wtorek, 22 czerwca 2010

I shot my love


Obejrzałem, wpadłem w zachwyt, więc polecam - I shot my love, dokument izraelskiego reżysera Tomera Heymanna. Tomer Heymann wraca po siedemdziesięciu latach, po tym jak jego dziadek uciekł z nazistowskich Niemiec, do kraju swoich przodków. Tu poznaje mężczyznę swojego życia Andreasa, niemieckiego tancerza. Film niezwykle osobisty, subtelny i piękny. Poruszył mnie niesamowicie. Nie wiem czy odważyłbym się na nakęcenie takiego dokumentu o sobie. To jak psychoterapia z tym tylko, że wystawiona na widok publiczny. Nie wiem czy potrafiłbym być uczciwy wobec kamery. Film zostawił we mnie burzę myśli. Może dlatego, że dotyka sfer, które są w moim życiu nieobecne, czyli rodziny, której – poza Marcinem – już nie mam. I shot my love to film wyjątkowy. Obraz i intymność sytuacji sprawiły, że poczułem się nie widzem a wręcz uczestnikiem życia bohaterów.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz