Bartosz Marczuk pisze w artykule we wczorajszym Dzienniku o obowiązkach małżeńskich sugerując, że osoby homoseksualne walcząc o prawa dla swoich związków zapominają o obowiązkach, jakie nakłada zawarcie małżeństwa. Myli się Marczuk, bowiem nie tylko doskonale jestem zorientowany w kwestii obowiązków, ale także jestem gotów wziąć je na siebie. Dlatego też opowiadam się nie tyle za wprowadzeniem związków partnerskich, co raczej małżeństw homoseksualnych. Między innymi z tego też względu, żeby żaden Marczuk nie zarzucił mi, że chcę tylko korzystać z praw. I to jest kolejny argument, który przemawia za legalizacją związków jednopłciowych w formie małżeństwa, a nie związków partnerskich. To co robi Marczuk wpisuje się doskonale w prawicową propagandę, która rozpowszechnia kłamliwe i niesprawiedliwe domniemania, że geje i lesbijki chcą szczególnych przywilejów. Różnica tylko jest taka, że Marczuk robi to w sposób zawoalowany. Nie, ja nie chcę szczególnych przywilejów. Ja chcę być traktowany sprawiedliwie. Opowiadam się przeciwko dyskryminacji mojej osoby i związku, który tworzę z ukochaną osobą. Żądam równości zarówno w kwestii praw jak i obowiązków.
Nie tylko w kwestii świadomości gejów i lesbijek małżeńskich odniesieniu do obowiązków małżeńskich myli się Marczuk. Dziwi jeszcze bardziej brak rozeznania dziennikarza w kwestii obowiązującego prawa. Okazuje się, że Bartosz Marczuk albo nie rozumie przepisów Ustawy o pomocy społecznej albo celowo wprowadza swoich czytelników w błąd. Trudno mi nawet ocenić, co gorzej nieznajomość nim świadczy – nieznajomość prawa czy też dopuszczanie się dziennikarskiej manipulacji.
Nie tylko w kwestii świadomości gejów i lesbijek małżeńskich odniesieniu do obowiązków małżeńskich myli się Marczuk. Dziwi jeszcze bardziej brak rozeznania dziennikarza w kwestii obowiązującego prawa. Okazuje się, że Bartosz Marczuk albo nie rozumie przepisów Ustawy o pomocy społecznej albo celowo wprowadza swoich czytelników w błąd. Trudno mi nawet ocenić, co gorzej nieznajomość nim świadczy – nieznajomość prawa czy też dopuszczanie się dziennikarskiej manipulacji.
Bartosz Marczuk pisze bowiem, że „ze świadczeń socjalnych, na przykład z pomocy społecznej czy rodzinnych, mogą korzystać osoby, które nie osiągają określonego dochodu. Z tym, że jest on liczony jako dochód rodziny przypadający na jedną osobę. Takie rozwiązanie powinno więc też obowiązywać związki partnerskie. Po to, aby nie dochodziło do sytuacji, że jedna z tych osób bardzo dobrze zarabia, a druga, która formalnie nie pracuje może korzystać ze świadczeń adresowanych do ubogich osób”.
Wychodzi tu zupełna nieznajomość przepisów pomocy społecznej lub ignorancja. Gdy chodzi o zasiłki z pomocy społecznej, związek homoseksualny jest już obecnie definiowany jako rodzina, bo wystarczy życie we wspólnym gospodarstwie domowym. Sumuje się więc zarobki partnerów i wylicza średnią, decydując o prawie do zasiłku. Z drugiej strony małżonkowie prowadzący oddzielne gospodarstwo domowe będą rozpatrywani oddzielnie przy ubieganiu się o świadczenia z pomocy społecznej. W przepisach ustawy o pomocy społecznej ma znaczenie nie to, czy związek jest zalegalizowany czy też nie, ale czy osoby prowadzą wspólne gospodarstwo domowe. Sytuacja więc, w której jeden z partnerów w związku jednopłciowym wykazuje duże zarobki a drugi nie pracuje już obecnie wyklucza możliwość skorzystania z pomocy społecznej. Dochód jednego z partnerów dzielony jest zgodnie z przepisami na obu.
Takie traktowanie gejów i lesbijek przez państwo jest bezczelnością. Wtedy kiedy państwo chce zaoszczędzić to jest gotowe uznać związek homoseksualny za rodzinę już obecnie, ale kiedy mogłoby pomóc to już nie.
Podobna niesprawiedliwość dotyka osoby homoseksualne w sprawach skarbowych. Tu znowu państwo traktuje związki homoseksualne zależnie od tego, czy ma im coś zabrać, czy dać. Wspólnie PIT mogą rozliczać tylko małżonkowie. Ale jeśli prowadzi się działalność gospodarczą to za długi odpowiada całym majątkiem "osoba pozostającą z podatnikiem w faktycznym pożyciu", a więc także życiowy partner tej samej płci.
Są też inne przykłady dziwnej wybiórczości urzędów skarbowych. Wspólnie z dzieckiem może rozliczyć się tylko ten rodzic, który wychowuje je samotnie, bez innych osób. Dotyczy to także partnera z nowego związku, który nie jest biologicznym rodzicem dziecka. Na takim stanowisku stoi Ministerstwo Finansów. Twierdzi ono, że warunkiem wspólnego rozliczenia jest samotne wychowywanie dziecka, a nie cywilnoprawny status osoby wychowującej. Oznacza to, że samotnym rodzicem jest osoba, która nie tylko wychowuje dziecko bez drugiego z rodziców, ale też nie pozostaje w żadnym związku nieformalnym. Jeśli jednak chodzi o wspólne rozliczanie się przez osoby związku to państwo wymaga jednak by para była małżeństwem.
Są też inne przykłady dziwnej wybiórczości urzędów skarbowych. Wspólnie z dzieckiem może rozliczyć się tylko ten rodzic, który wychowuje je samotnie, bez innych osób. Dotyczy to także partnera z nowego związku, który nie jest biologicznym rodzicem dziecka. Na takim stanowisku stoi Ministerstwo Finansów. Twierdzi ono, że warunkiem wspólnego rozliczenia jest samotne wychowywanie dziecka, a nie cywilnoprawny status osoby wychowującej. Oznacza to, że samotnym rodzicem jest osoba, która nie tylko wychowuje dziecko bez drugiego z rodziców, ale też nie pozostaje w żadnym związku nieformalnym. Jeśli jednak chodzi o wspólne rozliczanie się przez osoby związku to państwo wymaga jednak by para była małżeństwem.
Jeśli więc państwo uzależnia rozmaite świadczenia, ulgi i przywileje od tego, czy osoby pozostają w formalnym związku, to nie może pewnej kategorii osób uniemożliwiać zalegalizowania związku. Nie może też arbitralnie decydować, że osobą bliską czy rodziną nie jest partner tej samej płci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz