Rzecznik Parady Równosci dzisaj:
"Potwierdzam, że celem Parady Równości 2011 nie jest uchwalenie ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich. Ustalenie takiego celu uważamy za zbyt wykluczające. Są wśród osób w Komitecie Organizacyjnym - a więc i w środowisku LGBTQ! - osoby przeciwne takim rozwiązaniom i chcemy to uszanować."
To może "uszanujmy" też homofobów i innej masci oszołomstwo robiąc paradę gdzieś w lesie pod Warszawą albo nie róbmy jej wcale. Dlaczego nie "uszanować" przeciwników parad?! Absurd. Nie rozumiem jak w Komitecie Organizacyjnym mogły się znaleźć osoby, które nie popierają równości prawnej, a jednocześnie podpisują się pod ideą równości i przygotowaują paradę równości. To tak jakby w komitecie działającym na rzecz przeciwdziałania deskryminacji ze względu na rasę zasiadał rasista a na dyrektora muzeum w byłym obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu powołać faszystę. Poza tym jak ma się inaczej objawiać równość jak nie w systemie prawnym? Na paradę przychodzimy przecież po to właśnie, żeby żądać równości dla naszych związków. Co w tym postulacie jest wykluczającego? Nic. To jest od wielu lat jedyny niezmienny postulat każdej warszawskiej parady, który gromadził osoby bez względu na wszystkie inne różnice. Nie uszanowanie tego to policzek w twarz tym, którzy zamierzali się wybrać na tegoroczną paradę i równość nie jest dla nich pustym słowem-ozdobnikiem. A takich, dla których związki partnerskie były główną motywacją paradowania jest w mojej opinii większość. Geje i lesbijki w przeszłości wyrażali swoją dezaprobatę wobec wielu rzeczy na paradach - wobec "piór na tyłku" i negliżu, wobec zbytniej kiczowatości, wobec terminu. Jedyną rzeczą, która dotychczas łączyła uczestników była walka o prawne usankcjonowanie związków homoseksualnych. Brak zrozumienia tego przez organizatorów tegorocznej parady to zupełna kompromitacja. Zapewne wychodzą oni z założenia, że i tak ludzie przyjdą, bo nie mają innego wyboru. Moim zdaniem mają - mogą wybrać odpoczynek poza miastem, grilla w ogródku ze znajomymi albo bardziej prozaicznie iść do pracy lub na uczelnie. Ja w dniu parady miałem zamiar zrezygnować z egzaminu na uczelni, mój mężczyzna wypisał urlop w pracy na ten dzień. Zastanawiam się jednak teraz po co, skoro dla organizatorów parady ważniejszy jest ten kto nie popiera idei równości niż ten kto ją popiera.
Na koniec postu bardzo trafny komentarz do sprawy jednego z bloggerów - Timofieusza:
"bardzo bym jednakowoż chciał zobaczyć, jak Komitet z równą troską pochyla się nad dobrym samopoczuciem mniejszości uczestników parady, która brzydzi się pstrokatymi drag queenkami, albo uważa, że nie powinno się chodzić w samej bieliźnie za rękę. czy w tych kwestiach również nastąpią jakieś barwne oświadczenia?"
"Potwierdzam, że celem Parady Równości 2011 nie jest uchwalenie ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich. Ustalenie takiego celu uważamy za zbyt wykluczające. Są wśród osób w Komitecie Organizacyjnym - a więc i w środowisku LGBTQ! - osoby przeciwne takim rozwiązaniom i chcemy to uszanować."
To może "uszanujmy" też homofobów i innej masci oszołomstwo robiąc paradę gdzieś w lesie pod Warszawą albo nie róbmy jej wcale. Dlaczego nie "uszanować" przeciwników parad?! Absurd. Nie rozumiem jak w Komitecie Organizacyjnym mogły się znaleźć osoby, które nie popierają równości prawnej, a jednocześnie podpisują się pod ideą równości i przygotowaują paradę równości. To tak jakby w komitecie działającym na rzecz przeciwdziałania deskryminacji ze względu na rasę zasiadał rasista a na dyrektora muzeum w byłym obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu powołać faszystę. Poza tym jak ma się inaczej objawiać równość jak nie w systemie prawnym? Na paradę przychodzimy przecież po to właśnie, żeby żądać równości dla naszych związków. Co w tym postulacie jest wykluczającego? Nic. To jest od wielu lat jedyny niezmienny postulat każdej warszawskiej parady, który gromadził osoby bez względu na wszystkie inne różnice. Nie uszanowanie tego to policzek w twarz tym, którzy zamierzali się wybrać na tegoroczną paradę i równość nie jest dla nich pustym słowem-ozdobnikiem. A takich, dla których związki partnerskie były główną motywacją paradowania jest w mojej opinii większość. Geje i lesbijki w przeszłości wyrażali swoją dezaprobatę wobec wielu rzeczy na paradach - wobec "piór na tyłku" i negliżu, wobec zbytniej kiczowatości, wobec terminu. Jedyną rzeczą, która dotychczas łączyła uczestników była walka o prawne usankcjonowanie związków homoseksualnych. Brak zrozumienia tego przez organizatorów tegorocznej parady to zupełna kompromitacja. Zapewne wychodzą oni z założenia, że i tak ludzie przyjdą, bo nie mają innego wyboru. Moim zdaniem mają - mogą wybrać odpoczynek poza miastem, grilla w ogródku ze znajomymi albo bardziej prozaicznie iść do pracy lub na uczelnie. Ja w dniu parady miałem zamiar zrezygnować z egzaminu na uczelni, mój mężczyzna wypisał urlop w pracy na ten dzień. Zastanawiam się jednak teraz po co, skoro dla organizatorów parady ważniejszy jest ten kto nie popiera idei równości niż ten kto ją popiera.
Na koniec postu bardzo trafny komentarz do sprawy jednego z bloggerów - Timofieusza:
"bardzo bym jednakowoż chciał zobaczyć, jak Komitet z równą troską pochyla się nad dobrym samopoczuciem mniejszości uczestników parady, która brzydzi się pstrokatymi drag queenkami, albo uważa, że nie powinno się chodzić w samej bieliźnie za rękę. czy w tych kwestiach również nastąpią jakieś barwne oświadczenia?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz