sobota, 30 października 2010
Nić - filmowe rozczarowanie roku
Dobrze, że na polskim rynku wciąż pojawiają się - jak w tym przypadku - nowi dystrybutorzy. Gorzej, jeśli swoją kinową obecność rozpoczynają od filmu, który potwierdza bolesną prawdę o coraz bardziej płodnym kinie genderowym (co roku tytuły z tego nurtu walczą np. w Berlinie o nagrodę Teddy) Świetnie, jeśli reżyserzy buntują się wobec tabu, ale fatalnie, jeśli przełamywanie schematów odbywa się w sposób tak schematyczny. Bohaterem jest mniej więcej 30-letni Malik (Stahly-Vishwanadan), typ dobrze wychowanego i ułożonego syna, który ma jedną wadę: okazuje się gejem. Domyśla się tego - jak sugeruje Malik - umierający w tle ojciec, domyśla cała rodzina poza arystokratyczną matką (dawno niewidziana na ekranach Claudia Cardinale), która najchętniej posłałaby syna przed ołtarz i bawiła się z wnukami. Co zresztą w końcu się stanie, tyle że w sposób niekonwencjonalny: Malik wspaniałomyślnie ofiaruje swoje nasienie koleżance lesbijce, a nawet się z nią ożeni - wszystko "dla dobra dziecka", które wychowywane będzie między dwiema homoseksualnymi rodzinami, ale też w atmosferze triumfującej mimo wszystko hipokryzji.
"Nić" to kiczowato zrealizowana czytanka urozmaicona perypetiami rodem z telenoweli. Malik ukrywa swoją orientację, więc korzysta z usług męskich prostytutek. Homoseksualna miłość między nim a służącym Balikiem (ach, te przeciągłe spojrzenia!) okaże się "grzeszna" podwójnie - panicz z bogatego domu, który kochankowi musi pożyczać buty, nie tylko będzie się prowadzał z facetem, ale na dokładkę popełni mezalians. I jeszcze tytułowa nić, niemiłosiernie prostacka (i dosłownie pokazana na ekranie) metafora uzależnienia od dystyngowanej rodziny i konwenansu Nowy dystrybutor odważnie - jak na zaściankową Polskę - reklamuje swój cel: chce wprowadzać do kin filmy gejowskie. I dobrze, tyle że filmy nie dzielą się na hetero- i homoseksualne, ale na dobre i złe, o czym przy kolejnych filmowych wyborach warto pamiętać.
Filmu nie polecam i myślę, że lepiej przejść się na spacer niż tracić czas na oglądanie tego kiczu.
wtorek, 26 października 2010
Radziszewska i Zoll powinni się ze wstydu zapaść pod ziemię
Europosłowie Michael Cashmann i Raül Romev pytali, czy wyjątki w unijnych dyrektywach antydyskryminacyjnych pozwalają organizacji religijnej odmówić komuś zatrudnienia z powodu orientacji seksualnej. "Dyrektywa 2000/78/WE zawiera ograniczony wyjątek dla organizacji religijnych od zasady niedyskryminacji w zatrudnieniu. Wyjątek ten nie może dotyczyć innych niż religia podstaw" - pisze komisarz Viviane Reding. I podkreśla, że odmowa zatrudnienia może nastąpić tylko ze względu na cechę nierozłącznie związaną z poprawnym wykonywaniem tej pracy. Nie widzi żadnego związku pomiędzy orientacją seksualną nauczyciela a dopuszczalnym wyjątkiem w dyrektywie.
Radziszewska i popierający ją Zoll powinni teraz zapaść się ze wstydu pod ziemię. Mam nadzieję, że sprawa nie zostanie przemilczana. Skoro mówiło się głupoty to wypadałoby teraz przeprosić i sprostować informacje.
poniedziałek, 25 października 2010
Miłość nie wyklucza
Moja sugestia jest następująca: umieszczajcie powyższe plakaty w internecie, wklejcie na swoich stronach i blogach, drukujcie. Niech ta akcja będzie widoczna nie tylko na kilku słupach reklamowych w Warszawie. Jeśli macie możliwość powieście go także w swoim miejscu pracy. Ja tak zrobiłem. Uważam, że ma to sens i oddziałuje na ludzi, zwłaszcza tych z naszego najbliższego otoczenia, znacznie mocniej niż plakat na ulicy. Uświadamia heteroseksualnemu otoczeniu, że dykryminacja dotyka też ich najbliższych takich jak koledzy i koleżanki z pracy czy znajomi ze szkoły.
niedziela, 24 października 2010
piątek, 22 października 2010
Urlop na żądanie
Pracodawcy złożyli projekt zmian w kodeksie pracy, który przewiduje, że nie będzie już można wziąć 4 dni urlopu w roku na żądanie. Co ma to wspólnego ze związkami partnerskimi? Okazuje się, że dużo. Jednym z argumentów wysuwanych przez pomysłodawców projektu jest to, że polskie prawo w nagłych okolicznościach przewiduje urlopy okolicznościowe - na ślub, pogrzeb kogoś z rodziny, czy chorobą członka rodziny. Ich zdaniem więc Polacy są zabezpieczeni na ewentualność wyjątkwoych zdarzeń. Nie zauważa się jednak tego, że nie wszyscy tak samo. Znów pary homoseksualne dla pomysłodawców kolejnych zmian prawnych w Polsce nie istnieją. Dlatego proponowane zmiany mi się nie podobają i jestem stanowczo im przeciwny. Samo nazywanie urlopu na żądanie "kacowym" jest czymś wielce niestosownym. Ja wykorzystywałem tę możliwość w związku z chorobą mojego męża lub babci. Nie znam też w moim otoczeniu nikogo, kto wykorzystywałby urlop na żądanie z tego powodu, że "zapił". Tacy zapewne istnieją, ale czemu karać teraz za to wszystkich pozostałych obywateli? Dziwię się, że pomysłodawcom zniesienia urlopu na żądanie nie przyszło do głowy to, że urlop taki jest potrzebny z innych powodów niż kac, jak chociażby pęknięta rura w domu, problem z dojazdem do pracy czy też wspomniana przeze mnie konieczność zaopiekowania się kimś bliskim.
środa, 20 października 2010
Uwaga, apel! - Nakręćcie się na związki partnerskie!
Zapraszamy do udziału w nagraniu niekomercyjnej reklamy dla kampanii "Miłość nie wyklucza". Powiedz przed kamerą kilka zdań - bez Ciebie walka o związki partnerskie będzie trudniejsza. Nagrywamy się w Delikatesach.TR (Marszałkowska 8, Warszawa) w niedzielę od godziny 11:00. Przyjdź, przestań bać się kamery i poprzyj nasz postulat.
-----------
Spotkajmy się w Delikatesach.TR! Opowiedz nam swoją historię, poprzyj związki partnerskie.Nagranie realizowane dzięki wsparciu Mayfly - dystrybutora filmów oraz wydawcy Rainbow Collection, serii filmów gej/les na DVD. Kampanię organizuje Grupa Tel-Aviv.
Uprzejme spierdalaj
Coraz bardziej smutna wydaje mi się rzeczywistość, a to dlatego, że widzę jak świat obok pędzi gdzieś do przodu, a w Polsce czas jakby się zatrzymał.
Rozmowy uświadamiające
Po trzecie orzeczenie Trybuanału dotyczące frnacuskiej lesbijki ma znaczenie w Polsce. Nie tylko Francja nie może odmówić prawa do adopcji osobie nie posiadającej męża/żony, która pozostaje w związku homoseksualnym. To samo dotyczy innych krajów Rady Europy, w których osoby niezameżne/nieżonate mogą dziś adoptować dzieci. A Polska jest takim krajem.
Pani sedzia z podwarszawskiego sądu uważa jednak, że można opierać się na uprzedzeniach. I jak tu dyskutować z ludźmi skoro nawet sędziowie nie wiedzą czym jest Trubunał w Strasburgu, jakie wydaje wyroki i że Polska musi wyroki tego Trybunału respektować.
poniedziałek, 18 października 2010
Ewa i Gosia na ślubnym podniebnym kobiercu!!!
Gratulacje dziewczyny!!! To super wiadomość. Niesmowicie się cieszę, że Ewie i Gosi udało się wygrać. Chyba ważniejsze niż wycieczka i pobyt w Nowym Jorku jest to, że zawrą związek małżeński. Mam nadzieję, że zwróci to uwagę społeczeństwa i polityków w Polsce na potrzebę uregulowania prawnego związków homoskesualnych tutaj, nad Wisłą i Odrą. Mam też nadzieję, że wkrótce inni polscy geje i lesbijki nie będą musieli startować w konkursach i wyjeżdżać zagranicę, żeby wziąć ślub. Marzenie. Droga Gosiu i Ewo, jeszcze raz gratuluję, ściskam i całuję.
niedziela, 17 października 2010
Vi To (Nas dwóch)/6 lat/I freaking fucking love ya
Miło mi donieść i ogłosić wszystkim, że mineło już 6 lat mojego życia z najcudowniejszym mężczyzną na świecie. 6 przepięknych i bajecznych lat. Oby następne lata były równie fantastyczne. Marcinku, kocham cię bardzo! I love ya, I love ya/I freaking fucking love ya/Jeg elsker dig, elsker dig...
sobota, 16 października 2010
piątek, 15 października 2010
Nobel jednak nie zobowiązuje
Tłumaczył się, że chce by doktryna DADT zostałą uchylona przez Kongres a nie przez sąd. Jak dla mnie to szczyt zakłamania. Na decyzję Kongresu będzie tzreba zapewnie czekać kilka albo i kilkanaście lat. Zwłaszcza, że wniosek o przeprowadzenie debaty nad projektem ustawy przewidującej zniesienie zakazu ujawniania przez homoseksualistów w wojsku orientacji seksualnej odrzucił niedawno amerykański Senat. Ciekawe, czy Obama chciałby tak samo czekać na decyzję Kongresu w sprawie zniesienia segrecaji rasowej. Łamanie praw człowieka to łamanie praw człowieka i sąd jest w takim przypadku najwłaściwszą instytucją, by je zakończyć jeśli politycy tego nie dostrzegają. Mówienie tekstów przez Obamę w stylu "jestem za a nawet przeciw" sprawia, że traci on całkowicie mój szacunek i robi się niewiarygodny.
czwartek, 14 października 2010
Kazaky
Przyłącz się!
Oto 8 sposobów na to, by związki partnerskie stały się realne.
1. Pamiętaj, że związki partnerskie to nie wszystko. Gdy słyszysz, że ktoś mówi o „pedałach” – nie bój się – reaguj! Słysząc homofobiczny dowcip zapytaj, co jest w nim śmiesznego. Pokaż, że homofobiczna mowa nienawiści, nawet ubrana w żart, jest dla wielu osób przykra. Walcz z homofobią drobnymi gestami. To podstawa.
2. Przyjdź na manifestację, marsz, protest. Z pewnością niedaleko Ciebie znajduje się jakaś organizacja lub grupa LGBT, która chciałaby coś zrobić. Zaangażuj się w ich pracę, choćby w niewielkim wymiarze. Bez Ciebie będzie im trudniej. Zobacz, jak zadziałała nasza akcja – z niewielką pomocą wielu ludzi udało się sporo osiągnąć.
3. Bądź przygotowany/a do tłumaczenia, czym są związki partnerskie, jakie sprawy regulują. Pamiętaj też o obowiązkach, jakie nakłada bycie w związku partnerskim, nie mów tylko o sprawach finansowych. Bądź dobrym ambasadorem naszej „sprawy”. Ważne informacje i ciekawe przykłady znajdziesz na stronie www.miloscniewyklucza.pl.
4. Rozpowszechniaj informacje dalej, łącz ludzi, dawaj im informacje, powody do zastanowienia, sposoby do działania. Inspiruj. Bez Twojego wsparcia żadna akcja dotycząca ustawy o związkach partnerskich nie będzie skuteczna. To nie żart. Każda osoba, której wyślesz linka do naszej strony, którą zaprosisz na Facebooku do polubienia nas, to kolejna konkretna postać, do której możemy trafić z komunikatem: Żądamy ustawy o związkach partnerskich!
5. Czytaj, publikuj, pisz, żądaj ustawy o związkach partnerskich. Szukaj ciekawych źródeł. Internet stoi przed Tobą otworem. A jeśli Twoi przyjaciele/rodzina zastanawiają się nad poparciem naszych postulatów – zaproś ich na naszą stronę. Zapraszamy do zadawania nam pytań – na wszystkie chętnie odpowiemy (patrz zakładka Kontakt).
6. Bierz udział w wyborach – pamiętaj, że masz prawo pytać kandydatów i kandydatki we wszystkich wyborach o ich opinię na temat związków partnerskich. Wysyłaj listy – niech wiedzą, że dla wyborców to jedna z najważniejszych spraw! Pisz do premiera, ministrów, pełnomocników – to oni są dla nas, nie my dla nich.
7. Jeśli możesz, czujesz się gotowa/y – wyjdź z szafy. Więcej ludzi zrozumie naszą sytuację, problemy, z jakimi się borykamy, jeśli będą znali choć jedną lesbijkę, geja, osobę biseksualną czy transpłciową. Jeśli się boisz – poszukaj najpierw wsparcia. Jeśli nie możesz żyć otwarcie – na wszystkie sposoby popieraj tych, którzy to robią. W jakiś, jakikolwiek, choćby ukryty sposób, wpieraj naszą społeczność.
8. Na koniec - możesz zaangażować się też finansowo. Nasi sponsorzy umożliwili nam start kampanii, jednak jej dalsze losy zależą tylko od Ciebie. Koszt aktualny kampanii to około 4500 zł. Na tę kwotę składają się – wykup domeny www.miloscniewyklucza.pl (122 zł brutto), zakup nośników reklamowych (firma AMS, koszt 1830 zł brutto, billboardy od Fundacji Zielone Światło – częściowy sponsoring – 3050 zł), druk dwóch plakatów (170,80 zł brutto) i tzw. przeklejka plakatów (61 zł brutto). Wszystkie inne działania – prowadzenie komunikacji w internecie, koordynacja projektu, grafika, skład, programowanie strony internetowej, wykonanie i przygotowanie zdjęć, przygotowanie i tłumaczenie materiałów osoby zaangażowane wykonują wolontaryjnie. Obecnie prawie wszystkie koszty pokrywamy dzięki sponsorom, jednak zawsze możemy być więksi! Jeśli chcesz, by akcja była większa lub by trwała dłużej – wesprzyj nas. Twoje zaangażowanie jest cenne – jeśli sami nie będziemy głośno krzyczeć, że żądamy ustawy o związkach partnerskich – nikt nam nie pomoże. Jak wesprzeć finansowo? Wystarczy dokonać przelewu na konto Stowarzyszenia Otwarte Forum, wydawcy homików.pl - Stowarzyszenie Otwarte Forum, nr konta: Volkswagen Bank, 81 2130 0004 2001 0460 1332 0001 tytułem "darowizna na cele statutowe hasło MNW". Dziękujemy za każde, nawet najdrobniejsze kwoty!
Zapraszamy na stronę akcji: www.miloscniewyklucza.pl
środa, 13 października 2010
Iza Miko ZA
Stąd szansa i wyzwanie dla twórców kampanii "Miłość nie wyklucza". Może Iza Miko podjęłaby się wsparcia gejów i lesbijek także w swojej (choć górnolotnie to jest przecież prawdą) ojczyźnie?
wtorek, 12 października 2010
Matthew Shepard
Krótko po pólnocy, 7 października 1998 Shepard był w barze uniwersyteckim w Laramie, gdzie spotkał się z 22 -letnim Aaaronem McKinney i 21-letnim Arthurem Hendersonem. Henderson i McKinney symulując zainteresowanie erotyczne i koleżeńskie wywabili Sheparda z baru i wywieźli w odludne tereny Sherman Hills na wschód od miasta. Tam, po przywiązaniu do ogrodzenia, był bity i torturowany. Oprawcy pozostawili go na ogrodzeniu związanego, by umarł. Nocą temperatura w okolicy spadła do blisko zera stopni.
18 godzin od uprowadzenia Sheparda znalazł przypadkowo przejeżdżający rowerzysta, który początkowo wziął go za stracha na wróble. Gdy przewożono go do szpitala żył, choć był nieprzytomny. Zmarł cztery dni później w szpitalu o 12:53 nie odzyskawszy przytomności. Przyczyną zgonu były obrażenia mózgu, które upośledziły podstawowe funkcje życiowe. Pęknięcie czaszki sięgało od tyłu głowy aż przed prawe ucho. Na twarzy i głowie doliczono się dwunastu ran, których lekarze nie podjęli się operować.
PS. To przykład do czego prowadzi mowa nienawiści. To przykład, do czego prowadzą poglądy ludzi typu Terlikowski czy Wildstein, do czego prowadzi ignorancja ludzi typu Radziszewska, a także do czego prowadzi milczenie wobec tych powyższych i przywolenie na to, by opowiadali się oni po stronie nienawiści.
"Wyśnione miłości"
"Wyśnione miłości" Xaviera Dolana już w kinach. To urzekająco szczeniacki, balansujący na granicy kiczu film o tym wyjątkowym momencie w życiu, kiedy nie ma nic prawdziwszego niż miłosne złudzenie. Nie byłoby w tym ryzykownym filmie spontanicznej energii, gdyby nie zrobił go 21-latek - Xavier Dolan, cudowne dziecko filmowego Quebecu. W filmach i serialach zaczął grać już w wieku pięciu lat. Rok temu pojawił się w Cannes ze znakomitym reżyserskim debiutem "Zabiłem swoją matkę" - zdobył trzy nagrody w sekcji Quinzaine des Réalisateurs i okrzyknięty został objawieniem światowego kina. Gdy kilka miesięcy temu nonszalancko pewny siebie i jednocześnie nieśmiały prezentował w canneńskim Palais des Festivals "Wyśnione miłości", witano go jak gwiazdę na miarę Leonarda DiCaprio czy Gusa Van Santa.
Nie tylko festiwalowa publiczność, ale też zwykli widzowie wypatrują dziś nowego "Do utraty tchu" (Godard to dla Dolana jeden z najważniejszych mistrzów), nowego von Triera, Jarmuscha, Solondza. Kogoś, kto przyjdzie znikąd (Dolan nie ma za sobą szkoły filmowej) i przetasuje powtarzający się od lat zestaw tych samych, reżyserskich gwiazd. Czy Xavier Dolan kimś takim będzie? Szanse ma ogromne.
Zadurzeni w Adonisie
Oba filmy rozpoczyna od cytatów o miłości. "Kochamy swoją matkę, chociaż tego nie wiemy" - brzmi wzięte z Maupassanta motto "Zabiłem swoją matkę". "Wyśnione miłości" zaczynają się z kolei zdaniem z Musseta: "Jedyną prawdą jest miłość bez powodu".
Pierwszy film, w którym Hubert zabija matkę tylko w słowach, to historia domowej wojny, niekończącej się słownej bitwy między matką i synem, który dopiero w finale zawiesi broń, odkryje w sobie ślad synowskiej czułości, bo zobaczy w źle ubranej, apodyktycznej, złośliwej kobiecie swoją własną bezradność. W "Wyśnionych miłościach" odwrotnie - to wobec romantyczno-zmysłowego uczucia trzeba się będzie zbuntować, wykrzyczeć wściekłość na klątwę miłości i iść dalej, by w miłosne złudzenie uwierzyć po raz kolejny.
Wierzą i buntują się na przemian Francis (Xavier Dolan) i Marie (Monia Chokri). On jest gejem, ona lubi mężczyzn. Jednocześnie poznają na imprezie przystojnego Nicolasa (Niels Schneider) z burzą blond włosów, jednocześnie udają, że nie zrobił na nich wrażenia ("nie jest w moim typie") i jednocześnie - przy dźwiękach "Le temps est bon" Isabelle Pierre - się w nim zakochują. Sam Nicolas ("zachowuje się jak zadowolony z siebie Adonis") nie musi właściwie nic robić - fascynuje właśnie dlatego, że w ogóle się nie stara.
Od tego momentu Dolan rozwija historię biseksualnego trójkąta - Francis, Marie i Nicolas razem chodzą do restauracji i oglądają telewizję, razem bawią się w chowanego, wyjeżdżają na weekend do domku ciotki i śpią w jednym łóżku. Ale nie ma żadnego seksu - są tylko drobne gesty, muśnięcia, pocałunki na powitanie czy przypadkiem skrzyżowane podczas snu nogi. Seks jest albo ze sobą (Francis), albo z innymi, zawsze w świetle jaskrawej czerwieni albo zieleni. I jest to seks przeraźliwie smutny. "Było źle?" - pyta anonimowy mężczyzna Marie. "Nie, bardzo wciągająco".
Rolę chóru komentującego niewypowiedziany romans-nieromans odgrywają dowcipne, paradokumentalne wywiady z młodymi ludźmi, którzy przed kamerą spowiadają się ze swoich miłosnych uniesień i zawodów. Sympatyczna brunetka w okularach, która mówi o sobie: „Jestem jak Glenn Close z »Fatalnego zauroczenia «”, opowiada o histerycznym oczekiwaniu na maila od ukochanego: „Gdyby za każdym razem, gdy odświeżam stronę w komputerze, ktoś umierał, ziemia byłaby już wyludniona”. Inna dziewczyna przeprowadza wiwisekcję mentalnej burzy, gdy chłopak spóźnia się na spotkanie pół godziny - wystarczy pół godziny czekania, by przejść od miłości do nienawiści.
Możliwości i konfiguracji jest wiele - jak wyjaśnia jeden z "komentujących", oprócz tego, że mogą cię interesować "cycki" albo "fiuty", istnieją co najmniej cztery inne typy seksualnej orientacji (np. "przeważający gej incydentalnie heteroseksualny", "przeważający hetero incydentalnie homoseksualny" itd.). A jednak w każdym przypadku euforyczne początki i rozstania wyglądają tak samo: przeszkadza nuda, ale i nieznośna intensywność relacji ("nie mogę stracić życia tak przeraźliwie cię kochając"), każdy koniec boli ("Zrujnował mi wszystkie ukochane miejsca - gdy jestem tam teraz bez niego, nudzę się, nie ma żadnej zabawy") i każdy przemija jak "złe wspomnienie".
Kuszący fantazmat
"Wyśnione miłości" chwilami przypominają teledysk, chwilami kanadyjską wersję "Spragnionych miłości" Wong Kar-waia: Dolan uwielbia zwolnione ujęcia i w podobny sposób wykorzystuje muzykę (od "Bang Bang" Dalidy po słynne Preludium z Suity wiolonczelowej nr 1 Bacha), zauroczony jest erotyczną czynnością palenia papierosów ("palenie jest jak zapominanie"), a wyglądającą jak Audrey Hepburn Marie portretuje na ulicy w sukienkach skrojonych zaskakująco podobnie do tych, które w "Spragnionych " nosiła pani Chan.
Wong Kar-wai odbudowywał wiarę w filmowy romans, językiem niedopowiedzenia i sugestii tworzył fascynujący do dziś miłosny mit. Film Xaviera Dolana, świadomie balansujący na granicy kiczu, niemal grafomanii, mocniej zanurzony jest we współczesności i choć kapitalnie oddaje stan ducha wrażliwych dwudziestolatków, fantazmatowi miłości przygląda się z zewnątrz. „Byłam zadurzona w pewnym rodzaju miłości, którą mieliśmy” - mówi jedna z bohaterek, z którymi reżyser przeprowadza quasi- wywiad. „Bo tak naprawdę »to « nie istnieje - nie kochasz osoby, ale koncept, wyobrażenie”.
Nieco pretensjonalny język tego filmu ma swoje mocne alibi: na idealizowanego Nicolasa przez cały czas patrzymy oczami dwójki zakochanych bohaterów. To oni widzą w nim charyzmatycznego cynika, który rozdaje karty i prowadzi grę w uwodzenie, przyciąga i odpycha, podsyca fascynację i "karze" brakiem kontaktu, jeśli w tym trójkącie zrobi się zbyt blisko. To oni - dosłownie - biją się o niego w lesie, w tumanach liści, czemu Nicolas przygląda się jak żenującej zabawie dzieciaków, która mimo wszystko mu pochlebia. Nie przypadkiem chyba grający Nicolasa Niels Schneider w podobnej roli pojawił się w "Zabiłem moją matkę" - również tam był dla szamoczącego się głównego bohatera wcieleniem luzu, młodzieńczej zabawy, braku kompleksów. W finale "Wyśnionych..." widać, że to tylko maska. Ale za to jaka ładna!
Za każdym razem, gdy od mężczyzny Francis słyszy "nie, dziękuję", na ścianie w łazience stawia kreskę "jak Robinson Cruzoe" - właściwie zaczyna brakować już miejsca. Paradoksalnie w "Wyśnionych miłościach", filmie tak jawnie sentymentalnym, ale też błyskotliwie dowcipnym, rozpaczliwa walka o miłość raczej upokarza, niż daje satysfakcję. Narkotyczne zakochanie okazuje się fetyszem, samooszustwem, ale też organiczną potrzebą zanurzenia w tej jednej chwili, kiedy nie ma nic bardziej prawdziwego niż miłosne złudzenie.
Nawet jeśli Xavier Dolan próbuje patrzeć na swoich bohaterów z dystansu, widać, że jako niebywale zdolny reżysersko 21-latek tę potrzebę bezbłędnie rozumie i bezwarunkowo podziela. Czy oznacza to naiwność? Tak, "Wyśnione miłości" to film w jakimś sensie naiwny, a raczej urzekająco szczeniacki, z którego Dolan za kilka lat wyrośnie i jako reżyser pójdzie pewnie zupełnie inną drogą. Na szczęście powstał właśnie teraz.
Smutek
niedziela, 10 października 2010
Trzymam kciuki
Možemo zajedno!
Została zaatkaowana przez prawicowych i religinych oszołomów, którzy wyglądali tak:
Czy nadal prawicowi popaprańcy będą mówili, że religia i prawicowość to coś co zasługuje na jakikolwiek szcunek? Nie wyobrażam sobie, że można tak twierdzić po tym jak dziś w Belgradzie ludzie o takich zdegenerowanych poglądach zaatakowali niewinnych ludzi, krzycząc "Śmierć homoseksualistom!" i "Zabić pedałów!", podpalali samochody, rzucali koktajle Mołotowa, cegły, kamienie, szklane butelki i petardy, a następnie wybijali witryny w sklepach i szyby samochodów i autobusów oraz plądrowali kioski i sklepy. A to wszystko przy religijno-nacjonalistycznych śpiewach i niby w "obronie rodziny". Tłum prawicowców porwał nawet autobus, z którego wyrzucił pasażerów i kierowcę, a następnie zepchnął pojazd w dół stromej uliczki. Autobus uderzył w słup elektryczny na głównym placu Belgradu. Koszt tolerowania prawicowych, nacjonalistycznych, religijnych oszołomów wyniósł dziś w Serbii milion euro!
środa, 6 października 2010
Terlikowski bez stref erogennych
A teraz trochę wiedzy obiektywnej dla Terlikowskiego:
Strefy erogenne (erogeniczne) – szczególnie wrażliwe na dotyk obszary ciała człowieka, których drażnienie wywołuje pobudzenie seksualne.
Wrażliwe na dotyk są zwykle te miejsca, w których skóra jest cienka (zgięcia kolan, wewnętrzna strona ud, pachy, owłosiona skóra głowy, okolica nozdrzy i warg). Gęsto unerwione czuciowo są także linie przejścia skóry w nabłonki śluzowe w okolicach otworów naturalnych (granica czerwieni warg, otworów nosowych, odbytu itp.)
Z punktu widzenia anatomii wyróżnia się dwa typy stref erogennych skóry:
a. swoiste – strefy skórno-śluzówkowe ciała człowieka. Obszary te dostarczają silnych doznań dotykowych w związku z większą liczbą zakończeń nerwowych. Zalicza się do nich:
- prącie – żołądź prącia posiada skórno-śluzówkowe końcowe narządy zmysłowe na całej powierzchni, a zwłaszcza wokół szyjki (bruzdy) żołędzi. Zwykłe ciałka Vatera-Paciniego znajdują się w tkance podskórnej żołędzi.
- srom
- łechtaczkę
- odbyt – przemieszczając się z owłosionej części skóry do obszaru bezwłosego wokół odbytu, sieci zakończeń nerwowych występują w coraz wyższych warstwach skóry oraz dochodzi do uwidocznienia skórno-śluzówkowych końcowych ciałek zmysłowych na granicy śluzówki, które częściej występują w tej strefie przejściowej.
- okolice związane z piersią – dotyczą zwłaszcza brodawki sutka oraz otoczki, które zawierają ciałka Vatera-Paciniego oraz Golgi-Mazzoniego. Nie zawierają one natomiast ciałek Meissnera i posiadają tylko niewielką ilość uorganizowanych zakończeń nerwowych.
- wargi
- jamę ustną, która zawiera ciałka Ruffiniego oraz Meissnera, a także poszerzone rozrośnięcia nerwów w śluzówce języka.
- okolice oczu – nerwy spojówkowe posiadają w większości wolne, rozgałęzione zakończenia.
b. nieswoiste - obszary skóry, które posiadają przeciętną ilość zakończeń nerwowych oraz włosów. Przykładem takich stref są boczne powierzchnie szyi i klatki piersiowej oraz pachy.
Może warto, by Terlikowski dokształcił się w tym temacie.
Tiziano Ferro è gay!
Tiziano Ferro w ostatnim wywiadzie powiedział, że jest gejem. Nie wiem czemu, ale wiedziałem to już kilka (lub - o zgrozo!- nawet chyba już naście) lat temu. Po prostu wiedziałem. Niby fajnie, że kolejna osoba publiczna dokonuje coming outu , ale jednak niesmak zostaje, jeśli zauważyć , że wcześniej piosenkarz nie tylko niewiele mówił o swoim życiu prywatnym, ale najzwyczajniej kłamał. Jego coming out jest spóźniony o jakieś 10 lat. Najwłaściwszy czas na takie deklaracje był wówczas, gdy Tiziano Ferro był popularny. Dlatego mój wielki szacunek dla takich celebrytów jak Adam Lambert. Z drugiej strony szkoda mi takich ludzi jak Tiziano Ferro, który potrzebował dobić trzydziestki, by przestać wypierać się i wstydzić własnej natury. Choć może nie powinno mnie to dziwić, jeśli spojrzeć na ogrom głupoty i homofobii wokół (i to nawet na stanowiskach powołanych do zwalczania ich - czytaj Radziszewska). Tak mam jednak już, że od celebrytów wymagam więcej niż od zwykłego Kowalskiego. Poprzez swoją popularność ponoszą w moim odczuciu jakąś cząstkę odpowiedzialności za "wychowanie" swoich fanów.
Paul Zachary Myers - Bluźnierstwo na niedzielę - moralne kłamstwa
Religia zawsze żywiła się ignorancją. Czym jest jednak jak nie zbiorem opowieści mających wyjaśnić tajemnice życia — gdziekolwiek jest cokolwiek, czego nie rozumiemy, gdzie tylko brak nam rzetelnej wiedzy, tam zawsze jest ksiądz gotowy do wyjścia na scenę, żeby wypełnić lukę swoją opowieścią. Nieodmiennie jest to
opowieść, która daje taką odpowiedź jaką ludzie chcieliby usłyszeć, traktuje o karze dla złych i nagrodach dla bogobojnych i o tym, że wszystko ma swój cel, nawet najbardziej arbitralne zdarzenia, ponieważ ludzie uwielbiają wierzyć w kierującą wszystkim rękę i w to, że jeśli właściwie obłaskawią kryjącego się za tą ręką boga, dostaną specjalną porcję osłony przeciw groźnemu światu.
Patrz na ich opowieści; nie wiedzą nic o złożonej historii świata, więc wymyślają
bajki o podobnym do człowieka bogu, który zbudował go tak, jak człowiek buduje dom; nie wiedzą niczego o chorobach, więc tworzą sobie demony i dręczące nas duchy, nie mają pojęcia o geologii czy o meteorologii, więc każda naturalna katastrofa zamienia się w ostrzeżenie rozgniewanego boga. Są żądni władzy, więc udają, że ich śpiewy i rytualne gesty zapewnią im błogosławieństwo ich boga. Najbardziej żałosny jest ich lęk przed śmiercią, więc wymyślają niebiosa i piekła, żeby straszyć i kusić.
Wszystko to kłamstwa. Nic nie wiedzą, tylko udają mądrych; nikt nie powrócił z zaświatów, żeby opowiedzieć nam co się dzieje po śmierci, zaś opowieści ludzie, którzy twierdzą, że mieli wizje życia po śmierci lub, że widzieli duchy czy dusze, są pełne sprzeczności. Jedynym powodem wymyślania opowieści o tym, że mamy „ducha", który żyje po naszej śmierci, jest to, że ludzie chcą to usłyszeć - śmierć jest przerażająca, więc łatwo uwierzyć w życie pozagrobowe.
Jednak prawda jest taka, że nie ma żadnych dowodów na życie pozagrobowe. Nie ma żadnego logicznego powodu, aby w to wierzyć, jakakolwiek nieśmiertelność nie ma żadnego sensu, ponieważ życie bez rozwoju i zmian nie jest
żadnym życiem, zaś wieczne przemiany mogą tylko pozbawić naszą obecną formę egzystencji wszelkiego znaczenia. Dostępne dowody wskazują mocno, że nasze umysły to dynamiczne procesy dokonujące się w naszych mózgach (żaden teolog pragnący, żeby było inaczej, niczego tu nie obali) i kiedy ta aktywność ustaje, przestajemy istnieć. Jestem unikalną plejadą synaps dostrojoną przez moje osobiste doświadczenia, systemem połączeń układu nerwowego ułożonych pod dyktando genów, i kiedy mój mózg się zatrzyma i zgnije, wszystko co pamiętam, wszystkie elementy mojej osobowości, wszystko związane z moim umysłem, przepadnie na zawsze.Twierdzenie, że jest inaczej, to czysta fantazja.
Ateizm trudno się sprzedaje. Nie oferujemy niczego innego jak osunięcie się naszego istnienia w nicość, zaś nasi oponenci obiecują raj. Gdyby wierzenia były wszystkim, tylko szaleńcy przyłączaliby się do ateistów. Mamy jednak coś więcej niż pragnienie wiary, mamy rozum i dowody, a co najważniejsze, górujące nad wszystkim zainteresowanie prawdą. Dlatego akceptujemy najbardziej straszliwe, przerażające idee, jeśli tylko są prawdziwe — że spadniemy, jeśli skoczymy z dziesięciopiętrowego budynku, że będziemy porażeni prądem, jeśli wepchniemy srebrny widelec do gniazdka i że pewnego dnia przyjdzie nieodwołalny koniec i przestaniemy istnieć.
Rzeczywistość się liczy. Jedynym kontrargumentem na rzecz życia pozagrobowego jest twierdzenie, że porównując z tym, czego pragniemy, to co rzeczywiście jest, nie jest ważne. Nie mogę na to przystać. Tak na prawdę nie mogę zaproponować nikomu łagodzących słów, obiecać pocieszenia, ponieważ nie ma takiej możliwości. Stoimy nadzy przed wszechświatem, jesteśmy produktem jego praw i jednym z faktów o naszym istnieniu jest nasza ostateczna nicość. Ucieczka od tego nic nie da. Wiara w magicznego zbawcę nie zbawi nas. Trzeba dzielnie spojrzeć na rzeczywistość lub ukryć się w lęku — to jednak też nie pomoże.
Jest tu istotna wartość, której religia nie może przekreślić, to, że w obliczu rzeczywistości można być uczciwym. Jest w tym przynajmniej trochę godności.
***
Paul Zachary "PZ" Myers (ur. 9 marca 1957 w Kent w stanie Waszyngton) – amerykański biolog, profesor na University of Minnesota Morris, autor bloga Pharyngula. Publicznie krytykuje ideę inteligentnego projektu i kreacjonizm.
Kazimierz Łyszczyński - De non existentia Dei
II — Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka. Tak więc to ludzie są twórcami i stwórcami Boga, a Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tyko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym, bo Bóg i chimera są tym samym.
III — Religia została ustanowiona przez ludzi bez religii, aby ich czczono, chociaż Boga nie ma. Pobożność została wprowadzona przez bezbożnych. Lęk przed Bogiem jest rozpowszechniany przez nielękających się, w tym celu, żeby się ich lękano. Wiara zwana boską jest wymysłem ludzkim. Doktryna bądź to logiczna, bądź filozoficzna, która się pyszni tym, że uczy prawdy o Bogu, jest fałszywa, a przeciwnie, ta, którą potępiono jako fałszywą, jest najprawdziwsza.
IV — Prosty lud oszukiwany jest przez mądrzejszych wymysłem wiary w Boga na swoje uciemiężenie; tego samego uciemiężenia broni jednak lud, w taki sposób, że gdyby mędrcy chcieli prawdą wyzwolić lud z tego uciemiężenia, zostaliby zdławieni przez sam lud.
V — Jednakże nie doświadczamy ani w nas, ani w nikim innym takiego nakazu rozumu, który by nas upewniał o prawdzie objawienia bożego: Jeżeli bowiem znajdowałby się w nas, to wszyscy musieliby je uznać i nie mieliby wątpliwości i nie sprzeciwialiby się Pismu Mojżesza ani Ewangelii — co jest fałszem i nie byłoby różnych sekt ani ich zwolenników w rodzaju Mahometa itd. Lecz [nakaz taki] nie jest znany i nie tylko pojawiają się wątpliwości, ale nawet są tacy, co zaprzeczają objawieniu, i to nie głupcy, ale ludzie mądrzy, którzy prawidłowym rozumowaniem dowodzą czegoś wręcz przeciwnego, tego właśnie, czego i ja dowodzę. A więc Bóg nie istnieje".
Kazimierz Łyszczyński - De non existentia Dei (O nieistnieniu Boga)
Kaziemirz Łyszczyński -(ur. 4 marca 1634, Łyszczyce - zm. 30 marca 1689, Warszawa) – polski szlachcic herbu własnego, żołnierz w chorągwiach Sapiehów, filozof. Przez 8 lat jezuita (studiował filozofię), następnie podsędek brzesko-litewski (występujący przeciwko jezuitom w sprawach majątkowych). Skazany na karę śmierci za ateizm. Wyrok wykonano przed południem na Rynku Starego Miasta w Warszawie, gdzie kat ściął Łyszczyńskiemu głowę. Po wszystkim wywieziono jego zwłoki poza miasto i spalono.
wtorek, 5 października 2010
Ewa Wanat - Obudził się szeryf
Oczekuję teraz po panu premierze kontynuowania tych stanowczych działań wobec substancji zagrażających polskiemu życiu i zdrowiu, o które pan premier troszczy się jak prawdziwy ojciec narodu.
Według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych rocznie ok. 2 miliony osób - dzieci i dorosłych - pada ofiarą przemocy w rodzinach z problemem alkoholowym, ponad 5 tysięcy osób rocznie ginie, a około 60 tysięcy jest rannych w wypadkach samochodowych, których przyczyną jest alkohol. W 2008 roku 30% piętnastolatków przyznało, że upiło się w ciągu ostatniego miesiąca. Jak mówił dziś w Poranku Radia TOK FM Marek Balicki: ok. 600 osób (w większości pijanych) utopiło się tego lata, 300 osób rocznie umiera w Polsce od przedawkowania leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych, 30 tysięcy osób umiera z powodu alkoholu.
Oczekuję, że Szeryf będzie konsekwentny i z równą stanowczością, z jaką pozamykał ''ziółka i tabsy'', pozamyka wszystkie punkty sprzedaży alkoholu w Polsce - a jest ich około 2 miliony!
Sklepy monopolowe i knajpy też handlują trucizną i tak samo jak sklepy z dopalaczami handlują tą trucizną legalnie. Dlaczego PO nie pozamyka monopoli i wyszynków? Niech zgadnę - bo państwo czerpie zyski z akcyzy?
''Postanowiliśmy wykorzystać wszystkie możliwości prawne tak, aby przeciwnik, używam celowo tego sformułowania, nie mógł prawa wykorzystywać przeciwko zdrowiu i życiu ludzi - mówił Donald Tusk na konferencji prasowej 3 października ogłaszając Wielką Ogólnonarodową Krucjatę Przeciw Dopalaczom (może jednak Inkwizytor nie Szeryf?) - w związku z tym podjęliśmy akcję o wykorzystaniu przepisów, które umożliwiają natychmiastowe zamknięcie wszystkich punktów sprzedaży, miejsc produkcji i zatrzymaniu produktów, co do których istnieje domniemanie, że mogą zagrażać życiu i zdrowiu''.
Cel został osiągnięty - propagandowy - PAP, a za nią media podają wciąż nowe informacje o kolejnych zatruciach dopalaczami - znowu dwóch gimnazjalistów trafiło na detoks, znowu jakiś licealista!
Co dzień, co noc na oddziały detoksykologii w całym kraju trafiają dziesiątki młodych ludzi po naćpaniu się mieszankami lekarstw popitych alkoholem, po wypiciu litrów taniego wina, po nawąchaniu się kleju czy innych rozpuszczalników - dlaczego nie nagłaśniamy wszystkich tych przypadków? Skąd pewność, że ci teraz wymieniani są ofiarami dopalaczy? Były przeprowadzane analizy chemiczne substancji, którymi się zatruli? W czyim interesie najbardziej leży nagłaśnianie zatruć specyfikami kupionymi w sklepach z dopalaczami a nie w aptekach, sklepach monopolowych czy chemicznych? Kogo najbardziej cieszy Wielka Ogólnonarodowa Krucjata Przeciwko Dopalaczom?
Od czasu, gdy zaczęły w Polsce działać legalne punkty sprzedaży z dopalaczami - w tej chwili to już nie jedna firma i nie jedna sieć - przyszły ciężkie czasy na producentów i dystrybutorów amfetaminy, heroiny, kokainy, extasy etc. Spadły im obroty i coraz trudniej było znaleźć chętnych do pracy - dzieciaki nie chcą już być dealerami - nie opłaca się - obok szkoły jest legalny sklep z legalnymi środkami - spadł popyt na twarde narkotyki.
Dziś handlarze nielegalnych narkotyków mają swoje wielkie święto. Myślę, że jak Polska długa i szeroka strzelają szampany. Ludzie zawsze i wszędzie, na każdej szerokości geograficznej i w każdych czasach odurzali się, odurzają i będą odurzać - juk taka widać nasza natura. Ważne jest żeby, jeżeli już muszą, zaczęli to robić jak najpóźniej - świadomi, dorośli i żeby mieli wiedzę na temat tego, co robią i jakie mogą być tego konsekwencje.
Mądrej polityki antynarkotykowej i antyalkoholowej nie robi się przy pomocy uzbrojonych oddziałów policji i przy pomocy tych dziennikarzy, którzy bezkrytycznie ulegają propagandzie sukcesu i urokowi efektownych, siłowych rozwiązań. Wielu dziennikarzy wykazuje się w tej sprawie nie mniejszą hipokryzją niż PO - z koksem, amfetaminą, dopalaczami, marihuaną wielu z nas spotyka się nie tylko w zawodowym celu i nie tylko przy okazji opisywania palących problemów społecznych.
Hipokryzja - to słowo klucz do całej tej sprawy. Drugie słowo klucz to populizm. A premier Tusk otwiera furtkę wszystkim tym, którzy mieliby ochotę wykorzystywać instrumenty władzy bez podstawy prawnej. Następny premier - załóżmy, że będzie to np. Zbigniew Ziobro (nie jest to wcale takie nieprawdopodobne) może już bez żadnych skrupułów z tej furtki skorzystać - można na przykład pozamykać gabinety ginekologiczne, które przepisują kobietom środki antykoncepcyjne (środowiska bliskie Zbigniewowi Ziobro, twierdzą że antykoncepcja hormonalna to trucizna - powoduje raka, bezpłodność, depresje).
PO zaczyna powoli dochodzić do takiego punktu, w którym coraz bardziej wyobrażalna wydaje mi się koalicja z Samoobroną i LPR - gdyby jeszcze istniały. Ale nie istnieją a PO jest jak widać całkowicie samowystarczalna.
Absurd
Barbara Stanosz - Państwo wyznaniowe
Jest to pogląd bezpodstawny. Pojęcie państwa wyznaniowego nie ma żadnej ścisłej definicji, nie jest bowiem terminem technicznym politologii, lecz pojęciem potocznym, ukutym jako określenie wszelkich form symbiozy „tronu i ołtarza", która ma pewne charakterystyczne konsekwencje dla życia społecznego. „Tron" może przybierać rozmaite kształty (także kształt imitujący demokrację), „ołtarz" może mieć rozmaity wystrój ideologiczny (także stonowany i ciepły, z miłością jako logo), a ich symbioza nie musi być dobitnie wyartykułowana w dokumencie ustalającym ustrój państwa (może, na przykład, mieć za podstawę enigmatyczną deklarację o „współdziałaniu dla dobra człowieka i dobra wspólnego"). Skutki społeczne tej symbiozy są zawsze podobne, choć, rzecz jasna, nieidentyczne: miewają swoisty koloryt lokalny, a przede wszystkim występują z rozmaitym nasileniem, co każe traktować pojęcie państwa wyznaniowego jako stopniowalne, pozwala zatem określać dane państwo jako mniej lub bardziej wyznaniowe i mówić o procesie nabierania (lub tracenia) przez nie wyznaniowego charakteru.
Najbardziej wymiernym zjawiskiem społecznym występującym w państwie wyznaniowym jest materialne uprzywilejowanie kleru w porównaniu z innymi grupami społecznymi oraz instytucji wyznaniowej w porównaniu z innymi instytucjami działającymi w państwie. Indywidualne obciążenia finansowe (podatkowe i inne) kleru wobec państwa są znikome, a liczne rodzaje działalności instytucji wyznaniowej służące jej przetrwaniu i umocnieniu, w tym autoreklama oraz szkolenie kadr i rozbudowa infrastruktury, są finansowane lub współfinansowane przez państwo. Odbywa się to zarówno w formie stałych i okazjonalnych nakładów pieniężnych, jak i przez obdarowywanie tej instytucji częścią państwowego majątku trwałego, głównie ziemi i budynków. Powstające w ten sposób niedobory w źródłach utrzymania państwa wyrównywane są kosztem reszty jego obywateli.
Innym zjawiskiem znamiennym dla państwa wyznaniowego jest dostosowanie praw stanowionych przez władze państwowe do interesów instytucji wyznaniowej. Dotyczy to nie tylko formalnych umów z tą instytucją i praw, na mocy których państwo zaciąga wobec niej zobowiązania finansowe, lecz także ustaw regulujących rozmaite aspekty życia społecznego i osobistego ogółu obywateli (jak kwestia nauczania religii w szkołach i respektowania tzw. wartości religijnych w edukacji i publikacjach, a także kwestie modelu rodziny, warunków rozwiązywania małżeństwa, dopuszczalności aborcji, możliwości adoptowania dzieci i inne). W państwie wyznaniowym reguluje się te sprawy tak, by rozwiązania ustawowe wspierały doktrynę religijną przez zrównanie statusu jej mitów opisowych ze statusem naukowej wiedzy o świecie oraz podniesienie jej zaleceń moralnych i obyczajowych do rangi powszechnie obowiązujących norm postępowania. W rozwoju umysłowym młodego pokolenia powoduje to występowanie stanów dysonansu poznawczego, w efekcie zaś nihilizm lub zanik (często nieodwracalny) naturalnego krytycyzmu, a w życiu pokoleń dorosłych drastycznie zawęża zakres wolności wyboru.
Rządzących i pretendentów do rządów w państwie wyznaniowym nie musi cechować fanatyczna religijność, muszą oni jednak demonstrować swoje religijne zaangażowanie (jeśli wcześniej było ono słabe lub żadne, doznają tzw. nawróceń). Systematycznie uczestniczą w obrzędach religijnych i chętnie łączą je z uroczystościami państwowymi. Zapewniają wszechobecność symboli religijnych, a zwierzchnikom organizacji wyznaniowej okazują wyjątkowy respekt, wręcz czołobitność. Postawę tę przejmują wszystkie organy państwa i instytucje publiczne; stopniowo udziela się ona także środowiskom opiniotwórczym (częściej jako pozorowana niż jako szczera). W efekcie w kraju gęstnieje atmosfera religii panującej: oficjalnego, „jedynie słusznego" światopoglądu, z jego bezwzględnie obowiązującym kodeksem obyczajowym i etycznym. Wygasa lub słabnie tolerancja wobec odmiennych poglądów i stylów życia, mnożą się chuligańskie wybryki grup fanatyków religijnych, a wolność słowa staje się pustym frazesem (także w następstwie autocenzury, motywowanej zastraszeniem). Niepokornych czeka ostracyzm i marginalizacja społeczna oraz wyroki sądowe za „obrazę uczuć religijnych".
Ktoś, kto chciałby wykazać, że Polska nie jest państwem wyznaniowym, musiałby dowieść, że w tym kraju nie występują zjawiska wspomniane powyżej. Niełatwe to zadanie, bo powołując się na świadectwa zmysłów wzroku i słuchu oraz na zwykłą, klasyczną logikę można dowieść tezy przeciwnej. I mocno uzasadnić hipotezę, że w najbliższej przyszłości wyznaniowy charakter polskiego państwa będzie się potęgował, a co najmniej utrwalał.
***
Artykuł pochodzi z 2006 r. Obecnie przyznać nalezy, ze autorka przewidywała słusznie. Niestety!