Jesteście ciekawi co się prezentuje zespołowi psychoterapeutycznemu Kliniki Nerwic Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie? Prezentuje się książkę Josepha J. Nicolosiego "Wstyd i utrata przywiązania. Praktyczne zastosowanie terapii reparatywnej", wydanej przez Wydawnictwo Mateusza. Dokonuje tego Pani Elżbieta Galińska, która jest doktorem nauk humanistycznych, od 1983 r. adiunktem w IPiN. Włos się jeży na głowie od zdumienia, że prace religijnych oszołomów są prezentowane w placówce naukowej i jak można przeczytać w artykule Pani Galińskiej wykorzystywane do pseudoleczenia gejów. Bardzo zadziwiające jest, że Pani Galińska radzi używać tzw. terapii reparatywnej w przypadkach, gdy osoba homoseksualna jest nie pogodzona ze swoja orientacją seksualną i chce jej zmiany. Czy Pani Galińska osobom cierpiącym na depresję i niezadowolonym z życia proponuje analogiczne rozwiązanie w postaci samobójstwa? Zastanawia mnie dlaczego KPH nie monitoruje takich przypadków.
Jestem zdziwiony także postawą Zbigniewa Lwa-Starowicza, który w swojej książce „Homoseksualizm, perspektywa interdyscyplinarna” również z zadziwiającym zrozumieniem podchodzi do tzw. terapii preparatywnej. Pisze on, że po okresie negowania możliwości zmiany orientacji seksualnej „obecnie obserwuje się pewne rozluźnienie tego stanowiska w związku z doniesieniami o sukcesach terapeutycznych w wybranych przypadkach (np. Spitzer 2003). Próby terapii ukierunkowanej na zmianę orientacji seksualnej dokonuje się wtedy, gdy jest to zgodne wolą pacjenta, który w tym przypadku nie akceptuje swoich zachowań. Sama reorientacja seksualna jest długotrwała, wymaga wiele cierpliwości i szczerej motywacji ze strony pacjenta, przy czym dodatkowymi czynnikami sprzyjającymi są miody wiek, niezaburzona lub niedojrzała osobowość, wyższy poziom inteligencji i brak negatywnych postaw wobec drugiej płci. Według badań opublikowanych przez Nicolosiego (1997), jedna trzecia gejów, którzy poddali się reorientacji, faktycznie ujawniła pobudliwość heteroseksualną, jedna trzecia zredukowała nieakceptowaną pobudliwość wobec mężczyzn i związane z tym zachowania seksualne, zaś pozostała część nie zmieniła swoich preferencji.” Zadziwia przede wszystkim brak krytycyzmu wobec pracy Spitzera, która nie jest oparta na rzetelnych badaniach a na telefonicznych rozmowach z 200 osobami, z których większość była związana z organizacjami religijnymi lub/i żonata. Jeśli to zestawimy z zanotowanym przez Spitzera znikomym procentem osób, u których rzekomo zmieniła się orientacja to wówczas nawet ten odsetek należy zakwestionować. Co do wyników uzyskanych przez Nicolasiego to nie wynika z nich, by ktokolwiek zmienił swoje preferencje seksualne a wynika jedynie tyle, że u nielicznych doszło do prób zmian zachowania, które nie są przecież tożsame z faktycznymi pragnieniami. Udawać osobę heteroseksualną nie jest w końcu niczym trudnym.
Jestem zdziwiony także postawą Zbigniewa Lwa-Starowicza, który w swojej książce „Homoseksualizm, perspektywa interdyscyplinarna” również z zadziwiającym zrozumieniem podchodzi do tzw. terapii preparatywnej. Pisze on, że po okresie negowania możliwości zmiany orientacji seksualnej „obecnie obserwuje się pewne rozluźnienie tego stanowiska w związku z doniesieniami o sukcesach terapeutycznych w wybranych przypadkach (np. Spitzer 2003). Próby terapii ukierunkowanej na zmianę orientacji seksualnej dokonuje się wtedy, gdy jest to zgodne wolą pacjenta, który w tym przypadku nie akceptuje swoich zachowań. Sama reorientacja seksualna jest długotrwała, wymaga wiele cierpliwości i szczerej motywacji ze strony pacjenta, przy czym dodatkowymi czynnikami sprzyjającymi są miody wiek, niezaburzona lub niedojrzała osobowość, wyższy poziom inteligencji i brak negatywnych postaw wobec drugiej płci. Według badań opublikowanych przez Nicolosiego (1997), jedna trzecia gejów, którzy poddali się reorientacji, faktycznie ujawniła pobudliwość heteroseksualną, jedna trzecia zredukowała nieakceptowaną pobudliwość wobec mężczyzn i związane z tym zachowania seksualne, zaś pozostała część nie zmieniła swoich preferencji.” Zadziwia przede wszystkim brak krytycyzmu wobec pracy Spitzera, która nie jest oparta na rzetelnych badaniach a na telefonicznych rozmowach z 200 osobami, z których większość była związana z organizacjami religijnymi lub/i żonata. Jeśli to zestawimy z zanotowanym przez Spitzera znikomym procentem osób, u których rzekomo zmieniła się orientacja to wówczas nawet ten odsetek należy zakwestionować. Co do wyników uzyskanych przez Nicolasiego to nie wynika z nich, by ktokolwiek zmienił swoje preferencje seksualne a wynika jedynie tyle, że u nielicznych doszło do prób zmian zachowania, które nie są przecież tożsame z faktycznymi pragnieniami. Udawać osobę heteroseksualną nie jest w końcu niczym trudnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz