Sławomir Mizerski w Polityce napisał, że „posłowie Mularczyk i Górski z PiS rozpoczęli właśnie walkę z propagandą homoseksualną usiłującą agresywnymi metodami przedstawiać homoseksualizm w korzystnym świetle” i dodaje, że „to już ostatni dzwonek na podjęcie tego rodzaju akcji. Metody działania propagandzistów homoseksualizmu zaostrzają się”. Mizerski - mówiąc o zaostrzaniu się metod działań – ma na myśli bajkę o homoseksualnych pingwinach. Ja nie wiem, gdzie Mizerski widzi w wydaniu książki o pingwinach gejach agresję? Widzę natomiast wyraźnie agresję u Mizerskiego - agresję bezpodstawną i absurdalną, a przez to patologiczną. Mnie nie oburza ani nie szokuje książeczka o pingwinach wychowujących małego pingwina. Bajka o pingwinach to nie tylko miła i radosna historyjka. Ma ona także wymiar edukacyjny. Niesie pozytywne przesłanie dotyczące kwestii miłości i uczuć oraz uczy dzieci akceptacji różnorodności otaczającego nas świata. Oburzają mnie i szokują za to nonsensy, które wypisuje Mizerski. Mizerski stara się wmówić czytelnikom Polityki coś co nauka już dawno obaliła czyli fałszywe twierdzenie, jakoby homoseksualizm to „nienaturalne, sprzeczne z prawami przyrody zachowania”. Dla homoseksualistów – w tym homoseksualnych pingwinów – są to zachowania jak najbardziej naturalne. Tak samo naturalne jak zachowania heteroseksualne dla heteroseksualisty. Homoseksualizm jest zgodny zaś z prawami natury nie mniej niż heteroseksualizm, czego dowodem są wyniki licznych badań na ten temat. Braki edukacyjne Mizerskiego w kwestii różnorodności zachowań seksualnych w świecie zwierząt i ludzi nie są powodem do dumy ani tym bardziej do chwalenia się swoją niewiedzą na łamach ogólnokrajowego pisma. Jeśli natomiast Mizerski przyswoił wiedzę w tej kwestii i świadomy tego, że jego dywagacje są sprzeczne ze stanem wiedzy naukowej i medycznej, zaprzecza naukowym faktom to jest zwykłym ignorantem i homofobem. A to już wymaga czegoś więcej niż uzupełnienia wiedzy i konieczna jest odpowiednia terapia. Nie można bowiem zaprzeczyć, że homofobia jest zaburzeniem i utrudnia funkcjonowanie społeczne. Obawiam się, że właśnie tym zaburzeniem dotknięty jest Mizerski, skoro tyle złych emocji wywołuje w nim pełna miłości i uczuć historyjka o pingwinach. Mizerski na końcu swojego „bzdurzenia” żali się, że „opowiadania bajek na ten temat nie można na razie zabronić”, ale wierzy, że, „działalność posłów Mularczyka i Górskiego niedługo coś w tej sprawie zmieni”. Pisania głupot też na razie nikt nie może Mizerskiemu zabronić. Co do Mularczyka i Górskiego to chyba nie ma sensu ich dodatkowo kompromitować poprzez komentowanie ich pomysłów, których realizacja byłaby pogwałceniem praw człowieka i obywatela. Wydaje mi się, że sami kompromitują się już bardzo wyraziście.
środa, 5 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ej no, bez jaj... Przecież te felietony Mizierskiego w Polityce pod rysunkiem Mleczki są satyrą! Są pisane z przymróżeniem oka! Są prześmiewcze! Litości...
OdpowiedzUsuńNajbardziej bolesne jest to, że Mizerski pisze w moim ulubionym tygodniku, jakim jest Polityka :-(
OdpowiedzUsuń