Ponad 20 proc. dzieci w Polsce rodzi się w związkach pozamałżeńskich, ustawodawca nie może tego ignorować. W projekcie nie ma zapisu o adopcji przez pary homoseksualne, bo nie zostałby przyjęty - powiedziała w dziejszym wywiadzie w Radiu Tok FM wiceprzewodnicząca SLD Katarzyna Piekarska.
Szkoda, że Piekarska nie przejmuje się tak bardzo tym, że w rodzinach homoseksualnych wychowuje się też wiele dzieci i zgadza się, by było to nadal ignorowane przez państwo. Czy mam rozumieć, że dzieci w związkach heteroseksualnych są bardziej warte zainteresowania niż te w rodzinach homoseksualnych?
Sojusz Lewicy Demokratycznej złożył wczoraj w Sejmie projekt ustawy, w myśl której towarzysze życiowi - partnerzy, będą mogli zawrzeć u notariusza umowę o związku partnerskim. By była ważna, trzeba będzie ją zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego. Dotyczy to także osób tej samej płci. Piekarska powiedziała, że projekt został poprzedzony szerokimi konsultacjami społecznymi.
To chyba kpina, bo na pewno nie jest prawdą, że konsultacje społeczne były szerokie, a ze strony SLD nie było ich wcale. Konsultacje społeczne przeprowadzone przez Grupę Inicjatywną prowadzone były natomiast w sposób taki, że można byłoby poprzeć każde rozwiązanie byle byłby to lansowany przez Legierskiego francuski model PACS-u. Każdy kto popierał związki partnerskie na zasadach małżeńskich, a była to przytłaczająca większość, był instruowany przez członków Grupy Inicjatywnej, że po pierwsze – tak naprawdę chce PACS-ów tylko o tym nie wie, a po drugie – jest szkodnikiem, bo przez takich co chcą pełnej równości nic nie zostanie uchwalone. Sondaż przeprowadzony przez portal Homiki wyraźnie wskazuje, że minimalistyczne postulaty Grupy Inicjatywnej wyraźnie mijają się z potrzebami polskich gejów i lesbijek – od formy zawarcia związku, poprzez kwestię stanu cywilnego a na adopcji dzieci partnera skończywszy.
Pierwszy podobny projekt pojawił się w 2003 r. za sprawą prof. Marii Szyszkowskiej. Ale wówczas nie było klimatu. Wydaje mi się, że po 8 latach debaty na ten temat jest społeczne poparcie dla tej ustawy - stwierdziła w Poranku TOK FM Katarzyna Piekarska.
Jeśli gdzieś nie było klimatu to we władzach SLD. Należy zauważyć bowiem, że osiem lat temu była możliwość granicząca z pewnością przyjęcia przez parlament i prezydenta rozwiązań prawnych umożliwiających parom homoseksualnym rejestrację związków partnerskich. Co istotne chodziło wówczas o rejestrację związków partnerskich w urzędzie stanu cywilnego, a nie podpisanie u notariusza umowy cywilno-prawnej. Projekt ustawy został wówczas przyjęty przez Senat i pomimo zapewnień o chęci podpisania przez prezydenta przepadł w biurku sld-owskiego marszałka Sejmu. Inną zadziwiającą rzeczą jest to, że poparcie dla związków partnerskich w SLD pojawia się równo co 4 lata i tak samo szybko jak się pojawia przed wyborami tak samo szybko znika tuż po nich.
To chodzi o zabezpieczenie: o rentę po zmarłym partnerze, o alimentowanie, gdy związek się rozpadnie. Nie zmieniamy definicji małżeństwa. To jest tylko umowa cywilna zawierana przed notariuszem. W Europie 16 państw przyjęło podobną ustawę, ale są różne modele.
Oczywiście, że powinno chodzić o zabezpieczenie, w tym alimentowanie. Tymczasem projekt ustawy zgłoszony przez SLD o alimentacji nic nie mówi. Poza tym nie zabezpiecza w żaden sposób partnerów na czas kryzysu, a wręcz przeciwnie. Projekt ustawy zakłada bowiem, że wystarczy iść złożyć wniosek i związek przestaje istnieć. Do zerwania umowy wystarczy nawet to, że partner zawrze małzeństwo. Mówienie o zabezpieczeniu słabszego partnera na wypadek rozstania wobec przedstawionych przykładów zakrawa na ponury żart.
Szkoda, że Piekarska nie przejmuje się tak bardzo tym, że w rodzinach homoseksualnych wychowuje się też wiele dzieci i zgadza się, by było to nadal ignorowane przez państwo. Czy mam rozumieć, że dzieci w związkach heteroseksualnych są bardziej warte zainteresowania niż te w rodzinach homoseksualnych?
Sojusz Lewicy Demokratycznej złożył wczoraj w Sejmie projekt ustawy, w myśl której towarzysze życiowi - partnerzy, będą mogli zawrzeć u notariusza umowę o związku partnerskim. By była ważna, trzeba będzie ją zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego. Dotyczy to także osób tej samej płci. Piekarska powiedziała, że projekt został poprzedzony szerokimi konsultacjami społecznymi.
To chyba kpina, bo na pewno nie jest prawdą, że konsultacje społeczne były szerokie, a ze strony SLD nie było ich wcale. Konsultacje społeczne przeprowadzone przez Grupę Inicjatywną prowadzone były natomiast w sposób taki, że można byłoby poprzeć każde rozwiązanie byle byłby to lansowany przez Legierskiego francuski model PACS-u. Każdy kto popierał związki partnerskie na zasadach małżeńskich, a była to przytłaczająca większość, był instruowany przez członków Grupy Inicjatywnej, że po pierwsze – tak naprawdę chce PACS-ów tylko o tym nie wie, a po drugie – jest szkodnikiem, bo przez takich co chcą pełnej równości nic nie zostanie uchwalone. Sondaż przeprowadzony przez portal Homiki wyraźnie wskazuje, że minimalistyczne postulaty Grupy Inicjatywnej wyraźnie mijają się z potrzebami polskich gejów i lesbijek – od formy zawarcia związku, poprzez kwestię stanu cywilnego a na adopcji dzieci partnera skończywszy.
Pierwszy podobny projekt pojawił się w 2003 r. za sprawą prof. Marii Szyszkowskiej. Ale wówczas nie było klimatu. Wydaje mi się, że po 8 latach debaty na ten temat jest społeczne poparcie dla tej ustawy - stwierdziła w Poranku TOK FM Katarzyna Piekarska.
Jeśli gdzieś nie było klimatu to we władzach SLD. Należy zauważyć bowiem, że osiem lat temu była możliwość granicząca z pewnością przyjęcia przez parlament i prezydenta rozwiązań prawnych umożliwiających parom homoseksualnym rejestrację związków partnerskich. Co istotne chodziło wówczas o rejestrację związków partnerskich w urzędzie stanu cywilnego, a nie podpisanie u notariusza umowy cywilno-prawnej. Projekt ustawy został wówczas przyjęty przez Senat i pomimo zapewnień o chęci podpisania przez prezydenta przepadł w biurku sld-owskiego marszałka Sejmu. Inną zadziwiającą rzeczą jest to, że poparcie dla związków partnerskich w SLD pojawia się równo co 4 lata i tak samo szybko jak się pojawia przed wyborami tak samo szybko znika tuż po nich.
To chodzi o zabezpieczenie: o rentę po zmarłym partnerze, o alimentowanie, gdy związek się rozpadnie. Nie zmieniamy definicji małżeństwa. To jest tylko umowa cywilna zawierana przed notariuszem. W Europie 16 państw przyjęło podobną ustawę, ale są różne modele.
Oczywiście, że powinno chodzić o zabezpieczenie, w tym alimentowanie. Tymczasem projekt ustawy zgłoszony przez SLD o alimentacji nic nie mówi. Poza tym nie zabezpiecza w żaden sposób partnerów na czas kryzysu, a wręcz przeciwnie. Projekt ustawy zakłada bowiem, że wystarczy iść złożyć wniosek i związek przestaje istnieć. Do zerwania umowy wystarczy nawet to, że partner zawrze małzeństwo. Mówienie o zabezpieczeniu słabszego partnera na wypadek rozstania wobec przedstawionych przykładów zakrawa na ponury żart.
Prawdą jest, że w Europie przyjęto wiele różnych modeli. Nie jest jednak prawdą, że w 16 państwach przyjęto podobne rozwiązanie do proponowanego przez SLD. Piekarska bardzo mija się z prawdą, żeby nie powiedzieć, że po prostu kłamie. Rozwiązanie proponowane przez SLD obowiązuje tylko w jednym państwie. W 19 innych geje i lesbijki mają możliwość zawierania małżeństw i związków partnerskich równych w prawach i obowiązkach małżeństwom lub różniących się od małżeństw tylko w szczegółach. Nie wiem skąd w ustach Piekarskiej pojawiła się liczba 16 krajów. Ktoś kto promuje związki partnerskie powinien być lepiej zaznajomiony z tym tematem. Liczba krajów w Europie nie jest tak kolosalna, żeby nie być w stanie jej zapamiętać. Niezrozumiałe jest dla mnie przede wszystkim to, czemu SLD postanowiło wybrać taki model, który jest najgorszy i najmniej popularny, bowiem obecny tylko w jednym państwie. Nawet we Francji jest on mocno krytykowany za minimalistyczne uprawnienia jakie daje, był wielokrotnie nowelizowany i rozszerzany od czasu przyjęcia, także za sprawą orzeczeń sądowych. Od samego początku istnienia PACS-ów we Francji nie milkną głosy gejów i lesbijek dopominających się pełnej równości, której to rozwiązanie prawne nie daje. To nie jest dobra rekomendacja dla projektu SLD. Dziwi zatem czemu Piekarska popiera PACS-y obecne tylko w jednym europejskim kraju nie wspominając o tym, że w Szwecji, Norwegii, Islandii, Portugalii, Holandii, Belgii i Hiszpanii geje i lesbijki mogą zawierać małżeństwa, a w Danii, Finlandii, Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Czechach, Luksemburgu, Szwajcarii i, Słowenii, Andorze na Węgrzech istnieją związki partnerskie zawierane na zasadach analogicznych z małżeńskimi i przyznające analogiczne do małżeńskich prawa oraz obowiązki.
W projekcie nie ma mowy o adopcji dzieci, bo - jak przyznała Piekarska - nie ma na to przyzwolenia społecznego. Ja z resztą też nie jestem zwolenniczką adoptowania dzieci przez pary homoseksualne. Ale nie mówimy o dzieciach biologicznych, które przecież też zdarzają się w związkach homoseksualnych, tylko o dzieciach obcych – powiedziała w wywiadzie Piekarska, dodatkowo powołując się na wyniki badań, wskazujących niskie zainteresowanie adopcją dzieci przez homoseksualistów w Polsce.
Problemem jest to, że ustawa SLD nie mówi nic nie tylko adopcji dzieci obcych, ale nie mówi także o przysposobieniu dziecka partnera. A jak sama zauważa Piekarska dzieci zdarzają się też w związkach homoseksualnych. Gdyby ustawa została przyjęta dzieci wychowywane przez partnerów homoseksualnych w przypadku straty rodzica biologicznego mogłoby trafić do domu dziecka zamiast zostać przy drugim partnerze, który je wychowywał. Nic w tej kwestii projekt SLD nie zmienia. SLD zapomniało zupełnie o dobru dziecka. Odnoszę wrażenie, że dziecko wychowywane w rodzinie homoseksualnej jest dla SLD gorszym dzieckiem niż takie, które jest w heteroseksualnej rodzinie. Zgadzam się z Janem Wróblem, dziennikarzem Radia Tok FM, który również zauważył, że to niedobrze, że SLD wycofuje się z adopcji dzieci partnera. Jak powiedział Jan Wróbel jest to rodzaj stygmatyzowania: "Niech ludzie żyją ze sobą, skoro chcą, ale jednak dzieci nie, bo wiadomo jak to z nimi jest, że oni są tacy nie bardzo”. Nie sposób się nie zgodzić się z Wróblem.
W projekcie nie ma mowy o adopcji dzieci, bo - jak przyznała Piekarska - nie ma na to przyzwolenia społecznego. Ja z resztą też nie jestem zwolenniczką adoptowania dzieci przez pary homoseksualne. Ale nie mówimy o dzieciach biologicznych, które przecież też zdarzają się w związkach homoseksualnych, tylko o dzieciach obcych – powiedziała w wywiadzie Piekarska, dodatkowo powołując się na wyniki badań, wskazujących niskie zainteresowanie adopcją dzieci przez homoseksualistów w Polsce.
Problemem jest to, że ustawa SLD nie mówi nic nie tylko adopcji dzieci obcych, ale nie mówi także o przysposobieniu dziecka partnera. A jak sama zauważa Piekarska dzieci zdarzają się też w związkach homoseksualnych. Gdyby ustawa została przyjęta dzieci wychowywane przez partnerów homoseksualnych w przypadku straty rodzica biologicznego mogłoby trafić do domu dziecka zamiast zostać przy drugim partnerze, który je wychowywał. Nic w tej kwestii projekt SLD nie zmienia. SLD zapomniało zupełnie o dobru dziecka. Odnoszę wrażenie, że dziecko wychowywane w rodzinie homoseksualnej jest dla SLD gorszym dzieckiem niż takie, które jest w heteroseksualnej rodzinie. Zgadzam się z Janem Wróblem, dziennikarzem Radia Tok FM, który również zauważył, że to niedobrze, że SLD wycofuje się z adopcji dzieci partnera. Jak powiedział Jan Wróbel jest to rodzaj stygmatyzowania: "Niech ludzie żyją ze sobą, skoro chcą, ale jednak dzieci nie, bo wiadomo jak to z nimi jest, że oni są tacy nie bardzo”. Nie sposób się nie zgodzić się z Wróblem.
Dzisiejszy wywiad potwierdza tylko to, co wcześniej myślałem, czyli to, że wizja związków partnerskich zaprezentowana przez Katarzynę Piekarską nie zaspokaja oczekiwań nie tylko moich, ale i większości gejów w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz