piątek, 29 stycznia 2010

Lady Gaga



Teledysk do piosenki "Teeth" to kolejny ukłon Lady Gaga w stronę gejów. Piosenkarka wielokrotnie bardzo ciepło wyrażała się o swoich homoseksualnych fanach i upominała się o prawa gejów i lesbijek. W ubiegłym roku wzięła udział w marszu w Waszyngtonie. Z tego powodu homofobiczny Westboro Baptist Church zaczął organizować protesty przeciwko wokalistce przed jej koncertami. Kościół ten znany jest z wcześniejszych idiotycznych akcji, podczas których członkowie tego religijnego monstrum protestowali pod hasłem "Bóg nienawidzi pedałów". Teraz transparenty tych dziwolągów uzupełnione są o nowe hasło - "Bóg nienawidzi Lagy Gaga".

wtorek, 26 stycznia 2010

Pospieszyl i APS, czyli ręce opadają

Przegladając wczoraj Polgej.pl natknąłem się na jeszcze jedno kuriozum, a mianowicie tekst Kazimierza Pospieszyla, w którym łączy homoseksulizm z narcyzmem oraz patologizuje go. Tekst i zawarte w nim tezy są dziwnym chorym tworem. Po prostu czacha dymi i nie wiadomo czy śmiać się z tego czy płakać nad stanem polskiej nauki. Najgorsze to, że Pospieszyl uchodzi za autorytet naukowy i jest rektorem Akademii Pedagogiki Specjalnej, na której mam to nieszczęście studiować. Piszę nieszczęście, gdyż już wielokrotnie spotkałem się na tej uczelni podczas wykładów z opiniami i tezami, które pół wieku temu przestały być traktowane poważnie, a na tej uczelni, co z przykrością muszę stwierdzić, traktowane są jak niepodważalne naukowe objawienia. Wiele treści przedstawianych podczas wykładów było nie tylko niezgodnych ze znanym dziś stanem wiedzy, ale były one wręcz obraźliwe dla osób homoseksualnych. Profesor Pospieszyl natomiast, zamiast robić za uczelnianą gwiazdę, powinien już przejśc na emeryturę. Przeczytawszy jego pracę stwierdzić można, że przynoszą one więcej szkody niż pożytku. Lepiej byłoby, gdyby jego dorobek naukowy nie powiększał się o kolejne bzdury.

Komentarz (by vito222222)

Dziś w necie zwróciły moją uwagę dwie rzeczy. Jedna z nich zirytowała mnie i tak jakoś zasmuciła, druga zaś wprawiła w stan emocjonalnego rozdarcia. Wyjaśniając - pierwszą jest to "coś", opublikowane na stronie Lewica.pl, drugą komentarz tego "czegoś". Tego "czegoś" nie chce mi się nawet omawiać, ani też polemizowawać, tym bardziej, że komentarz by vito222222 znaleziony na Polgeju chyba wystarczy, by przedstawić to co i ja myślę o "Ciesz się swoją fiksacją!" Jarosława Pietrzaka. I choć ogólnie zgadzam się z vito222222 co do meritum to jednak pozostaje niesmak po używanych przez niego epitetach wobec Pietrzaka, a poza tym nie mam w dupie innych spraw jak vito222222. I stąd to moje rozdwojenie. O ile z treścią komentarza w większości rzeczy się zgadzam to z formą już nie. Ale mniejsza o formę. Jak mówił mój znajomy ponoć nieważne co się pije, ale ważne by dobrze sponiewierało. Dziś będzie zatem komentarz by vito222222:


1. Dodane przez vito222222, w dniu - 26-01-2010 08:43
Gdyby nie to ze autor jest kurwa polityczna to uznalbym ze to jakis max pokrecony swir. Ale to zwykly aktor!

Prawie z niczym sie nie zgadzam.

Przede wszystkim tekst jest pelen nawolywania do uniwersalnej walki o prawa wszystkich cierpiacych. Chyba go pojebalo! Ja jestem gejem i interesuja mnie prawa gejow a mam w dupie inne sprawy. Tak samo zydzi w obozach koncentracyjnych i caly czas pozniej ciagle skupiali sie na swoim cierpieniu a nie na tym, ze np. w afryce ludzie umieraja z glodu i dlatego zydzi nie powinni mowic o holokauscie i zagladzaniu ichna smierc w obozach ale powinni mowic o potrzebie karmienia glodujacych w czym miesciloby sie ich cierpienie w auszwic!

Tak wiec rozumiem ze ta kurwa polityk jako szmata komunistyczna chce, aby homoseksualizm stal sie czescia skladowa, nie nazywana wprost, walki o prwa pokrzywdzonych ktora to lewica niby zawsze deklaruje. JEB SIE KURWO!!! Tyle mam mu do powiedzenia.

Drugi watek to niby to, ze kiedys homo to byla prawdziwa idea a teraz homo to jakies skomercjalizowane cos. bzdura kolejna. Nigdy homo nie bylo zadna czysta idea. Nie ma czegos takiego jak czyste idee! Moga byc pewne dazenia kielkujace, dopiero co pojawiajace sie i slabe jak cholera i przez to wydawac sie czyste ale to utopia aby pragnac je zachowac na tym poziomie. To tak jak utopia byloby aby zachowac dzieciece spojrzenie na swiat u doroslego czlowieka...

Dla mnie jako jednostki, to co sie dzieje w temacie homo jest dobre! Przez ostatnie kilkadziesiat lat w najbardziej zacofanym - poza afryka - miejscu na zmiemi tj europie zniesiono karanie za bycie homo i zaczeto oddawac zabrane na zadanie chrzescijan prawa gejom. Bycie gejem na nowo zaczelo byc normalne jak bylo w czasach greckich czy rzymskich. To jest wielki postep! Sa wspaniale biobrafie gejowskie, duzo swietnych filmow, sa festiwale filmowe, sa parady, sa kluby, mozna brac nawet sluby i zyc normalnie np w hiszpanii tak jak hetero.

Wiec jesli autor tego tekstu uwaza ze to jest gorsze niz to co bylo wczesniej gdy bylismy karani za homo i gdy zylismy w calkowitym zakalamaniu i upodleniu -jak poeci polscy w stylu iwaszkiewicza czy herberta - to tylko pokazuje swoj prymitywizm wypowiedzi i swoja obrzydliwa oblude z ktorej znani sa komunisci!

To co robi Legierski jest z kolei potrzebne. Nie interesuje mnie ze chce byc politykiem - zastosuje wyjatek i uznam ze tego nie zauwazam - ale prowadzi fajna audycje radiowa ktorej b lubie sluchac i poprawia mi nastroj oraz wyswietla co srode ciekawe filmy gejowskie! To sa dwie konkretne rzeczy ktore sa mi jako gejowi potrzebne i ktore mam za darmo! Wiec skoro cos dziala na moja korzysci i daje mi to czego ja chce to cos takiego popieram i nie nawalam.

A dyktat gejowski...bzdura. Dzieki gejom pokazano ze facet jest piekny. Stroje jakie nosza teraz faceci sa zachwycajace i deklasuja baby. Opuszcza espodnie, wymyslne spodnie, koszulki super, buciki kolorowe, itp. Piekne fryzury itp. No i silownia i basen...To w pelni popieram! Wiadomo jak ktos dzis jest facetem i nie jest ladny czuje sie gorzej niz kiedys gdy faceci wygladali nieladnie i nawet ladny wygladal brzydko...No ale to nie sprawka dyktatu gejowskiego ale wlasnych kompleksow, ktore hmm na ktore ktos nie zasluzyl ale jak wyglada zle MUSI sobie z tym dac rade a nie walczyc z ladnymi. Tak samo ktos stary - musi sie z tym pogodzic a nie deprecjonowac mlodych. A na koniec, autor zwalcza partykularyzm a sam opiera sie silnie na jedny przykladzie zaciachanego geja! A swoja droga ciekawe co to byl za facet ten zanozowany....Bo wydaje mi sie ze to byl wlasnie taki ktorymi ja gardze. Byl gejem i chcial zostac na uniwerkuuu po co? A wiadomo po co, zeby stopniem naukowym wyleczyc swoje kompleksy wynikajace z bycia gejem i pewnie z bycia nieladnym! O! Ilu to ja tkich pojebow widuje..... No i co jeszcze poza kompleksami jakie leczy stopien doktora? Ano podrywanie modych towarkow wykorzystujac swoja pozycje! Dokladnie,tak samo robia nauczyciele, klechy itp... No i co, podrywal jakiegos pojebanca - czyli pan doktor mial zerowe wyczucie do facetow i jechal tylko na tym ze jak jest doktorem to dupy mu trzeba dac bo on jest kims - i skonczyl znozem w gardle.

Dla mnie ten zanozowany to przyklad pojeba gejowskiego jakim gardze. Za to legierski to przyklad dosc normalnego faceta co popieram!

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jak policja religijna

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji działa w Polsce niczym specjalny oddział inkwizycyjny Watykanu. Śledząc poczynania KRRiT można odnieść wrażenie, że to taki katolicka wersja policji religijnej, która działa w krajach islamskiego fanatyzmu. Instytucja ta wyszukuje rzeczy krytykujące, ośmieszające lub stawiające w złym świetle katolicyzm i instytucje katolickie, nakładając potem na nadawców całkiem spore grzywny. Przekonał się o tym niedawno Polsat, który został ukarany półmilionową grzywną za parodiowanie przez Kazimierę Szczukę wypowiedzi jednej z autorek audycji w Radiu Maryja. Teraz KRRiT żąda ukarania Radia TOK FM za wypowiedź rysownika Andrzeja Czeczota. Na początku stycznia w audycji "Kurkiewy" pod tytułem "Ciężkie czasy dla żartownisiów" rysownik Andrzej Czeczot opowiadał o cenzurze w PRL-u. Przechodząc do czasów obecnych, powiedział, że dziś tematem tabu jest krytyka Kościoła katolickiego. I dał teoretyczny przykład dowcipu, którego, jego zdaniem z powodu strachu, na pewno żadne medium nie wydrukuje. Myślą dowcipu było, że remedium na problem spadku powołań kapłańskich może być uchwalenie przez Kongregację ds. Nauki i Wiary, że "stosunek kapłana z ministrantem nie jest śmiertelnym grzechem pedofilstwa, godnym potępienia, ale pierwszym stopniem święceń kapłańskich, aktem strzelistym posłuszeństwa". KRRiT żąda ukarania radia za to, że "propaguje postawy i poglądy sprzeczne z moralnością i dobrem społecznym".
Niepokojące i irytujące jest to, że KRRiT nie jest już takim gorliwym egzekutorem zacytowanego przepisu, gdy chodzi o obrażanie osób homoseksualnych. KRRiT nie reaguje, gdy w mediach nawołuje się do nienawiści wobec gejów i lesbijek. Podobnie nie ma żadnych reakcji KRRiT na antysemityzm w Radiu Maryja. W obu przypadkach KRRiT nie widzi problemu. Neutralność światopoglądowa KRRiT jest zupełną fikcją. Osoby zasiadające w KRRiT chyba zapomniały, że zostały powołane do ochrony wszystkich grup społecznych, a nie tylko katolików. Obecna działalność tej instytucji wydaje się być bardziej sprzeczna z moralnością i dobrem społecznym niż mediów, które są za to przez KRRiT karane.

sobota, 23 stycznia 2010

Marc Lime & K Sebastian - Bizarre

Pete Doherty - Last of the english roses

Cassidy Haley - Whiskey in Churches

SomethingALaMode - RondoParisiano



Sean Ensign - Fly Away

नेपाल

Miłym zaskoczeniem jest dla mnie informacja z Nepalu, który ma ambicje stać się homoseksulanym rajem. Najprawdopodobniej w maju kraj ten, jako pierwszy kraj azjatycki, zalegalizuje małżeństwa homoseksualne. Wynika to z decyzji Sądu Najwyższego Trybunału Konstytucyjnego z roku 2008, który orzekł, że zakaz zawierania małżeństw przez osoby tej samej płci jest niezgodny z zakazem dyskryminacji zawartym w konstytucji. Władze Nepalu liczą, że kraj stanie się turystycznym homoeldorado i skorzysta na tym finansowo. Jest przygotowywana nawet specjalna oferta wycieczek dla gejów i lesbijek, podczas których mogliby zawrzeć małżeństwo u podnóży Mount Everestu. Myślę, że miejsce wyjątkowe i sam skorzystałbym z takiej oferty. Istnieje tylko jedna bariera, która jest niestety trudna do pokonania – pieniądze. Koszt takiej imprezy zapewne nie będzie należał do niskich.

Luxemburg Luxembourg Letzebuerg

Jeszcze w tym roku Luksemburg zamierza zmienić prawo, by geje i lesbijki mogli zawierać małżeństwa. Taką obietnicę złożył minister sprawiedliwości Francois Biltgen. Zgodnie z oświadczeniem ministra prawo powinno zostać przyjęte przed przerwą wakacyjną. Biltgen jest członkiem Partii Chrześcijańsko-Społecznej (CSV) premiera Jeana-Claudea Junckera. Pięć z sześciu partii reprezentowanych w parlamencie popiera reformę prawa legalizującą małżeństwa tej samej płci. Ma ona także poparcie Luksemburczyków. Zmiana ta jest więc niemal pewna.
Warto wspomnieć, że w Luksemburgu geje i lesbijki już mogą formalizować prawnie swoje związki. W 2004 roku w Luksemburgu zalegalizowano związki partnerskie par tej samej i przeciwnej płci. Dają one jednak tylko część praw z tych, jakie mają małżeństwa. Luksemburg uznaje również konkubinaty par tej samej i przeciwnej płci. Przyznają one tylko kilka podstawowych praw z tych, jakie mają małżeństwa i związki partnerskie. Poza tym, luksemburskie prawo gwarantuje ogólny zakaz dyskryminacji przez wzgląd na orientację seksualną. Został on zawarty w kodeksie karnym i obejmuje różne dziedziny życia, w tym miejsce pracy. Przepisy te obowiązują w kraju od 1997 roku. Prawo to zakazuje również homofobicznych wypowiedzi.
Coraz więcej państw, w których istnieje możliwość zawierania związków partnerskich przez gejów i lesbijki umożliwia zawieranie osobom homoseksualnym zawieranie małżeństw. Tak uczyniła Norwegia, Szwecja, Portugalia. Prawdopodobnie w najbliższym czasie podobne zmiany zostaną dokonane w Słowenii, Finlandii i Islandii.

środa, 20 stycznia 2010

Dziki seks, czyli seks dzikich

Plemiona zamieszkujące egzotyczną Papuę-Nową Gwineę - mimo usilnych starań działających na ich terenie misjonarzy - od tysiącleci uprawiają swoje erotyczne rytuały. Ponieważ jednak jest ich na wyspie aż dwa tysiące (mieszkają zarówno na wybrzeżu, jak i w górach), to różnorodność zachowań jest naprawdę wielka. My zaś mamy z większością papuaskich plemiona jedną, wspólną cechę - nie traktujemy seksu jedynie jako narzędzia prokreacji.
ORGIA, ORGIA, ORGIA JEST W WIOSCE!
Tradycją plemienia Kamoro jest oddawanie się orgiom, zwanym kaware. Jest to nocny rytuał, który odbywa się w specjalnym szałasie bez okien. Budują go oczywiście pracowite kobiety, podczas gdy mężczyźni wylegują się nago na specjalnym słupie zakończonym platformą, prężąc się i jednocześnie relaksując przed wyczerpującym zadaniem, jakie czeka ich w nocy. Kaware to jedynie początek okresu imu, czyli nieokiełznanego rozpasania, podczas którego każdy może się kochać z każdym. Członkowie plemienia posilają się podczas imu jedzeniem, które ma zapewnić siłę do uprawiania seksu. Afrodyzjaki to nie jest przecież wymysł Europejczyków... To, że członkowie plemienia oddają się orgiom nie znaczy, że w tej wspólnocie premiowana jest niewierność. Wręcz przeciwnie - nadmierna swoboda seksualna poza okresem kawary i imo jest karana chłostą. Jak czytamy na stronie internetowej magazynu "Focus", każdy z niewiernych małżonków ma prawo dostać przynajmniej jeden raz rózgą od każdego mieszkańca swojej wioski.
MOJA ŻONA, TWOJA ŻONA
Sąsiadujące z plemieniem Kamoro plemię Asmat ma zwyczaj wymiany żon między zaprzyjaźnionymi mężczyznami. Ten zwyczaj nosi nazwę papitsj i ma na celu utrzymanie równowagi w okresie poprzedzającym wojnę czy jakieś ważne ceremonie. To tak, jakby europejczyk zmienił sobie partnerkę seksualną w okresie wzmożonego stresu, na przykład przed ważną konferencją. Ot, tak dla poprawienia koncentracji czy ogólnego samopoczucia. Panów prosimy o spokój - mieszkamy w Polsce.Dodajmy, że w plemieniu Asmat do zwyczaju należy także współżycie z mężczyzną, a raczej swoim przyjacielem i współtowarzyszem, zwanym mbai. To tradycja, która wywodzi się z czasów polowań, gdy dwóch mężczyzn było zdanych na swoje towarzystwo - razem zabijali zwierzęta, jedli, spali no i spółkowali. Absolutnie nie oznaczało to homoseksualizmu w naszym europejskim rozumieniu - panowie bowiem nie wykluczali współżycia z kobietami. Powiecie, że to biseksualizm. Na pewno tak. Należy także pamiętać, że to zazwyczaj właśnie dwóch mbai wymieniało się kobietami. Nieco inaczej sytuacja przedstawiała się w czasie wojny. Panowie całkowicie rezygnowali z kontaktów ze swoimi żonami i oddawali się homoseksualnym orgiom. Miały one na celu przekazanie sobie energii i mocy wraz z nasieniem. Najbardziej jednak szokującym może wydawać się nam fakt, iż w momencie, gdy wybierano wodza na czas wojny, reszta wojowników oddawała mu cześć całując i liżąc jego przyrodzenie. Był to wyraz oddania się w jego władzę.Jak wspomnieliśmy na początku, misjonarze prowadzili wzmożoną działalność na rzecz ograniczenia tych seksualnych rytuałów. Część z nich w wyniku tych prac odeszła w zapomnienie, część żyje, ale w ukryciu - na przykład zwyczaj wymieniania się kobietami.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Wasz bóg nie istnieje

Skąd właściwie wiemy, że wasz bóg nie istnieje?

1. Wiedza o początkach ludzkich cywilizacji udowadnia nam że ludzie MAJĄ W ZWYCZAJU wymyślać sobie bogów, boginie, duchy i potwory. Zabobon był obecny w każdym zamieszkałym zakątku kuli ziemskiej. To po prostu nieodłączna część naszej natury.

Religie rozwijały się w warunkach wzajemnej izolacji (z przyczyn geograficznych) i dlatego różnią się od siebie. Bywa że drastycznie. Lecz mimo to, można w nich znaleźć wspólne schematy. To jest efekt tego, że religie opierają się na podobnych mechanizmach socjologicznych i psychologicznych. W prawie każdej religii możesz znaleźć:
- wiarę w życie po śmierci;
- wiarę w bajki, czyli rozbudowaną mitologię (w tym mit o “stworzeniu” świata), personifikacje sił natury;
- wiarę w istnienie potężnych istot których “nie widać”, lub są w inny sposób niedostępne (nie tylko bogowie, także duchy, anioły, diabły, itp);
- układy z bogami: “coś za coś”, czyli wiara w możliwość wynegocjowania sobie pomocy u bogów (np. w zamian za ofiarę);
- rytuały, modlitwy, świątynie, ofiary, magiczne przedmioty, magiczne gesty, magiczne pokarmy, magiczne słowa, magiczna numerologia;
- kastę funkcjonariuszy religijnych: szamanów, kapłanów, mnichów, księży, pastorów, popów, imamów, rabbinów, itp.;
- wpływ na system prawny, na obyczajowość, na dzieła sztuki, na architekturę, itp.

Wobec tych faktów stawianie żydowskiego bożka w centrum świata jest dowodem braku wyobraźni:
- wasz bóg, którego piszecie przez duże “B”, jest tylko jednym z tłumu 2500 innych;
- naród żydowski to tylko jeden z tysięcy innych;
- Izrael i okolice to tylko niewielki skrawek zamieszkałej powierzchni Ziemi;
- wasz bóg jest dokładnie tak samo niewidzialny jak inni bogowie i boginie;
- modlitwa do waszego boga daje dokładnie taki sam skutek, jak modlitwa do innych bogów i bogiń (czyli żaden).

Brak zdolności do tej trzeźwej oceny to skutek indoktrynacji oraz moralnego szantażu (pierwsze przykazanie).

To był argument dotyczący wszystkich religii. Teraz argumenty specyficzne dla waszego boga.

2. Mam 100% pewności że żydowski bóg nie istnieje, bo jest ABSURDALNY.

- absurd celu istnienia Boga;
- absurd celu stworzenia świata (100 miliardów galaktyk, średnio po 100 miliardów gwiazd w każdej z nich, a to wszystko po to, by urządzić Big Brothera w Izraelu);
- absurd celu stworzenia człowieka (wg. Ks. Rodzaju Bóg potrzebował ogrodnika w rajskim ogrodzie);
- absurd Boga faworyzującego jeden naród;
- absurd Boga “nieśmiałego”, którego wolą jest ukrywać swoje istnienie przed większością ludzi;
- absurd Boga “doskonałego”, który odczuwa potrzeby (np. potrzeba stworzenia świata i człowieka, potrzeba kultu i posłuszeństwa ze strony człowieka);
- absurd Boga “doskonałego”, który sam o sobie mówi, że jest zazdrosny (Dekalog w oryginale);
- absurd Boga “doskonałego” i “miłosiernego”, który stworzył świat w którym organizmy żywe muszą pożerać się wzajemnie by przeżyć;
- absurd Boga “wszechmogącego”, który potrzebuje aniołów do pomocy;
- absurd Boga “wszechmogącego”, który czegoś chce, ale jakoś mu nie wychodzi (np. rażąca niedoskonałość tzw. Pisma Św.);
- absurd Boga “wszechmogącego”, który potrzebuje kooperacji ze strony człowieka do realizacji swoich planów (np. ucieczka Żydów z Egiptu);
- absurd Boga “wszechwiedzącego”, który popełnia pomyłki, zmienia zdanie, a nawet negocjuje z człowiekiem (Mojżesz);
- absurd Boga “ponadczasowego”, który zmienia zdanie na temat tego co jest dobre, a co złe (np. dopuszczalność rozwodów, traktowanie wrogów);
- absurd Boga “wszechobecnego”, pod którego nieobecność gadający wąż spiskował z Ewą;
- absurd Boga “wszechobecnego”, który stworzył Piekło jako “stan oddzielenia od Boga”;
- absurd Boga “kochającego” ludzi, który przygląda się biernie ich cierpieniu;
- absurd Boga “kochającego” ludzi, który popiera ludobójstwo i niewolnictwo;
- absurd Boga “sprawiedliwego”, który zaleca karę śmierci za takie “zbrodnie” jak nieposłuszeństwo dziecka, zatajenie braku dziewictwa przed ślubem, homoseksualizm, praca w “dzień święty”, itd.;
- absurd Boga “sprawiedliwego”, który stosuje karę nieskończonych tortur;
- absurd Boga “sprawiedliwego”, który stosuje odpowiedzialność zbiorową;
- absurd Boga “sprawiedliwego”, który stosuje odpowiedzialność dziedziczną;
- absurd grzechu pierworodnego (gadający wąż wyrolował “wszechwiedzącego” Boga);
- absurd odpowiedzalności Adama i Ewy (przed rzekomym spożyciem owocu “Drzewa poznania dobra i zła” byli z definicji niepoczytalni);
- absurd koncepcji zbawienia (słowo “zbawienie” oznacza “ocalenie”. Tylko przed czym?);
- absurd Boga “księgowego”, który sam sobie musiał zapłacić okup;
- absurd “konieczności” narodzin Boga jako człowieka (“wszechmogący” Bóg nie mógł sprawy załatwić inaczej);
- absurd Boga będącego “jednocześnie” człowiekiem (Bóg jest “wszechmogący”, człowiek nie);
- absurd arytmetyczny Trójcy (3 = 1), spotykany zresztą w wielu innych religiach;
- absurd genezy Szatana (sensowność buntu wobec istoty “wszechmogącej”, “wszechobecnej”, “wszechwiedzącej” itd.);
- absurd tolerowania istnienia Szatana przez Boga (podtrzymywanie nonsensownego konfliktu przez istotę “wszechmogącą”);
- absurd opętań ludzi przez Szatana (przyzwolenie Boga, rzekome ostrzeżenie przed Szatanem jako przesłanie dla ludzi);
- absurd Boga kuszonego przez Szatana (Jezus kuszony na pustyni: pertraktacje z bogiem “wszechmogącym”, próba manipulacji bogiem “wszechwiedzącym”);
- absurd Boga który oczekuje od człowieka wiary w rzeczy niewiarygodne;
- absurd Boga który oczekuje od człowieka wiary pod szantażem kary nieskończonych tortur;
- absurd Boga który sam wybiera kto wierzy (“wiara jest łaską”), ale za brak wiary karze;
- absurd Boga który chciał się “objawić” ludziom, ale usłyszała o nim tylko garstka Żydów (Indianie na przykład musieli czekać aż do odkrycia Ameryki pod koniec 15 wieku).

3. Mam 100% pewności że żydowski bóg nie istnieje, bo jego prymitywne cechy są ODBICIEM prymitywnej cywilizacji która go stworzyła:

a) Odbiciem jej prymitywnej wiedzy o świecie:
Kosmologia:
- geocentryzm;
- ignoranckie rozróżnienie między słońcem a gwiazdami;
- niebo to “sklepienie”, a gwiazdy i planety są na nim “zawieszone”;
- gwiazdy mające pospadać na Ziemię w dzień końca świata;
- ruchoma gwiazda która “wskazała” miejsce narodzin Jezusa (absurd geometryczny);
Geologia:
- mit globalnego potopu;
- niewiedza o kształcie, wielkości i wieku Ziemi (Ziemia jest płaska, stoi na filarach, itp);
Biologia:
- opanowanie przez “złe duchy” jako przyczyna chorób (np. Jezus egzorcyzmami leczy epileptyka i trędowatego);
- niewiedza o formach życia niewidocznych gołym okiem (np. bakterie wywołujące trąd);
- niewiedza o gatunkach zwierząt żyjących poza okolicami Izraela (mit Arki Noego);
- niewiedza o ewolucji (zwierzęta wyczarowane z niczego: rybki w czwartek, ptaszki w piątek);
- elementarna niewiedza zoologiczna: np. nietoperz to rzekomo ptak.

b) Odbiciem jej prymitywnej moralności, dzisiaj zupełnie nie do zaakceptowania:
- poparcie dla niewolnictwa;
- poparcie dla ludobójstwa;
- poparcie dla rasizmu;
- poparcie dyskryminacji kobiet;
- poparcie dyskryminacji kalek i chorych;
- poparcie kary śmierci za błahe przewinienia.

Wszystko to razem stanowi NIEZBITY dowód działania mechanizmu, którego przedstawiłem w punkcie 1. Jeśli zadamy sobie pytanie “czy to Bóg stworzył człowieka, czy to człowiek stworzył Boga?”, to w świetle powyższej wiedzy odpowiedź może być tylko jedna.

4. Mam 100% pewności że żydowski bóg nie istnieje, bo jedyne informacje o nim pochodzą z literatury, którą należy zakwalifikować do BAJEK:

(ćwiczenie dla czytelnika: porównaj to z Harrym Potterem)

a) magiczne zwierzęta i rośliny:
- gadający wąż;
- gadający krzak;
- gadający osioł;
- jednorożec (koń z pojedyńczym rogiem);
- manna spadająca z nieba;
- laska, która zakwitła i wydała owoce migdałowe.

b) potwory:
- wielka ryba, w której brzuchu połknięty Jonasz spędził 3 dni;
- olbrzymy Nefilim (spłodzeni przez “synów bożych” z ziemskimi kobietami);
- Moloch;
- Behemot;
- Lewiatan;
- satyr (pół człowiek, pół kozioł);
- bazyliszek (skrzyżowanie koguta ze smokiem, ang. cockatrice, nie występuje w polskich tłumaczeniach Biblii);
- baran z siedmioma rogami i siedmioma oczami (postać Boga w dzień apokalipsy);
- lew z sześcioma skrzydłami (towarzysz Boga w sali tronowej w Niebie);
- siedmiogłowy smok.

c) ludzie posiadający niezwykłe właściowści:
- ludzie żyjący 900 lat (Adam i jego potomkowie);
- dziewica która magicznie zaszła w ciążę;
- tłumy zombie, które powstawały z grobów i rozlazły się po mieście;
- włosy Samsona jako źródło nadludzkiej siły.

d) ludzie posiadający magiczną władzę nad siłami natury:
- zatrzymanie słońca w ruchu, na czas bitwy;
- wpływ na losy bitwy poprzez uniesienie rąk do góry;
- rozstąpienie się morza;
- woda wypływająca ze skały po uderzeniu w nią kijem;
- chodzenie po wodzie;
- uleczenie ślepoty za pomocą błota ze śliny.

e) czary zamiany czegoś w coś innego:
- woda zamieniona w wino;
- kij zamieniony w węża;
- żona Lota zamieniona w słup soli;
- glina zamieniona w Adama.

f) inne cuda:
- świat wyczarowany z niczego w ciągu 6 dni;
- samica gatunku homo sapiens wypączkowała z żebra zabranego samcowi;
- globalny potop, mający za zadanie uśmiercić wszystkie lądowe formy życia;
- drewniany statek o rozmiarach lotniskowca, zdolny pomieścić po parce zwierząt z wszystkich gatunków, wybudowany przez człowieka mającego 600 lat;
- pojedynek na czary magików egipskich z magikiem żydowskim (Izrael-Egipt 1:0)

Skywalker












O prawach gejów bez piany

Krzysztof Leski w Salonie 24 skomentował Terlikowskiego w tekście "O prawach gejów bez piany". Autor pisze niby o kompromisie, ale cóż to za kompromis, jeśli ma on wyglądać właśnie tak a nie inaczej niż wyobraża sobie tego autor. A to, że Leski mówi "bez piany" to żaden jego sukces. Czy mam się cieszyć, że także "bez pięści"?! Leski pisze, że jest nie tylko przeciwko zalegalizowaniu małżeństw homoseksulanych, ale także przeciwko uznaniu ich istnienia. Do tego dodaje, że to może być podstawą kompromisu. Totalny bezsens! Czy mam rozumieć, że Pan Leski nie uznaje małżeństw homoseksualnych w Hiszpanii, Szwecji, Norwegii, Kanadzie, Belgii, Holandii czy RPA? Nie można zaprzeczyć ich uznania. Ich istnieie to fakt i nie można nie uznawać ich istnienia. Bez względu na to, czy Pan Leski chce uznawać czy nie chce uznawać ich istnienia to one istnieją. A już doszukiwanie się w takiej postawie podstaw kompromisu jest bezczelne. Leski pisze, że przeciwko legalizacji małżenstw homoseksualnych przemawia to, że w większości języków i kultur słowo małżeństwo oznaczało od wieków związek między mężczyzną i kobietą. I co z tego, że w wielu językach małżeństwo oznaczało to od wieków i co z tego, że w większości społeczeństw? Nic z tego nie wynika. Żadna przesłanka, by nie uznawać małżeństw homoseksulnych. Jest mnóstwo słów, których obecne znaczenie odbiega od pierwotnego. Sens wyrazów i ich znaczenie ewoluuje, zmienia się w czasie, zawęża się lub rozszerza. I tak też jest ze słowem małżeństwo. Słowo to tylko słowo, my nadajemu mu znaczenie. Żadne historyczne pojmowanie słowa małżeństwo mnie więc nie przekonują do tego, że nie należy legalizować małżeństw homoseksulnych. Tym bardziej, że występowały i występują społeczeństwa, gdzie małżeństwo jest związkiem także dwóch osób tej samej płci. Kiedyś małżeństwo było instytucją religijną, ale dziś tak już nie jest. Mamy małżeństwa cywilne, świeckie. To, że kiedyś przez wieki postrzegano małżeństwo jako instytucję religijną nie oznacza przecież, że ma to być powod do tego, by nie uznawać istnienia małżeństw cywilnych. To byłby absurd. Podobnie z z faktu, że kiedyś nie było kobiet pastorów nie oznacza, że dziś nie można uznać ich istnienia i kobiet będacych pastorami nie nazywać pastorami. Zmieniają się czasy, zmieniają się społeczeństwa, a wraz nimi tworzone przez ludzi instytucje. Jedne słowa tracą swoje znaczenie na rzecz innych, a inne rozszerzają je. Rozważając kwestie językowe zauważyć należy, że bielizna nie musi być biała, choć może być i taka. Tak samo małżeństwo nie musi być heteroseksulne. Rozszerzenie instytucji małżeństwa na pary homoseksulne nie oznacza, że małżeństwo kobiety i mężczyzny przestanie być małżeństwem.
Dalej Leski pisze, że małżeśtwo w wielu religiach ma charakter sakramentu i z szacunku dla tradycji religijnej należy zakazać małżeństw homoseksulnych. Idąc typ tropem należałoby zakazać także małżeństw świeckich zawieranych z urzędzie. Czy to zdaniem Leskiego nie jest przejawem braku szacunku dla uczuć i poglądów religijnych? Ze względu na sacrum jakim jest małżeństwo w wielu religiach można byłoby w prawie świeckim zabronić również rozwodów. Tradycja małżeństw kościelnych jest przecież dłuższa niż cywilnych, a są religie, które rozwodów nie uznają. Rozwody jednak istnieją w prawie świeckim, nikt ich nie zakazuje, choć to właśnie rozwody mogą faktycznie osłabiać pozycję małżeństwa w społeczeństwie. Należy zwrócić uwagę na to, że mówiąc o małżeństwach homoseksualnych nie mamy na myśli tworzenia oddzielnej instytucji małżeństwa alternatywnej czy konkurencyjnej w stosunku do małżeństwa heteroseksulnego, ale umożliwienie zarówno parom heteroseksulnym jak i homoseksulnym skorzystania z prawa do zawarcia takiego samego małżeństwa, bez dyskryminacji ze względu na płeć małżonków. Nie chodzi przecież o tworzenie dwóch rodzajow małżeństw, a rozszerzenie małżeństwa na pary jednopłciowe. Uważam, że byłoby to korzystne dla małżeństwa, gdyż większa ilość osób mogłaby być objęta normami, które w społeczeństwie są cenione. Nie tylko nie obniżyłoby to rangi małżeństwa, ale podniosłoby ją. Widać wyraźnie, że Leski gubi się w swoich przemyśleniach i nie jest w stanie obronić swojego stanowiska. Jego nie da się zresztą obronić. Tak samo tego, że "są pojęcia, którym nie wolno nadawać znaczenia sprzecznego z pierwotnym". Istnieje bowiem wiele pojęć, których znaczenie się przez wieki zmieniało. Przede wszystkim jednak należy podkreślić, że umożliwienie gejom i lesbijkom zawarcia małżeństwa nie oznacza nadania pojęciu małżeństwa znaczenia sprzecznego z pierwotnym. Wręcz przeciwnie, uzupełnia znaczenie tego pojęcia.
Leski pisze także o tym, że istnieje przyczyna prawno-podatkowa tego, że sprzeciwia się legalizacji małżeństw jednopłciowych, a mianowicie to, że pewne przywileje należą się z przyczyn demograficznych tylko małżeństwu heteroseksulnemu. To także jest absurdalne twierdzenie, gdyż gdyby chodziło o przyczyny demograficzne to przywilejami powinny być też objęte konkubinaty heteroseksulne wychowujące dzieci. Wystarczy zobaczyć ile dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich. Także pary homoseksulne wychowujące dzieci powinny być objęte tym przywilejami. Trzeba pamiętać o tym, że geje również płodzą dzieci, a lesbijki rodzą dzieci, czy komuś się to podoba czy nie. W błędzie jest zatem Pan Leski, że ulgi małżeńskie mają stymulować przyrost naturalny. Ulgi te należą się bowiem także małżeństwom bezdzietnym, a nie należą się żyjącym bez ślubu parom wychowującym dzieci. Przywileje w żaden sposób nie są skorelowane z dzietnością, a wiążą się jedynie z faktem zawarcia małżeństwa. Poza tym z faktu, że geje i lesbijki będą zawierać małżeństwa nic nie wynika dla demografii osób heteroseksulnych. To, że będą zawiarane małżeśtwa homoseksulne nie oznacza, że małżeństwom heteroseksulnym zostaną zabrane jakieś przywileje.
Dalej Leski pisze, że jest za związkami partnerskimi, dodając, że wbrew sobie, bo ma w sobie coś z homofoba. Uważam, że nie coś, ale nawet cakiem sporo, co widać w tekście. Autor pisze, że nie podoba mu się aktywna promocja homoseksulizmu w mediach i polityce i nie chce, żeby jego dzieci stykały się na codzień z takim wzorem. Pozostaje mi tylko współczuć dzieciom Pana Leskiego, szczególnie jeśli są homoseksualne. No i samemu Leskiemu, bo pewnie musi bardzo cierpieć będąc narażonym codziennie na stykanie się z gejami i lesbijkami, a w to, że są wokół niego obecni nie wątpię.
Leski pisze dalej, że ustalenie praw jakie przysługiwałyby związkom homoseksualnym będzie możliwe dopiero po uznaniu przez środowiska gejowskie rezygnacji z małżeństw. Widać od razu, że Pan leski zupełnie nie jest zorientowany w temacie, gdyż w Polsce toczy się właśnie walka o związki partnerskie a nie małżeństwa. A jeśli chodzi o zakres praw, który powinien im przysługiwać to nie ma powodu, by się zastanawiać. Bez zastanowienia stwierdzić należy, że powinny być takie same jak w przypadku małżeństw heteroseksualnych. I nie należy zapominać także o obowiązkach. Prawicowi publicyści bardzo chętnie mówią o przywilejach i prawach, nie wspominając nic o obowiązkach. Ja więc przypominam: Żądamy nie tylko praw, żądamy także obowiązków.
PS. Terlikowskiego dziś komentował nie będę. Odsyłam do kolegi na "Dno Terlikowskiego". Po przeczytaniu tekstu Terlikowskiego utwierdziłem się w przekonaniu, że ta kreatura jest nie tylko bezproduktywna dla społeczeństwa, ale przede wszystkim szkodliwa. I jeszcze jedno - dzietność nie jest w zaden sposób związana z produktywnością społeczną. Będąc pracownikiem socjalnym wiem coś o tym. Gdyby nie pomoc społeczna, a w tym moja osoba (bezdzietna a jakże produktywna!), to duża część tych dzietnych osób nie byłaby w stanie przeżyć od 1-szego do 1-szego.

piątek, 15 stycznia 2010

Amir Fay Gutman - Margish / אמיר פיי גוטמן - מרגיש

Oscar Meteor - Water under the bridge

Deptanie po Pięcie

Podsumowanie nie jest dostępne. Kliknij tutaj, by wyświetlić tego posta.

Podróże ministra z mężem i bez męża

Prasa zza Odry donosi, że niemiecki wicekanclerz i minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle (FDP) w swoją podróż służbową do Japonii i Chin pojechał ze swoim partnerem Michaelem Mronzem. W czasie, gdy minister prowadził rozmowy z dalekowschodnimi politykami, jego partner zgodnie z protokołem wziął udział w oficjalnym programie wizyt, jaki przewidziany jest dla małżonków polityków. Dobrze się stało, że Guido Westerwelle zabrał swojego partnera w oficjalną podróż do Japonii i Chin, gdzie homoseksualizm jest tematem tabu i należy jedynie do sfery prywatnej. Taka wizyta jest doskonałą okazją, by zwiększyć widoczność par homoseksualnych w takich społeczeństwach jak chińskie i japońskie. Szkoda, że Michael Mronz nie towarzyszył niedawnej podróży niemieckiego ministra do Arabii Saudyjskiej i Jemenu, gdzie homoseksualiści są karani śmiercią. Myślę, że właśnie do takich krajów homoseksualni politycy powinni zabierać swoich mężów i partnerów. Guido Westerwelle podczas tych wizyt wspomniał o potrzebie przestrzegania praw człowieka, także w odniesieniu do osób homoseksualnych, jednak w mojej opinii jego głos był zbyt mało stanowczy. Niemieccy katolicy na swojej stronie internetowej kreuz.net już skrytykowali ministra za propagowanie homoseksualizmu na Bliskim Wschodzie, używając pod jego adresem obraźliwych sformułowań. Ale czego można się spodziewać po katolikach? Polscy katolicy też pokazują, że jedyne na co ich stać to chamstwo i głupota. A to powinno być skłaniać do zwiększenia wysiłków na rzecz poszanowania praw osób homoseksualnych, zwłaszcza w krajach, gdzie homoseksualiści są karani i prześladowani. Może Guido Westerwelle to w końcu dostrzeże i jego działania będą w tej kwestii w końcu bardziej wyraziste.

Ślub w parlamencie

Wszystko wskazuje na to, że wkrótce obędzie się pierwsza homoseksualna ceremonia ślubna w budynku parlamentu brytyjskiego. Członkowie rządu, parlamentarzyści, lordowie i ich dzieci mogą korzystać z budynków parlamentu do przeprowadzania ceremonii ślubnych. Obecnie trwają prace nad tym, by w parlamencie przeprowadzane były nie tylko ceremonie małżeńskie, ale także ceremonie zawierania związków partnerskich. O taką możliwość zabiega Chris Bryant, który zaręczył się jesienią ubiegłego roku z Jaredem Cranneyem. Wszystko wskazuje na to, że tak wkrótce się stanie. Śluby heteroseksualne zawierane są w Chapel of St Mary, którą zarządza Kościół Anglikański. Nie ma obecnie możliwości, by odbywały się tam również ceremonie homoseksualne. Śluby homoseksualne będą zawierane więc najprawdopodobniej w kaplicy w Westminster Hall.

czwartek, 14 stycznia 2010

Piętno Pięty

Poseł PiS Stanisław Pięta w liście do wrocławskich księży apeluje, aby publicznie w kościele potępili ministra kultury za to, że Bogdan Zdrojewski propaguje homoseksualizm. Chodzi o to, że minister kultury nie chce i nie zamierza zablokować przygotowywanej właśnie w Muzeum Narodowym wystawy przedstawiającej wątki homoseksualne w polskiej sztuce. Obrazy, rzeźby i fotografie z takimi elementami z różnych epok - od średniowiecza po współczesność - mają być wystawione latem.
Stanisław Pięta wystosował już wcześniej interpelację do ministra kultury, gdzie napisał: „Obecny dyrektor ze świątyni sztuki chce uczynić wychodek. Muzeum jest utrzymywane ze środków społeczeństwa i nie może być narzędziem demoralizacji społeczeństwa w rękach marginalnej, wyizolowanej grupy. Dlaczego dyrektor Muzeum Narodowego ogranicza się tylko do "dzieł" odnoszących się do homoseksualizmu, dlaczego chce dyskryminować twórczość nekrofilów, pedofilów i zoofilów? Homoseksualizm jest dewiacją podobną do każdej z powyższych.”
Ale w odpowiedzi, którą poseł PiS właśnie dostał, minister kultury stwierdził, że w organizację wystawę nie będzie ingerować. Co więcej - popiera ekspozycję, bo "wpisuje się ona w rozwój demokracji". Przynajmniej minister kultury zachował zdrowy rozsądek. Pięta zaś już zupełnie zwariował i postanowił zadziałać w tej sprawie jeszcze inaczej i - jak sam twierdzi - skuteczniej. Przygotował list, który ma zamiar wysłać do wszystkich wrocławskich proboszczów i kapłanów z informacją o działaniach Zdrojewskiego, by zostały odczytane parafianom. To, co robi i mówi Pięta jest zupełnie nienormalne. Pięta zachowuje się jak obłąkany, chory człowiek, który wymaga pomocy psychologicznej. A kolejne ze strony Pięty porównania homoseksualizmu do zboczeń są po prostu obrzydliwe. I jeszcze raz pragnę wykrzyczeć temu homofobowi: „Homoseksualizm nie jest dewiacja!!! Idź się leczyć człowieku, bo zupełnie postradałeś rozum!!! Homofobię się leczy!!! Czas byś i ty zaczął się z niej leczyć!!!”.

Swoją drogą jestem ciekaw co na to Jacek Adler. Czy z Piętą też chciałby prowadzić dialog? Bo ja z takimi kreaturami jak Pięta nie chcę! Dla mnie Stanisław Pięta nadaje się jedynie do terapii. Z takimi ludźmi jak Pięta nie trzeba dyskutować tylko wskazać, gdzie powinni udać się po pomoc - do gabinetu psychiatrycznego. Interesującym byłoby pozać przyczyny fiksacji Pięty na punkcie homoseksualizmu. Może to temat dla Janusza Palikota, który przyznał niedawno, że szukał dowodów na skrywany przez Ziobrę homoseksulizm.
Gdyby ktoś chciał pomóc posłowi Pięcie w przezwyciężeniu jego problemów to podaję dla zainteresowanych mail do niego: Stanislaw.Pieta@sejm.pl

I jak tu się nie wkurwić?

Studiowanie bywa nieprzyjemne nie tylko z tego powodu, że trzeba na naukę poświęcić dużo czasu a ogrom materiału do opanowania i pracy przeraża. Przekonałem się o tym kolejny raz podczas ostatnich zajęć z Biomedycznych podstaw rozwoju na warszawskiej Akademii Pedagogiki Specjalnej. Homoseksualizm kolejny raz omawiany był w kategoriach zaburzenia i łączony z dewiacjami seksualnymi. Nie jest zrozumiałym czemu wykładowca nie połączył tematu homoseksualizmu z heteroseksualizmem. Obie orientacje są uznana przez Światową Organizację Zdrowia za normalne i równorzędne przejawy seksualności człowieka, a zatem nie ma podstaw by omawiać homoseksualizm łącząc go z patologiami seksualnymi. Tak jednak było na ubiegłotygodniowych zajęciach w APS. Jestem przekonany, że po zajęciach 90% słuchaczy wyszło z nich z błędnym przekonaniem, że homoseksualizm to „odmienność/nieprawidłowość”, jak to przedstawił na wyświetlanych slajdach prowadzący wykłady dr Filipkowski. Nie jest zrozumiałym też czemu kształtowanie się takiego a nie innego poziomu hormonów w życiu płodowym u homoseksualistów ma być nazywane zaburzeniem a u heteroseksualistów już nie. A tak zostało to przedstawione na wykładach. Można mówić o większym lub mniejszym poziomie hormonów, większym lub mniejszym ich wpływie na dane cechy, a nie na tym, że jest on zaburzony u homoseksualistów. Równie dobrze można byłoby mówić, że przyczyną heteroseksualizmu są zaburzenia hormonalne, ale to jest także nieprawdą, gdyż chodzi jedynie o to, że występuje różny poziom hormonów w przypadku heteroseksualizmu i homoseksualizmu. Ale to w żaden sposób nie oznacza, że jeden z nich jest zaburzony. Denerwujące jest to, że podczas wykładów na uznanej uczelni łączy się homoseksualizm z faktycznymi nieprawidłowościami, wymieniając jednym ciągiem obok homoseksualizmu transseksualizm, zoofilię, sadyzm, masochizm i pedofilię.
Moje studia mają przygotować do zawodu pracowniak socjalnego. Jak pracownicy socjalni mają być światłymi ludźmi, jak mają pomagać ludziom, jak krzewić akceptację, jeśli ich edukacja wygląda w ten sposób?!

środa, 13 stycznia 2010

Gareth Thomas - I’m doing it because I want people to be able to be free to be gay

Gareth Thomas, walijski gwiazdor rugby, który pod koniec zeszłego roku dokonał publicznego coming outu, powiedział, że ma nadzieję, że znajdzie chłopaka. Thomas w grudniu w wywiadzie dla Daily Mail powiedział, że jest gejem.

W swoim pierwszym wywiadzie dla gejowskiego magazynu Attitude, wyjawił, że pomimo wyglądu twardziela ma w sobie dużo miłości, którą chciałby kogoś obdarzyć. Thomas powiedział: "Wiem, że wielu gejów szuka miłości. Zrobiłem to również w nadziei, że znajdę kogoś”.

Gareth Thomas przyznał, że myśl o tym, by przytulić się do kogoś i obdarzyć go miłością, jest niezwykle ekscytująca.

"Na zewnątrz mogę wyglądać jak twardziel, ale emocjonalnie jestem miękki i opiekuńczy. Mam w sobie dużo miłości. Nie będę się wstydzić chodzić na ulicy z kimś trzymając go za rękę".

Rugbista powiedział, że ma nadzieję stać się częścią społeczności gejowskiej i cieszy się ze stosunku ludzi do jego coming outu.

Gareth Thomas zasugerował także, że Daily Mail umieścił z nim wywiad, by zatrzeć negatywne wrażenia po wcześniejszym felietonie w gazecie dotyczącym śmierci Stephen’a Gately’a. Felietonistka Jan Moir wywołała oburzenie po homofobicznym felietonie o śmierci wokalisty Boyzone.

Gareth Thomas powiedział: "Jestem pewien, że gazeta była świadoma tego, że publikacja mojej historii może pomóc zmienić negatywny wizerunek gazety po felietonie o Stephen’ie Gately’u”.

Wbrew pogłoskom, Gareth Thomas powiedział, że nie został zmuszony do coming outu.

Powiedział: "Nie miałem żadnego powodu, aby się ujawniać. Nie mam chłopaka, nie mam dzieci, nie byłem pod presją, nie zostałem przyłapany na niczym ... nic z tego”.

“I’m doing it because I want people to be able to be free to be gay”

Nasiusiał i podziękował


Wczoraj po raz 17. wręczono w Warszawie nagrody tygodnika "Polityka" - Paszporty. Laureatem w kategorii sztuki wizualne został nieukrywający swojej orientacji homoseksualnej Karol Radziszewski, artysta, performer, a ostatnio także kurator wystawy w Zachęcie "Siusiu w torcik". Radziszewski zasłynął projektami, w których sfera prywatna przeplata się z publiczną, oraz podejmowaniem tematów niepopularnych i kontrowersyjnych, często z wątkiem gejowskim (wystawa "Pedały", czy choć nagrodzona wystawa "Siusiu w torcik", w której tematyka homoerotyczna była bardzo istotna).- "Chciałem tu zacytować Lady Gagę i podziękować Bogu i gejom. Dziękuję rodzicom, babciom, bratu Kamilowi, mojemu chłopakowi Pawłowi oraz dyrekcji Zachęty za to, że pozwoliła mi nasiusiać w ten torcik" - powiedział Radziszewski po otrzymaniu nagrody.



Z oskarżenia prywatnego

Jacek Adler udzielając wywiadu Rzeczpospolitej chyba zupełnie postradał rozum. Wstyd i dla niego i dla całego homośrodowiska, którego - bez względu na to czy on sam tego chce czy nie – stał się w ten sposób reprezentantem. I choć dostrzegam w wywiadzie też myśli cenne, jak chociażby postulaty legalizacji związków homoseksualnych czy wprowadzenia karalności mowy nienawiści wobec osób homoseksualnych, to jednak ogólnie wywiad jest dla mnie totalną porażką i rzeczą nieodpowiedzialną. Szkoda, bo Adler miał szansę zrehabilitować się po ostatnim artykule, w którym skrytykował wytoczenie sprawy przeciwko autorom homofobicznego rysunku i artykułu. Adler dał się zmanipulować homofobom z Rzeczpospolitej, zupełnie nie dostrzegając, że jedynym powodem, dla którego rozmawiano z nim była próba ośmieszenia polskiego środowiska homoseksulanego.

Adler dużo mówi o tolerancji i dialogu. Z kim? Z kościołem? Z homofobicznymi politykami? To tak jakby dialogiem walczyć z rasizmem i ksenofobią. To absurd. Z homofobami się nie dyskutuje, tak jak nie prowadzi się dyskusji z rasistami i ksenofobami! Do dialogu niezbędny jest odpowiedni partner. A homofob, tak jak rasista czy ksenofob, nie jest nim. Gdyby czarnoskórzy Amerykanie jak i czarnoskórzy mieszkańcy Republiki Południowej Afryki prowadzili dialog ze swoimi oprawcami to do dzisiejszego dnia byliby niewolnikami, a system apartheidu obowiązywałby nadal. Dialog z faszystami pokazał zaś wyraźnie do czego prowadzą mediacje i układy z szaleńcami.

W przypadku totalitaryzmów, w których łamane są podstawowe prawa człowieka i obywatela, niezbędne są stanowcze działania, bunt i walka. A Polska jest przykładem totalitaryzmu – heterototalitaryzmu. Tak samo jak kościół katolicki jest przykładem organizacji totalitarnej. Do urzeczywistnienia zasad sprawiedliwości i równości w Polsce jest niezbędna mobilizacja środowiska homoseksualnego i stanowcze, głośne przeciwstawianie się dyskryminacji. Domagajmy się swoich praw i walczmy o nie. Wychodźmy na ulice i żądajmy. Wywierajmy presję na polityków w celu dokonania zmian prawnych. Nie chodźmy na kompromisy, ponieważ nie chodzi się na kompromisy z rasistami i faszystami i tak samo nie chodzi się na kompromisy z homofobami. Jeśli konieczna jest walka na salach sądowych to chodźmy do sądów, oskarżajmy i walczmy tam o sprawiedliwość i szacunek. Jeśli nie my sami to kto ma to zrobić za nas?

Odnośnie zarzutów Jacka Adlera wobec Roberta Biedronia to uważam, że są one niesprawiedliwe. Ani Biedroń ani KPH nie działają idealnie. Przyznać muszę jednak, że Biedroń ma przynajmniej odwagę stanowczo sprzeciwiać się niesprawiedliwości oraz mówić głośno, że nadszedł czas zmian. Moim zdaniem jego głos jest i tak zbyt mało stanowczy. Adler zaś nie ma żadnego moralnego prawa krytykować go w sytuacji, gdy sam sprzymierza się ze swoimi wrogami.

Alfredo Ormando

Alfredo Ormando (ur. 15 grudnia 1958 w San Cataldo, zm. 23 stycznia 1998 w Rzymie) – pisarz włoski, który 13 stycznia 1998 dokonał samospalenia na Placu św. Piotra w Watykanie w proteście przeciwko postawie i polityce Kościoła katolickiego wobec chrześcijan o orientacji homoseksualnej.
Ormando zmarł 11 dni później w wyniku poparzeń. W liście napisanym w Palermo w grudniu 1997 mówił:


„Mam nadzieję, że zrozumieją, co chcę przekazać: to forma protestu przeciwko Kościołowi, który demonizuje homoseksualność, tym samym demonizując naturę – bo homoseksualność jest jej córką. Błagam o wybaczenie, że się urodziłem, że zatrułem powietrze mym oddechem, to samo powietrze, którym oddychacie i Wy, że ośmieliłem się sądzić, iż jestem wolnym człowiekiem, że nie zaakceptowałem twierdzenia, iż jestem inny niż Wy, że uważałem homoseksualizm za wytwór Matki Natury, za to, że czułem się równy heteroseksualistom, że chciałem zostać pisarzem, że marzyłem i śmiałem się. Przepraszam cały drogi mi i zraniony przez chrześcijaństwo świat za jego wyrodne występki przeciw naturze. Nie stawiajcie kamienia na moim grobie, by nikt nie mógł zmoczyć go łzą. Jeśli benzyna nie zamieniła mnie w popiół, spalcie me szczątki i rozsypcie po całym Rzymie...”

Co roku w rocznicę aktu desperacji Alfredo Ormando odbywają się przypominające o jego przesłaniu manifestacje na Placu św. Piotra organizowane przez Arcigay, włoskąorganizację LGBT. Jak podkreśla Fabrizio Marrazzo, prezes Arcigay, Watykan w żaden sposób nigdy nie ustosunkował się do tego wydarzenia. Kościół katolicki pozostaje wciąż jedną z najbardziej homofobicznych i nieetycznych organizacji na świecie, wzywającą do nienawiści i propagującą zło oraz łamanie praw człowieka. Watykan jest centrum tej kultury śmierci i pogardy.

Uważam, że warto każdego roku przypominać o postaci Alfreda Ormando i jego męczeńskiej śmierci. Niech pamieć o nim nigdy nie zaginie. Niech zmobilizuje to ludzi do przeciwstawieniu się złu jakie prezentuje kościół katolicki i jego przywódcy oraz niech zachęci wszystkich do walki o sprawiedliwość i równość, by w przyszłości nie zdarzały się już takie tragiczne wydarzenia jak to w dniu 13 stycznia 1998 r.

wtorek, 12 stycznia 2010

Eurovision 2010 - Miro vs Jose Galisteo





Dziś u Gejowskiego można przeczytać o Jose Galisteo, którego uroda faktycznie sprawia, że jedne części ciała mogą zacząć bić szybciej a inne sztywnieć, zaś fakt, że jest gejem nie jest bez znaczenia. Jak podaje Gejowski, Jose Galisteo jest już zajęty, a ponieważ monogamia w modzie info dla zainteresowanych: szanse minimalne. Jose Galisteo stara się o prawo reprezentowania Hiszpanii w Konkursie Eurowizji. Gejowski mu kibicuje i zapowiada obciążanie swojego konta telefonicznego kosztami smsów na w/w przystojniaka.
Ja także postanowiłem przedstawić więc swój typ w tegorocznym konkursie. Jest nim Miroslav Kostadinov (Мирослав Костадинов) z Bułgarii. Homowątki w jednym z teledysków Miro (Lose control) nie umknęły mojej uwadze. A i duet z Krumem (В едно огледало) wygląda interesująco :)







O tym czy Miro jest z kims związany nic nie wiadomo. Jose Galisteo zajęty, co wyraźnie widać na poniższym zdjęciu.

jesusdressup

A ja dziś w necie znalazłem coś takiego:

http://www.jesusdressup.com

Hmmmmm?!

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Geoff & Pavel 1

Geoff & Pavel - RAW

























Magdalena Środa - Parada Równości lepsza niż Euro 2012

Zdania warszawiaków dotyczące Europejskiej Parady Równości są podzielone. 45% jest zadowolonych z tego, że parada odbędzie się w Warszawie (w lipcu tego roku). 44% uważa, że parada nie powinna się tu odbywać. Zaledwie 7% deklaruje, że weźmie w niej udział (za: "Gazeta Wyborcza", 3-4.01). Szkoda. W moim przekonaniu Europarada ma szanse przyczynić się do promocji miasta i zmiany jego klimatu w znacznie większym stopniu niż Euro 2012.
Na Euro 2012 przybędą kibice, wśród których niemałą część stanowią zwykli chuligani, skłonni do spożywania nadmiernych ilości alkoholu i demolowania ulic. Ponoć kibice cudzoziemscy są znacznie bardziej agresywni niż polscy, toteż trudno sobie wyobrazić jakie miasto pozostawią po sobie. Na Euro przybędą również skorumpowani działacze, którzy skorumpują zawodników i kibiców, bo taka jest chyba natura działacza piłkarskiego. Po Euro zaś zostanie gigantyczny stadion, który warszawiacy będą musieli utrzymywać przez lata, póki nie zarośnie on trawą, na której rozłożą się tysiące straganów przywracając temu miejscu jego tradycyjnie komercyjny charakter. Tymczasem Europarada przyciąga do miasta żywioł zróżnicowany, kreatywny, radosny, pozbawiony agresji. Warszawskie kluby zapełnią się artystami, intelektualistami, studentami i kolorową młodzieżą. Warszawskie ulice wypełni radosny marsz osób cieszących się wolnością, o niskim poziomie testosteronu, a wysokim endorfin. Możemy mieć nadzieję, że Europarada będzie poważnym krokiem w kierunku wzmacniania w Polsce tak zwanego kapitału kulturowego, a zwłaszcza, budowania przestrzeni kreatywności, niezbędnej dla bogacenia się społeczności. Według Światowego Sondażu Wartości prowadzonego w 65 krajach, największym rozwojem cieszą się miasta otwarte, tolerancyjne, stawiające na wartości posttradycyjne, takie jak różnorodność, indywidualność, samorealizacja, swobodna ekspresja, indywidualizm, kreatywność, dążenie do szczęścia. Wiedzą o tym autorzy raportu opracowanego przez ministra M. Boniego, który wytyczać ma kierunki rozwoju i działania dla Polski ("Polska 2030"). Autorzy stwierdzają, że brak nam w Polsce klasy kreatywnej, czyli artystów, projektantów, dziennikarzy, architektów, intelektualistów, którzy z reguły osiedlają się w miastach wyróżniających się wysoką jakością instytucji wiedzy, wysokim poziomem sektora usług decydującego o atrakcyjności życia (w tym usług lifestyle’owych) oraz różnorodnością, otwartością i tolerancją (zob. s. 361 "Polska 2030"). Do takich miast "kreatywnych" należą Londyn, Amsterdam, Dublin, Hongkong, Bruksela, Berlin. Tam się chętnie przyjeżdża, wydaje pieniądze, otwiera biznes, tworzy, cieszy się życiem. W Warszawie - jak dotąd - nie. Mało jest miast i krajów, które cokolwiek zyskały na organizowaniu wielkich imprez sportowych (zwłaszcza, gdy imprezy się skończyły), wszystkie miasta dynamicznie się rozwijające zyskują na wspieraniu różnorodnych stylów bycia i symbolicznie rozumianej przestrzeni kreatywności. Jednym słowem - na wolności. Toteż cieszę się, że zaraz po niesłychanie poważnych obchodach 600-lecia Bitwy pod Grunwaldem, a dwa lata przed mało poważnymi zawodami Euro, warszawskie ulice, choć przez chwile staną się terenem otwartości, różnorodności, tolerancji i wolności. A może to się przyjmie?

piątek, 8 stycznia 2010

The Virgins

Lucky Blue





Dziś Portugalia, jutro...

Portugalski parlament zdecydował dzisiejszego południa o legalizacji małżeństw homoseksualnych. Małżeństwo zgodnie z nowelizacją przepisów jest związkiem dwóch osób bez względu na ich płeć.

Socjalistyczny premier José Sócrates obiecywał równouprawnienie gejów i lesbijek w kwestii małżeństwa w programie wyborczym w 2009 r. Premier i rządząca koalicja danego słowa dotrzymali, czego efektem było dzisiejsze głosowanie. Konserwatywna część parlamentu próbowała doprowadzić do referendum w tej sprawie, przedstawiając 91 tysięcy podpisów zebranych przez katolickie bojówki, jednak parlament wniosek o referendum odrzucił.
- To prawo koryguje błąd. Kończy bezcelowe cierpienie. To niewielka zmiana w prawie, to prawda. Ale jest to bardzo ważny i symboliczny krok w kierunku zapewnienia szacunku dla wartości kluczowych dla każdego demokratycznego, otwartego i tolerancyjnego społeczeństwa. Wartości takich jak wolność, równość i brak dyskryminacji - powiedział premier Portugalii Jose Socrates po uchwaleniu ustawy zezwalającej na zawieranie małżeństw przez osoby tej samej płci.
Ostatnią przeszkodą, by prawo weszło w życie jest konserwatywny prezydent Aníbal Cavaco Silva, który może podpisać lub zawetować ustawę. W przypadku weta prezydenta ustawa i tak wejdzie najprawdopodobniej w życie, gdyż weto prezydenckie może być obalone przez parlament zwykłą większością głosów.
Wejście ustawy w życie jest spodziewane w kwietniu. Portugalia stanie się szóstym krajem w Europie, po Holandii, Belgii, Hiszpanii, Norwegii i Szwecji, który umożliwia homoseksualistom zawieranie związków małżeńskich. Od 2001 r. pary homoseksualne mogą korzystać także z przepisów ustawy o konkubinacie (Uniao de facto). Na podstawie tych przepisów zarówno pary jednopłciowe, jak i przeciwnej płci, po dwóch latach życia w konkubinacie otrzymują część praw z tych jakie mają małżeństwa.
Gratuluję portugalskim homikom i gratuluję portugalskiej lewicy podjęcia słusznej decyzji. Cieszę się, że prawny krajobraz Europy się zmienia na korzyść, ale z drugiej strony z coraz większą irytacją spoglądam na polską lewicę, która wyborczych obietnic kilka lat temu nie dotrzymała.

Reead



Gay Family Values

Przeczytałem wczoraj artykuł Dominiki Wielowieyskiej w Gazecie Wyborczej dotyczący homorodzicielstwa. Wydawało mi się wcześniej, że Pani Wielowieyska jest życzliwie nastawiona do osób homoseksualnych i nie ma żadnych uprzedzeń. Jednak sam tytuł artykułu - "Dlaczego adopcja przez gejów jest zła" - nie pozostawia złudzeń - uprzedzenia niestety są. Nie ukrywam, że zdziwiły mnie one u Pani Wielowieyskiej. Jej dotychczasowe wypowiedzi w kwestii równouprawnienia osób homoseksualnych uznaję za cenne, ale w tym tekście Pani Wielowieyska stanowczo pogubiła się i w wielu miejscach nie sposób zgodzić się z jej przemyśleniami. I to już we wstępie artykułu, gdzie pisze ona tak: „Adopcja sama w sobie jest proce­sem obarczonym pewnym ryzykiem. Każdy przypadek trzeba rozpatrywać osobno. Może się zdarzyć, że najlep­szym wyjściem dla dziecka jest pozo­stanie z dorosłym o orientacji homoseksualnej. I tak powinno się stać. Ale to nie oznacza zrównywania praw ho­mo- i heteroseksualistów.” I tu się myli Pani Wielowieyska, bowiem do tego by dziecko mogło być przysposobione przez parę homoseksualną jest konieczne zrównanie praw homo- i heteroseksualistów. Nie ma innego sposobu, by dziecko mogło skorzystać z „pozostania z dorosłym o orientacji homoseksualnej”, jak to nazwała Pani Wielowieyska, bez zniesienia dyskryminacji osób homoseksualnych w tej kwestii.
Artykuł Pani Wielowieyskiej jest niesmowicie rozdwojony. W jednym miejscu autorka pisze, że “osoby o orientacji homoseksualnej mogą być tak samo dobrymi rodzicami jak heteroseksualiści” po czym kilka zdań później przekonuje, że heteroseksualni rodzice to jedyny opymalny model. Artykuł wygląda tak, jakby pisały go dwie różne osoby, albo Wielowieyska cierpiała na rozdwojenie jaźni.
Zgadzam się z autorką, kiedy pisze, że homoseksuliści mogą być takimi samymi dobrymi rodzicami jak mogą nimi być heteroseksuliści oraz z tym, że "każdy przypadek ado­pcji musi być oceniany osob­no, a nie według prostego podziału: je­stem za adopcją przez pary homosek­sualne lub przeciw niej.” Całkowicie nie zgadzam się jednak z Wielowieyską, że „sęk w tym, że adopcja najlepiej się sprawdza w tradycyjnej rodzinie, a w przypadku osób samotnych czy pozostających w związkach homoseksualnych jest dopuszczalna, ale powinna następować po bardzo wnikliwej anali­zie i rozważeniu wszelkich za i przeciw.” Wielowieyska powołuje się co chwilę na dobro dziecko, a sprawę przedstawia tak, jakby tylko w przypadku osób homoseksualnych konieczne było wnikliwe analizowanie i rozważanie wszelkich za i przeciw, a w przypadku osób heteroseksualnych taka analiza nie była konieczna. Nie ma to wówczas nic wspólnego z dobrem dziecka. Rozważać wszystkie za i przeciw, szczególnie to czy potencjalni rodzice są w stanie zapewnić materialne i emocjonalne potrzeby, należy w każdym przypadku, bez względu na to czy ci potencjalni rodzice są homo- czy heteroseksualni. Jednak Pani Wielowieyska zakłada z góry, że „naj­mniejsze ryzyko zazwyczaj gwarantu­je klasyczny model rodziny z mamą-kobietą i tatą-mężczyzną. Jeśli więc star­cza chętnych na adopcję dzieci wśród rodzin tradycyjnych, to tam umiesz­czajmy dzieci.” I myli się znów Pani Dominika, bo wszystko jest sprawą indywidualną, jak sama zresztą wcześniej przyznaje. Dalej pisze: „Kobieta i mężczyzna różnią się od siebie i dają dziecku to, co najlepsze, w różnych formach. Chyba nikt nie zaprzeczy, że dziecko rozwiedzionych rodziców wychowywane tylko przez mat­kę i ciocię może odczuwać emocjonal­ny brak ojca. I na odwrót, dzieci z sa­motnym ojcem mogą tęsknić do matki-kobiety. I tych samych kłopotów oba­wiam się w przypadku chłopca wycho­wywanego przez parę lesbijską. Czy nie zatęskni za mężczyzną-tatą? Stwier­dzenie, że jego tęsknota będzie wyni­kać z tego, że mamy homofobiczne spo­łeczeństwo, mnie nie przekonuje. Oj­ciec z synem mogą mieć ten szczegól­ny rodzaj relacji, który nie będzie udzia­łem matki. Nie chodzi o to, czy lepszy, czy gorszy, ale po prostu inny.” Nigdy wcześniej nie posądziłbym Pani Wielowieyskiej o homofobię, jednak przyznać muszę, że sformułowania przez nią prezentowane w artykule homofobią trącą. Z jednej strony Pani Wielowieyska pisze bowiem, że wszystko należy poddać indywidualnej analizie, a jednocześnie w innych miejscach pisze, że heteroseksualni rodzice są najlepsi i nic ich nie zastąpi. A prawda jest taka, że zastąpi. Pamiętać należy, że natura nie obdarzyła heteroseksualistów jakąś wyjątkową zdolnością do bycia dobrym rodzicem. Jakość zdolności rodzicielskich nie jest w żaden sposób skorelowana z homo- czy heteroseksualnością. Szczęście dzieci w rodzinach adopcyjnych nie zależy ani od orientacji seksualnej rodziców ani od ich płci ale od zdolności rodziców do bycia rodzicem, możliwości zaspokojenia ich potrzeb materialnych, potrzeb miłości, akceptacji i bezpieczeństwa. Dziecko wychowywane przez rozwiedzioną matkę wraz z ciocią może tęsknić za ojcem nie tylko wówczas, gdy będzie wychowywane przez matkę i ciocię, ale także kiedy będzie wychowywane przez matkę i wujka. Naturalnym jest, że będzie tęskniło za osobą, która jest mu bliska i do której jest przywiązany, ale nie oznacza to, że będzie tęskniło za płcią tej osoby, jak sugeruje Pani Wielowieyska. Jeżeli dziecko bowiem byłoby wychowywane przez parę lesbijską, która po kilku latach wspólnego życia się rozejdzie to dziecko pozostawione z jedną z kobiet także może odczuwać brak drugiej z nich. Tak samo w przypadku dziecka wychowywanego od małego przez matkę i ciocię. Po tym, jak ciocia wyjechałaby daleko i kontakty uległyby zerwaniu, dziecko również tęskniłoby za nią. Najnormalniej w świecie tęsknimy za tym, co utraciliśmy. Dziecko może tęsknić za biologicznym rodzicem bez względu na to, czy zostanie zaadoptowane przez parę homoseksualną czy heteroseksualną, czy też przez samotnego mężczyznę czy samotną kobietę. A co do szczególnego typu relacji między synem a ojcem to idąc tropem Pani Wielowieyskiej dzieci wykazujące tendencje homoseksualne (a w przypadku nastolatków już jest to przecież doskonale znane dziecku, a wielu gejów i lesbijek zdaje sobie sprawę z tego znacznie wcześniej) nie powinny trafiać do adopcji przez rodziców heteroseksualnych. I mógłbym tu posługiwać taką samą nonsensowną argumentacją jak Pani Dominika, mówiąc, że dziecko homoseksualne może odnaleźć potrzebne mu wzorce tylko w takiej rodzinie. Ale tego nie zrobię, bo byłoby przecież tak samo absurdalne, jak to czego próbuje dowodzić Pani Wielowieyska. Choć może się zdarzyć oczywiście, że takie dziecko nie powinno być umieszczone w rodzinie heteroseksulnej np. z powodu homofobii potencjalnych rodziców. Jednak w przypadku homofobicznych kandydatów na rodziców adopcja nie powinna mieć miejsca w żadnym wypadku. Nie rozumiem jednak czemu wogóle autorka przytaczyła taki przykład. To, że rodzice się rozwodzą nie musi i nie powinno oznaczać tego, że kontakty z którymś z rodziców zostają zerwane. Także po rozwodzie oboje rodzice są zobowiązani do wychowania dziecka. Rozwiedziony rodzic nie traci praw rodzicielskich ani obowiązków wynikających z bycia ojcem i matką. Do tego, jeśli mówimy o adopcji, mamy do czynienia z sytuacją, w której biologiczni rodzice nie żyją albo nie sprawdzili się w roli rodziców. A to zupełnie inna sytuacją do tej przedstawionej przez Panią Wielowieyską.
Wielowieyska pisze dalej, że „może też zdarzyć się, że para gejowska adoptuje dziecko, bo jeden z partnerów jest jego bliskim krewnym. I być może będzie to optymalne wyjście z sytuacji. Liczy się przede wszystkim dobro dziecka i jego więź emocjonalna z tą osobą. Czy dla dziecka lepiej jest być w domu dziecka, czy też mieć homorodziców? Jestem przekonana, że to dru­gie. Czy to źle, że para homoseksualna zaadoptuje dziecko chore, którego nikt nie chciał? Oczywiście, że nie. Sąd na­tomiast musi sobie odpowiedzieć na py­tanie, czy ta para jest w stanie zapewnić leczenie i rehabilitację dziecka.” Mógłbym nawet zgodzić się z tym, co napisała Pani Wielowieyska, tylko nie rozumiem dlaczego geje mają otrzymać do adopcji tylko takie dziecko, którego nikt nie chciał? Przecież – zdaniem Pani Wielowieyskiej - to ponoć heteroseksualne pary są tak bosko obdarzone predyspozycjami rodzicielskimi, a skoro tak to czemu właśnie te pary nie chcą nią wykazać się w takich przypadkach. Odpowiedź jest prosta: pary heteroseksualne nie są obdarzone żadną szczególną predyspozycją do rodzicielstwa. Gdyby były to domy dziecka nie były tak zapełnione jak są!

PS. Zapraszam do śledzenia blogu amerykańskiej homorodzinki: Gay Family Values

czwartek, 7 stycznia 2010

Homograhy