niedziela, 21 czerwca 2009

Dyskryminacja w ramach walki o równouprawnienie

"Ochroniarze wyrzucili mnie z Kongresu Kobiet, mówiąc, że muszę oddać identyfikator i nie mogę wrócić na kongres, bo "organizatorzy sobie mojej obecności nie życzą". Nie pozwolono mi nawet zabrać moich osobistych rzeczy! Jeśli nie miałabym przy sobie dokumentów i kluczy, to nie miałabym nawet jak wrócić do domu!" - tak całą sytuację opisuje na jednym z forów Anna Zawadzka, prezes Fundacji Anka Zet Studio.
Za co? A za to, że omieliła się zapytać podczas Kongresu Kobiet o ustawę o rejestrowanych związkach partnerskich. Za to została wyprowadzona przez dwóch ochroniarzy z sali. Zabroniono jej też dalszego udziału w Kongresie.
Mam wrażenie, że organizatorzy postanowili zrobić sobie spęd kółka wzajemnej adoracji. Czyli - zorganizujemy parę spotkań, pokadzimy sobie na wzajem, wydamy trochę kasy, pokażemy Kwasniewską, Bochniarz i Srodę, poudajemy, że o cos walczymy i przez to poczujemy się lepiej. Czyżby hipokryzja? Dotąd uważałem, że koła feministyczne to prężne srodowisko działające na rzecz równouprawnienia nie tylko kobiet ale innych dyskryminowanych grup. A okazało się, że to gówno prawda. Widać organizatorzy kongresu uznali, że równosć równoscią, ale...heteroseksualna kobieta jest równiejsza od kobiety homoseksualnej. Niewygodnych pytań nie zadawać, zadających takie pytania siłą wyprowadzać. Wstyd drogie panie, wstyd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz