niedziela, 7 marca 2010

Czego chcę od Grupy Inicjatywnej ds związków partnerskich


Kanadyjski prezenter telewizyjny Mathieu Chantelois wraz z mężem Marcelo na przyjęciu weselnym.

Nie tak dawno sam byłem na spotkaniu Grupy Inicjatywnej ds związków partnerskich w Warszawie i muszę powiedzieć, że to spotkanie mnie bardzo rozczarowało. Publika swoje a prowadzący swoje. Zebrani ludzie mówili o małżeństwie, a członkowie Grupy Inicjatywnej o tym, dlaczego własnie o małżeństwo nie walczyć i jak to cudownie byłoby zalegalizować konkubinat w formie francuskiego PACS-u. Po spotkaniu zastanawiałem się nawet po co Grupa Inicjatywna robiła to spotkanie. Ja myślałem, że po to żeby poznać opinie, zebrać informacje o tym czego chcą ludzie, zachęcić do aktywności na rzecz równouprawnienia, a nie lansowania minimalistycznych rowiązań. To wręcz zniechęcające do jakiejkolwiek aktywności.
Ja nie ukrywam, że domagam się równości, a równość oznacza dla mnie małżeństwo. Ewentualnie mogę przystać na związki partnerskie, ale tylko z prawami i obowiązkami identycznymi z tymi jakie przysługują małżeństwom. Tylko wtedy można mówić o równości. I nie zniechęcą mnie do głośnego mówienia o tym głosy członków Grupy Inicjatywnej, że konstytucja, że społeczeństwo nie jest gotowe, że kosciół... W Grupie Inicjatywnej brakuje chyba wiary w sukces własnego przedsięwzięcia. I to źle, nawet bardzo źle. Czas chyba, by grupa przedefiniowała swoje cele i metody działania. Martwi mnie zbyt zachowawcza postawa działaczy, takie kalkulowanie, co przejdzie a co nie przejdzie. Zwłaszcza w połaczeniu z tym ciagle powtarzanym kłamstwem, że art 18 Konstytucji jest definicją małżeństwa. Nie, nie jest, da się wprowadzić małżeństwa homo zmieniając sam KRiO. To oczywiscie byłoby dużo trudniejsze jesli chodzi o przekonanie do tego odpowiedniej ilości posłów, ale wykonalne. Ale Grupie Inicjatywnej wygodniej dalej radośnie iść w opcję minimum. Chcemy równości czy ćwierć-sukcesu i niezadowalającego pseudokompromisu prawnego (na wzór tzw. "kompromisu aborcyjnego"), który zablokuje poprawę sytuacji na następne kilkanascie lat? Wydaje mi się, że równości. Walczyć należy więc o rozwiązanie najlepsze a nie jakiekolwiek. Jakichkolwiek związków i jakichkolwiek praw ja nie chcę, bo kojarzy mi się to z bylejakością. Mój związek nie jest bylejaki i nie zasługuje by być traktowany jakkolwiek. To nie jest tylko walka o równouprawnienie osób homoseksulnych. To także walka o godność gejów i lesbijek. Zgadzam się z Lilianne E. Blaze, że przeforsowanie rozwiązania mimimalistycznego w stylu francuskiego PACS-u jest w stosunku do związków homoseksulnych silnie obelżywe i dehumanizujące. To jak plunięcie nam w twarz.

1 komentarz:

  1. ponawiam zaproszenie do opublikowania tekstu na homikach. jak debata to debata :)
    Uschi

    OdpowiedzUsuń