania w świecie. Wsparcia w orientacji seksualnej, a nie jej odrzucenia.

Przeraża mnie dyskusja o leczeniu homoseksualności. Przypomina mi próby udowodnienia wyższości rasy aryjskiej nad innymi. W końcu nikt nie pyta o pochodzenie heteroseksualności. Nikt nie prowadzi badań skąd się bierze heteroseksualność i czy aby heteroseksualność nie powinna być korygowana i nakierowana na „jedynie słuszną” – homoseksualną.

Gdyby orientację seksualną można było wybierać lub nabywać w toku socjalizacji gejów i lesbijek już dawno pewnie nie byłoby na świecie. Po pierwsze dlatego, że my, geje i lesbijki wychowujemy się wśród homofobicznego społeczeństwa. Nasza homoseksualność jest często niezrozumiana i piętnowana. W ponad 80 krajach homoseksualność jest karana, także karą śmierci. Kto żyjąc w takim społeczeństwie chce być gejem? Warto też pamiętać, iż geje i lesbijki najczęściej wychowują się w rodzinach heteroseksualnych. Gdyby można było przekazywać orientację seksualną w toku socjalizacji, geje i lesbijki wymarliby. Rodziny heteroseksualne wychowywałyby bowiem tylko potomstwo heteroseksualne. Sam wyrastałem w takiej heteroseksualnej rodzinie, a mimo to, w przeciwieństwie do mojego rodzeństwa, jestem homoseksualny. Nikt mnie nie uwodził, nie przekonywał do homoseksualności, nie miałem też dominującej matki, czy dominującego ojca, jak chcieliby to widzieć niektórzy.

Jak już wyżej wspomniałem, nadal znajdują się ludzie, którzy poddają się terapiom leczenia. Osoby te z własnej woli, próbują leczyć się z homoseksualności, ponieważ nie potrafią odnaleźć się w świecie, który ich nie akceptuje. Ich problemem nie jest orientacja seksualna, ale opresyjne środowisko, które nie akceptuje ich jako gejów i lesbijki. Może więc zamiast leczyć z homoseksualności powinniśmy leczyć nienawiść? Może to nietolerancyjna część społeczeństwa powinna się zreperować a nie osoby homoseksualne? To najczęściej nie geje i lesbijki mają problem ze swoją orientacją, ale nietolerancyjne grupy religijne, polityczne czy społeczne. Gdyby żyli w otwartym, tolerancyjnym społeczeństwie z pewnością nie chcieliby zmieniać swojej orientacji.

Inną kwestią używaną przez przeciwników emancypacji gejów i lesbijek jest rzekoma nienaturalność homoseksualności, a tym samym sprzeczna z prawem naturalnym. Homoseksualność, podobnie jak heteroseksualność i biseksualność, występuje zarówno wśród ludzi, jak i zwierząt, jest bowiem integralną częścią natury.

Termin prawo naturalne, zwane też prawem moralnym lub prawem Bożym, jest terminem filozoficznym, a więc ściśle związanym z pewnym światopoglądem, nie nauką. Na świecie, wśród różnych religii i szkół filozoficznych występuje całe spektrum definicji prawa naturalnego. Często są one ze sobą sprzeczne. Filozofowie posługiwali się bowiem tym wyrażeniem w sposób jawnie niejednorodny i niekonsekwentny, na ogół unikając jego szczegółowego wyjaśnienia. Ci zaś, którzy podjęli takie próby, nie zdołali sprostać temu zadaniu. Wykorzystywanie więc terminu prawo naturalne jest związane z naszymi subiektywnymi odczuciami lub poglądami, które mogą się różnić w zależności od wyznawanej religii czy kręgu kulturowego do którego należymy.

Prawo naturalne, jako termin filozoficzno-religijny, a nie naukowy, jest silnie związany z represjami przeciwko ludzkiej seksualności. Wykorzystywany był i bywa w walce z antykoncepcją, seksem przedmałżeńskim, seksem nie prowadzącym bezpośrednio do zapłodnienia, itp. Nienaturalne bywa nazywane np. korzystanie z prezerwatyw czy stosowanie zapłodnienia in vitro. Nienaturalny jest również seks analny czy oralny – nie prowadzą bowiem do zapłodnienia. Podobnie, jak zwykłe całowanie się.

Prawo naturalne to więc termin czysto wartościujący i bezwartościowy poznawczo. Ma jednak sporą siłę perswazyjną. Nazywając pewną normę prawem naturalnym, można mieć nadzieję, że uda się przekonać ludzi do uznania tej normy. Wypowiedź taka może bowiem wywoływać złudne wrażenie zrozumiałej i przekonywującej. Wrażenie zrozumienia budzą bowiem słowa prawo i naturalne, które wzięte z osobna wydają się być sensowne. Konstrukcja taka kojarzy się również z prawem natury, rozumianym powszechnie jako nazwa prawidłowości przyrodniczych, które są domeną nauki. Ponieważ zaś o tych ostatnich wiadomo, że nie zależą one od naszej woli, a przy tym są odkrywane i opisywane przez kompetentnych, godnych zaufania specjalistów, więc i dla norm nazwanych publicznie prawami naturalnymi udaje się często pozyskać – dzięki czysto językowemu skojarzeniu – bezkrytyczne uznanie laika.

Co ciekawe, Kościół katolicki ciągle ewoluuje, jeśli chodzi o rozumienie prawa naturalnego. Do niedawna, silnie potępiał stosowanie prezerwatyw. Zmienił jednak zdanie, dopuszczając możliwość korzystania z prezerwatyw przez mężczyzn w krajach afrykańskich, w których istnieje duże ryzyko zakażenia wirusem HIV. Jestem przekonany, że pewnego dnia Kościół zmieni również zdanie na temat osób homoseksualnych i ich związków. Za jakiś czas, któryś z przyszłych papieży przeprosi za prześladowanie gejów i lesbijek przez Kościół. Ubolewam jednak, że do tego czasu tak wiele osób homoseksualnych oraz ich rodzin i przyjaciół, żyć będzie w poczuciu winy.

Podobnie rzecz wygląda z grzechem, którego jakoby dopuszczają się osoby homoseksualne uprawiające seks. Kategoria grzechu nacechowana jest jednak religijnie i powinna być wyłącznie stosowana i narzucana wyznawcom danej religii. Niektórzy uważają, że homoseksualność jest grzechem. Doktryna Kościoła katolickiego ma jednak inne zdanie na ten temat i wbrew obiegowej opinii nie uznaje homoseksualności jako grzechu. Katechizm Kościoła Katolickiego, który powinien być podręcznikiem każdego katolika, poświęca homoseksualności aż trzy paragrafy. Warto je przytoczyć, bo w sposób bardzo szczegółowy opisują oficjalny stosunek Kościoła rzymskokatolickiego do homoseksualności i osób homoseksualnych.

Homoseksualność oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. (…) Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. (…) Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one - stopniowo i zdecydowanie - do doskonałości chrześcijańskiej.

To oficjalna doktryna Kościoła katolickiego. Praktyka wygląda niestety inaczej. Kościół katolicki wielokrotnie podkreślał swoją nietolerancję w stosunku do osób homoseksualnych poprzez np. zakaz wyświęcania osób homoseksualnych, odmowę duszpasterstwa dla takich osób czy wypowiedzi nawołujące do izolacji gejów i lesbijek. Niestety, obecna polityka papieża Benedykta XVI kontynuuje tę praktykę i nie zanosi się by w najbliższym czasie Kościół katolicki wybrał drogę miłości bliźniego i poszanowania godności drugiego człowieka, którym również jest gej i lesbijka.

Kościół katolicki jest różnorodny. Panują w nim różnorodne opinie na różne tematy, chociaż hierarchiczna struktura sprawia, że opinie liberalne i reformatorskie często nie są tak widoczne jak te konserwatywne. Podobnie jest z podejściem do osób homoseksualnych i ich związków. W Polsce jest już kilku księży, którzy domagają się debaty wewnątrz Kościoła na temat akceptacji osób homoseksualnych. Niektórzy z nich opiekują się grupami gejów i lesbijek chrześcijan, które działają w Krakowie i Warszawie, niosąc im na co dzień pomoc duchową. Niestety, księża ci współpracują z osobami homoseksualnymi bez oficjalnego przyzwolenia hierarchii kościelnej. Ta pozostaje nadal głucha na problemy gejów i lesbijek, oferując im jedynie leczenie i modlitwę.

Trzeba też podkreślić, że w Polsce, w kraju, w którym zdecydowana większość społeczeństwa deklaruje się jako katolicka, większość gejów i lesbijek to również katolicy. Niestety, ich orientacja seksualna nie znajduje akceptacji wśród hierarchii Kościelnej, co przejawia się codzienną dyskryminacją i mową nienawiści ze strony Kościoła.

Uważam, że ciężko jest pogodzić orientację homoseksualną z dzisiejszym stanowiskiem Kościoła katolickiego. Jest ono bowiem pełne niezrozumienia dla gejów i lesbijek i wymaga od nich okrutnych i nieludzkich poświęceń. Jestem jednak głęboko przekonany, że jeśli Bóg istnieje, w co osobiście wątpię, kocha gejów i lesbijki tak samo mocno jak osoby heteroseksualne. Wierzę, że nigdy nie potępiłby miłości homoseksualnej, podobnie jak nie potępiłby miłości heteroseksualnej. Dla Boga miłosiernego miłość to miłość. Gdy mężczyzna kocha mężczyznę, kobieta kobietę lub mężczyzna kobietę, Bóg jest szczęśliwy.

* * *

W polskim dyskursie o homoseksualności mamy też często do czynienia z demonizowaniem głosu gejów i lesbijek, częstym sugerowaniem istnienia lobby homoseksualnego, które czyha tylko, żeby zniszczyć zdrową, tradycyjną, polską rodzinę. Gdy organizacje gejowsko-lesbijskie mówią o równych prawach, ich przeciwnicy gromią o przywilejach, a obecny wicemarszałek Sejmu, Stefan Niesiołowski kilka lat temu publicznie stwierdził, iż dawanie przywilejów pederastom jest wynaturzeniem i dziwactwem. Cytatów podobnych do tej wypowiedzianej przez Stefana Niesiołowskiego można przytaczać wiele – życie publiczne w naszym kraju pełne jest bowiem homofobicznych deklaracji. Do tych głosów dochodzą często oskarżenia o tzw. promocję homoseksualności. Warto wiedzieć, że to stosunkowo nowe, niezwykle ideologicznie pojęcie zostało przejęte od amerykańskich fundamentalistów, wśród których mniejszość gejowsko-lesbijską przedstawia się jako źródło wszelkiego zła. Takie ruchy powstają także w Polsce – podobną działalność prowadzi np. Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi z Krakowa. Jak zauważyła jednak Kinga Dunin, propaganda ma się do gejów i lesbijek tak samo jak syjonista miał się do Żyda podczas antysemickiej nagonki w 1968 r. Eufemizm uruchamia pokłady nietolerancji, a zarazem daje moralne alibi – nie atakujemy ludzi tylko narzucane nam przez nich poglądy. Ten zabieg sprawia, że można już pogardzać i wykluczać bezkarnie i mieć przy tym poczucie moralnej wyższości wynikającej z poczucia zagrożenia. Ciekawe, że „promocja” ma też walor nieodparcie komiczny, bo kojarzy się z reklamą, przeceną. I tak jak za komuny powstaje pole do absurdalnych żartów. Za komuny mówiliśmy do siebie „ty elemencie”. Dzisiaj można pytać: kupisz homoseksualizm? – napisała znana polska publicystka, dr Agnieszka Graff.

* * *

Reformy wymaga także dzisiejszy system edukacji, który zamiast promować tolerancję i różnorodność powiela stereotypy i uprzedzenia wobec osób homoseksualnych. W podręcznikach szkolnych przeczytać możemy, że homoseksualność jest zboczeniem, a pozostawanie w związku partnerskim może powodować zaburzenia psychiczne. Warto byłoby przyjąć takie rozwiązania edukacyjne, które uczyć będą akceptacji dla różnorodności, a przede wszystkim przekazywać rzetelną i obiektywną wiedzę. Nie chodzi tutaj o zachęcanie do bycia gejem czy lesbijką – bo promować homoseksualności nie można – ale o dyskusję. Szkoła nie powinna unikać tej tematyki, bo po pierwsze – statystycznie w każdej klasie szkolnej jest przynajmniej jeden gej albo lesbijka, po drugie uczniowie takie wiedzy często poszukują. Dobrze, aby otrzymali ją od nauczyciela. Trzeba też pamiętać, iż gejami i lesbijkami są często sami nauczyciele – oni uczą i będą uczyli nasze dzieci – czy tego chcemy czy nie.

Przemoc psychiczna wobec osób homoseksualnych, lub - co chyba ma miejsce najczęściej - podejrzewanych o bycie homoseksualnymi, jest zjawiskiem tak powszechnym w polskich szkołach, że można zaryzykować tezę, iż przestało się ją zauważać. Gdy w 2006 roku na ulicach Warszawy pojawiły się plakaty „Co się gapisz, pedale?!” publicysta Rzeczpospolitej żądał ich ukrycia, bo jego dzieci na nie patrzą. Ciekawe czy z taką samą energią angażuje się w walkę z homofobicznym językiem powszechnym w szkole, do której uczęszczają jego dzieci. Ponad połowa gejów i lesbijek doświadczyła jakiejś formy przemocy psychicznej, z czego aż w 29 proc. przypadków sprawcami byli koledzy lub koleżanki szkolni. 26 proc. aktów przemocy miało miejsce w szkołach. Nauczyciele często udają, że problemu nie widzą.

Warto więc zastanowić się czy zamiast tracić energię na zwalczanie tzw. promocji homoseksualności, zacząć promować wiedzę o osobach homoseksualnych. Promocja ta obnażyłaby mit spopularyzowany przez Giertycha o tym, że do bycia gejem albo lesbijką można kogoś namówić. Namawiać co najwyżej można do tolerancji i szacunku dla drugiego człowieka. Zarówno nienawiść, jak i tolerancja nie są bowiem cechami wrodzonymi – można je nabywać lub odrzucać w drodze socjalizacji. Unikanie dyskusji wokół homoseksualności sprawi, że szkoła produkować będzie kolejnych ksenofobów, którzy swoją nietolerancję przenosić będą nie tylko na gejów i lesbijki, ale także inne grupy społeczne. Warto przytoczyć wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 2007 roku: Państwo wykonując funkcje przyjęte na siebie w sferze oświaty i wychowania musi zapewnić, aby informacje i wiedza zawarte w programie były przekazywane obiektywnie, krytycznie i w sposób pluralistyczny.

Politykom udało się w ostatnich latach wykreować atmosferę strachu wśród nauczycieli i dyrekcji szkół przed poruszaniem pewnych kontrowersyjnych dla niektórych tematów. O gejach i lesbijkach w polskich szkołach więc się nie mówi. Strach przed dyskusją o homoseksualności pogłębił się, gdy były minister edukacji narodowej, Roman Giertych, latem 2006 roku odwołał dyrektora Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli, ponieważ ten zaakceptował do dystrybucji wśród nauczycieli podręcznik Rady Europy Kompas mówiący o prawach człowieka, w tym dyskryminacji o gejach i lesbijkach. Kompas wykorzystywany jest we wszystkich krajach Europy, a także np. w muzułmańskim Maroku. Kulminacją tej swoistej ministerialnej kampanii przeciwko osobom homoseksualnym, był projekt ustawy zakazującej tzw. promocję homoseksualności.

Propozycje Giertycha, które na szczęście nigdy nie ujrzały światła dziennego w formie ustawy, miały w istocie sprawić jedno – zastraszyć tych, którzy chcieliby o homoseksualności rozmawiać bez uprzedzeń i stygmatyzujących stereotypów. Zwrócił na to uwagę komisarz Praw Człowieka Rady Europy, który w swoim memorandum do rządu polskiego napisał, że w świetle wydarzeń politycznych ostatnich lat, a także wypowiedzi polityków można mówić o klimacie nieżyczliwym osobom o odmiennej orientacji seksualnej. Zakaz propagowania homoseksualności przenosi tę atmosferę do szkół.

Jeszcze kilkanaście lat temu publiczne nawoływanie do nienawiści wobec osób homoseksualnych było czymś niewyobrażalnym. Gdy w maju 1991 roku, ówczesny wiceminister zdrowia, Kazimierz Kapera nazwał homoseksualność zboczeniem i oskarżył osoby homoseksualne winnymi rozprzestrzeniania wirusa HIV, premier Bielecki zdymisjonował go następnego dnia – telefonicznie. Początki III RP wydawały się nie dawać przyzwolenia na tego typu retorykę. Stwierdzenie Kapery byłoby niestosowny, głupim żartem u cioci na imieninach, ale w przestrzeni publicznej nie było tolerowane. Dzisiaj dwie piąte Polaków przyznaje, że co najmniej raz zetknęło się z przemocą werbalną, czyli wypowiedziami, które obrażały innych np. ze względu na orientację seksualną - wynika z sondażu CBOS. Jako grupę, która najczęściej posługuje się mową nienawiści ankietowani najczęściej wskazywali polityków. Jako najbardziej obraźliwe wskazywane są słowa, które dotyczą homoseksualnych mężczyzn: pedał (83 proc.) i ciota (80 proc.). Lesba zajęła w tym rankingu nienawiści czwarte miejsce. Pokazuje to nie tylko jak bardzo jesteśmy nietolerancyjni wobec osób homoseksualnych, ale także jak dużą moc mają słowa które wypowiadamy. Potrafią stygmatyzować, ranić, a czasami nawet zabijać. Bo od mowy nienawiści do zbrodni z nienawiści jest krótka droga. W ciągu ostatnich dwóch lat, według ostatniego raportu organizacji Kampania Przeciw Homofobii i Lambda Warszawa, prawie 18 proc. gejów i lesbijek doświadczyło przemocy fizycznej – było potrącanych, szarpanych, uderzanych albo kopanych – tylko dlatego, że byli homoseksualni. Przez lata mojej działalności nie słyszałem aby ktokolwiek heteroseksualny został pobity dlatego, że jest heteroseksualny. Nie znam też ani jednego słowa obraźliwego wobec osób heteroseksualnych.

Polski kodeks karny nie przewiduje jednak szczególnych przepisów sankcjonujących dyskryminację ze względu na orientację seksualną lub wypowiedzi o charakterze homofobicznym. Jak słusznie zauważa w swych publikacjach wybitna karnistka z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Eleonora Zielińska, obecnie obowiązujące artykuły kodeksu karnego (art. 256 k.k. oraz 257 k.k.), chroniąc inne grupy społeczne – mniejszości etniczne, narodowe, rasowe, wyznaniowe, kompletnie ignorują najbardziej napiętnowaną dzisiaj społecznie mniejszość – gejów i lesbijki.

Homofobia jest w Polsce powszechna. Od wulgaryzmów przytaczanych wyżej a wypowiadanych przez pana spod budki z piwem, dzieci w szkole i ich rodziców, poprzez nawoływanie do nienawiści (wypowiedz biskupa Pieronka o izolacji gejów i lesbijek, posła Wierzejskiego o pałowaniu manifestujących czy okrzyki Pedały do gazu!), aż po konkretne działania związane z przemocą fizyczną (pobicia osób homoseksualnych, ataki na manifestacje). Gdyby ktokolwiek użył podobnych słów w stosunku do Żydów lub mniejszości niemieckiej zamieszkującej nasz kraj spotkałby się nie tylko z powszechnym oburzeniem opinii publicznej i ostracyzmem mediów, ale także konsekwencjami prawnymi. Gdy jednak obrażani są geje i lesbijki – prawo milczy.

Co ciekawe, w powszechnym dyskursie o homoseksualności w Polsce, dominuje kwestia gejowska. Kobiety homo- i biseksualne są z niej wykluczone werbalnie i praktycznie. To rodzaj dyskryminacji bardzo ściśle związanej z homofobią i seksizmem oraz systemem patriarchalnym. Kobiety homoseksualne są bowiem zagrożone podwójną dyskryminacją. Po pierwsze jako kobiety, które w patriarchalnym społeczeństwie mają nierówną pozycję w stosunku do mężczyzn, po drugie jako lesbijki. Mimo iż są publicznie mniej napiętnowane niż mężczyźni homoseksualni, to są przemilczane przez historię i niewidzialne w społeczeństwie.

Bycie lesbijką nie jest więc podobne do bycia gejem. Kobiety homoseksualne naruszają bowiem podwójnie patriarchalną normę: po pierwsze jako kobiety, po drugie jako lesbijki.

Homoseksualność kobiet rzadko była represjonowana prawnie, w przeciwieństwie do homoseksualności męskiej. Do dziś w wielu krajach muzułmańskich karane są homoseksualne związki męskie (np. poprzez publiczne egzekucje, chłostę, kamieniowanie), a relacje między kobietami okryte są kulturowym tabu. Lesbijstwo traktowane było i jest nadal w niektórych rejonach świata pobłażliwe – jako niewinna zabawa, okres przejściowy, któremu małżeństwo położy kres. Często też jako erotyczny bodziec dla mężczyzn. Dlatego też lesbijki często podnoszą problem zmowy milczenia, która wyklucza ich obecność w historii. Zmowa ta sprawiła bowiem, że wszelkie dowody na istnienie homoseksualności kobiet były skrupulatnie zniszczone. Intymne zapiski kobiet, ich pamiętniki i korespondencja w niewielkiej części zachowały się do dzisiaj, dając przykłady miłości lesbijskiej. Ponieważ kobiety homoseksualne rzadziej niż mężczyźni homoseksualni bywały celem represji karnych, mniej można znaleźć w archiwach sądowych śladów ich prześladowań. Sytuację dodatkowo utrudnia trudny los kobiet w ogóle, które w przeciwieństwie do mężczyzn były i nadal są mniej widoczne w życiu społecznym.

Cytowany już wcześniej przeze mnie Raport pokazuje, że 60 proc. ankietowanych żyje w związkach homoseksualnych. Prawo, na szczęście, nie zabrania dwóm dorosłym, kochającym się mężczyznom lub kobietom wspólnego prowadzenia gospodarstwa domowego, ale pozostawia ich związek bez jakichkolwiek uregulowań prawnych. Warto zastanowić się nad wprowadzeniem do polskiego systemu prawnego instytucji związków partnerskich. Celowo nie piszę o związkach homoseksualnych, bo wiem, że także wiele par heteroseksualnych jest zainteresowanych tego typu instytucją, z różnych względów nie chcąc zawierać małżeństw.

W parlamencie IV kadencji powstał taki projekt – przeszedł nawet przez Senat i należałoby do niego wrócić. Zawierał on bowiem głównie rozwiązania natury ekonomicznej - prawo do dziedziczenia po zmarłym partnerze, prawo do korzystania z ubezpieczenia zdrowotnego dla członków rodziny, prawo do wspólnego opodatkowania się, prawo do świadczeń po zmarłym partnerze (np. emerytury). Dotyczy to także prawa do zasięgania informacji i odwiedzin partnera przebywającego w szpitalu i możliwość podejmowania decyzji o sposobie leczenia, prawa do odbierania korespondencji partnera, a także prawa do odmowy składania zeznań w charakterze świadka na zasadach dotyczących małżonków. Wbrew temu co mówią niektórzy – wielu z tych kwestii nie można rozwiązać inaczej niż przez ustawę. Gdyby mój partner uległ wypadkowi, nie mógłbym decydować o sposobie jego leczenia, bo w świetle prawa jestem dla niego obcą osobą. Żadna deklaracja, testament czy umowa tutaj nie działają. Potrzebne są rozwiązania kompleksowe – takie jakie istnieją w większości krajów Unii Europejskiej. Ustawa o związkach partnerskich jest nie tylko w interesie samego środowiska gejowsko-lesbijskiego i nieformalnych związków heteroseksualnych, ale również społeczeństwa jako całości. Daje stabilizację ekonomiczną, gwarantuje opiekę partnerów, pomnaża dochody państwa.

I wbrew temu co mówią przeciwnicy nie chodzi tutaj o atak na instytucję małżeństwa (ta jest już wystarczająco dobrze chroniona przez Konstytucję RP) albo adopcję dzieci. Chodzi o uregulowanie partnerstwa dwóch dorosłych osób prowadzących razem, często przez wiele lat, wspólne gospodarstwo domowe.

Kolejne kraje w Europie i na świecie instytucjonalizują związki osób tej samej płci. Wymienianie krajów, które wprowadziły takie regulacje nie ma już sensu – w Unii Europejskich jesteśmy już w mniejszości. Kraje o dominacji wyznawców katolicyzmu, takie jak Hiszpania czy Irlandia wprowadziły związki partnerskie kilka lat temu, a na kilka miesięcy temu, jako jeden z ostatnich krajów „starej” Unii, zrobiła to także katolicka Portugalia. „To bardzo dobry krok w kierunku budowy społeczeństwa sprawiedliwszego i bardziej tolerancyjnego” – oświadczył portugalski premier Jose Socrates. Wyprzedziło nas również kilka krajów, które razem z nami wchodziły do Wspólnoty – Słowenia, Węgry czy sąsiednie Czechy.

W wyniku zmian społecznych zapoczątkowanych pod koniec lat 60. XX wieku, tradycyjna forma małżeństwa ulega głębokim przemianom. W jego ramach nie mieszczą się nie tylko geje i lesbijki – z powodów prawnych, ale także pary heteroseksualne, z różnych powodów nie chcące zawierać małżeństw, a oczekujące od państwa wprowadzenia jakiejś alternatywy. Być może więc warto zastanowić się nad legalizacją związków partnerskich w formule obejmującej pary zarówno hetero, jaki i homoseksualne.

Legalizacja związków partnerskich ma też swój wymiar społeczno-edukacyjny. W krajach, gdzie je zalegalizowano, tolerancja wobec osób homoseksualnych wzrosła, a poziom mowy nienawiści ze strony polityków i osób publicznych zmalał. To idealny przykład na to, że nasze stereotypy i uprzedzenia wobec gejów i lesbijek wynikają przede wszystkim z tego, że boimy się nieznanego. Jestem głęboko przekonany, że w Polsce, gdzie według badań Eurobarometru tylko co dziesiąty Polak zna osobę homoseksualną, gdyby zalegalizowano związki homoseksualne, tendencja byłaby podobna. Warto więc, aby politycy w końcu pochylili się nad problemem kilkuset tysięcy par, które przez państwo polskie nadal zmuszane są żyć nielegalnie.

* * *

Przeciwnicy równych praw dla gejów i lesbijek jak mantrę powtarzają kwestie adopcji dzieci przez osoby homoseksualne. Zapominają jednak, że już dzisiaj w Polsce dzieci są wychowywane w homorodzinach. Według szacunków takich dzieci jest kilkadziesiąt tysięcy. Pochodzą one najczęściej z wcześniejszych, heteroseksualnych związków, sztucznego zapłodnienia lub adopcji. Znam wiele takich rodzin. Jeśli osoba homoseksualna chce wychowywać dziecko może to zrobić legalnie.

Badania prowadzone w związkach hetero- i homoseksualnych pokazują, że nie ma różnic w rozwoju psychofizycznym dzieci w nich wychowywanych. Po latach badań, Amerykańskie Towarzystwo Psychoanalityczne podkreśliło w 2002 roku, że podstawą rozważań o szeroko rozumianym wychowywaniu dzieci powinno być dobro dziecka. Zgromadzone dowody potwierdzają tezę, że w interesie dziecka leży przede wszystkim zapewnienie mu odpowiedniej opieki ze strony zaangażowanych i kompetentnie wypełniających swą rolę rodziców. (…) Zarówno osoby jak i pary homoseksualne mogą wypełniać swe zadania rodzicielskie tak samo dobrze jak heteroseksualne. A Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne dodaje, że nie ma naukowych podstaw do wnioskowania, że lesbijki i geje są niezdolni do pełnienia obowiązków rodzicielskich. Przeciwnie, wyniki badań wskazują, że rodzice homoseksualni tak samo jak heteroseksualni dążą do zapewnienia swoim dzieciom przyjaznej i zdrowej atmosfery. I właśnie dlatego, na podstawie doświadczeń życiowych, badań naukowych oraz w celu zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa, coraz większa ilość krajów na świecie reguluje kwestie rodzicielstwa osób homoseksualnych. W Belgii postulat adopcji dzieci przez pary homoseksualne wsparty został przez krajowy UNICEF, ONZtowską agendę ds. dzieci. W wielu innych krajach trwają prace nad odpowiednimi regulacjami.

Instynkt rodzicielski nie jest w żadnej mierze zależny od naszej orientacji. Geje i lesbijki mają takie same potrzeby i prawo do posiadania dzieci jak osoby heteroseksualne. W przeciwieństwie do wielu par heteroseksualnych, pary homoseksualne nie mają dzieci przypadkowo. Decyzja o wychowywaniu dziecka w takim związku jest podejmowana świadomie i odpowiedzialnie, nie ma mowy o wpadce. Jest odpowiedzialność i determinacja. Bo wychowanie dziecka w homoseksualnej rodzinie, w naszym społeczeństwie wymaga wyjątkowej dojrzałości.

Tworzą też rodziny, które w Polsce stanowią znaczny odsetek gospodarstw domowych. Tradycyjna rodzina heteroseksualna złożona z kobiety i mężczyzny oraz dzieci wcale nie jest tak powszechna jak nam się wydaje. Według Narodowego Spisu Powszechnego takich rodzin jest w naszym kraju tylko 55 proc. Czy pozostałe 45 proc., a wśród nich rodziny homoseksualne to patologia? Wyznacznikiem zdrowej rodziny nie jest jej kompozycja płciowa, ale miłość, opieka, partnerstwo… Wartości te są uniwersalne – wynikają głównie z naszej osobowości, mniej z faktu bycia kobietą czy mężczyzną, osobą hetero- czy homoseksualną.

* * *

Jestem głęboko przekonany, iż wszystkie przedstawione przeze mnie problemy z tolerancją wobec osób homoseksualnych mogą zostać rozwiązane tylko dzięki dobrej woli całego społeczeństwa. Politycy mogą za pomocą przycisków w parlamencie decydować o tym czy porzucimy nieludzki język pogardy dla gejów i lesbijek, pozwolimy na cywilizowane życie parze kochających się dorosłych ludzi, wprowadzimy rzetelną edukację o homoseksualności, ale nie zmienią naszej mentalności i myślenia. Ta część pracy nad naszą osobistą tolerancją należy już do nas samych. Homofobia jest ważnym problemem społecznym, a dwa miliony gejów i lesbijek żyjących w Polsce nie są tematem zastępczym. Żyją wśród nas – są naszymi nauczycielami, uczniami, sprzedawcami, braćmi i siostrami. Warto spróbować ich zrozumieć i pomóc im w niełatwym życiu.

Szczycimy się naszą tradycyjną tolerancją. Mityczna, wręcz dogmatyczna, polska tolerancja wymaga od nas tej deklaracji, by zaraz potem przejść do ataku. „Jestem tolerancyjny, ale” – i tutaj pada cała litania ksenofobicznych, rasistowskich, homofobicznych argumentów. Jestem przekonany, że tylko dzięki edukacji, połączonej z dialogiem jesteśmy w stanie porzucić to fałszywe „ale” i stać się prawdziwie tolerancyjnym i otwartym społeczeństwem.

Ukojenie

Kolejny raz sięgam do Richarda Dawkinsa. Działa na mnie kojąco. I postanowiłem dzielić się cytatami. Uważam, że warto zawsze i wszędzie. "Bóg urojony" Dawkinsa jest dla mnie prawdziwą skarbnicą myśli.

*Bóg Starego Testamentu jest prawdopodobnie najmniej przyjazną postacią całej literatury pięknej: zazdrosny i dumny z tej zazdrości; małostkowy, niesprawiedliwy, nie znający przebaczenia pedant; roszczeniowy, krwiopijczy zwolennik czystek etnicznych; mizoginiczny, homofobiczny, rasistowski, mordujący dzieci, ludzi w ogóle, czy też synów w szczególności, zsyłający plagi, megalomański, sadomasochistyczny, kapryśnie manifestujący brak zrozumienia despota.[...] Atakowanie tak łatwego celu nie byłoby fair.

*Co mnie osobiście najbardziej zadziwia w katolickiej mitologii, to nawet nie jej niewyobrażalna kiczowatość, ale raczej szokująca nonszalancja, z jaką ludzie ją wzbogacają o najdrobniejsze detale. To doprawdy bezwstydna wynalazczość.
*(...) czy, jeśli ukojenie, jakie daje religia, opiera się na neurologicznie więcej niż nieprawdopodobnej przesłance, iż możemy jakoś przetrwać śmierć własnych mózgów, naprawdę chcemy takiego ukojenia bronić?

*Dobór naturalny wbudował w dziecięcy mózg skłonność do wierzenia w to, co mówią rodzice i starszyzna plemienna. Takie posłuszeństwo oparte na zaufaniu sprzyja przeżyciu (...). Od posłuszeństwa opartego na zaufaniu blisko jednak do bezwarunkowego podporządkowania, a skutkiem jest podatność na zarażenie «umysłowym wirusem».

*(...) niektóre feministyczne teolożki (...) próbują dochodzić rekompensaty wielowiekowej niesprawiedliwości, oznajmiając, że Stwórczynią była Ona, ale w sumie, czy naprawdę jest jakaś różnica między nieistniejącym mężczyzną a nieistniejącą kobietą? Choć z drugiej strony nie wykluczam, że w tej egzotycznej krzyżówce feminizmu i teologii płeć może być rzeczywiście atrybutem istotniejszym niż istnienie.

*Odkryłem, że całkiem dobrą strategią, gdy ktoś pyta mnie, czy jestem ateistą, jest uświadomić mu, że on również jest ateistą, wszak nie wierzy w Zeusa, Apollona, Amona Ra, Mitrę, Baala, Thora, Wotana, Złotego Cielca ani w Latającego Potwora Spaghetti. Ja po prostu poszedłem o jednego Boga dalej.

*Papież Jan Paweł II stworzył więcej świętych niż wszyscy jego poprzednicy przez ostatnie siedem stuleci razem wzięci, szczególną sympatię żywił zaś do Dziewicy Maryi. Jego politeistyczne ciągotki ujawniły się w dramatycznych okolicznościach. W roku 1981 w Rzymie dokonano zamachu na papieża, a swoje ocalenie Jan Paweł II przypisał wstawiennictwu Matki Bożej Fatimskiej. «Jedna ręka trzymała pistolet, a inna prowadziła kulę» – powiedział później. Ktoś mógłby, co prawda, spytać, dlaczego nie poprowadziła jej tak, by pocisk w ogóle chybił. Ktoś inny mógłby napomknąć, że zespół chirurgów, którzy przez sześć godzin operowali papieża, też zasługuje na pewną wdzięczność – choć zapewne matczyna dłoń kierowała również ich skalpelami. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest, że zdaniem papieża to nie po prostu Matka Boża «prowadziła kulę». To konkretnie Matka Boża Fatimska! A co robiły w tym czasie Najświętsza Panienka z Lourdes, Nasza Pani z Gwadelupy, Matka Boska z Medjugorje, Matka Boska z Akity, Matka Boska z Zeitoun, Dziewica z Garabandal, Matka Boża z Knock – czy akurat miały inne sprawy na głowie?

*(...) rabin Nowego Jorku oświadczył: «Pan Einstein jest bez wątpienia wielkim uczonym, ale jego poglądy religijne są głęboko sprzeczne z judaizmem». «Ale»? «Ale»?! Dlaczego nie «i»?

*To banał (i to jak większość banałów niezgodny z prawdą), że nauka odpowiada na pytania jak, tylko teologia zaś dysponuje narzędziami umożliwiającymi odpowiedź na pytania dlaczego. Cóż to niby jest «pytanie dlaczego»? Nie każde pytanie rozpoczynające się od «dlaczego» w ogóle jest sensownym, uprawnionym pytaniem. Dlaczego jednorożce są puste w środku? Na niektóre pytania po prostu nie warto odpowiadać. Jaki jest kolor abstrakcji? Jak pachnie nadzieja? Fakt, że jakieś pytanie można sformułować w pełni zgodnie z gramatycznymi regułami języka, nie oznacza, że ma ono jakikolwiek sens, ani że warto się nim poważnie zajmować. Więcej – nawet jeśli pytanie jest poważne i nauka nie potrafi na nie odpowiedzieć, to wcale nie oznacza, że odpowiedź zna religia.

*Twierdzić, iż owa pierwsza przyczyna, wielkie nieznane, odpowiedzialne za to, że istnieje raczej coś niż nic, to istota, która potrafiła zaprojektować Wszechświat i przemawiać do miliardów ludzi równoczesne, to nic więcej niż ucieczka od odpowiedzialności, od odpowiedzialności za znalezienie prawdziwego wyjaśnienia. To przeraźliwa demonstracja samozadowolenia i oportunizmu, przeczące nie tylko zdrowemu rozsądkowi poszukiwanie haka zwisającego z nieba.

*Jeśli jedna osoba ma urojenia, mówimy o chorobie psychicznej. Gdy wielu ludzi ma urojenia, nazywa się to Religią.

i jeszcze jeden długi cytat, ale myślę, że bardzo ważny (za Bertrandem Russellem):


Wielu ludzi wierzących mówi tak, jakby to na sceptykach spoczywał obowiązek udowodnienia nieprawdziwości głoszonych przez nich dogmatów, a nie na wierzących ciężar dowodu. Oczywiście to pomyłka. Gdybym stwierdził, że gdzieś tam, pomiędzy Ziemią a Marsem, krąży wokół Słońca po eliptycznej orbicie porcelanowy czajniczek, nikt nie byłby w stanie zakwestionować prawdziwości tego stwierdzenia (oczywiście musiałbym być wystarczająco przewidujący, by dodać, że czajniczek jest zbyt mały, by dało się go dostrzec nawet za pomocą najpotężniejszych teleskopów). Gdybym jednak obwieścił, że skoro moich poglądów nie można zakwestionować, to jest przejawem absurdalnych i nieracjonalnych uprzedzeń odrzucanie ich przez innych ludzi, uznano by – skądinąd słusznie – że prawię nonsensy. Jednakże, jeśliby istnienie czajniczka potwierdzały starożytne księgi, które jako uświęconą prawdę odczytywano by nam co niedzielę, i których treść wkładano by w dziecięce główki w każdej szkole, odmowa wary w istnienie czajniczka uznana by została za przejaw podejrzanej ekscentryczności, osobnika weń wątpiącego wysłano by zaś do psychiatry w czasach bardziej oświeconych, a oddano inkwizycji w epokach wcześniejszych.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Arent skomentowana

Nie tylko mnie zszokowały wypowiedzi Iwony Arent. Na forach internetowych zawrzało. Oto ujawniona przez internautów cała prawda o tej kobiecie:

"Posłanka Iwona Arent cierpi na chorobę, na którą cierpi prawica na całym świecie - a którą można krótko określić - "Nie wyobrażam tego sobie". Wszystko inne jest konsekwencja tego zdania."

"Każdy ma prawo do głupoty - ale jako osoba prywatna. Natomiast ograniczanie lub wykluczenie możliwości wyboru, i to w majestacie prawa, nie ma z demokracją nic wspólnego. Proponowałabym tej Pani wyemigrowac do Iranu lub Pakistanu. Islam, podobnie jak katolicyzm bazuje na na starym testamencie, a życie w tych krajach naprawde pobożne.
P.S. Wiara zaczyna sie tylko tam, gdzie konczy sie wiedza."

"Co jest w życiu normalne? Coś naturalnego." A najbardziej naturalne jest całowanie biskupa w pierścień. Idź się babo lecz.

"Jest dumna z tego, że jest ograniczoną umysłowo homofobką, kobietą traktowaną przez Kościół jakby była upośledzona i z tego, że ona - paradoksalnie - ten Kościół popiera!"

"Pora wykopać z Sejmu w następnych wyborach panie i panów, którzy są w nim po to, aby realizować swój katolicyzm. To również dla ich dobra. Nie będą mieć religijnych dylematów."

"Taka mloda a taka glupia! I ktos taki ma szanse na zatwierdznie lub odrzucanie postulatow sejmowych. Strach ogarnia jak sie widzi te " jezyczki uwagi" , ktore beda szkodzic modernizacji Polski w XXI WIEKU !!!!!!"

"Debilizm i prostytucja polityczna widocznie polaczyla sie w jej glowie z dewocja."

Ja mam dla chętnych internautów propozycję. Nie musicie pisać co sądzicie o Pani Arent jedynie na forach internetowych. Możecie wysłać swoje przemyślenia i uwagi bezpośrednio do niej mailem. Na stronie Arent można znaleźć takie adresy:
biuro@iwona-arent.pl
iwona.arent@sejm.pl

Iwona Arent - porażający bezmiar głupoty i ignorancji.

Na wyborczej posłanka Iwona Arent daje popis głupoty i ignorancji. Oto dowody:

"...popieram to, że szkoła katolicka ma prawo odmówić zatrudnienia zadeklarowanej lesbijki. Przyjmijmy hipotetycznie, że zapisuje syna do szkoły katolickiej i płacę niemałe pieniądze a od szkoły oczekuję, że będą tam przestrzegane wartości katolickie. Wymagam pewnych zachowań nauczycieli i ich poglądów. I przychodzi osoba, która publicznie mówi o innych wartościach".

Szkoła - katolicka, buddyjska czy jakakolwiek inna - ma uczyć prawdy. Nauczyciel jest od tego, by przekazywać wiedzę. Orientacja seksualna ma się nijak do przekazywania wiedzy bez względu na to czy robi to zadeklarowana lesbijka czy heteroseksualistka.

"- Nie. Mój syn lubi dziewczyny. I się bardzo z tego cieszę.

A gdyby przyszedł i powiedział, że lubi chłopców?

- Nie wyobrażam sobie tego."

No może czas zacząć, bo jak się ma taką matkę to może się przed nią ukrywać orientację homoseksualną. Poza tym taka matka jak Iwona Arent nie zasługiwałaby na miłość syna geja.

"Nie zna pani homoseksualistów?

- Znam. Mam przyjaciela homoseksualistę. Bardzo się przyjaźnimy. Noce potrafimy przegadać. Wytykam mu, że jest chory, że powinien się leczyć. On się śmieje, że to ja jestem chora. Ale szanujemy się. Nie narzucamy sobie swoich poglądów. On ma męża. Mieszkają w Niemczech. Dobrze im się żyje. Po cichutku.

Po cichutku?

- A po co głośno? Czy ja wychodzę na ulice i krzyczę, że lubię facetów? Oni rozumieją, że mam inne poglądy. Jak mój syn był mały, zawsze trzymali dystans, gdy przyjeżdżali do mnie. Dwóch wujków. Teraz mój syn już wie, że są małżeństwem. Jestem tolerancyjna, zawsze mają otwarte drzwi u mnie. Akceptuję, że są związki homoseksualne, ale czy muszą się z tym obnosić? Przecież ja się z tym nie afiszuję, nie opowiadam jak uprawiam seks. Tak samo nie chciałabym, by mi narzucali na ulicy, tego co robią."

Niezła przyjaźń?! Śmiechu warte, a raczej politowania. To nie jest przyjaźń. Pani Arent nie zna chyba tego słowa. Co do leczenia to znajomy ma rację. To homofobia jest chorobą. Homoseksualizm zaś orientacją seksualną. Normalną orientacją! Twierdzenie czegoś innego jest po prostu brakiem wiedzy. Co do dystansu to raczej Pani Arent go trzymała i trzyma. Żaden gej czy lesbijka nie wychodzi na ulicę mówić jak uprawia seks. To absurd! Mówienie takich rzeczy to kompromitacja. Poza tym homoseksulny związek to także uczucie, oddanie i wspólne życie. Ograniczanie życia przez Panią Arent do seksu to patologia. Co do tolerancji to Arent nie wie co to słowo znaczy.

"Nie muszą mieć ślubu. Wystarczy iść do notariusza, wspólność majątkową założyć i pokazać w szpitalu. To robienie awantury z niczego. Ale chciałam powiedzieć dlaczego szanuję tych moich przyjaciół. Bo nie epatują. Mówią: mamy swoich znajomych, mamy swoje kluby, nam się dobrze żyje. Na ulice nie mamy potrzeby wychodzić."

Notarialne upoważnienia i umowy nie rozwiązują wszystkich problemów. A mówienie o szacunku przez Panią Arent to kpina. Życie nie polega też na tym, by mieć kluby i znajomych homoseksulnych. Dlatego znajomi mieszkają pzoa Polską, gdzie mogą zawrzeć małżeństwo. Nie dziwi mnie, że żyje im się tam dobrze. Mają kluby, znajomych, ale przede wszystkim - i to jest najważniejsze - nie są dyskryminowani przez prawo. Braku konieczności wychodzenia na ulicę nie skomentuję nawet. Proponuję Pani Arent, by sama może zaprzestała wychodzenia na ulicę.

"To zapytam się tak. Co jest w życiu normalne? Coś naturalnego. Związków homoseksualnych naturalnymi nazwać nie można."

W życiu normalny jest homoseksulizm i heteroseksulizm. Związki homosksualne normalnymi nie tylko można nazwać, ale nawet trzeba. Bo co w nich nienormalnego czy nienaturalnego? W moim związku jest wszystko naturalne i normalne - i miłość, i seks i codzienność. Brak akceptacji dla własnego homosksualizmu nie jest normalny i jest przez Światową Organziację Zdrowia umieszczony w klasyfikacji zaburzeń. Prezentowanie pogladów takich jak Pani Arent to wstyd dla niej samej. Arent pokazuje wywiadem dla Gazety Wyborczej co ją cechuje - porażający bezmiar głupoty i ignorancji. Czy Pani Arent nie jest wstyd poniżać innych ludzi i zaprzeczać naukowej prawdzie. Mi byłoby wstyd mówić takie rzeczy. Radziłbym jej najpierw zapoznać się z tym co ma na temat homoseksualizmu do powiedzenia nauka i potem wypowiedać niż kompromitować się publicznie brakiem wiedzy. Współczuję Pani Arent. Takich ludzi jednak szkoda.