wtorek, 18 sierpnia 2009

W kierunku normalności

"Financial Times" w artykule zatytułowanym "Polacy świętują Wniebowzięcie świecką Madonną" pisze, że polskie społeczeństwo się sekularyzuje, a wątłe protesty przeciwko koncertowi Madonny w Warszawie są tylko jednym z przejawów tego zjawiska. Z listopadowych badań wynika, że do kościoła chodzi 40 proc. dorosłych. Nie wiem, co sądzić o tych prognozach „Financial Times”, gdyż obserwuję tłumy podczas odprawiania niedzielnego „pokus-pokus”, czy też podczas parad za kawałkiem niskokalorycznego płatka chlebowego z mąki pszennej, który w urojeniach katolików jest prawdziwym ciałem Chrystusa. Nawet gdyby to rzeczywiście było 40% to i tak jest to duży odsetek. Takiej frekwencji czeskie, francuskie, hiszpańskie, czy też irlandzkie kościoły nie widziały już od dawna. „Financial Times” sugeruje jednak, że sekularyzacja postępuje i może być tylko w tej kwestii lepiej, czyli mamy iść drogą Hiszpanii i Irlandii, gdzie katolicyzm - na szczęście - już poniósł sromotną klęskę. Autorzy artykuły zapowiadają, że i Polska w końcu wyjdzie z mroków religijnej głupoty. Na dowód tego, że coś już w tej kwestii drgnęło wskazują na sondaże, z których wynika, że chociaż 95 proc. Polaków deklaruje, iż są katolikami, to 70 proc. wierzy w niebo, dużo mniej w piekło, a jeden z najniższych w Europie wskaźników urodzeń sugeruje, że nauki Kościoła dotyczące seksu są przyjmowane z przymrużeniem oka. O tym, że ludzie nie są już tak mocno związani z kościołem świadczyć może też to, że obecnie w Polsce odsetek dzieci, które rodzą się poza małżeństwem wynosi już 30%. Najwięcej takich przypadków w tym roku zanotowano w Łodzi, gdzie aż 2/3 dzieci urodziło się poza małżeństwem. Jednocześnie statystyki wskazują na spadek liczby kobiet i mężczyzn decydujących się na życie w zakonie. W 2004 roku na pierwszym roku seminarium było 2178 osób, a w ubiegłym już tylko 1382. To spadek o prawie 37%. Nie będę ukrywał, że dla mnie 70% wierzących w niebo to nie jest jednak powód do optymizmu i myślę, że jeszcze długa droga do tego, by w Polsce racjonalizm zatriumfował nad religijną ciemnotą. Z drugiej strony odnosi się wrażenie, że faktycznie coś się zmienia. Zmiany te przebiegają jednak za wolno. Proces ten mógłby ulec przyśpieszeniu. Pocieszam się tym, że postępu zatrzymać na dłuższy czas jednak nie da się. Postęp cywilizacyjny wymusza racjonalizm. Im bardziej rozwinięte społeczeństwo, tym mniejsza jest podatność na wiarę w bajki. Zastanawia mnie tylko tempo postępu w Polsce. Polacy to społeczeństwo sterroryzowane przez kastę czarnych pasożytów, zbombardowane masową ilością świątyń, wizerunkami JP2, krzyży oraz wszelakich odmian matek boskich na każdą okazję. Leczenie skutków setek lat wklepania Polakom głupot w sposób odgórny i bezdyskusyjny nie będzie prawdopodobnie procesem tak szybkim, jak bym tego oczekiwał. Mam jednak nadzieję, że tempo racjonalizacji i ateizacji społeczeństwa będzie wzrastało. Jak na razie bowiem prawdziwi ateiści w Polsce są jak niebiański czajniczek Russella* - niby są, ale nawet najlepszy polityczny teleskop ich nie dostrzeże…

* Czajniczek Russella zwany też Niebiańskim Czajniczkiem to wyimaginowany obiekt wymyślony przez Bertranda Russella jako odpowiedź na stanowisko, że to sceptyk musi udowodnić nieprawdziwości niefalsyfikowalnych postulatów religii. Analogia ta została zaprezentowana przez Russella w artykule "Is There a God?", zamówionym (lecz nigdy nie wydanym) przez magazyn Illustrated w 1952 roku.

Czajniczek krąży wokół Słońca po eliptycznej orbicie, lecz jest za mały do wykrycia przez nawet najlepsze teleskopy. W związku z tą jego właściwością nie można dowieść jego nieistnienia. Gdyby jednak ktoś utrzymywał, że czajniczek niewątpliwie istnieje, a skoro tego twierdzenia nie można podważyć, odrzucenie ich przez innych jest przejawem absurdalnych i nieracjonalnych uprzedzeń, to słusznie by uznano, że prawi nonsensy. Jednakże, gdyby obecność czajniczka potwierdzona była w starożytnych księgach, nauczana jako święta prawda każdej niedzieli i wtłaczana do umysłów młodzieży w szkole, jakiekolwiek wahanie w wierze w jego istnienie uznane byłoby za oznakę podejrzanej ekscentryczności, a osobnika wątpiącego wysłano by do psychiatry w bardziej oświeconych czasach, lub w ręce inkwizycji w wiekach wcześniejszych.

W wydanej w 2003 książce A Devil's Chaplain Richard Dawkins rozwinął wątek czajniczka:
"Przyczyną dla której zorganizowane religie zasługują na potępienie jest to, że w przeciwieństwie do wiary w czajniczek Russela, są potężne, wpływowe, mają korzyści podatkowe oraz zagwarantowany wpływ na dzieci zbyt małe by się bronić. Dzieci nie są przymuszane do spędzania decydujących o ich późniejszym rozwoju lat na czytaniu ilustrowanych książeczek o czajniczkach. Państwowe szkoły nie wykluczają dzieci, których rodzice upodobali sobie zły kształt czajniczka. Wyznawcy czajniczka nie kamieniują niewierzących w czajniczek, czajniczkowych apostatów, czajniczkowych heretyków czy też czajniczkowych bluźnierców. Matki nie ostrzegają synów przed małżeństwem z czajniczkową sziksą, której rodzice wierzą raczej w trzy czajniczki niż jeden. Ludzie, którzy najpierw wlewają mleko nie rzucają na kolana tych, którzy najpierw wlewają herbatę. "

Koncepcja czajniczka Russela została rozwinięta w humorystyczne parodie religijne takie jak Niewidzialny Różowy Jednorożec i Latający Potwór Spagetti.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz