poniedziałek, 22 października 2012

Twee Vaders

Jutro ukaże się okładka pisma Focus z dużym napisem "Dzieci gejów mają lepiej". Czekam nie tyle na okładkę, co na artykuł poświęcony rodzicielstwu gejów. A w oczekiwaniu na artukuł polecam filmik "Twee vaders". Nie jest najnowszy, pokazuje Holandię sprzed 15 lat ale nie ma to żadnego znaczenia. Komentarz na końcu. Ostatnio Donald Tusk mówił coś o hodowaniu dzieci? Może to właśnie on powinien obejrzeć ten film. W kontekście tego, co jest pokazane na filmie mówienie o hodowaniu dzieci przez gejów jest obrzydliwe i kłamliwe. Ja bym życzył każdej rodzinie zastępczej, by było w niej tyle miłości i oddania co w rodzinie tego holenderskiego małżeństwa.

Miarka się przebrała

Jest źle! Jest nawet bardzo źle! Tak źle, że zaczynają mi się przypominać poprzednie rządy ogarnięte wizją IV RP. Na moją ocenę wpłynęło kilka bulwersujących wydarzeń z ostatnich tygodni. Kuratorium oświaty nie zauważyło, by nauczycielka wypowiadająca się o homoseksualistach jak o ludziach chorych, którzy powinni się leczyć kogoś tym obraziła. Jedynie zasugerowano, że powinna przedstawić ona także „odmienne stanowisko”, co ma według kuratora zapewnić obiektywność. Dla mnie to skandal. Wydaje mi się, że w tej kwestii owe odmienne stanowisko jest jedynym, które obowiązuje w świecie naukowym. Poza tym nie zawsze przedstawianie rożnych stanowisk zapewnia o obiektywności dyskusji. Tak jak na lekcjach o prześladowaniach czarnoskórych nie przedstawia się haseł rasistowskich jako możliwej opcji poglądu na świat, tak nie powinno się przekazywać homofobii jako dopuszczalnego poglądu, nie mówiąc już o jej promowaniu. Tak jak rasiści nie mają prawa wygłaszać swoich rasistowskich poglądów podczas lekcji, tak i nie mają prawa czynić tego osoby homofobiczne. Reakcja kuratorium jest dla mnie równie szokująca co poglądy Pani Haśko. Nie tylko mnie to zszokowało. Na temat sprawy wypowiedziało się wiele osób m.in. dr Andrzej Depko, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej, który powiedział w radiu TokFM: „[nauczycielka] dostarcza też nieprawidłowej wiedzy. Łamie tym samym Powszechną Deklarację Praw Seksualnych człowieka, rekomendowaną przez Światową Organizację Zdrowia. Deklaracja mówi, że edukacja musi się opierać na wynikach rzetelnych badań naukowych i musi być zgodna z osiągnięciami współczesnej nauki. A współczesna nauka nie traktuje homoseksualizmu jako choroby. Opinię na temat tego, że homoseksualiści są nieszczęśliwi, skomentował następująco: Homoseksualiści są szczęśliwi wewnętrznie. Tylko przestają być, w momencie, gdy społeczeństwo w którym żyją usiłuje im wmówić, że ich życie jest nieprawidłowe”. Krytycznie o treściach przedstawianych przez nauczycielkę wypowiedział się również prof. Lew Starowicz. Nie zabrali głosu w sprawie albo nawet stanęli w obronie homofonicznej nauczycielki ci od których najbardziej oczekiwałbym właściwej reakcji, czyli Pełnomocnik rządu ds. Równego Traktowania, Ministerstwo Edukacji, dyrektor szkoły, kuratorium. Jak to się ma do tego wystąpienie skierowane przez Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania do Ministra Edukcji „o podjecie działań mających na celu przeciwdziałanie i zwalczanie mobbingu i przemocy w placówkach oświatowych wobec osób LGBT”? Brak jest nie tylko działań, ale i zajęcia stanowiska w sprawie. Brak jest także reakcji Pani Kozłowskiej Rajewicz na słowa premiera o „hodowaniu” dzieci przez gejów, czy też „tęczowej” wersji ustawy aborcyjnej. Pełnomocnik stara się przemilczeć także to, że rząd przeciwstawił się projektowi zmian w kodeksie karnym dotyczących przestępstw motywowanych homofobią. Tym bardziej dziwi to, że Pełnomocnik wystosowała pismo w obronie praw osób homoseksualnych na Białorusi. Taki apel do władz Białorusi jest oczywiście słuszny, ale czemu Pani Kozłowska Rajewicz milczy gdy łamane są prawa osób homoseksualnych w Rosji, krajach afrykańskich czy sąsiedniej Ukrainie i Litwie. Przede wszystkim czemu milczy, kiedy łamane są prawa osób homoseksualnych w Polsce? Czy według Pani Pełnomocnik jest już u nas tak dobrze? A krytykować Białoruś można bo to takie trendy i na czasie, tak? Miarka chyba się przebrała Pani Pełnomocnik.

Analizy w sprawie karania mowy nienawiści

Jak donosi Pracownia Różnorodności Polski rząd - ten sam, którego premier powiedział, że "sam w sobie nie ma za grosz tolerancji dla homofobów" - nie chce karać za mowę nienawiści ani inne przestępstwa motywowane homofobią. Taki wniosek płynie ze stanowiska rządowego wobec projektu zmiany art. 119, 256 i 257 kodeksu karnego, złożonego przez opozycję a przygotowanego przez organizacje LGBTQ. Analogiczne stanowisko zajęło Biuro Analiz Sejmowych. Z kolei Prokurator Generalny i Krajowa Rada Sądownictwa nie mają niczego przeciw zmianie prawa. Przeczytawszy opinię "rządową" i "sejmową" odnoszę wrażenie, że ich twórcy nie za bardzo wiedzieli jak ten projekt skrytykować. Stąd wyszły im gnioty, paplanina bez składu i ładu, belkot pseudoprawniczy. Najbardziej mnie rozśmieszyły zarzuty, że chroniony już w prawie katolog cech takich jak narodowość, rasa, wyznanie, przynależność polityczna, światopogląd jest zbiorem cech naturalnych, pierwotnych, zaś orientacja seksualna, płeć i tożsamość płciowa nie. Nie mający wykształcenia prawniczego ani nawet żadnego innego człowiek wie, że płeć, orientacja seksualna czy nasza tożsamość płciowa są cechami bardziej pierwotnymi a zarazem niezmiennymi niż np. przynależność polityczna czy wyznanie. Przedstawione opinie wyglądają tak jakby ktoś chciał udowodnić, że koń jest ptakiem dowodząc, że kopyta to skrzydła. Wszystko to przypomina mi bardzo zabiegi rosyjskich władz, które starają się udowodnić, że są demokratyczne i szanują prawa człowieka. A jak jest każdy wie.

Monika Płatek - Rodzina

Rozmawiałam z miłym i mądrym politykiem. Naprawdę. To wciąż okazuje się jeszcze możliwe: miły i mądry polityk i dobra z nim rozmowa. Zostałam zapytana, czy ustawowe uznanie i zagwarantowanie praw związkom partnerskim (zarówno jednopłciowym jak i dwupłciowych) wymaga zmiany art. 18 Konstytucji, który stanowi, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczpospolitej Polski [RP]. Mam nadzieję, że wspólnie doszliśmy do wniosku, że uznanie związków partnerskich (zarówno jedno jak i dwupłciowych) nie tylko nie wymaga zmian w Konstytucji lecz, co więcej, wymóg uznania tych związków zawarty jest i wypływa wprost z treści i ducha art. 18 Konstytucji. Przepraszam, ale będzie trochę o przepisach. Gwarantuję, że będzie prosto i krótko i obiecuję, że warto. Tekst art. 18 Konstytucji brzmi: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczpospolitej Polskiej”. Można byłoby próbować odczytać ten artykuł tak, że tylko małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny znajdują się pod ochroną i opieką RP. To oznaczałoby, że małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i kobiety lub jako związek mężczyzny i mężczyzny choć intelektualnie i prawnie dopuszczalne nie korzystałoby z takiej opieki jaką doświadcza małżeństwo złożone z kobiety i mężczyzny. Takie odczytanie stawiałoby jednak treść art. 18 Konstytucji w sprzeczności z treścią art. 32. 1 Konstytucji, który stanowi, że „wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania”. Zapis ten wyklucza dopuszczalność dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Możliwe jest więc uszczegółowienie jaka forma małżeństwa doznawać będzie ochrony i opieki, niemożliwe natomiast jest dyskryminowanie ludzi ze względu na orientację seksualną. Jeszcze dobitniej wyraża to art. 32.2 Konstytucji wyliczając, iż „nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Z jakiejkolwiek, a więc także ze względu na orientację seksualną. Integralność człowieka, jego życie osobiste i jakość tego życia są nierozerwalnie związane z wchodzeniem w związki, co ma wymiar zarówno polityczny, społeczny, jak i gospodarczy. Czyli art. 18 Konstytucji przewiduje, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, ale nie wyklucza tym samym i tego, że możliwe jest małżeństwo jako związek kobiety z kobietą lub mężczyzny z mężczyzną. Czy jednak nie ma w tym sprzeczności skoro sformułowanie takie prowadziłoby do dyskryminacji osób ze względu na orientację seksualną oraz pozostawiało poza nawiasem prawa, partnerskie związki osób heteroseksualnych, które z najróżniejszych powodów nie zawarły małżeństwa? I tu najlepiej widać w jaki sposób robi się nas często w przysłowiowego konia! Pozorne problemy z dopuszczalnością uznania związków partnerskich (zarówno jedno jak i dwupłciowych) nie wynikają z treści art. 18 Konstytucji, ale z wyrywkowego, niechlujnego jej czytania, niekiedy z fobii, kompleksów i lęków, a niekiedy z działania na określone zamówienie polityczne oraz z prób odczytywania tego artykułu w oderwaniu od całego jego brzmienia i ducha Konstytucji i oraz art. 32. Konstytucja w art. 18, w równym stopniu co małżeństwo, rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny, chroni rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo. Macierzyństwo dotyczy sytuacji szczególnej uwzględniającej fakt, iż kobieta i tylko ona jest zdolna do rodzenia nowych ludzi. Pozostawanie w związku może, ale nie musi być z tym związane, przy czym może to być związek z osobą różnej lub tej samej płci. Rodzicielstwo dostrzega nie tyle fakt, że zapłodnieniu towarzyszy połączenie komórek żeńskich i męskich, co proces wychowania dzieci. Rodzicielstwo może być samotne, może odbywać się w związku małżeńskim i rodzice mogą być przy okazji biologicznymi rodzicami dziecka/dzieci. Mogą, ale nie muszą, podobnie jak nie muszą być w związku małżeńskim lub w związku różnopłciowym. Konstytucja nie różnicuje – ma na uwadze proces i zapewnienie dziecku i osobom pełniącym role rodziców godnych warunków. Świadczą o tym dobitnie i inne artykuły Konstytucji, które dotyczą rodziny i matki i dziecka (art. 71 i art. 72 Konstytucji). Przepisy Konstytucji nie definiują samego pojęcia rodziny. W rzeczy samej nie czyni tego także kodeks rodzinny. Definicja rodziny znajduje się w ustawie o pomocy społecznej, która najszerzej dotyka problemów z którymi stykają się ludzie żyjący w tym, co określa się rodziną – najmniejszą komórką społeczną. Art. 6 pkt. 14 Ustawy o pomocy społecznej stanowi, że „rodzina to osoby spokrewnione lub niespokrewnione pozostające w faktycznym związku wspólnie zamieszkujące i gospodarujące”. To więc, co ma znaczenie, to nie administracyjna decyzja o zawarciu małżeństwa, ale faktyczne wspólne życie. Nie ma w Konstytucji miejsca na czynienie różnic w ochronie i opiece państwa ze względu na płeć partnerów. Próby, niezwykle mętne, podjęte co przykre, przez Trybunał Konstytucyjny, by definicję rodzinę zawęzić do biologicznych rodziców dziecka związanych administracyjnym węzłem małżeństwa są niestosowne, nieżyciowe, kontr-produkcyjne, nieprzyjemnie zalatują demagogią i stanowią przykład kiepskiego czytania przepisów. Można się zgodzić, że definicja „rodziny” przyjęta na potrzeby ustawy o pomocy społecznej nie musi być definicją wiążącą inne ustawy, ale nie można uznać, że w rozumieniu Konstytucyjnym rodzina to – „trwały związek kobiety i mężczyzny nakierowany na macierzyństwo i odpowiedzialne rodzicielstwo” [Wyrok z dnia 2012-07-09 P-59/11]. Tak zawstydzająco złe odczytanie Konstytucji. Dlaczego? Bo racjonalny ustawodawca gdyby rzeczywiście chciał ograniczyć rozumienie rodziny do tak zawężonej grupy, postawiłby kropkę tam gdzie postawił przecinek i ograniczył art. 18 do treści, iż małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczpospolitej Polskiej. Nie powtarzałby się bez sensu, gdyby myślał tak wąskotorowo, dopisując po raz wtóry w tym przepisie rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa, bo te pojęcia zawarte by były już w członie, który dotyczy małżeństwa. Zrobił to i wpisał rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo nie z gadulstwa lecz ze zrozumienia sytuacji i rozróżnienia między wąsko ujętym rozumieniem małżeństwa a wszystkimi, których chroni art. 18 Konstytucji. Robiąc ukłon w kierunku tradycjonalistów, wśród których nie brakuje i homofobów zachował się nadal zgodnie z wymogami państwa praworządnego i demokratycznego, który przestrzega praw większości z uwzględnieniem praw mniejszości i związki inne niż małżeństwa heteroseksualne zmieścił w słowie rodzina (gdzie dzietność nie ma znaczenia), i dodatkowo uwzględnił ochronę i opiekę związaną z macierzyństwem i rodzicielstwem, a niekoniecznie związaną z małżeństwem rozumianym jako związek kobiety i mężczyzny. Nie trzeba więc zmieniać Konstytucji. Związki partnerskie (zarówno jedno jak i różnopłciowe), te nastawione i nienastawione na rodzicielstwo uwzględnione są w Konstytucji i zasługują na taką samą ochronę i opiekę Rzeczpospolitej Polski, co małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny. Myślę, że redaktor Anna Laszuk chciałaby o tym rozmawiać na antenie Tok FM i mam nadzieje, że uda nam się to wyjaśnić chociaż tą drogą, poza anteną, i innym, tak, jak udało się to z miłym i mądrym politykiem.

niedziela, 14 października 2012

I padł na nich blady strach?

Zastanawia mnie czemu w ostatnich tygodniach w polskim kościele katolickim tyle ataków na inicjatywę wprowadzenia związków partnerskich, wszak jego przedstawiciele twierdzą, że nie ma ona żadnych szans uchwalenia w parlamencie. A może jednak według nich ma? Dziś "arcykapłan" Gocławski pytał, czy naród jest w stanie obronić świętą instytucją małżeństwa mężcyzny i kobiety. Pusty śmiech mnie ogarnia, kiedy słyszę taki bełkot, gdyż dokonując równouprawnienia związków hetero- i homoseksualnych nikt nikogo nie ma zamiaru zmuszać do rejestrowania w urzędach stanu cywilnego związków jednopłciowych, ani zabraniać zawiernia małżeństw z osobami odmiennej płci. Mnie jednak najbardziej zastanawia skąd to wzmożone zainteresowanie sprawą. Czy to działanie "na wszeleki wypadek", próba odwrócenia uwagi od śmietany z kolan, czy może jednak to, że wizja postępu w sprawie związków partnerskich staje się coraz bardziej realna? Mam nadzieję, że to ostatnie.

sobota, 13 października 2012

POlityka

Po ostatnim głosowaniu w sprawie aborcji trudno oprzeć się wrażeniu, że zbliża się zmierzch hegemonii Platformy obywatelskiej. Liberalna maska opadła, ukazała się konserwatywna facjata partii i uśmiech posła Żalka. Myślę, że duża część wyborców poczuła się oszukana przez PO. Przy okazji upadła zasada PO "wszyscy wszystko wszystkim". W moim odczuciu było to do przewidzenia. PO było partią zadowalającą każdego, czyli tak naprawdę nikogo. Jedyne co zmuszało ludzi do głosowania na PO były naiwna nadzieja u jednych i strach przed PiS u drugich. Głosowanie w sprawie aborcji jasno pokazało tym pierwszym, że na zmiany społeczne nie ma co liczyć w przypadku PO, a a tym drugim, że PO i PiS nie różnią się wiele. Dalsze prowadzenie polityki w stylu "za a nawet przeciw" przez PO nie jest już możliwe. Kwestie światopogladowe to istotny element polityku, wcześniej czy później trzeba się nimi zająć. Nie da się w nieskończoność uciekać w banał o "tematach zastępczych". Owe "tematy zastępcze" wprost proporcjonalnie do siły ich unikania stają się coraz bardziej zasadniczymi dla społeczeństwa. Jeśli Platforma Obywatelska nie zajmie się nimi i nie zdecyduje na krok naprzód to jej upadek będzie kwestią niedługiego czasu.

wtorek, 9 października 2012

Szkoła - wkurw roku

Czytam i nie wierzę własnym oczom. Haśko na swoim profilu na Facebooku napisała, że "homoseksualizm trzeba leczyć", by tacy ludzie byli szczęśliwi, a wcześniej na lekcji gimnazjalistom mówiła, że jednym ze skutków pornografii jest... homoseksualizm. Wizytator kuratorium pojechał na kontrolę do gimnazjum, by sprawdzić, czy nauczycielka prawidłowo realizuje podstawę programową, która mówi m.in. o nauczaniu szacunku do drugiej osoby. I co? - Nasz wizytator stwierdził, że nauczycielka prawidłowo realizuje program rekomendowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej - mówi "Gazecie" Mariola Kiełboń z rzeszowskiego Kuratorium Oświaty. Dalej jest bardziej nieciekawie. Nauczycielka przyznała się, że słowo "trzeba" było niefortunne i powinna była użyć słowa "można" leczyć homoseksualizm, jeżeli ktoś tego chce i jest na to gotowy. Ona nie chciała nikogo urazić, a na tej lekcji szacunek do innego człowieka był realizowany - przekazuje Mariola Kiełboń. Nauczycielka przyznała, że niepotrzebnie pisała w tej sprawie na Facebooku. Na lekcji korzystała z podręcznika "Wychowanie ku dorosłości", który jest rekomendowany przez MEN. W tym podręczniku są zdania, że według Kościoła katolickiego homoseksualizm można leczyć, jeśli ktoś tego chce - dodaje Kiełboń. Elżbieta Haśko stwierdziła też, że homoseksualizm jest takim samym problemem, jak pracoholizm czy uzależnienie od internetu. - Że to jest inny rodzaj choroby leżący gdzieś w psychice. Nie chciała obrazić ludzi o innej orientacji seksualnej. Tak przynajmniej się tłumaczyła - mówi Mariola Kiełboń. Kuratorium i szkoła twierdzą, że sprawa jest załatwiona. Według nich to w zasadzie się nic nie stało. A stalo się i to stało się wiele złego. Co gorsza tłumaczenia Pani Haśko są tak samo homofobiczne jak jej wcześniejsze wypowiedzi. W zasadzie sedno wypowiedzi nie uległo zmianie, a jedynie dobór słów. Nie o to przecież powinno chodzić. Mowa nienawiści chodźby była wierszem pisana nadal jest mową nienawiści, a kłamstwo kłamstem. Ignorancja zaś ignorancją. Pani Haśko przedstawia głos kościoła rzymskokatolickiego jako prawdę naukową, a to jest rzeczą niemoralną. Prawdę naukową zaś zupełnie ignoruje. Dziwi w tym wszystkim również fakt, że kuratorium nie zauważyło , że pani H. powołuje się na wycofaną z obiegu wersję podręcznika.