Paweł Kukiz boi się, że parada równości może zagrozić zdrowej polskiej rodzinie. A przecież chodzi w niej tylko o to, by geje i lesbijki mogli przejść uśmiechnięci i trzymając się za ręce, tylko ten jeden raz w roku - pisze Marzanna Pogorzelska.
Pan Paweł Kukiz mówi, że podpisał apel sprzeciwiający się adopcji dzieci przez pary homoseksualne, łącząc tę kwestię ze zbliżającą się paradą Europride 2010 w Warszawie. Pan Paweł boi się, że parada może być początkiem niebezpiecznych liberalnych procesów, które mogą polskiej zdrowej rodzinie zagrozić. Tymczasem, chcę przypomnieć, że hasła tegorocznego marszu to: wolność, równość, tolerancja. Tylko tyle i aż tyle.
Pan Kukiz nie życzy sobie epatowania seksualnością, bo sam "nie wywiesza gołych bab przed drzwiami gejów". Nie tak, proszę Pana, pokazujemy swoją orientację - pokazujemy ją także swobodnie opowiadając o żonie, mężu, stawiając ich zdjęcia na biurku i idąc razem pod rękę, przytulając się na ulicy. Takich przywilejów nie mają w Polsce osoby homoseksualne; prawo tego nie zakazuje, ale każdy ma przecież choć trochę instynktu samozachowawczego.
A przeciętny polski gej i lesbijka, nie żaden celebryta, ale chłopak czy dziewczyna z małego miasta, ważą każde słowo, udają innych niż są i gryzą się w język, żeby, Boże broń, nikt się nie zorientował, żeby na klatce schodowej nie pojawił się namalowany sprayem "pedał", żeby nikt na ulicy tego nie wysyczał. A jeśli już ktoś wie, to jest to mała grupa zaufanych przyjaciół - homoseksualność to tabu i tajemnica. Natomiast o heterosekualności, także Pana, wiedzą wszyscy.
W tej paradzie, Panie Pawle, chodzi zatem o odrobinę wolności. Polscy geje i lesbijki zazwyczaj nie mają tyle szczęścia, co Pańscy znajomi, których nazywa Pan homoseksualistami. Słownik przeciętnego Polaka tak wyszukany nie jest; są tam: ciota, pedał, cwel, lesba - takich określeń używają, jeśli prawda wyjdzie na jaw: koledzy z klasy, kumple z boiska. I tata i mama też, niestety.
Te słowa bardzo bolą. W tej paradzie, Panie Pawle, chodzi zatem o odrobinę tolerancji.
Uczestnicząc w paradzie, jeśli się na to zdecydują, geje i lesbijki mogą iść uśmiechnięci i radośni, trzymając się za ręce - niestety, tylko raz w roku, za to zawsze w szczelnej ochronie policji. A tymczasem oni równie radośnie i otwarcie chcieliby móc zachowywać się na co dzień, w przyjaznym otoczeniu osób należących do większości. Idąc w paradzie mówią: zobaczcie, jesteśmy, jesteśmy tacy sami, tak samo czujemy, tak samo kochamy.
I to jest równość, Panie Pawle, o którą chodzi w tej paradzie.
środa, 23 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz