czwartek, 2 lipca 2009

Czego nie chce wiedzieć Pietryga?

W pewnej gazecie na R kolejna fala demagogii. Tym razem za udowadnianie, że dyskryminacja gejów słuszną jest, a prawa dla homoseksualistów są zagrożeniem dla praw heteroseksualistów zabrał się Tomasz Pietryga. Panie Tomaszu – wiem, że chciałby Pan bardzo, ale tego udowodnić się nie da. Bo dyskryminacja ze względu na orientację seksualną słuszną być nie może, a równouprawnienie gejów i lesbijek w żaden sposób nie odbiera praw heteroseksualistom. Demagogia, która się posługuje Pietryga sięga nieraz granic śmieszności. Pisze on m.in., że wprowadzenie specjalnego przepisu w kodeksie karnym chroniącym gejów przez obrażaniem „nie byłoby więc niczym innym jak postawieniem jej w uprzywilejowanej pozycji wobec pozostałych. Na tej samej zasadzie do kodeksu można by wpisać górników czy wędkarzy.” Pietryga zapomina jednak, że są obecnie grupy, które przez takie przepisy schronione np. osoby wierzące. Dlaczego w tym przypadku Pietrydze nie przeszkadzają te przepisy? Zdecydujmy się - albo nie chronimy przepisami żadnej grupy, albo chronimy wszystkie grupy szczególnie na dyskryminację narażone. Póki co pewne grupy społeczne w Polsce – czy to ze względu na wyznanie czy też rasę – są chronione. A skoro tak to rozsądnym i sprawiedliwym jest zrównanie homoseksualistów z nimi, by podżeganie do nienawiści wobec osób homoseksualnych było ścigane i karane w ten sam sposób jak ma to miejsce w przypadku szerzenia treści np. rasistowskich. Radzę też Pietrydze przeczytać raport KPH o mowie nienawiści, by głupot już nie pisał więcej.

Pietryga pisze, że „rosnące żądania organizacji gejowskich wynikają więc albo z nieznajomości obowiązującego w Polsce prawa, albo z niechęci do jego poznania. Nie ma bowiem regulacji, która stawiałaby w gorszej sytuacji osoby homoseksualne.” Ja myślę, że to tekst autora wynika wlasnie z niewiedzy. Pietryga pisze, że „narosło też wiele mitów, które funkcjonują od lat, powtarzane w kolejnych dyskusjach o dyskryminacji i nietolerancji wobec osób homoseksualnych. Jednym z nich jest brak prawa do odwiedzin partnera w szpitalu i uzyskania informacji o stanie jego zdrowia. Sprawę tę tymczasem od dawna reguluje ustawa o zawodzie lekarza. Art. 31 ust. 1 uzależnia udzielenie takiej informacji od zgody pacjenta.” I mamy tu kolejną demagogię. W rzeczywistości artykuł ten ma następujące brzmienie:
Art. 31. 1. Lekarz ma obowiązek udzielać pacjentowi lub jego ustawowemu przedstawicielowi przystępnej informacji o jego stanie zdrowia, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych, leczniczych, dających się przewidzieć następstwach ich zastosowania albo zaniechania, wynikach leczenia oraz rokowaniu.
2. Lekarz może udzielać informacji, o której mowa w ust. 1, innym osobom tylko za zgodą pacjenta.

Brzmienie tego artykułu nie wymaga żadnego komentarza, gdyż narzuca się on sam i dziwi tylko, że Pietryga nie widzi w jego kształcie jawnej dyskryminacji (dla niezorientowanych istnieje zasadnicza różnica między "ma obowiązek" a "może udzielić").
To samo dotyczy dostępu do dokumentacji medycznej pacjenta. Artykuł 18 ust. 3 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej z 1991 r. przewiduje, że placówka udostępnia dokumentację osobie upoważnionej przez pacjenta.
Art. 18. 1. Zakład opieki zdrowotnej jest obowiązany prowadzić dokumentację medyczną osób korzystających ze świadczeń zdrowotnych zakładu.
3. Zakład udostępnia dokumentację, o której mowa w ust. 1:
1) pacjentowi lub jego przedstawicielowi ustawowemu bądź osobie upoważnionej przez pacjenta.

Tutaj również komentarz jest zbyteczny. Małżonek nie musi posiadać zgody pacjenta na wgląd do dokumentacji medycznej. Tak samo skonstruowane są przepisy dotyczące możliwości wypisania kogoś ze szpitala, zakazu dokonywania sekcji zwłok (tego może dokonać tylko małżonek lub rodzic).

Natomiast odwiedzać pacjenta w szpitalu może każdy w określonych godzinach niezależnie od stosunków rodzinnych czy orientacji seksualnej.
Prawo odwiedzin nie jest regulowane ustawowo, lecz za pomocą regulaminu działania placówki medycznej, a wiec prawo odwiedzin zależy od dobrej woli lekarza. Jest oczywiste, ze lekarz nie odmówi małżonkowi, ale jakie argumenty będzie miała osoba uważana przez prawo za obca? Poza tym co w przypadku, gdy osoba przebywająca w szpitalu jest nieprzytomna? Osoba najbliższa jaką jest partner, z którym przeżywa się prawie całe życie może sobie rwać włosy z góry, odchodzić od zmysłów, a lekarz i tak mu nie udzieli informacji. Ja nie wierzę, że Pietryga jest tak głupi, by nie wiedzieć o tym. A jesli jednak tak - to radzę się doksztalcić.

Dalej Pietryga pisze, że „zupełnie bezzasadny wydaje się też zarzut dyskryminowania osób homoseksualnych ze względów podatkowych. Małżeństwo jest fundamentem społeczeństwa, państwo daje mu pewne przywileje w związku z kształtowaniem polityki prorodzinnej. Przyrównywanie tej instytucji ze związkami partnerskimi nie ma sensu.” A dlaczego? Autor robi tu bezsensowne założenia. Małżeństwo może się bowiem rozliczyć razem bez względu na to czy ma dzieci czy ich nie ma. Jeśli ma być sprawiedliwie to niech małżeństwa bezdzietne też nie mają możliwości wspólnego rozliczenia.

Dalej czytamy u Pietrygi, że „spełnienie żądań organizacji gejowskich i rozszerzenie możliwości wspólnych rozliczeń byłoby wręcz niebezpieczne dla naszego systemu podatkowego i tworzyło pole do ogromnych nadużyć. Łatwo bowiem sobie wyobrazić dobrze zarabiającego biznesmena, który rozliczałby się wspólnie z bezrobotnym po to, by uzyskać zwrot podatku. W tej sytuacji trudno byłoby ustalić, które związki działają faktycznie, a które są powołane wyłącznie do celów podatkowych.” To już są dla mnie szczyty głupoty. Możnaby się było zastanawiać bowiem, które małżeństwa działają faktycznie, a które są powołane wyłącznie do celów podatkowych. Czemu autor nad tym się nie zastanawia?

W podobnie demagogiczny i kłamliwy sposób Pietryga pisze o darowiznach i spadkach. Rzeczywiście testament można sporządzić, ale praktyka taka nie jest w Polsce popularna. W dodatku trudno sporządzić poprawny testament pisemny. Pozostałe typy (administracyjny i notarialny) są drogie.
Sądy mają kłopoty przy sprawach testamentowych. Wszystko przez niebywały formalizm polskiego prawa spadkowego i zasadę zakazu dziedziczenia określonych składników majątkowych (tj. można odziedziczyć cześć ułamkową majątku, ale nie można jej wskazać - nie można np. wskazać, że synkowi dom, a cioci samochód - takie zapisy traktuje się jako rozporządzenia i do ich wykonania zobowiązany jest albo wykonawca testamentu, albo powołany w największym zakresie).

Poza tym istnieje zachowek, który należy się rodzinie, chyba że zostanie wydziedziczona, a wydziedziczyć kogoś jest trudno. Istnieje też podatek od spadku, który rośnie w miarę oddalania się stopni pokrewieństwa. Osoba obca (partner na obecnym rozwoju prawa) zapłaciłby horrendalna sumę (najwyższa IV stawka).

Wreszcie trzeba wskazać, ze małżonek jest w obecnym systemie spadkowym wyjątkowo uprzywilejowany. Przy dziedziczeniu ustawowym obojętnie ilu jest innych spadkobierców (przy braku dzieci- bo tylko z dziećmi dziedziczy w równych częściach) zawsze zgarnia 3/4 majątku wypracowanego (polowa należy mu się ze wspólności ustawowej i polowa polowy majątku męża/ żony z zasad dziedziczenia).
Pietryga pisze też, że „przepisy faworyzują tu rodziny, ale cel jest oczywisty – chodzi o nieobciążanie wspólnie wypracowanego majątku, który jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.” A ja ze swoim partnerem to nie wypracowujemy majątku wspólnie? Tak samo wspólnie jak małżeństwo bezdzietne. Zarówno my jak i bezdzietne małżeństwo nie przekazujemy majątku wspólnym dzieciom. Jednak w tym drugim przypadku małżonek nie zapłaci podatku od spadku. A partner homoseksualny tak.

Są w Polsce przepisy, które uznają partnerów homoseksualnych za rodzinę. Ma to miejsce w Ustawie o pomocy społecznej. Tu państwo zamieściło jednak taką definicję, by oszczędzić trochę grosza. To nie jest fair widzieć związek homoseksualny tylko tam gdzie państwo może na tym zarobić. Tak samo płacę podatki jak heteroseksualista. To z moich podatków utrzymywane są przedszkola dla jego dzieci, z moich podatków są leczone i kształcone. I mi to nie przeszkadza. Ale niech państwo mnie nie dyskryminuje. Uważam się za pełnoprawnego obywatela tego państwa i żądam równego traktowania. I niech pan Pietryga nie wmawia ludziom, że przez równe traktowanie gejów i lesbijek heteroseksualiści będą dyskryminowani, bo to po prostu głupie. Dyskutując nie wolno uciekać się do kłamstw, to po prostu nie jest uczciwe. Dla gejów i lesbijek pewne fakty, informacje są oczywiste. Dla reszty społeczeństwa - niekoniecznie.


Zastanawia mnie, czy nie wstyd Panu Pietrydze dopuszczać się takiej demagogii, a także i kłamstw. Mi byłoby wstyd.

7 komentarzy:

  1. znakomite. proponuję, wyślij do rzepki. moze wydrukują, oni ostatnio drukuja rozpaczliwie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Artykul w RP jak zwykle klamliwy i pelny moralnego relatywizmu ktorym prawica podobno gardzi a ktorym posluguje sie bez przerwy.

    Zacznijmy moze od tego ze ich podejscie do definicji rodziny czy malzenstwa jest silnie obelzywe wobec wszystkich ktorzy - bez wzgledu na orientacje, religie czy poglady polityczne - uwazaja sie za cos wiecej niz penis lub macica z nogami.

    Wyobrazcie sobie takiego penisa z nozkami. Idiotyczne? Surrealistyczne? Po prostu obrzydliwe? A to wlasnie swietna ilustracja ideologii ktorej czescia jest komentowany artykul.

    (Pozwole sobie przekopiowac fragment mojego komentarza z Homikow. Tak, wiem ze czesciowo pokrywa sie z powyzszym. "Wcinki" sa z artykulu Pietrygi)

    > Nic bardziej błędnego. Pomysłodawcy nowych sankcji karnych zapominają o istnieniu podstawowej, niezmiennej od lat zasady, że nikogo nie można obrażać

    Patrz porownywanie do zoo-, nekro- i pedofilii, tak? To nie jest obrazliwe?

    Jezeli powiem na przyklad ze statystycznie wsrod redakcji RP jest 10x wiecej pedofili niz wsrod reszty populacji to to nie bedzie obrazliwe, tak?

    > Spełnienie żądań organizacji gejowskich i rozszerzenie możliwości wspólnych rozliczeń byłoby wręcz niebezpieczne dla naszego systemu podatkowego i tworzyło pole do ogromnych nadużyć. Łatwo bowiem sobie wyobrazić dobrze zarabiającego biznesmena, który rozliczałby się wspólnie z bezrobotnym po to, by uzyskać zwrot podatku

    Najwyrazniej wyobraznia autora jest zbyt ograniczona zeby wyobrazil sobie biznesmena w ten sposob rozliczajacego sie z bezrobot_na_. Albo co, gorsza, biznes_woman_ rozliczajaca sie z bezrobot_nym_.

    Ale przeciez nikt nie bedzie kontrolowal malzenstw pod katem bycia lub nie-bycia metoda unikania podatkow, prawda? Wiecej, sama sugestia ze cos takiego jest mozliwe jest atakiem na Te Swieta Instytucje.

    Ot, drobny przyklad relatywizmu moralnego i ograniczenia umyslowego prawicy.

    Inny przyklad - podatek spadkowy jest "podatkiem od wdow i sierot" (okreslenie wymyslil JKM, ale juz spowszechnialo), a jego stopniowanie jest interwencjonizmem. Fajnie. Zgadzam sie z tym. Zgadzam sie z JKM ze "podatek od wdow i sierot" powinien zostac calkowicie zniesiony.

    _Ale_ kiedy my, osoby lgbt, chcemy placic te same - a nie sztucznie i wbrew konstytucji _zawyzone_ - podatki co osoby hetero, to natychmiast podnosi sie halas ze przeciez stawka przewidziana dla malzenstw i najblizszej rodziny jest jakims Wielkim Specjalnym Przywilejem!

    Relatywizm moralny i uposledzenie umyslowe. Inaczej tego po prostu nie da sie nazwac.

    OdpowiedzUsuń
  3. znalazłem to w necie. jeszcze dosadniej napisal na polgej.pl vito co mysli o panu pietrydze i jego artykule. nie ukrywam, ze mi sie bardzo podoba:

    1. obrażanie - niedawno był wyrok w sprawie legierskiego, gdzie sąd uznał, że mówienie o gejach że są chorymi ludźmi jest zgodne z prawem, bo nauka nie udowodniła że jest inaczej. W polskim prawie zatem można nazywać homoseksualizm chorobą a gejów chorymi ludźmi; to samo odnośnie heteryków byłoby obrażaniem.

    2. Prawo cywilne, a w szczególności prawo rodzinne, dyskryminuje gejów nie pozwalając na śluby. Konkubinaty hetero są takie bo tak im się podoba, w każdej chwili mogą wziąć ślub, homo nie mogą. Za tym idzie brak prawa do dziedziczenia ustawowego i szereg innych utrudnień.

    Kolejna sprawa - banki, gej nie może swojego partnera upoważnić do konta na wypadek śmierci! Musi być mąż lub żona.

    Kolejna sprawa dziedziczenie - gej musi zapłacić zachowek większy pozostałym członkom rodziny niż np. mąż, czy żona. Poza tym gej musi zapłacić podatek od spadku - mąż czy żona nie.

    Kolejna sprawa - wiele firm daje prawo do świadczeń tylko rodzinie, np. tylko mąż może mieszkać w służbowym mieszkaniu żony na kontrakcie zagranicznym; jej partnerka nie może. To samo dotyczy wizy - małżonek dostanie wizę aby odwiedzić swojego współmałżonka a gej nie; może dostać tylko wizę turystyczną, wykupić hotel i nie może wejść do mieszkania służbowego swojego partnera.

    3. Prawo pracy - prawo pracy nie stwarza żadnych preferencji homo a tylko uważa dokuczaniem komuś na tle jego orientacji za niedopuszczalne. Orientację sexualną mają także hetero, zatem ten przepis i ich dotyczy.
    Jednak prawo pracy dyskryminuje mimo to gejów, na skutek dyskryminacji wynikającej z kodeksu rodzinnego, bowiem po śmierci pracownika jego prawa majątkowe nie wchodzą do spadku a przechodzą na małżonka! Gdy nie ma małżonka - wchodzą dopiero do spadku, czyli dostanie je gej jak ma testament a i tak musi oddać część z nich na zachowek i część z nich na podatek - heteryk oddałby na zachowek mniej a na podatek w ogóle.
    Podobnie odprawa pośmiertna - ma tylko małżonek lub inni członkowie rodziny.

    W szpitalach - jeśli partner nie może wyrazić zgody na operację to sąd ją wyraża albo w nagłych wypadkach - bez zgody. Dopóki partner żyje, takie same są prawa hetero jak i homo ( choć w praktyce lekarze słuchają się rodziny zamiast pacjenta a partnerów homo ignorują ) ale co gdy umrze? Kto weźmie ciało? Kto zadecyduje gdzie pogrzeb? Rodzina! Ciało wydaje się rodzinie.....


    Co do wspólnego rozliczania podatków ta sama historia. Że co ten facet napisał, że rodzina nie płaci podatku od spadków bo wspólnie ze zmarłym wypracowała majątek? Brednia! To partnerzy razem wypracowują swój majątek a nie matka czy brat mający odrębne życia! Mieszkający oddzielnie i prowadzący oddzielne gospodarstwa domowe.

    Podstawową dyskryminacją jest zakaz małżeństw homo. Małżonkowie mają bowiem dużo NORMALNYCH praw które wynikają z istoty związku dwóch ludzi!!! Z tego że np. jak są razem to niech po sobie dziedziczą, bo to ich wspólne pieniądze i rodzenie dzieci nie ma tu nic do rzeczy! Tym co rodzą dzieci prawo daje dodatkowe prawa jak np becikowe i o te prawa geje się nie upominają w pełni uznając że należą się hetero. Ale prawa nie mające związku z rodzeniem dzieci a przysługujące małżonkom powinni mieć też homo!

    Proste.

    Kurwa z tego facet i tyle. Homo nie są dyskryminowani, bo nie należą im się prawa jakie mają hetero bo nie rodzą dzieci! A hetero nie rodzą dzieci a biorą ślub i mają te prawa. To może prawo do spadku uzależnić od posiadania dzieci.....ale wcale tak nie jest, bo małżonek dziedziczy z ustawy także wtedy, gdy nie mają dzieci....hmm to dlaczego prawo preferuje jakby ta kurwa napisała heteryckie bezdzietne małżeństwa pozwalając małżonkowi dziedziczyć majątek?

    OdpowiedzUsuń
  4. > Kolejna sprawa - banki, gej nie może swojego partnera upoważnić do konta na wypadek śmierci! Musi być mąż lub żona.

    To juz zalezy od banku. Oczywiscie sa fakt ze jest to _w kwestii banku_ jest dyskryminacja, ale sa banki w ktorych jest wzglednie normalnie.

    > W szpitalach - jeśli partner nie może wyrazić zgody na operację to sąd ją wyraża albo w nagłych wypadkach - bez zgody. Dopóki partner żyje, takie same są prawa hetero jak i homo ( choć w praktyce lekarze słuchają się rodziny zamiast pacjenta a partnerów homo ignorują ) ale co gdy umrze? Kto weźmie ciało? Kto zadecyduje gdzie pogrzeb? Rodzina! Ciało wydaje się rodzinie.....

    Wlasnie, kolejna rzecz - jesli jeden z partnerow jest nieprzytomny, to nawet jesli jest papier "decyduje o mnie moj partner" to jesli decyzje przytomnego partnera i rodziny sa sprzeczne lekarze prawie zawsze biora strone rodziny mimo ze jest to wbrew prawu, a sady - jezeli ktos z tym pozniej pojdzie do sadu oczywiscie - podtrzymuja stanowisko lekarzy "bo sumienie" i "bo rodzina wazniejsza".

    OdpowiedzUsuń
  5. Liliana! Nie masz racji, ze upowaznienie na wypadek smierci zalezy od banku, zobacz na ten przepis prawa bankowego:

    art. 56 us 1
    posiadacz rachunku oszczednosciowego, itp moze zlecic polecic pisemnie bankowi dokonanie - po swojej smiecri - wyplaty z rachunku wskazanym przez siebie osobom: malznonkowi, wstepnym, zstepnym, rodzenstu okreslonej kwoty pieniedzy ( dyspozycja wkladem na wypadek smiecri );-))

    Skrocilem ten przepis troche ale.......nie ma mowy aby ktorykolwiek bank pozwolil upowaznic na wypadek smierci partnera a jesli tak sie stanie - jest to niewazne w swietle prawa i rodzinka moze skutecznie te pieniadze odzyskac!!

    VITO

    Wiecie co, mnie najbardziej wkurza choroba.....zyjesz z kims i kochasz go, wiele lat az wreszcie staje sie chory, tragedia, moge jednak miec pisemne upowaznienie od niego i dopki zyje lekarz musi to respektowac. Tu nie zgadzam sie, ze zona dostaje informacje od lekarza ot tak albo decyzduje ot tak o leczeniu. Nie decyduje. W swietle prawa. Bo w swietle praktyki szpitalnej - jak najbardziej decyzuje zonka i mamusia itp.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ponadto chronmy nasz godnosc w oparciu o przepis 216 kodeksu karnego chroniacy czesc czlowieka a nie domagajhmy sie nowych przepisow, bo co to, mamy inna czesc niz heteryk?

    Nie domagajmy sie nowych przepisow tak dlugo, jak dlugo bedziemy mieli ochrone na tych ktore teraz chronia godnosc a dopiero jak sady orzekna ze nie miescimy sie w te przepisy to mozemy glosno mowic wszme i wobec ze wg prawa geje nie maja godnosci i dlatego potrzebujemy przepisow chroniacych nasza godnosc!

    Najgorsze jest, ze rodzina ukochanego moze zadecydowac gdzie on ma lezec po smierci! A ja nawet moge byc zle widziany na pogrzebie, nie moge zrobic przemowienia, nie mam wpluwy na miejsce pochowania, wybor cmentarza i najwazniejsze obrzadek pochwoku - jestesmy ateistami i absolutnie nie zyczymy sobie sekt przy naszym pogrzebie...to wszystko rodzina moze miec w dupie.

    Nic nie brzmi potworniej i tragiczniej jak wizja ze po smierci mamy lezec w dwoch innych grobach.......

    Vito

    OdpowiedzUsuń
  7. > Liliana! Nie masz racji, ze upowaznienie na wypadek smierci zalezy od banku, zobacz na ten przepis prawa bankowego:

    Fajnie, czyli wychodzi na to ze pracownik banku przy ktorym podpisywalam umowe przy otwieraniu konta mnie oklamal.

    Dzieki, sprawdze to dokladnie. Jesli kogos wprowadzilam w blad, przepraszam.

    OdpowiedzUsuń