wtorek, 20 lipca 2010

Wojciech Tymowski - O co chodziło w Europride? Z "Wiadomości" nie wiadomo.

Pierwszy raz widziałem EuroPride. Wiedziałem, że w Polsce to manifestacja polityczna. Ale w sobotę miałem wrażenie, że to karnawał. Kolorowy i odlotowy

Waliły bębny, ryczały wuwuzele i inne trąbki, muzyka z głośników na platformach wybijała rytm. Wyginały się półnagie tancerki samby i drag queen w odjazdowych kostiumach. Nie widziałem na EuroPride żadnej obsceniczności (przed nią zawsze przestrzegają przeciwnicy parad), choć niektórzy przebierańcy byli dla mnie dziwaczni. Najostrzejsze hasło to "Polska kolonią Watykanu". Było konfrontacyjne i prowokujące, ale było niczym w porównaniu z rzucaniem butelkami w tłum przez przeciwników parady.

W marszu szli zwykli ludzie, rodziny z dziećmi. Jednak uczestników było znacznie mniej, niż zapowiadano. Z drugiej strony 8 tysięcy osób, według policji, czy 15 tysięcy jak chcą organizatorzy to w Polsce - gdzie manifestacje z reguły są niewielkie - duże osiągnięcie, zwłaszcza, że na dotychczasowe parady równości (z wyjątkiem może jednej, która stała się jednocześnie manifestacją przeciwko działaniom Giertycha jako ministra edukacji) chodziło zaledwie 2-4 tysiące osób. Skład EuroPride wzmocnili trochę goście z zagranicy, zatem szczególnego pospolitego ruszenia na paradę nie było. Wygląda na to, że dla wielu warszawiaków - mimo okazywania generalnie przyjaznych reakcji przez tych, którzy paradę widzieli na trasie - taki przemarsz to ciągle nie jest - jak to chcieliby organizatorzy - ani karnawał, ani manifestacja przeciw dyskryminacji. To rzecz trudna, nierozpoznana, kontrowersyjna, pewnie też demoralizująca. Na wszelki wypadek lepiej omijać to szerokim łukiem, bo przyłączenie się również może być źle odczytane.Ci, co nie poszli z powodu takich obaw utwierdzili się w słusznym wyborze oglądając wieczorem "Wiadomości TVP". Dowiedzieć się z nich, o co w tej paradzie chodzi, jakie są jej postulaty polityczne, nie było łatwo. "Wiadomości" postanowiły nie dostrzec, że przez Warszawę przeszła manifestacja reprezentująca bardzo dużą grupę Polaków i Polek walczących o swoje prawa. Prowadzący podkreślał, jak mało osób wzięło udział w paradzie, co kontrastowało szczególnie mocno z wcześniejszym wyjątkowo obszernym materiałem "Wiadomości" spod Grunwaldu. Rekonstrukcja bitwy sprzed 600 lat ściągnęła aż 150 tysięcy widzów. W materiale mnóstwo ludzi mówiło jak na grunwaldzkich polach bardzo im się podoba. EuroPride zaś została przedstawiona jako impreza niszowa dziwacznego i obcego większości środowiska. Na samym początku dwóch całujących się mężczyzn. O związkach partnerskich (głównym postulacie EuroPride) mówił mężczyzna, którego przedstawiono: "ma partnera w Indonezji". Wystąpiło jeszcze dwóch chłopaków z Kolumbii w czerwonych majtkach, zapewne dlatego, że byli najskąpiej ubranymi uczestnikami wydarzenia. Stereotyp został utrwalony.

PS. Jeśli ktoś utrwala stereotypy to media a nie uczestnicy parady i sama parada. Warto o tym pamiętać. Kieruję to do tych wszystkich kryptogejów, którzy przed paradą opluwali jej uczestników na rozmaitych forach internetowych, zarzucając im, że to przez parady wizerunek gejów i lesbijek jest w społeczeństwie nieprawdziwy. Niech przejrzą w końcu na oczy. Stereotypy są silne dzięki takim właśnie, ktorzy "robią to w domu po kryjomu", bo przez nich społeczeństwo nie ma szans zweryfikować swoich błędnych wyobrażeń o gejach i lesbijkach. (Hyakinthos1978)

1 komentarz:

  1. Dokładnie! Niby opluwają uczestników zarzucając im powielanie stereotypów, a dlaczego w takim razie nie przyjdą i nie pokażą, że oni są "normalni"? Że nie paradują w majtkach ani w przebraniach drag queen? A jeśli chodzi o "Wiadomości", to tego się w sumie spodziewałam. Oczywiście najlepiej pokazał nas TVN, najgorzej TVP1. Czyli standard. zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń