wtorek, 14 lipca 2009

8-13.07.2009 – Magyarország



Budapeszt to miasto przepiękne, bajkowe i monumentalne… Naprawdę zapiera dech w piersiach. Prawdziwa perła, cudo architektoniczno – krajobrazowe.



Węgry zaś to dla mnie kraj co najmniej dziwny. Sam język to totalny odlot. To kraj wzbudzający zachwyt ale pewna rzecz wzbudziła też i moje przerażenie. W sobotę miałem bowiem nieszczęście zobaczyć jak w Budapeszcie skrajna prawica z faszystowskimi symbolami na koszulkach wszczyna burdy, rzuca butelkami i petardami oraz rozbija samochody… Stado bezmózgich nacjonalistów demonstrowało – jak mi wyjaśniono – swoje niezadowolenie z faktu, że niedawno jedna z prawicowych organizacji młodzieżowych (odpowiednik młodzieży weszpolskiej) została zdelegalizowana przez sąd. Zastanawiam się, kiedy w Polsce faszystowskie organizacje będą w końcu delegalizowane?
Co do homoseksualistów to nie mają chyba obecnie najgorzej na Węgrzech. Przynajmniej jeśli chodzi o prawo. Już od 1996 r. osoby żyjące w konkubinatach (bez rejestracji związku) – zarówno homo jak i hetero – mają zapewnioną część praw przysługującym małżeństwom. Węgierski Sąd Konstytucyjny uznał wówczas, że niezależnie od definicji małżeństwa zawartej w ustawie, liczy się rzeczywisty stan rzeczy. Sąd uznał, że jeśli dwoje ludzi, bez w względu na płeć, żyje jak małżeństwo to powinno być tak traktowane jak małżeństwo. Co do samych gejów to sąd uznał, że skoro państwo nie dało możliwości homoseksualnym obywatelom szansy rejestracji związku to nie może faktu braku rejestracji związku wykorzystywać jako pretekstu do dyskryminacji. Kłopot jednak był w tym, że większość spraw potrzebowała potwierdzenia przez sąd (a to zabiera sporo czasu i nerwów), zaś emerytura po zmarłym konkubencie przysługiwała dopiero po 10 latach wspólnego życia, co trzeba było udokumentować. Cieszy fakt, że obecnie węgierscy geje nie mają już tych problemów. Dzięki socjalistycznemu rządowi węgierscy geje i lesbijki od 1 lipca 2009 r. mogą bowiem w węgierskich urzędach stanu cywilnego rejestrować związki partnerskie (bejegyzett élettársi kapcsolat), będące gejowskim odpowiednikiem małżeństw heteroseksualnych. Liberalna partia SzDSz wzywa jednak rząd do legalizacji małżeństw homoseksualnych. Droga do związków partnerskich na Węgrzech nie była jednak bezproblemowa. Pierwsza ustawa, regulująca kwestię praw gejów i lesbijek do rejestracji związku, przyjęta hucznie przez parlament pod koniec 2007 roku i mającej wejść w życie w styczniu tego roku, została w grudniu uznana za niekonstytucyjną. Dotyczyła ona bowiem zarówno par homo i heteroseksualnych. Za sprzeczne z ustawą zasadniczą sędziowie uznali tylko zapisy, pozwalające na wchodzenie w "rejestrowany związek cywilny" także parom heteroseksualnym. Stwierdzili, że instytucja związków partnerskich "dublowałaby" związek małżeński w przypadku par hetero. Druga część wyroku Sądu Konstytucyjnego wskazywała na pełne prawo par homoseksualnych do zawierania związków analogicznych małżeństwu. Węgierski rząd szybko poprawił ustawę ograniczając ją do związków homoseksualnych. Ustawa została przegłosowana w kwietniu bieżącego roku przez parlament i obecnie już obowiązuje. W 2007 r. publicznego coming outu dokonał Gábor Szetey, jeden z ministrów w rządzie węgierskim. Jednocześnie Węgry wprowadziły w 2003 r. ustawę o równym traktowaniu, która zabrania dyskryminacji ze względu na orientację seksualną nie tylko w kwestii zatrudnienia, ale i leczenia, edukacji oraz dostępu do dóbr i usług. Tego węgierskim homikom bardzo zazdroszczę. I jeszcze naddunajskiej promenady i przepięknych mostów w Budapeszcie oraz panoramy ze wzgórza zamkowego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz