piątek, 15 stycznia 2010

Podróże ministra z mężem i bez męża

Prasa zza Odry donosi, że niemiecki wicekanclerz i minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle (FDP) w swoją podróż służbową do Japonii i Chin pojechał ze swoim partnerem Michaelem Mronzem. W czasie, gdy minister prowadził rozmowy z dalekowschodnimi politykami, jego partner zgodnie z protokołem wziął udział w oficjalnym programie wizyt, jaki przewidziany jest dla małżonków polityków. Dobrze się stało, że Guido Westerwelle zabrał swojego partnera w oficjalną podróż do Japonii i Chin, gdzie homoseksualizm jest tematem tabu i należy jedynie do sfery prywatnej. Taka wizyta jest doskonałą okazją, by zwiększyć widoczność par homoseksualnych w takich społeczeństwach jak chińskie i japońskie. Szkoda, że Michael Mronz nie towarzyszył niedawnej podróży niemieckiego ministra do Arabii Saudyjskiej i Jemenu, gdzie homoseksualiści są karani śmiercią. Myślę, że właśnie do takich krajów homoseksualni politycy powinni zabierać swoich mężów i partnerów. Guido Westerwelle podczas tych wizyt wspomniał o potrzebie przestrzegania praw człowieka, także w odniesieniu do osób homoseksualnych, jednak w mojej opinii jego głos był zbyt mało stanowczy. Niemieccy katolicy na swojej stronie internetowej kreuz.net już skrytykowali ministra za propagowanie homoseksualizmu na Bliskim Wschodzie, używając pod jego adresem obraźliwych sformułowań. Ale czego można się spodziewać po katolikach? Polscy katolicy też pokazują, że jedyne na co ich stać to chamstwo i głupota. A to powinno być skłaniać do zwiększenia wysiłków na rzecz poszanowania praw osób homoseksualnych, zwłaszcza w krajach, gdzie homoseksualiści są karani i prześladowani. Może Guido Westerwelle to w końcu dostrzeże i jego działania będą w tej kwestii w końcu bardziej wyraziste.

2 komentarze:

  1. Niektórzy katolicy to chamy, ta jak niektórzy geje to nieodpowiedzialne puszczadełka dobrze spełniające stereotyp geja-puszczadełka.

    Jeśli jednak walczymy z utożsamianiem każdego geja ze stereotypem, to sami darujmy sobie posługiwanie się stereotypami.
    Nawet jeśli większość katolików to chamy, to wciąż nie wszyscy katolicy to chamy :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie trochę mierzi, kiedy partner Westerwellego często jest określany przez naszych dziennikarzy jego przyjacielem. Albo jestem przewrażliwiony albo jest to próba eufemizowania i pomniejszania znaczenia ich relacji.

    OdpowiedzUsuń