- Podkreślanie, że w paradach w zachodniej Europie idą grupy, które zachowują się nieobyczajnie, to tak naprawdę wykręt, by nie popierać postulatów naszej parady. A w niej chodzi o to, by ludzie nie byli dyskryminowani - mówią Maria i Marek.
Wojciech Tymowski: - Jesteście małżeństwem z trojgiem dzieci i wybieracie się z dziećmi na EuroPride. No to jesteście w mniejszości.
Maria Ryll: - (ze śmiechem) W domu mamy zmywarkę, więc też jesteśmy w mniejszości. A serio, ludzie z naszego środowiska chodzą na różne manifestacje, my też, to nie dziwi.
Marek Łazewski: - Ale gdy powiedziałem koledze z pracy, że idę na paradę, zdziwił się bardzo.Dlaczego idziecie?
Marek: - Uważam, że życie geja w Polsce nie jest łatwe. Wypada więc zrobić gest, iść i poprzeć dążenia tych ludzi.
Maria: - Mamy małe dzieci, nie wiemy jeszcze, jakiej są orientacji. Może robimy to także dla nich?
Będziecie tłumaczyć dzieciom, gdzie idziecie?
Marek: - Nie będziemy im robić specjalnego wykładu. Jak będą pytać, odpowiemy. Dzieci są małe, nie spodziewam się, że będą szczególnie dociekliwe.
Maria: - Nie przesadzajmy, że to takie trudne zadanie. Dzieciom wiele można wytłumaczyć. Czy związek partnerski gejów, rodzina dwóch tatusiów jest bardziej skomplikowana do opisania niż np. rodzina z mamusią i nowym tatusiem, z jego byłą żoną i jej obecnym mężem?
Ludzie na ogół w takich sprawach mają problem.
Marek: - Wiem, to wychodzi w rozmowach. Ktoś mi nie dowierza, że nie mam uprzedzeń i próbuje mnie sprawdzać, rzuca jakieś tzw. sprytne pytanie. Na przykład: a gdybyście zginęli w wypadku, to chciałbyś, żeby twoje dzieci wychowywało dwóch tatusiów?
Maria: - A dlaczego nie. Chodzi o to, czy to są dobrzy ludzie.
Marek: - Jest za mało rodzin, które są w stanie zaoferować miłość, więc każdą rodzinę powinno się wspierać.
Ale na EuroPride nie będzie hasła adopcji dzieci przez homoseksualistów. Chodzi o rejestrację związków partnerskich. Nawet niektórzy działacze LGBT nie są za adopcją dzieci przez homoseksualistów, bo społeczeństwo odnosi się do tego wrogo. Mówią, że dziecko z takiej rodziny byłoby narażone na opresję.
Marek: - A dom dziecka to co? To jest dopiero opresja. A wracając do parady. Myślę, że byłoby dobrze, gdyby przyszło na nią wielu warszawiaków, starszych, młodszych, rodzin. Po prostu zwykłych mieszkańców.
A władze miasta? Co sadzicie o nieobecności na paradzie pani prezydent?
Marek: - A co pani prezydent wtedy robi?Jest na zaplanowanym urlopie.Marek: - My też niedawno byliśmy na zaplanowanym urlopie na Krecie i choć wcześniej tego nie planowaliśmy, to 4 lipca wypożyczonym samochodem pojechaliśmy zagłosować do Heraklionu.
Maria: - Udało nam się wtedy być w większości. Jak potem sprawdziłam, w Heraklionie zwyciężył Komorowski. Dostał 86 proc. głosów.
Myślicie, że mimo urlopu pani prezydent powinna pójść na paradę?
Marek: - My poruszamy się w takim kręgu towarzyskim, że pójście na paradę czy Manifę 8 Marca nie jest niczym nadzwyczajnym. Ale wiem, że większość ludzi ma jakiś problem z paradą, czuje niechęć. Pewnie dlatego pani prezydent nie pójdzie.
Pan by poszedł na jej miejscu?
Marek: - Hm, zastanawiam się. Na jej miejscu chciałbym wygrać wybory, więc starałbym się wybrać jak najbardziej racjonalną taktykę. Może z tego punktu widzenia nieobecność na paradzie jest racjonalna.
I myśli pan tak, mimo że Warszawa to najbardziej liberalne i otwarte miasto w kraju?
Marek: - Parada wciąż budzi duży sprzeciw. A władza, która myśli o wyborach, nie chce się angażować w kontrowersyjne sprawy.
Maria: - Władza lubi historyczne obchody, armaty, piękne wojsko. W Polsce do tego jesteśmy przyzwyczajeni. A jeśli chodzi o homoseksualistów, to ludzie udają, że nie wiedzą, że oni są dyskryminowani.
Marek: - Ważne, żeby na paradę chodzili zwykli mieszkańcy. Wtedy władza będzie widzieć, że to nie wyuzdany karnawał, tylko manifestacja ludzi, którzy walczą o swoje prawa.
Maria: - Wtedy władza się ośmieli i przyjdzie. Dlatego teraz trzeba iść na paradę.
Marek: - Właśnie się zastanawiam, czy dobrze powiedziałem, że zachowałbym się na miejscu pani prezydent tak jak ona. Ale im dłużej myślę, tym bardziej mi się wydaje, że gdyby pani prezydent przyszła, byłby to gest w słusznej sprawie i zyskałaby za to dodatkowe punkty u wyborców. Warszawa jest już dostatecznie liberalna. Wielu ludzi myśli podobnie jak my. Taką znowu małą mniejszością nie jesteśmy.
Podobno wybieracie się na EuroPride, bo już byliście na takiej paradzie w Madrycie.
Maria: - Tak, i jesteśmy ciekawi, jak będzie wyglądała w Polsce.
Marek: - Do Madrytu nie jechaliśmy specjalnie na paradę. Byliśmy na ślubie kuzynki, akurat wtedy była parada. Ogromna, piękna i wesoła. Chciałbym, żeby w Warszawie też była wesoła i barwna. Transparenty z żądaniami politycznymi są ważne, ale chodzi też o to, by ludzie, którzy o coś walczą, pokazali swoją siłę od pozytywnej strony: że jest ich dużo, dobrze się bawią, są sympatyczni.Przeciwnicy takich parad mówią, że one są obsceniczne.
Marek: - To, co widzieliśmy w Madrycie - tancerze, tancerki, wymyślne kostiumy - to nie było obsceniczne tylko estetyczne.
A nagość?
Marek: - Był jeden zupełnie nagi facet, cały pomalowany w tęczowe pasy. Rzeczywiście przykuwał uwagę. Był fascynującym i dosłownie bardzo kolorowym uczestnikiem tego widowiska. Ja nie postrzegałem go przez pryzmat tego, że jest nagi.
Maria: - Widzieliśmy całujące się pary. Może nas testowały? A może akurat miały taką potrzebę.
Ludzie mówią, że to im właśnie przeszkadza i nie chcą takich parad, bo homoseksualiści eksponują tam seksualność.
Marek: - Tego argumentu w ogóle nie rozumiem. Przecież ludzie heteroseksualni ciągle robią to publicznie. Siedzimy na Rynku Nowego Miasta, jest letni wieczór, wystarczy się rozejrzeć. Mamy to bez parady.
Kontrargument jest taki: to, co robią heteroseksualiści, jest zgodne z naturą i piękne, a homoseksualiści są odpychający.
Marek: - Nie widziałem całej parady w Madrycie, bo była niesamowicie wielka [wzięło w niej udział 1,5 mln ludzi]. Ale to co widziałem, nie było odpychające, wręcz przeciwnie. To ciągłe powoływanie się na wyuzdane grupy na zachodnich paradach to tak naprawdę wykręt dla tych, co nie chcą poprzeć postulatów parady.
Maria: - A tu chodzi przecież o to, by ludzie nie byli dyskryminowani.
Marek - Właśnie. Na manifestację idę, gdy wiem, że jakaś grupa walczy o słuszną sprawę. Ale nie utożsamiam się ze wszystkim, co tam się dzieje. Tak naprawdę to nie lubię manifestacji ani masowych zgromadzeń właśnie dlatego, że zawsze znajdzie się na nich coś, co mi nie odpowiada. Byliśmy na kilku Manifach 8 Marca. Jako rynkowy liberał źle się czułem obok transparentów czysto komunistycznych. Ale też wiedziałem, że Manifa to walka o ważne rzeczy, np. o samostanowienie kobiety w sprawach rozrodczych, wolny wybór w tych sprawach dla obojga płci. Dlatego tam szedłem, choć obok łopotał napis "Czerwony Proletariat".
*Maria Ryll jest graficzką i ilustratorką książek dla dzieci, prowadzi warsztaty i spotkania o zaletach noszenia dzieci w chustach.*Marek Łazewski - prawnik specjalizujący się w prawie dotyczącym własności intelektualnej oraz rzecznik patentowy.Mają troje dzieci w wieku 7,5, prawie 5 i ponad 2 lata.
piątek, 16 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz