Nie można zmienić orientacji seksualnej i dlatego wszyscy, którzy oferują leczenie homoseksualizmu - kłamią. Czy heteroseksualnego mężczyznę można przekonać, żeby współżył z mężczyzną? – pyta seksuolog dr Wiesław Czernikiewicz.
Niezależnie od rasy, miejsca zamieszkania, statusu społecznego czy wykształcenia w każdym społeczeństwie występuje stały odsetek osób homoseksualnych – średnio 6%. W Polsce żyje około 15 mln mężczyzn, co oznacza, że homoseksualistów będzie około 800 tys.
Homoseksualizm przedłuża gatunek
Istnieje socjobiologiczna interpretacja tego zjawiska. Mówi ona, że plemiona pierwotne, w skład których wchodzili homoseksualiści miały większą szansę na przetrwanie. Kiedy bowiem heteroseksualni mężczyźni wyruszali na polowanie, homoseksualiści pilnowali kobiet i dzieci. Dysponując męską siłą mogli obronić ich przed zwierzętami i wrogami, a ze względu na swój homoseksualizm nie byli konkurencją dla wyruszających po pożywienie heteroseksualnych mężczyzn. Ewolucja promowała więc te plemiona i grupy, w których byli homoseksualiści. Można by więc powiedzieć, że natura wygenerowała homoseksualizm, aby zapewnić sobie przetrwanie, co nie pozwala na sytuowanie homoseksualizmu w opozycji do prokreacji.
Dziedziczony brak akceptacji
Teoria ta nie przekonuje wszystkich. Homoseksualiści borykają się wciąż z brakiem tolerancji. W naszej kulturze źródłem nieakceptacji jest Stary Testament, który potępia homoseksualizm. Orientacja ta jest więc nieakceptowana przez Kościół katolicki, a wielu mężczyzn, którzy – nawet jeśli nie potępiają homoseksualistów – nie byliby w stanie zaakceptować takiej orientacji u siebie. Obawiają się też, że ktoś mógłby uznać ich za geja. - Dziedziczymy ten kulturowy brak akceptacji po przodkach. Składają się na to, oczekiwania społeczne i rodzinne wobec młodego mężczyzny – mówi seksuolog dr n. med. Wiesław Czernikiewicz z warszawskiej Poradni Seksuologicznej i Patologii Współżycia. - Dlatego ojcu tak trudno jest zaakceptować homoseksualizm syna. A to właśnie z braku akceptacji bierze się też irracjonalna wiara w to, że orientację seksualną można zmienić - dodaje.
To nie choroba
Nasza orientacja seksualna formułuje się w życiu płodowym. Teoria psychoanalityczna dojrzewania płciowego za istotne uważa też pierwsze miesiące życia chłopca. Wtedy rozwijające się neurony w mózgu atakowane są wyrzutem testosteronu. Złe relacje z matką w pierwszych miesiącach życia mogą zaburzać tę regulację neurohormonalną. Jeśli matka cierpi na depresję, psychozę lub odrzuca syna, w jego dojrzałym życiu może skutkować to perwersją. Jednak orientacja jest cechą, z którą się rodzimy, tak jak kolor oczu czy kształt czaszki. - Nie istnieje metoda psychologiczna czy farmakologiczna pozwalająca na zmianę orientacji. Chyba żeby przeszczepić mózg – mówi dr Czernikiewicz. - Dlatego orientacja heteroseksualna, homoseksualna czy biseksualna jest uważana za normalną. Standardy medyczne i psychologiczne nie pozwalają nam na podejmowanie leczenia czegoś, co nie jest chorobą - dodaje. WHO oficjalnie potwierdza, że homoseksualizm nie jest chorobą.
Gej nie jest kobietą
Zachowanie gejów wydaje się nam zniewieściałe. – Nie jest to jednak naśladowanie płci żeńskiej. Zresztą rzadko spotyka się kobiety, które chodziłyby czy wykonywały takie gesty jak homoseksualiści. Te ruchy są zakodowane w mózgu geja i mają na celu raczej zwabienie partnera – tłumaczy dr Czernikiewicz. Homoseksualista nie czuje się kobietą, nie ma też potrzeby publicznego prezentowania swojego fizycznego pociągu do mężczyzn. - Tzw. parady gejów fałszują obraz homoseksualistów, bo na ich czele maszerują transwestyci preferujący zachowania perwersyjne – tłumaczy seksuolog. Dodaje, że to przyprawia „fałszywą gębę” homoseksualistom. Tłumaczy, że w związkach homoseksualnych zdarza się, że jeden z partnerów przyjmuje role bardziej kobiece. – Funkcją seksualną mężczyzny jest penetracja, a kobiety bycie penetrowaną. Związki homoseksualne często ten wzorzec odwzorowują. Ale bywa i tak, że partnerzy wymieniają się rolami – wyjaśnia seksuolog.
Hochsztaplerzy leczą gejów
- Nie znam przypadku na świecie, aby udało się zmienić u kogoś orientację seksualną. Ci, którzy twierdzą, że potrafią to zrobić są hochsztaplerami – mówi dr Czernikiewicz. W Internecie można znaleźć ośrodki, które oferują leczenie homoseksualizmu, najczęściej katolickie. – To zwykłe oszustwo – oburza się seksuolog. Gdyby Kościół potrafił leczyć homoseksualizm, na pewno udałby mu się ograniczyć liczbę skandali związanych z zachowaniami homoseksualnymi księży. – Kilkanaście lat temu grupa amerykańskich psychoanalityków opublikowała wyniki przeprowadzonej terapii, w wyniku której udało się im zmienić homoseksualistów w heteroseksualistów. Po kilku latach inni badacze sprawdzili, co dzieje się z „wyleczonymi” pacjentami. Okazało się, że kilku z nich popełniło samobójstwo, część leczy się z psychoz, pozostali wrócili do zgodnej z ich naturą orientacji. Dowodzi to tego, że takie terapie nie leczą, a prowadzą często do dezintegracji osobowości – mówi seksuolog.
Drugi syn
Psycholodzy udzielają często pomocy tym, którzy nie akceptują swojej orientacji. Celem leczenia jest wówczas pomoc w akceptacji preferencji seksualnych. - Często bywa tak, że leczymy całe rodziny, ponieważ ze względu na rozprzestrzeniane bzdurne teorie mówiące, że to wychowanie decyduje o orientacji seksualnej, rodzice homoseksualisty obwiniają się o rzekomo popełnione błędy wychowawcze. Trzeba ich z tego poczucia winy wyprowadzić. Młody nieakceptowany przez rodzinę chłopak wpada w depresję. Takie psychoterapie trwają najczęściej dwa lata. W większości przypadków jednak miłość rodzicielska zwycięża i rodzice zaczynają akceptować orientację syna. Pamiętam, jak Jerzy Waldorff opowiadał w którymś z wywiadów, że kiedy w latach 60. przedstawił swojej matce życiowego partnera, powiedziała: „miałam jednego syna, a teraz będę miała dwóch”. Postawa dobra do naśladowania – mówi dr Czernikiewicz.
Niezależnie od rasy, miejsca zamieszkania, statusu społecznego czy wykształcenia w każdym społeczeństwie występuje stały odsetek osób homoseksualnych – średnio 6%. W Polsce żyje około 15 mln mężczyzn, co oznacza, że homoseksualistów będzie około 800 tys.
Homoseksualizm przedłuża gatunek
Istnieje socjobiologiczna interpretacja tego zjawiska. Mówi ona, że plemiona pierwotne, w skład których wchodzili homoseksualiści miały większą szansę na przetrwanie. Kiedy bowiem heteroseksualni mężczyźni wyruszali na polowanie, homoseksualiści pilnowali kobiet i dzieci. Dysponując męską siłą mogli obronić ich przed zwierzętami i wrogami, a ze względu na swój homoseksualizm nie byli konkurencją dla wyruszających po pożywienie heteroseksualnych mężczyzn. Ewolucja promowała więc te plemiona i grupy, w których byli homoseksualiści. Można by więc powiedzieć, że natura wygenerowała homoseksualizm, aby zapewnić sobie przetrwanie, co nie pozwala na sytuowanie homoseksualizmu w opozycji do prokreacji.
Dziedziczony brak akceptacji
Teoria ta nie przekonuje wszystkich. Homoseksualiści borykają się wciąż z brakiem tolerancji. W naszej kulturze źródłem nieakceptacji jest Stary Testament, który potępia homoseksualizm. Orientacja ta jest więc nieakceptowana przez Kościół katolicki, a wielu mężczyzn, którzy – nawet jeśli nie potępiają homoseksualistów – nie byliby w stanie zaakceptować takiej orientacji u siebie. Obawiają się też, że ktoś mógłby uznać ich za geja. - Dziedziczymy ten kulturowy brak akceptacji po przodkach. Składają się na to, oczekiwania społeczne i rodzinne wobec młodego mężczyzny – mówi seksuolog dr n. med. Wiesław Czernikiewicz z warszawskiej Poradni Seksuologicznej i Patologii Współżycia. - Dlatego ojcu tak trudno jest zaakceptować homoseksualizm syna. A to właśnie z braku akceptacji bierze się też irracjonalna wiara w to, że orientację seksualną można zmienić - dodaje.
To nie choroba
Nasza orientacja seksualna formułuje się w życiu płodowym. Teoria psychoanalityczna dojrzewania płciowego za istotne uważa też pierwsze miesiące życia chłopca. Wtedy rozwijające się neurony w mózgu atakowane są wyrzutem testosteronu. Złe relacje z matką w pierwszych miesiącach życia mogą zaburzać tę regulację neurohormonalną. Jeśli matka cierpi na depresję, psychozę lub odrzuca syna, w jego dojrzałym życiu może skutkować to perwersją. Jednak orientacja jest cechą, z którą się rodzimy, tak jak kolor oczu czy kształt czaszki. - Nie istnieje metoda psychologiczna czy farmakologiczna pozwalająca na zmianę orientacji. Chyba żeby przeszczepić mózg – mówi dr Czernikiewicz. - Dlatego orientacja heteroseksualna, homoseksualna czy biseksualna jest uważana za normalną. Standardy medyczne i psychologiczne nie pozwalają nam na podejmowanie leczenia czegoś, co nie jest chorobą - dodaje. WHO oficjalnie potwierdza, że homoseksualizm nie jest chorobą.
Gej nie jest kobietą
Zachowanie gejów wydaje się nam zniewieściałe. – Nie jest to jednak naśladowanie płci żeńskiej. Zresztą rzadko spotyka się kobiety, które chodziłyby czy wykonywały takie gesty jak homoseksualiści. Te ruchy są zakodowane w mózgu geja i mają na celu raczej zwabienie partnera – tłumaczy dr Czernikiewicz. Homoseksualista nie czuje się kobietą, nie ma też potrzeby publicznego prezentowania swojego fizycznego pociągu do mężczyzn. - Tzw. parady gejów fałszują obraz homoseksualistów, bo na ich czele maszerują transwestyci preferujący zachowania perwersyjne – tłumaczy seksuolog. Dodaje, że to przyprawia „fałszywą gębę” homoseksualistom. Tłumaczy, że w związkach homoseksualnych zdarza się, że jeden z partnerów przyjmuje role bardziej kobiece. – Funkcją seksualną mężczyzny jest penetracja, a kobiety bycie penetrowaną. Związki homoseksualne często ten wzorzec odwzorowują. Ale bywa i tak, że partnerzy wymieniają się rolami – wyjaśnia seksuolog.
Hochsztaplerzy leczą gejów
- Nie znam przypadku na świecie, aby udało się zmienić u kogoś orientację seksualną. Ci, którzy twierdzą, że potrafią to zrobić są hochsztaplerami – mówi dr Czernikiewicz. W Internecie można znaleźć ośrodki, które oferują leczenie homoseksualizmu, najczęściej katolickie. – To zwykłe oszustwo – oburza się seksuolog. Gdyby Kościół potrafił leczyć homoseksualizm, na pewno udałby mu się ograniczyć liczbę skandali związanych z zachowaniami homoseksualnymi księży. – Kilkanaście lat temu grupa amerykańskich psychoanalityków opublikowała wyniki przeprowadzonej terapii, w wyniku której udało się im zmienić homoseksualistów w heteroseksualistów. Po kilku latach inni badacze sprawdzili, co dzieje się z „wyleczonymi” pacjentami. Okazało się, że kilku z nich popełniło samobójstwo, część leczy się z psychoz, pozostali wrócili do zgodnej z ich naturą orientacji. Dowodzi to tego, że takie terapie nie leczą, a prowadzą często do dezintegracji osobowości – mówi seksuolog.
Drugi syn
Psycholodzy udzielają często pomocy tym, którzy nie akceptują swojej orientacji. Celem leczenia jest wówczas pomoc w akceptacji preferencji seksualnych. - Często bywa tak, że leczymy całe rodziny, ponieważ ze względu na rozprzestrzeniane bzdurne teorie mówiące, że to wychowanie decyduje o orientacji seksualnej, rodzice homoseksualisty obwiniają się o rzekomo popełnione błędy wychowawcze. Trzeba ich z tego poczucia winy wyprowadzić. Młody nieakceptowany przez rodzinę chłopak wpada w depresję. Takie psychoterapie trwają najczęściej dwa lata. W większości przypadków jednak miłość rodzicielska zwycięża i rodzice zaczynają akceptować orientację syna. Pamiętam, jak Jerzy Waldorff opowiadał w którymś z wywiadów, że kiedy w latach 60. przedstawił swojej matce życiowego partnera, powiedziała: „miałam jednego syna, a teraz będę miała dwóch”. Postawa dobra do naśladowania – mówi dr Czernikiewicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz