piątek, 27 maja 2011

Homofobia rodzinna

Senat przegłosował poprawki do ustawy o rodzinach zastępczych. Oto treść poprawki (choć poprawa w tym przypadku to nie jest a wręcz przeciwnie):
"Rodzinę zastępczą lub rodzinny dom dziecka tworzą małżonkowie lub osoba niepozostająca w związku małżeńskim, u których umieszczono dziecko w celu sprawowania nad nim pieczy zastępczej (...) Pełnienie funkcji rodziny zastępczej oraz prowadzenie rodzinnego domu dziecka może być powierzone osobom, które: (...) 5) są zdolne do sprawowania właściwej opieki nad dzieckiem, co zostało potwierdzone zaświadczeniami o braku przeciwwskazań zdrowotnych do pełnienia funkcji rodziny zastępczej lub prowadzenia rodzinnego domu dziecka, wystawionymi przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. 5a) nie są osobami o orientacji homoseksualnej"

Czemu jestem przeciwny? A dlatego, że homoseksuliści mogą być i są dobrymi opiekunami dzieci. Gdyby władza trochę pomyślała nad tym i wykorzystała to domy dziecka by się dzięki temu trochę rozluźniły i dzieci nie byłyby skazane na wegetowanie w bidulach. Poza tym rodziny zastępcze zawodowe w Polsce to rzadkość i chętnych by nimi zostać jest jak na lekarstwo. Większość rodzin zastępczych to rodziny spokrewnione. Najczęściej opiekę nad nieletnim w ramach rodziny zastępczej sprawuje rodzeństwo lub dziadkowie. Przyjęta "poprawka" sprawia, że dziecko, które mogłoby być wychowywane przez bliską osobę - brata lub siostrę - pójdzie do obcego mu środowiska i obcych osób, jeśli ten brat lub siostra są homoseksualne. Tak samo wygląda sprawa dzieci wychowywanych przez pary tej samej płci. W przypadku śmierci rodzica biologicznego istniała szansa, że dziecko zostanie z rodziną w której było wychowywane właśnie dzięki ustanowieniu rodziny zastępczej w osobie drugiego partnera. Teraz takiej możliwości nie będzie. PO tyle mówi o ułatwieniach dla par jednopłciowych, jednak okazuje się w praktyce, że przyjmuje ustawy szkodliwe nie tylko dla par homoseksulnych, ale i dla dzieci wychowywanych w tych rodzinach.

A teraz następne kuriozum. Piotra Kalety (PiS) zgłosił także postulat, by osoby homoseksualne nie mogły być asystentami rodziny. Pan Kaleta chyba nie ma świadomości tego, że jest to zawód jak każdy inny i obowiązują przepisy antydyskryminacyjne. Mam dziwne wrażenie, że niedługo powrócą pomysły, by geje i lesbijki nie mogli być nauczycielami i pracownikami socjalnymi.

Działania te to po części efekt tego, że sami geje i lesbijki nie mówili głośno o dzieciach i adpocji. Organizacje również milczały. Na efekty nie trzeba było długo czekać. To jest dowód na to, że kiedy żądamy minimum to nie tylko niczego nie otrzymujemy, ale i odbiera nam się prawa, które posiadaliśmy. Może teraz w końcu przejrzymy na oczy i zauważymy, że warto upomnieć się w końcu o wszystko.

środa, 18 maja 2011

Zgłoś potrzebę

Podpisz petycję za małżeństwami!

http://www.peticiongay.com/pl/

Twórcy tej strony przygotowali propozycję dyrektywy dla Komisji Europejskiej mającej na celu zrównanie w prawach par homoseksualnych w całej Unii.

Szalona inicjatywa powiecie? Jasne, ale każdy sposób jest dobry!

Zatem raz jeszcze - http://www.peticiongay.com/pl/

Poniżej tekst po angielsku z oficjalnej strony:

A "Citizens Initiative" to give the same rights to all.

On the 16th February 2011 the European Commission passed Regulation nº211/2011 in the European Parliament and Council, regarding the Citizens Initiative (DOUEL 11 March 2011), and that the presentation of a petition with a million signatures gained from E.U. citizens can go directly to the European Commission to modify a community legislation. Due to this, Expogays.com has proposed a campaign to obtain equal marriage rights for all couples throughout Europe. Gay Marriage is only legal in Sweden, Spain, Portugal, Belgium and the Netherlands, a mere five from the twenty seven countries of the European Union, and the Civil Union is legal in the aforementioned as well as Denmark, Finland, United Kingdom, Germany, Belgium, Czech Republic, Slovenia, France and Luxembourg, with Austria and Hungary with a non registered cohabitation, so a total of fourteen countries plus the two at the end, out of twenty seven.

What is this based on?

Amongst its basic objectives the European Union wants to ensure that all member states provide a universal protection of human rights. This was established in the preamble of the European Unions Bill of Fundamental Rights "Conscious of its spiritual and moral heritage, the Union is founded on the indivisible, universal values of human dignity, freedom, equality and solidarity; it is based on the principles of democracy and the rule of law".

This charter offers others equality for all the European citizens within the law (article 20) and expressly prohibits the discrimination due to sex, race, colour, ethnic or social origin, genetic characteristics, language, religion or convictions, political opinions or any other category pertaining to a national minority, patrimony, birth, discapacity, age or sexual orientation.

From this, its is incomprehensible that under Article 9 of the same treaty, that discrimination is allowed regarding marriage, the article states that "The right to marry and the right to found a family shall be guaranteed in accordance with the national

laws governing the exercise of these rights". In reality, this limitation allows the discrimination against European Citizens regarding their basic rights. In article 52 it states "Subject to the principle of proportionality, limitations may be made only if they are necessary and genuinely meet objectives of general interest recognised by the Union or the need to protect the rights and freedoms of others", which really cannot be applied in this case. We are asking for your help to change this situation.

This initiative has been instigated by ExpoGays.com (SBR Productions S.L.U.) and will be presented, in accordance with the European regulation, to the Committee of European Citizens. The committee, once the petition is registered and accepted by the European Citizens Initiative, will request confirmation of your signature. All you have to do is fill in the following form.

Zgłoś problem

Manifestacja NOPu niestety ma się odbyć w Krakowie. Jest też i na Facebooku. Oto, co możemy tam przeczytać o manifestacji

Dnia 21 maja 2011 roku, pederaści, lesbijki i wszelkiej maści zboczeńcy znów spróbują rozpropagować swój chory system pseudowartości, w którym zamiast Boga, Honoru i Ojczyzny jest miejsce dla nienormalności. Narodowe Odrodzenie Polski jak co roku sprzeciwi się temu sodomicznemu światopoglądowi zbierając się o godzinie 14.30 na Rynku Głównym. Nie pozwól, by zboczeńcy mogli promować swoją chorobę, bez protestu ze strony świata wartości. Od tolerancji wobec pedalstwa już tylko krok do adopcji przez nich dzieci i pedofilii.

Jeśli możecie to wejdźcie na ten link

www.facebook.com/event.php?eid=219434578067767

i na dole strony kliknijcie "Zgłoś wydarzenie" -> "wyraża nienawiść lub atakuje osobę" -> "atakuje osoby ze względu na ich płeć lub orientację" i wyślijcie.

Może to zablokuje tych popaprańców chociażby na Facebooku, a liczę na to, że i nie wyjdą oni na ulice Krakowa. Władze zgodę na demonstrację tych chorych ludzi wydały, co jest szokujące. Bądźmy szczerzy, to nie jest żadna manifestacja tylko burdy faszyzujących zaburzonych półmózgów, którzy nawołują do nienawisci. Wydanie im zgody na publiczne propagowanie nienawisci to skandal.

Związki partnerskie według Piekarskiej

Ponad 20 proc. dzieci w Polsce rodzi się w związkach pozamałżeńskich, ustawodawca nie może tego ignorować. W projekcie nie ma zapisu o adopcji przez pary homoseksualne, bo nie zostałby przyjęty - powiedziała w dziejszym wywiadzie w Radiu Tok FM wiceprzewodnicząca SLD Katarzyna Piekarska.

Szkoda, że Piekarska nie przejmuje się tak bardzo tym, że w rodzinach homoseksualnych wychowuje się też wiele dzieci i zgadza się, by było to nadal ignorowane przez państwo. Czy mam rozumieć, że dzieci w związkach heteroseksualnych są bardziej warte zainteresowania niż te w rodzinach homoseksualnych?

Sojusz Lewicy Demokratycznej złożył wczoraj w Sejmie projekt ustawy, w myśl której towarzysze życiowi - partnerzy, będą mogli zawrzeć u notariusza umowę o związku partnerskim. By była ważna, trzeba będzie ją zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego. Dotyczy to także osób tej samej płci. Piekarska powiedziała, że projekt został poprzedzony szerokimi konsultacjami społecznymi.

To chyba kpina, bo na pewno nie jest prawdą, że konsultacje społeczne były szerokie, a ze strony SLD nie było ich wcale. Konsultacje społeczne przeprowadzone przez Grupę Inicjatywną prowadzone były natomiast w sposób taki, że można byłoby poprzeć każde rozwiązanie byle byłby to lansowany przez Legierskiego francuski model PACS-u. Każdy kto popierał związki partnerskie na zasadach małżeńskich, a była to przytłaczająca większość, był instruowany przez członków Grupy Inicjatywnej, że po pierwsze – tak naprawdę chce PACS-ów tylko o tym nie wie, a po drugie – jest szkodnikiem, bo przez takich co chcą pełnej równości nic nie zostanie uchwalone. Sondaż przeprowadzony przez portal Homiki wyraźnie wskazuje, że minimalistyczne postulaty Grupy Inicjatywnej wyraźnie mijają się z potrzebami polskich gejów i lesbijek – od formy zawarcia związku, poprzez kwestię stanu cywilnego a na adopcji dzieci partnera skończywszy.

Pierwszy podobny projekt pojawił się w 2003 r. za sprawą prof. Marii Szyszkowskiej. Ale wówczas nie było klimatu. Wydaje mi się, że po 8 latach debaty na ten temat jest społeczne poparcie dla tej ustawy - stwierdziła w Poranku TOK FM Katarzyna Piekarska.

Jeśli gdzieś nie było klimatu to we władzach SLD. Należy zauważyć bowiem, że osiem lat temu była możliwość granicząca z pewnością przyjęcia przez parlament i prezydenta rozwiązań prawnych umożliwiających parom homoseksualnym rejestrację związków partnerskich. Co istotne chodziło wówczas o rejestrację związków partnerskich w urzędzie stanu cywilnego, a nie podpisanie u notariusza umowy cywilno-prawnej. Projekt ustawy został wówczas przyjęty przez Senat i pomimo zapewnień o chęci podpisania przez prezydenta przepadł w biurku sld-owskiego marszałka Sejmu. Inną zadziwiającą rzeczą jest to, że poparcie dla związków partnerskich w SLD pojawia się równo co 4 lata i tak samo szybko jak się pojawia przed wyborami tak samo szybko znika tuż po nich.

To chodzi o zabezpieczenie: o rentę po zmarłym partnerze, o alimentowanie, gdy związek się rozpadnie. Nie zmieniamy definicji małżeństwa. To jest tylko umowa cywilna zawierana przed notariuszem. W Europie 16 państw przyjęło podobną ustawę, ale są różne modele.

Oczywiście, że powinno chodzić o zabezpieczenie, w tym alimentowanie. Tymczasem projekt ustawy zgłoszony przez SLD o alimentacji nic nie mówi. Poza tym nie zabezpiecza w żaden sposób partnerów na czas kryzysu, a wręcz przeciwnie. Projekt ustawy zakłada bowiem, że wystarczy iść złożyć wniosek i związek przestaje istnieć. Do zerwania umowy wystarczy nawet to, że partner zawrze małzeństwo. Mówienie o zabezpieczeniu słabszego partnera na wypadek rozstania wobec przedstawionych przykładów zakrawa na ponury żart.


Prawdą jest, że w Europie przyjęto wiele różnych modeli. Nie jest jednak prawdą, że w 16 państwach przyjęto podobne rozwiązanie do proponowanego przez SLD. Piekarska bardzo mija się z prawdą, żeby nie powiedzieć, że po prostu kłamie. Rozwiązanie proponowane przez SLD obowiązuje tylko w jednym państwie. W 19 innych geje i lesbijki mają możliwość zawierania małżeństw i związków partnerskich równych w prawach i obowiązkach małżeństwom lub różniących się od małżeństw tylko w szczegółach. Nie wiem skąd w ustach Piekarskiej pojawiła się liczba 16 krajów. Ktoś kto promuje związki partnerskie powinien być lepiej zaznajomiony z tym tematem. Liczba krajów w Europie nie jest tak kolosalna, żeby nie być w stanie jej zapamiętać. Niezrozumiałe jest dla mnie przede wszystkim to, czemu SLD postanowiło wybrać taki model, który jest najgorszy i najmniej popularny, bowiem obecny tylko w jednym państwie. Nawet we Francji jest on mocno krytykowany za minimalistyczne uprawnienia jakie daje, był wielokrotnie nowelizowany i rozszerzany od czasu przyjęcia, także za sprawą orzeczeń sądowych. Od samego początku istnienia PACS-ów we Francji nie milkną głosy gejów i lesbijek dopominających się pełnej równości, której to rozwiązanie prawne nie daje. To nie jest dobra rekomendacja dla projektu SLD. Dziwi zatem czemu Piekarska popiera PACS-y obecne tylko w jednym europejskim kraju nie wspominając o tym, że w Szwecji, Norwegii, Islandii, Portugalii, Holandii, Belgii i Hiszpanii geje i lesbijki mogą zawierać małżeństwa, a w Danii, Finlandii, Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Czechach, Luksemburgu, Szwajcarii i, Słowenii, Andorze na Węgrzech istnieją związki partnerskie zawierane na zasadach analogicznych z małżeńskimi i przyznające analogiczne do małżeńskich prawa oraz obowiązki.

W projekcie nie ma mowy o adopcji dzieci, bo - jak przyznała Piekarska - nie ma na to przyzwolenia społecznego. Ja z resztą też nie jestem zwolenniczką adoptowania dzieci przez pary homoseksualne. Ale nie mówimy o dzieciach biologicznych, które przecież też zdarzają się w związkach homoseksualnych, tylko o dzieciach obcych – powiedziała w wywiadzie Piekarska, dodatkowo powołując się na wyniki badań, wskazujących niskie zainteresowanie adopcją dzieci przez homoseksualistów w Polsce.

Problemem jest to, że ustawa SLD nie mówi nic nie tylko adopcji dzieci obcych, ale nie mówi także o przysposobieniu dziecka partnera. A jak sama zauważa Piekarska dzieci zdarzają się też w związkach homoseksualnych. Gdyby ustawa została przyjęta dzieci wychowywane przez partnerów homoseksualnych w przypadku straty rodzica biologicznego mogłoby trafić do domu dziecka zamiast zostać przy drugim partnerze, który je wychowywał. Nic w tej kwestii projekt SLD nie zmienia. SLD zapomniało zupełnie o dobru dziecka. Odnoszę wrażenie, że dziecko wychowywane w rodzinie homoseksualnej jest dla SLD gorszym dzieckiem niż takie, które jest w heteroseksualnej rodzinie. Zgadzam się z Janem Wróblem, dziennikarzem Radia Tok FM, który również zauważył, że to niedobrze, że SLD wycofuje się z adopcji dzieci partnera. Jak powiedział Jan Wróbel jest to rodzaj stygmatyzowania: "Niech ludzie żyją ze sobą, skoro chcą, ale jednak dzieci nie, bo wiadomo jak to z nimi jest, że oni są tacy nie bardzo”. Nie sposób się nie zgodzić się z Wróblem.

Dzisiejszy wywiad potwierdza tylko to, co wcześniej myślałem, czyli to, że wizja związków partnerskich zaprezentowana przez Katarzynę Piekarską nie zaspokaja oczekiwań nie tylko moich, ale i większości gejów w Polsce.

wtorek, 17 maja 2011

Damian Niebieski - Karpiem w Paradę Równości

Świętowanie bywa przyjemne, nawet wtedy, gdy nie do końca wiadomo, co się świętuje. Przykład? Proszę bardzo: Pierwsza Komunia – małe dzieci idą sobie ubrane jak aniołki i przystępują do świętego sakramentu, licząc w duchu na konsolę lub quada – jak pisała ostatnio Magdalena Środa. I nie ma w tym nic złego. Ja liczyłem na rower, a poziom religijności był u mnie wtedy równie głęboki, jak galareta robiona przez moją mamę. Wszyscy szli, szedłem i ja. Ze świętowaniem łączy się tradycja. Na Boże Narodzenie większość katolików je karpia, bo je. I nie obchodzą ich wymysły ekologów, że nie wolno nosić żywych karpi w reklamówce z marketu. Takie instrumentalne i bezduszne podejście do karpia, ma coś wspólnego z podejściem Polaków do innych – do osób, które głosu nie mają lub im się go odbiera. Traktowanie są z góry, co najwyżej z bezrefleksyjnym potakiwaniem głową.

Ale nie o jedzeniu będzie. Chyba. Parada Równości za pasem. Im dalej, tym mam coraz bardziej mieszane uczucia. Komitet Organizacyjny całkiem różnorodny, nieco kontrowersyjny, ale działa. Pojawił się nawet plakat z Żakliną. Chciałem go poprawić w paincie, ale okazało się, że brakuje mi zdolności graficznych. Pocieszyłem się, że nie tyko mi. Potem przeczytałem wypowiedź rzeczniczki, że: „Celem Parady Równości jest świętowanie i promowanie otwartości, tolerancji i równości. Na pewno nie jest nim walka związki partnerskie - choć wiele osób idzie właśnie, dlatego - tym, co nas zbiera 11 czerwca 2011 jest umiłowanie do tych trzech wartości a nie cel polityczny. W samym nawet Komitecie Organizacyjnym są osoby, które związkom są przeciwne, ale wspierają nadal te trzy wartości i dlatego idą w Paradzie Równości”. Odczułem wielką ulgę, że tak dobitnie powiedziano mi, że w Komitecie są osoby przeciwne związkom partnerskim. I, że nadal chcą uczestniczyć w marszu, to naprawdę budujące. Ale jeśli są przeciw związkom, to znaczy, że chcą małżeństw homoseksualnych? Jeśli tak, to chyba najbardziej otwarty, tolerancyjny i równy Komitet wszech czasów. Coś mi jednak podpowiada, że tak nie jest…

Świętowanie tych trzech wartości niebezpiecznie koresponduje z kpiną. Ja nie rozumiem, jak w kraju, gdzie osoby homoseksualne oficjalnie nie istnieją jako rodzina, która prowadzi gospodarstwo domowe; nie mogą przysposabiać i adoptować dzieci; dziedziczyć po swoim partnerze/partnerce; zawrzeć legalnego związku – można świętować takie wartości. To tak jakby, ktoś nam zrobił wielką łaskę, że w miarę bezpiecznie możemy funkcjonować w społeczeństwie. A my wdzięczni, z łezką w oku, prawie na mentalnych kolanach dziękujemy za dwadzieścia lat wolności. Że możemy być oficjalnym singlami. Powtarzam: Nie musimy dziękować! Nie bądźmy karpiami, załadowanymi do reklamówki przez polityków z napisem „Nie dotykać, nie kontaktować się”, którzy przypominają sobie o nas podczas kampanii wyborczych. I kiwają głowami w odpowiedzi na postulaty różnych organizacji, z których potem nic sobie nie robią.

Obawiam się, że organizatorzy Parady Równości tak mocno odżegnujący się od politycznego kontekstu pisząc kolokwialnie – odlecieli – bardzo, bardzo daleko. Rozumiem kontestujące postulaty, wyłamujące się manifesty, ale pozwolić sobie na to można dopiero, gdy już coś się osiągnie, poza bywaniem w modnych klubach, wśród kanapowej elity, która ma się tak do sytuacji Kasi i Basi z Suwałk, jak karp do ryby po grecku. No, nie da się. To nie przejdzie. Najpierw zrównajmy swoje prawa z heteroseksualną częścią społeczeństwa, później świętujmy nasze osiągnięcia. Nie na odwrót. Inaczej zacznie się robić groteskowo i śmiesznie, choć to śmiech przez łzy.
Na pocieszenie dodam, że Tatiana Okupnik dołączyła do Komitetu Honorowego. Jako słynna obrończyni gejów i lesbijek, znana w całej Europie – stanowi zaplecze honorowe parady. Szkoda, że polscy artyści oraz artystki otwarcie i bez poczucia zażenowania mówią o mniejszościach seksualnych, dopiero, gdy wyjadą na zachód i lizną trochę świata lub – gdy widzą w tym interes. Przecież można tu i teraz. Ale nie czepiam się. I naprawdę trzymam kciuki, żeby wszystko się udało. Bez ironii, ta nie przystoi przecież w tak ważnych sprawach.

Tymczasem odbył się pierwszy Marsz Równości w Łodzi. Marsz oprócz tego, że kolorowy i wesoły w porównaniu do smutnych panów z kontrmanifestacji, to jeszcze polityczny. Hasła mówią same za siebie: „My też płacimy podatki”, „Chcę mieć żonę”, „Związki Partnerskie Teraz”, „Prawa lesbijek i gejów prawami człowieka”. Druga strona nie była dłużna i niosła „Dwaj faceci nie mogą mieć dzieci”, „Łódź wolna od homo propagandy”. Czy ktoś tam świętował równość, tolerancję? Pewnie tak, ale nie odżegnywał się od politycznego aspektu. Czy wszyscy chcieli związków partnerskich albo małżeństw? Pewnie nie, ale nikt takiego transparentu nie niósł. Bynajmniej nie po stronie marszu równości.

Im bardziej polityczny jest marsz czy parada, tym mocniej przebija się do mediów i silniej prowokuje konserwatywne środowiska, które powtarzają się ze swoją argumentacją jak schabowy w Niedzielne popołudnie. Ciągle ten sam, tylko panierka bardziej przypalona. Zasada jest taka – im więcej postulatów środowiska mniejszości seksualnych w przestrzeni publicznej i w mediach, tym większa możliwość na ich wdrożenie. Niestety spotkania, debaty, wieczorki z książką organizowane gdzieś tam, po cichu – przyciągają osoby już przekonane. Nowych można policzyć na palcach jednej ręki. Nie oznacza, że nie trzeba ich organizować. Są potrzebne, podobnie jak marsze czy parady równości. Działanie wielokierunkowe, taka dywersyfikacja inicjatyw – ich form i treści, służą naszym sprawom, o ile nie wykluczają się wzajemnie. Bynajmniej nie w sytuacji, gdy jeszcze niczego nie wywalczyliśmy, oprócz możliwości organizowania się w taki czy inny sposób, a to naprawdę niewiele. Na pewno za mało by świętować.

Źródło: www.homiki.pl

Orientacji seksualnej nie można zmienić - dr Czernikiewicz

Nie można zmienić orientacji seksualnej i dlatego wszyscy, którzy oferują leczenie homoseksualizmu - kłamią. Czy heteroseksualnego mężczyznę można przekonać, żeby współżył z mężczyzną? – pyta seksuolog dr Wiesław Czernikiewicz.

Niezależnie od rasy, miejsca zamieszkania, statusu społecznego czy wykształcenia w każdym społeczeństwie występuje stały odsetek osób homoseksualnych – średnio 6%. W Polsce żyje około 15 mln mężczyzn, co oznacza, że homoseksualistów będzie około 800 tys.

Homoseksualizm przedłuża gatunek

Istnieje socjobiologiczna interpretacja tego zjawiska. Mówi ona, że plemiona pierwotne, w skład których wchodzili homoseksualiści miały większą szansę na przetrwanie. Kiedy bowiem heteroseksualni mężczyźni wyruszali na polowanie, homoseksualiści pilnowali kobiet i dzieci. Dysponując męską siłą mogli obronić ich przed zwierzętami i wrogami, a ze względu na swój homoseksualizm nie byli konkurencją dla wyruszających po pożywienie heteroseksualnych mężczyzn. Ewolucja promowała więc te plemiona i grupy, w których byli homoseksualiści. Można by więc powiedzieć, że natura wygenerowała homoseksualizm, aby zapewnić sobie przetrwanie, co nie pozwala na sytuowanie homoseksualizmu w opozycji do prokreacji.

Dziedziczony brak akceptacji

Teoria ta nie przekonuje wszystkich. Homoseksualiści borykają się wciąż z brakiem tolerancji. W naszej kulturze źródłem nieakceptacji jest Stary Testament, który potępia homoseksualizm. Orientacja ta jest więc nieakceptowana przez Kościół katolicki, a wielu mężczyzn, którzy – nawet jeśli nie potępiają homoseksualistów – nie byliby w stanie zaakceptować takiej orientacji u siebie. Obawiają się też, że ktoś mógłby uznać ich za geja. - Dziedziczymy ten kulturowy brak akceptacji po przodkach. Składają się na to, oczekiwania społeczne i rodzinne wobec młodego mężczyzny – mówi seksuolog dr n. med. Wiesław Czernikiewicz z warszawskiej Poradni Seksuologicznej i Patologii Współżycia. - Dlatego ojcu tak trudno jest zaakceptować homoseksualizm syna. A to właśnie z braku akceptacji bierze się też irracjonalna wiara w to, że orientację seksualną można zmienić - dodaje.

To nie choroba

Nasza orientacja seksualna formułuje się w życiu płodowym. Teoria psychoanalityczna dojrzewania płciowego za istotne uważa też pierwsze miesiące życia chłopca. Wtedy rozwijające się neurony w mózgu atakowane są wyrzutem testosteronu. Złe relacje z matką w pierwszych miesiącach życia mogą zaburzać tę regulację neurohormonalną. Jeśli matka cierpi na depresję, psychozę lub odrzuca syna, w jego dojrzałym życiu może skutkować to perwersją. Jednak orientacja jest cechą, z którą się rodzimy, tak jak kolor oczu czy kształt czaszki. - Nie istnieje metoda psychologiczna czy farmakologiczna pozwalająca na zmianę orientacji. Chyba żeby przeszczepić mózg – mówi dr Czernikiewicz. - Dlatego orientacja heteroseksualna, homoseksualna czy biseksualna jest uważana za normalną. Standardy medyczne i psychologiczne nie pozwalają nam na podejmowanie leczenia czegoś, co nie jest chorobą - dodaje. WHO oficjalnie potwierdza, że homoseksualizm nie jest chorobą.

Gej nie jest kobietą

Zachowanie gejów wydaje się nam zniewieściałe. – Nie jest to jednak naśladowanie płci żeńskiej. Zresztą rzadko spotyka się kobiety, które chodziłyby czy wykonywały takie gesty jak homoseksualiści. Te ruchy są zakodowane w mózgu geja i mają na celu raczej zwabienie partnera – tłumaczy dr Czernikiewicz. Homoseksualista nie czuje się kobietą, nie ma też potrzeby publicznego prezentowania swojego fizycznego pociągu do mężczyzn. - Tzw. parady gejów fałszują obraz homoseksualistów, bo na ich czele maszerują transwestyci preferujący zachowania perwersyjne – tłumaczy seksuolog. Dodaje, że to przyprawia „fałszywą gębę” homoseksualistom. Tłumaczy, że w związkach homoseksualnych zdarza się, że jeden z partnerów przyjmuje role bardziej kobiece. – Funkcją seksualną mężczyzny jest penetracja, a kobiety bycie penetrowaną. Związki homoseksualne często ten wzorzec odwzorowują. Ale bywa i tak, że partnerzy wymieniają się rolami – wyjaśnia seksuolog.

Hochsztaplerzy leczą gejów

- Nie znam przypadku na świecie, aby udało się zmienić u kogoś orientację seksualną. Ci, którzy twierdzą, że potrafią to zrobić są hochsztaplerami – mówi dr Czernikiewicz. W Internecie można znaleźć ośrodki, które oferują leczenie homoseksualizmu, najczęściej katolickie. – To zwykłe oszustwo – oburza się seksuolog. Gdyby Kościół potrafił leczyć homoseksualizm, na pewno udałby mu się ograniczyć liczbę skandali związanych z zachowaniami homoseksualnymi księży. – Kilkanaście lat temu grupa amerykańskich psychoanalityków opublikowała wyniki przeprowadzonej terapii, w wyniku której udało się im zmienić homoseksualistów w heteroseksualistów. Po kilku latach inni badacze sprawdzili, co dzieje się z „wyleczonymi” pacjentami. Okazało się, że kilku z nich popełniło samobójstwo, część leczy się z psychoz, pozostali wrócili do zgodnej z ich naturą orientacji. Dowodzi to tego, że takie terapie nie leczą, a prowadzą często do dezintegracji osobowości – mówi seksuolog.

Drugi syn

Psycholodzy udzielają często pomocy tym, którzy nie akceptują swojej orientacji. Celem leczenia jest wówczas pomoc w akceptacji preferencji seksualnych. - Często bywa tak, że leczymy całe rodziny, ponieważ ze względu na rozprzestrzeniane bzdurne teorie mówiące, że to wychowanie decyduje o orientacji seksualnej, rodzice homoseksualisty obwiniają się o rzekomo popełnione błędy wychowawcze. Trzeba ich z tego poczucia winy wyprowadzić. Młody nieakceptowany przez rodzinę chłopak wpada w depresję. Takie psychoterapie trwają najczęściej dwa lata. W większości przypadków jednak miłość rodzicielska zwycięża i rodzice zaczynają akceptować orientację syna. Pamiętam, jak Jerzy Waldorff opowiadał w którymś z wywiadów, że kiedy w latach 60. przedstawił swojej matce życiowego partnera, powiedziała: „miałam jednego syna, a teraz będę miała dwóch”. Postawa dobra do naśladowania – mówi dr Czernikiewicz.

Powiedział co wiedział

Arłukowicz zabrał głos w sprawie propozycji ustawy o umowie związków partnerskich: "Ja uważam, że ludzie żyjący w nieformalnych związkach powinni mieć prawo do wspólnego rozliczenia, spadku. Ale przede wszystkim chodzi o zdrowie i śmierć. "

Panie Arłukowicz, chyba Pan nie ma świadomości tego, że nam nie chodzi o związki nieformalne. Nam chodzi o związki jak najbardziej formalne.

Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii

poniedziałek, 16 maja 2011

Uświadom posła!

Paweł Olszewski z PO na temat projektu ustawy o związkach partnerskich: "Nie ma na tą chwilę najmniejszego uzasadnienia, by tę ustawę przyjmować ze względu na to, że są regulacje prawne, które umożliwiają zabezpieczenie pewnych praw, które te osoby mają. Chociażby na drodze cywilnoprawnej."

Chyba czas uświadomić Panu Olszewskiemu, że jest w błędzie. Dlatego namawiam do pisania na adres: pawel.olszewski@sejm.pl

Poniżej prezentuję swój list:

Szanowny Panie Pośle

Z dużym zażenowaniem przeczytałem, co miał Pan do powiedzenia na temat projektu ustawy o związkach partnerskich. Myli się Pan uważajac, że istniejące rozwiązania prawne zapewniają cokolwiek.

Mieszkam ze swoim partnerem od 6 lat. Razem udało nam się zbudować dom i tworzymy rodzinę (jesteśmy rodziną bez względu na to, co Pan o tym myśli i czy się to Panu podoba czy nie). Gdyby mój partner zmarł – o ile testament nie byłby przez rodzinę podważany – najpierw musiałbym zapłacić zachowek jego rodzicom w wysokości 2/3 majątku. Potem musiałbym zapłacić podatek od spadku w wysokości 20% jakbym był dla niego obca osobą, choć dzielimy całe nasze życie i jesteśmy najbliższymi sobie ludźmi. Żeby zapłacić podatek musiałbym sprzedać dom. W przypadku sprzedaży domu zapłaciłbym podatek 20% od sprzedaży. Niech sam Pan policzy ile zostałoby z majątku do dyspozycji?! Dodam, że nie mógłbym sprzedać domu dopóki bym nie zapłacił podatku, bo jest do tego potrzebne zaświadczenie z urzędu skarbowego o nie zaleganiu z podatkiem. Osoby heteroseksulne mogą zawrzeć małżeństwo i tych problemów nie mają. W Polsce można zarejestrować samochód a nie można związku dwóch osób. Czy Pan nie widzi, że ta sytuacja jest nienormalna? Podejrzewam, że nawet nie mógłbym pochować swojego partnera a zrobiłaby to jego rodzina, która dziś nie chce nawet go znać. Widziałem jak cierpi mój znajomy, którego rodzina skutecznie odpędziła od łóżka chorego partnera. Nie życzę Panu, by przeżył Pan coś takiego. Para heteroseksualna zawsze może zawrzeć małżeństwo. Jeśli żyje bez ślubu to na własne życzenie, a ja i mój partner z przymusu. To upokarzające. Ani mój związek ani nasza miłość na to nie zasługują.
Jestem pracownikiem socjalnym i spotkałem się z problemami osób homoseksualnych. Kiedy państwo chce zaoszczędzić traktuje parę gejów jak rodzinę (proszę samej zobaczyć definicję ustawową), ale kiedy ta sama para chce równego traktowania to wygląda to zupełnie inaczej, i państwo ma nas gdzieś. Czy nadal twierdzi Pan, że istniejące regulacje rozwiązują problemy. Czas przejrzeć na oczy.

Kto chce takiego ślubu?

Po miesiącach milczenia w końcu coś wiemy: „Projekt autorstwa SLD zakłada, że osoby będące towarzyszami życiowymi - partnerami, będą mogły zawrzeć u notariusza umowę o związku partnerskim. By była ważna, trzeba będzie ją zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego”.

Po pierwsze – projekt jest bez sensu
Po drugie – jestem na nie
Po trzecie - pierdolę taki projekt

Projekt jest bezsensowny, ponieważ zamiast chodzić najpierw do notariusza a potem do urzędu stanu cywilnego można byłoby pójść tylko raz i od razu do urzędu stanu cywilnego. To tworzenie bytów nad potrzeby, które niczemu i nikomu nie służy. Bezczelnością ze strony SLD jest proponowanie gejom i lesbijkom notariusza zamiast urzędnika. Rozumiem, że to po to, by obniżyć rangę wydarzenia jakim miałaby być rejestracja związku. Domyślam się, że rejestrować taki dokument będzie się w urzędzie stanu cywilnego po odczekaniu w kolejce na korytarzu wraz z klientami, którzy przyszli po odpis aktu urodzenia lub małżeństwa, chcą zamówić ślub (w domyśle SLD ten właściwy bo heteroseksualny) lub chcą zgłosić urodzenie dziecka. Szkoda, że SLD nie proponuje jeszcze, by udać się rejestrować ten notarialny papier do wydziału komunikacji w starostwie. Tam są większe kolejki, a i ranga wydarzenia byłaby już całkowicie zerowa, gdyby nowo zarejestrowani partnerzy mieli posiedzieć na korytarzu między ludźmi z nowymi tablicami rejestracyjnymi. Albo do urzędu miasta, gdzie rejestruje się psy i otrzymuje książeczkę do szczepień, albo do wydziału meldunkowego, gdzie przy okazji złożenia wniosku o dowód można byłoby złożyć wniosek o rejestrację związku. Pomysł z notariuszem jest tyleż samo bezsensowny co upokarzający dla ludzi, którzy chcą się związać ze sobą. Dlatego jestem na nie. Pedały do notariusza a boscy heterycy przed oblicze sędziego w USC?! Czy tak mam rozumieć przesłanie zawarte w projekcie? To pomysł rodem z apartheidu. Jest to upokarzające i trzeba być chamem, żeby na taki kretyński pomysł wpaść. Mój związek jest o niebo bardziej boski niż ogromna większość heteroseksualnych związków, jakie istnieją w tym kraju. Wypraszam sobie traktowanie go z pogardą, ponieważ na to nie zasługuje. Nie wiem czemu SLD nie skorzystało z gotowego projektu prof. Szyszkowskiej. On zakładał chociaż godną ceremonię zawarcia związku. Symbolika związana ze slubem jest ważna i nadaje ona rangę wydarzeniu. SLD miało również możliwość skorzystania z gotowego projektu grupy Tel-Aviv. Czemu nie wzięło pod uwagę faktycznych potrzeb gejów i lesbijek w Polsce, które projekt ten zaspokajał. Dlatego pierdolę taki projekt. Niech panowie i panie z SLD sami idą zawierać go sobie do notariusza. Nie chcę upokarzającej łaski, chcę równych praw i obowiązków, także w zakresie samej ceremonii zawarcia związku. Mam pytanie do członków SLD: „Czy sami też chcieliby wziąć ślub w taki sposób, jaki proponują gejom i lesbijkom?”

Jeśli też chcecie zapytać to podaję adresy:

Katarzyna Piekarska - mazowieckie@sld.org.pl
Grzegorz Napieralski - gnapieralski@sld.org.pl
Tomasz Kalita - rzecznik@sld.org.pl




Za a nawet przeciw

Nie rozumiem lawiranctwa SLD, ale jeszcze mniej rozumiem to w wykonaniu PO. O ile w przypadku SLD mamy do czynienia z ludyzmem i swojską hipokryzją, która nakazuje na krajowych salonach wypowiadać się o gejach a prywatnie i na prowincji co najwyżej toleruje pedałów, o tyle w przypadku PO mamy schizofrenię, bo jak inaczej nazwać tę sprzecznosc:

Bartosz Arłukowicz, nowy nabytek PO: "Jakaś forma związków partnerskich powinna być usankcjonowana prawnie. Powinniśmy uczciwie podejść do tej sprawy. Ludzie, którzy ze sobą żyją powinni mieć prawo do wspólnego opodatkowania. Także jako lekarz spotykałem się z sytuacjami, kiedy ludzie, którzy nie byli małżeństwem nie mogli uzyskać informacji o swoim bliskim. Tych problemów jest znacznie więcej."

Krzysztof Tyszkiewicz, rzecznik klubu PO:"Związki partnerskie to temat zastępczy.Jest wiele innych problemów, które należy rozwiązać w pierwszej kolejnosci."

PO zaczęła kampanię wyborczą. Szkoda, że tak nieudolnie. Nie można z jeden strony puszczać oka do gejów i lesbijek a z drugiej podcinać im nogę. Fałsz wychodzi na jaw bardzo szybko. Nie tędy droga. To nieuczciwe.

piątek, 13 maja 2011

Cywilizowanie się

Wystarczy pobyt w Brukseli, żeby się ucywilizować, czego przykładem jest Jerzy Buzek. W poprzednim roku wydał oświadczenie z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwko Homofobii, a w tym roku poza tym, że wydał oświadczenie to i dodatkowo otworzył wystawę fotograficzną "Walk With Pride", dokumentującą różne europejskie parady oraz marsze na rzecz praw osób LGBT.

"W przyszłym tygodniu będziemy świętować 7. rocznicę Międzynarodowego Dnia Przeciwko Homofobii. W zeszłym roku ogłosiliśmy, że tradycją stanie się przypominanie tej daty by podkreślić jak bardzo jest ważna" - powiedział Jerzy Buzek na otwarciu wystawy. "Każdy ma prawo do bycia innym. W przeszłości zbyt często używano siły by wywierać presję na ludziach, którzy w jakiś sposób byli inni" - dodał, podkreślając równocześnie, że "homofobia jest godna ubolewania ponieważ dąży do oczerniania ludzi oraz pozbawiania ich praw na podstawie orientacji seksualnej". Buzek nawiązał także do sytuacji w Ugandzie.

Wystawa "Walk With Pride" jest fotograficznym zapisem 11 europejskich parad w 2010 roku. Pokazuje różnorodność ruchu LGBT jak i homofobię w różnych częściach Europy. Autorem zdjęć jest Charles Meacham. Wystawę w Strasburgu będzie można obejrzeć do 12 maja, potem odwiedzi 20 miejsc na całym świecie.










Ciekawe, że kiedy Buzek był premierem w Polsce zwalczanie homofobii nie było dla niego istotną sprawą. W każdym razie postęp jest. Czekam teraz, kiedy w końcu Buzek wypowie się w obronie praw polskich gejów i lesbijek. Nie ukrywam, że oczekuję tego.

czwartek, 12 maja 2011

Walk With Pride



Wolność wypowiedzi


Wilno, Litwa - młoda Litwinka trzyma tęczową flagą z napisem "Welcome to gay Vilnius" podczas Baltic Pride w 2010 r., pierwszej w historii Litwy parady. Przed paradą miały miejsce polityczne działania, aby niemożliwić marsz na skutek czego władze miasta zakazały przemarszu. Sąd Najwyższy uchylił zakaz tylko na jeden dzień przed marszem. Około 350 osób wzięło udział w tym historycznym wydarzeniu, chronionym przez 800 policjantów.


Ateny, Grecja - kobieta trzyma z ikoną wśród maszerujących w paradzie z tęczowymi flagami. Tylko jeden religijny protestujący pojawił się w Atenach podczas parady w 2010 r. Na żadnej paradzie protestujący nie spotkali się z agresją ze strony uczestników parad.

Religia


Wilno, Litwa - Dwóch mężczyzn obserwowujących Baltic Pride. Baltic Pride spotkał się z silną opozycją ze strony przywodców niektorych kościołów, którzy twierdzili, że jest to niezgodne ze społecznymi i rodzinnymi wartościami. Kazimieras Uoka i Petras Gražulis, dwóch posłów litewskich przeszło kordon policji i groziło maszerującym w paradzie.


Bukareszt, Rumunia - Pastor Diane Fisher z Metropolitalnej Wspólnoty Kościelnej w Bukareszcie podczas Gay Pride. Nie wszystkie koscioły wysłają negatywne przekazy do lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów. Dla coraz większej liczby przywódców kościołów i wierzących, teksty religijne i nauki akceptują różnorodność w kwestii orientacji seksualnej ludzi i ich tożsamości płciowej.


Grupy prawicowych ekstremistów


Wilno, Litwa - neonazistowski przywódca podczas publicznego głoszenia groźnych haseł przez megafon obok kordonu policji podczas Baltic Pride. Chociaż jest to niezgodne z prawem, aby propagować swastyki na Litwie, policja nie zabrała flag, stwierdzając, że niewielkie zmiany jakie znajdują się na swastykach sprawiają, że są one zgodnie z prawem.


Zagrzeb, Chorwacja - młody protestujący mężczyzna w hitlerowskim pozdrowieniu wyraża niezadowolenie wobec przechodzącej parady.

Grupy tzw. "wartości rodzinnych"


Bukareszt, Rumunia - młoda matka i jej dziecko na wiecu zorganizowanego przez grupę określającą się jako reprezentującą tzw. "wartości rodzinne", na dzień przed paradą. Podczas gdy uczestnikom parady odmówiono przejścią ruchliwą ulicą w centrum miasta, organizacji posługującej się "mową nienawiści" z małymi dziećmi została wydana zgoda na wiec w najbardziej ruchliwej części miasta.


Bukareszt, Rumunia - pełne nienawisci ulotki chrzescijańskie straszące gejów tym, że pójdą do piekła. Zostały przekazane one przez małego chłopca. Jego rodzice dali mu te ulotki, i kazali mu je dawać przedniom. Grupy nienawisci często angażują kobiety, rodziny i dzieci, by przekazać swoje wiadomości po to, by dzięki temu dyskryminacja wygląda na bardziej dopuszczalną i sensowną.

Wobec opinii publicznej


Sofia, Bułgaria - kilka dni przed paradą, dwóch organizatorów Sofia Pride podczas debaty na żywo z przedstawicielem grup reprezentujących tzw. "wartości rodzinne" w publicznym radiu. Przedstawiciel homofobicznej grupy na antenie wypowiadał pełne nienawisci tresci o tym, że wszyscy homoseksualiści są prostytutkami, sprzedają narkotyki i są zakażeni HIV. Gdyby przedstawiciele parady nie byli w radio, komunikat ten pozostałyby niezmieniony.


Zagrzeb, Chorwacja - Policjanci podczas ochrony uczestników parady w chorwackiej stolicy. Setki policjantów były potrzebne do do powstrzymania agresywnych homofobicznych protestów w 2010 roku podczas Zagrzeb Pride. Jednym z wysuwanych argumentów przeciwko paradom jest to, że koszty poniesione przez władze w celu zapewnienia bezpieczeństwa maszerującym mogą być bardzo wysokie. Wiele razy, to uczestników marszy obwinia się o te koszty, a nie agresywne grupy protestujących, które tworzą potrzebę zwiększenia bezpieczeństwa.

Edukowanie policji


Stambuł, Turcja - Bilge, młoda transeksualna kobieta z siniakami od fizycznego ataku na krótko przed Istanbul Pride. Kiedy poszła na posterunek policji, śmiano się z niej i nie chciano jej pomócdo momentu, gdy został wezwany adwokat. Ważne jest, aby kształcić policjantów w zakresie ochrony osób LGBT, i uswiadamiać ich, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, gdy nie zastosują się do procedur. Powtarzające się przemocy wobec osób transpłciowych w Turcji doprowadziły do ​​zorganizowania pierwszego Trans Istanbul's Pride w 2010 roku.


Mińsk, Białoruś - Siergiej Yenin, działacz białoruski, jest sam w biurze Gay Belarus. Siergiej, jak wielu innych uczestników marszu, został aresztowany i przebywał przez kilka dni w trudnych warunkach w areszcie. Po wypuszczeniu posłał mi ten e-mail:

"Zostałem wypuszczony dziś popołudniu. Jestem bezpieczny i cały, ale całe ciało mam pokryte bliznami i krwawiącymi ranami. Policjanci bili mnie i wyśmiewali. Spędziłem 2 dni w izolatce dla przestępców. Wspominam to ze łzami w oczach."

Znaczenie osób publicznych


Sofia, Bułgaria - członek Parlamentu Europejskiego Michael Cashman trzyma flagę Unii Europejskiej przed paradą. Władze lokalne i krajowe są pod większą presją w celu zapewnienia ochrony uczestnikom parad, kiedy osoby publiczne, takie jak członkowie Parlamentu Europejskiego, biorą w nich udział. W 2010 r. członkowie Parlamentu Europejskiego uczestniczyli w marszach równości i przyczynił się do zapewnienia większego bezpieczeństwa w Polsce, Malcie, Litwie, Słowacji, Bułgarii, Rumunii, Mołdawii i Serbii.


Warszawa, Polska - rosyjski działacz Nikolai Alekseev i niemiecki parlamentarzysta Volker Beck podczas EuroPride 2010 w Warszawie. Volker Beck, członek Bundestagu od 1994 roku, maszerował w każdym Moscow Pride, mimo że został fizycznie zaatakowany i aresztowany przez rosyjską policję. Politycy biorący udział w marszach równości pomagają w zapewnieniu wydarzeniom większej uwagi ze strony mediów i wzmożonej ochrony policji.

Tworzenie historii LGBT


Budapeszt, Węgry - Dwaj przyjaciele na cmentarzu Kerepesi, na obrzeżach stolicy Węgier, przy grobie Károly Mária Kertbeny, węgierskiego pisarza, twórcy pojęć "homoseksualista" i "heteroseksualista". Kilka miesięcy po zrobieniu tego zdjęcia jego grób został zniszczony i zamazany homofobicznymi napisami.


Budapeszt, Węgry - szeroka aleja w centrum Budapesztu. Historia parady w Budapeszcie ma już blisko 20 lat. Homofobiczne prostesty z użyciem brutalnej przemocy zmniejszają widocznosć parady. Od brutalnych ataków na paradę w 2007 r. i 2008 r. marsz odbywa się na pustej i zamkniętej ulicy, z dala od reszty społeczeństwa. Choć chroni to uczestników parady przed atakami to sprawia, że opinia publiczna nie może obejrzeć parady.

Tęczowa flaga: potężny symbol


Londyn, Wielka Brytania - młodzi działacze w centrum Londynu, po London Pride, które odbyło się w samym centrum miasta, z tęczową flagą złożoną na chodniku. Istnieje wyraźny kontrast pomiędzy tą flagą pozostawioną na ziemi przez pół godziny po zakończeniu parady a spaleniem flagi na Litwie, schowaniu jej w Rosji, skonfiskowaniu na Białorusi i zwinięciu w Polsce z powodu praw, które reprezentuje.


Bukareszt, Rumunia - młoda kobieta unosi tęczową flagę przed rumuńskim parlamentem. To przejaw wolności, którą poprzednie pokolenia nie mogły się cieszyć. Wiele z pozytywnych zmian związanych jest z przystąpieniem Rumunii do Unii Europejskiej w 2007 roku.


Moskwa, Rosja - działacz gejowski Nikolai Alekseev siedzi w poczekalni przed ogłoszeniem zakazu Moscow Pride. Nikolai Alekseev prowadzi walkę o marsze LGBT w Rosji od wielu lat. W październiku 2010 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że władze Moskwy i Rosji nie mają prawa zakazać parady, jak to czyniły w ciągu ostatnich 7 lat. Odwołanie Rosji zostało odrzucone w kwietniu 2011 roku.

środa, 11 maja 2011

Miłość to równość

Drodzy koledzy i koleżanki. Zabieramy się wszyscy za promowanie. Wchodzimy tu i oddajemy swój głos.

wtorek, 10 maja 2011

Szacunek a właściwie jego brak

Rzecznik Parady Równosci dzisaj:

"Potwierdzam, że celem Parady Równości 2011 nie jest uchwalenie ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich. Ustalenie takiego celu uważamy za zbyt wykluczające. Są wśród osób w Komitecie Organizacyjnym - a więc i w środowisku LGBTQ! - osoby przeciwne takim rozwiązaniom i chcemy to uszanować."

To może "uszanujmy" też homofobów i innej masci oszołomstwo robiąc paradę gdzieś w lesie pod Warszawą albo nie róbmy jej wcale. Dlaczego nie "uszanować" przeciwników parad?! Absurd. Nie rozumiem jak w Komitecie Organizacyjnym mogły się znaleźć osoby, które nie popierają równości prawnej, a jednocześnie podpisują się pod ideą równości i przygotowaują paradę równości. To tak jakby w komitecie działającym na rzecz przeciwdziałania deskryminacji ze względu na rasę zasiadał rasista a na dyrektora muzeum w byłym obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu powołać faszystę. Poza tym jak ma się inaczej objawiać równość jak nie w systemie prawnym? Na paradę przychodzimy przecież po to właśnie, żeby żądać równości dla naszych związków. Co w tym postulacie jest wykluczającego? Nic. To jest od wielu lat jedyny niezmienny postulat każdej warszawskiej parady, który gromadził osoby bez względu na wszystkie inne różnice. Nie uszanowanie tego to policzek w twarz tym, którzy zamierzali się wybrać na tegoroczną paradę i równość nie jest dla nich pustym słowem-ozdobnikiem. A takich, dla których związki partnerskie były główną motywacją paradowania jest w mojej opinii większość. Geje i lesbijki w przeszłości wyrażali swoją dezaprobatę wobec wielu rzeczy na paradach - wobec "piór na tyłku" i negliżu, wobec zbytniej kiczowatości, wobec terminu. Jedyną rzeczą, która dotychczas łączyła uczestników była walka o prawne usankcjonowanie związków homoseksualnych. Brak zrozumienia tego przez organizatorów tegorocznej parady to zupełna kompromitacja. Zapewne wychodzą oni z założenia, że i tak ludzie przyjdą, bo nie mają innego wyboru. Moim zdaniem mają - mogą wybrać odpoczynek poza miastem, grilla w ogródku ze znajomymi albo bardziej prozaicznie iść do pracy lub na uczelnie. Ja w dniu parady miałem zamiar zrezygnować z egzaminu na uczelni, mój mężczyzna wypisał urlop w pracy na ten dzień. Zastanawiam się jednak teraz po co, skoro dla organizatorów parady ważniejszy jest ten kto nie popiera idei równości niż ten kto ją popiera.

Na koniec postu bardzo trafny komentarz do sprawy jednego z bloggerów - Timofieusza:

"bardzo bym jednakowoż chciał zobaczyć, jak Komitet z równą troską pochyla się nad dobrym samopoczuciem mniejszości uczestników parady, która brzydzi się pstrokatymi drag queenkami, albo uważa, że nie powinno się chodzić w samej bieliźnie za rękę. czy w tych kwestiach również nastąpią jakieś barwne oświadczenia?"

Wypowiedź chama z komentarzem

"To znaczy mój syn to wiedział, co to jest kurwa, lesbijka, homoseksualista, pedofil, bo ja go tego uczyłam. A moi rodzice mi tego nie mówili, bo wtedy nie było takich zagrożeń. A może się wstydzili?" - Anna Dymna

Trudno tę homofobczną wypowiedź skomentować inaczej jak bezdenna głupota i chamstwo. Po pierwsze - skandalem jest dla mnie mówienie o lesbijkach i gejach jako zagrożeniu. I to jeszcze w zestawieniu z pedofilią. Po drugie - wszystkie wymienione przez Dymną zjawiska występowały zawsze. Dymna nigdy nie mogła się poszczycic intelektem wysokich lotów. Kreowanie się przez na anioła nigdy z niej anioła też nie uczyniło. Katolickie powiązania Dymny też dają do myslenia i jasno wskazują na zakażenie jej tą ideologią. Jednak wypowiedź ta bulwersuje i jest skandaliczna. Osoba publiczna, która wypowiada takie chamskie teksty w cywilizowanym kraju byłaby wykluczona. U nas może się popisywać chamstwem w Gazecie Wyborczej. Smutne.

poniedziałek, 9 maja 2011

Cele parady to cele uczestników

"Celem Parady Równości jest świętowanie i promowanie otwartości, tolerancji i równości. Na pewno nie jest nim walka związki partnerskie - choć wiele osób idzie właśnie dlatego - tym, co nas zbiera 11 czerwca 2011 jest umiłowanie do tych trzech wartości a nie cel polityczny. W samym nawet Komitecie Organizacyjnym są osoby, które związkom są przeciwne, ale wspierają nadal te trzy wartości i dlatego idą w Paradzie Równości." - o Paradzie Równości jej rzecznik.

Znów zrobiło się śmiesznie i strasznie. W tej krótkiej wypowiedzi znajduję same sprzeczności. Po pierwsze - skoro wiele osób idzie na paradę dla związków partnerskich to jest oczywistym, że jest to jeden z celów parady. Jest dla mnie niepojęte, dlaczego rzecznik parady twierdzi inaczej. Ze swojego doświadczenia wiem, że być może nawet większość osób idzie na paradę w celu zamanifestowania postulatu związków partnerskich oraz małżeństw homoseksualnych. Marginalizowanie tego jest delikatnie mówiąc faux pas, a ignorwanie - z jakim spotykamy się podczas tegorocznej parady - to lekceważenie paradowiczów i wypaczanie idei parady równosci, która w samej nawie zawiera postulat równosciowy a więc także dotyczący prawnego usankcjonowania związków homoseksualnych. Po drugie - daleko osobom, które nie popierają związków partnerskich do idei zarówno otwartości i tolerancji, a zwłaszcza równości. Nazywanie tego wspieraniem tych trzech wartości w tym przypadku to kpina.


Cele parady to cele jej uczestników. To oni przyjdą na tę imprezę. Przyjdą o ile będą się identyfikowali z tymi celami. Organizatorzy chyba zapomnieli o tym, że jeśli ludzie nie będą się identyfikować z przesłaniem imprezy to po prostu na nią nie przyjdą. Wypowiedź rzecznika parady dziwi mnie też z tego powodu, że miało w tym roku nie być wykluczeń, że miała to być impreza otwarta na różne postulaty środowiska, które mają wspierać równość, otwartość i tolerancję. Tymczasem słyszymy, że organizataorzy bardziej są zainteresowani poparciem ze strony tych, którzy nie popierają związków partnerskich, a nawet są gotowi przyznać im miejsce w Komitecie Organizacyjnym, niż ludzi, dla których tolerancja, otwartości i równość nie są pustymi frazesami, a mają realny wymiar i którzy walczą o związki partnerskie w Polsce. To, że w Komitecie Organizacyjnym są osoby, które chcą utzrymywać dyskryminację i podział na hetero-ludzi i homo-podludzi nie jest dla organizatorów niczym zaszczyztnym ani niczym czym mogliby się chwalić. Jak ma się to do równości? Tak samo jak słowa rzecznika parady do potrzeb gejów i lesbijek czyli nijak. Szok!


Nie ma ani równości ani tolerancji ani otwartości bez prawnego usankcjonawania związków homoseksulnych. Kto jak kto, ale rzecznik Parady Równości powinien mieć tego świadomość.

niedziela, 8 maja 2011

sobota, 7 maja 2011

Helena Eilstein - Homoseksualizm. W zgodzie z naturą

Roztrząsanie zagadnienia zakresu tolerancji w stosunku do homoseksualistów samo w sobie jest dla nich krzywdzące. Zagadnienie to można rozważać np. w stosunku do używania narkotyków lub praktyki "lekkiego" bicia dzieci - czyli zachowań nagannych albo ludzkich przywar - ale nie w stosunku do stylu życia, który według ustaleń naukowych nie prowadzi do żadnych tendencji socjopatycznych czy psychopatycznych ani też do skłonności do chorób. Zdarza się wprawdzie, że nietolerancja zmusza homoseksualistów do wiązania się z osobami z marginesu społecznego, jednak związki takie są na ogół skutkiem nie jakichś niemoralnych skłonności homoseksualistów, lecz sytuacji zmuszającej ich do konspiracji. Tak było w przypadku genialnego uczonego Alana Turinga, który związał się ze złodziejaszkiem i ośmielił się poskarżyć policji, gdy został przezeń okradziony, co skończyło się doprowadzeniem przez władze państwowe tego naukowca - wielce zasłużonego dla brytyjskiego zwycięstwa nad hitlerowcami - do samobójstwa. Współczesne państwo w swych relacjach z obywatelami ma obowiązek być ślepe na ich orientację seksualną. Naganna jest też nieformalna dyskryminacja jakichś gremiów czy jednostek w stosunku do osób, których jedyną "przywarą" jest to, że nie ukrywają swojej orientacji seksualnej. Homoseksualistom uwłacza przekonanie, że w imię tradycyjnych w naszym społeczeństwie wymogów "przyzwoitości" powinni ukrywać swój styl życia, z wdzięcznością przyjmując to, że w razie dostosowania się do owych wymogów nie będą znieważani, poddawani przymusowej "terapii", pakowani do więzień ani kamienowani. Istnieją ważkie - socjologicznie, a ostatecznie biologicznie uwarunkowane - powody po temu, aby na forum publicznym przejawy seksualności ludzi podlegały pewnej dyskrecji. Wymóg takiej dyskrecji istnieje we wszystkich ludzkich społeczeństwach i wszystkich kulturach. Jednakże nie widać moralnie uzasadnionego powodu, by wymóg dys-krecji w naszym społeczeństwie obowiązywał bardziej homoseksualistów niż heteroseksualistów. Jeżeli heteroseksualistom wolno chodzić po ulicach, trzymając się za ręce, obejmować się i całować w miejscach publicznych, to nie ma powodu, by wzbraniać tego homoseksualistom. Panować tu powinna zasada równouprawnienia w ujawnianiu swoich stylów życiowych.

Wbrew naturze?

Nic też nie mają do rzeczy zarzuty, że homoseksualizm jest "nienaturalny". Zarzuty te odznaczają się żenującą mętnością, ponieważ nie wiadomo, co to znaczy "nienaturalny". Jak mogą w świecie fizycznym zachodzić zjawiska "nienaturalne"? Niezgodne z prawami natury? Przypuszczenie, że takie zjawiska w świecie zachodzą, jest absurdalne. Zarzut "nienaturalności" często opiera się na przekonaniu, że "naturalną" funkcją aktu płciowego jest prokreacja. Ten pogląd wynika z ignorancji. Prokreacja jest doniosłą, ale niejedyną funkcją aktu płciowego w szeregu populacji zwierzęcych. W przypadku Homo sapiens pewne zmiany fizjologiczne i psychiczne, które nastąpiły w toku ewolucji, umożliwiają pełnienie przez akt płciowy pewnych funkcji nader istotnych dla jednostki i populacji w sytuacjach, gdy prokreacja nie jest możliwa - np. w czasie okresowej bezpłodności kobiety. Funkcje te są zazwyczaj spełniane na bazie relacji heteroseksualnych - niekiedy jednak na bazie relacji homoseksualnych. Na marginesie: związki homoseksualne występują, o ile wiem, we wszystkich kulturach, niezależnie od tego, czy spotykają się w odnośnych społecznościach z dezaprobatą, obojętnością czy szacunkiem. Stwierdzono je też w populacjach zwierzęcych. Może ma to dla kogoś znaczenie w orzekaniu o tym, co jest "naturalne". Istotne jest tu jednak to, że wymóg powstrzymywania się od zachowań "nienaturalnych" - cokolwiek by to znaczyło - należy do szczególnego etosu pewnych ludzi w naszym społeczeństwie. Nie mają oni moralnego prawa domagać się od innych ludzi stosowania się do tego wymogu w takim czy innym arbitralnym jego rozumieniu. Zauważmy też, że za "szkodliwość" homoseksualizmu często w naszym społeczeństwie uchodzi przypisywana homoseksualistom skłonność do "propagowania własnego stylu życia". O ile wiem, na ogół nie mają oni do tego większej skłonności niż osoby leworęczne do propagowania leworęczności albo osoby rude do propagowania farbowania włosów na rudo. Lecz gdyby nawet było w tym jakieś ziarno prawdy? Skoro leworęczność nie jest przywarą, to nie narusza żadnego wymogu moralności osoba leworęczna głosząca pogląd, że osoby praworęczne powinny się starać usprawnić lewą rękę przez odpowiednie ćwiczenia. Podobnie, jeśli homoseksualizm nie jest przywarą, nie narusza żadnego wymogu moralności homoseksualista głoszący pogląd, że osoby o orientacji heteroseksualnej (albo uważające się za takie) dobrze czynią, usiłując się przekonać, czy w istocie nie mają skłonności biseksualnych. Oczywiście nie trzeba się obawiać, że głoszenie takiego poglądu doprowadzi do wzrostu liczby homoseksualistów, gdyż osoby heteroseksualne zazwyczaj są zadowolone ze swej orientacji i ani mogą, ani chcą ją zmienić. Sporadyczne wycieczki jakichś ludzi w stronę biseksualizmu mniej zagrażają przyrostowi populacji albo tak cennej dla społeczeństwa trwałości małżeństw heteroseksualnych niż heteroseksualne zdrady małżeńskie.

Przesądy

Nietolerancja, jak wiadomo, często wykracza poza żądanie ograniczenia tolerancji dla pewnych wypowiedzi lub zachowań. Sprzyja skłonności do bezpośredniej agresji fizycznej wobec przedstawicieli tych poglądów lub zachowań albo przynajmniej do oskarżania ich o jakieś wady i występki oraz do poniżania ich. Przybiera przy tym niejednokrotnie postać hipokryzji - dyskryminuje się ludzi w dostępie do jakichś stanowisk czy dóbr, przesłaniając rzeczywiste motywy tej praktyki motywami zmyślonymi. Tymi ekscesami nie będę się tu jednak zajmowała. Zastanowię się natomiast nad źródłami nietolerancji wobec homoseksualizmu. Trzy z nich wydają się mieć szczególne znaczenie. Pierwszym są szeroko rozpowszechnione w naszym społeczeństwie tradycyjne przeświadczenia - niepotwierdzone przez naukę - na temat związku homoseksualizmu z jakimiś odmianami socjopatologii czy psychopatologii albo ze skłonnością do chorób. Potrzebna jest tu w walce z nietolerancją edukacja społeczna. W praktyce państwowej i nieformalnej nie zawsze jednak mamy moralne prawo kierować się przesądami rozpowszechnionymi w społeczeństwie. Gdybyśmy tak czynili, zapewne po dziś dzień ucinalibyśmy ręce złodziejom i karali wszelkie zabójstwa śmiercią. Drakońsko też karalibyśmy młodych ludzi uprawiających masturbację. Osoby pozostające we władzy antynaukowych przeświadczeń muszą pogodzić się z tym, że praktyka społeczna, idąc za orzeczeniami nauki, pod pewnymi względami jest niezgodna z ich życzeniami.

Grzech

Źródłem drugim jest przekonanie wyznawców najbardziej rozpowszechnionych w naszym społeczeństwie wyznań, że praktykowanie homoseksualizmu jest grzechem. Osobliwością tego przekonania jest to, że jego wyznawcy często zdają się mniemać, że homoseksualizm jest zakazany przez Boga nie dlatego, że jest ze swej istoty szkodliwy - lecz jest zły, ponieważ jest zakazany przez Boga, a przeto grzeszny. W oczach osoby niewierzącej osobliwością tego przekonania jest również to, że według niego homoseksualizm nie jest zwykłym grzechem, lecz grzechem szczególnie znienawidzonym przez Boga. Czytając Stary Testament i uważając, że jest on w całości niepodważalnym źródłem wiecznie obowiązujących ludzkość wskazówek moralnych (nie jest to, na szczęście, przekonanie wszystkich współczesnych przedstawicieli religii opartych na tym tekście), można dojść do wniosku, że homoseksualizm jest czymś gorszym niż ludobójstwo albo totalna dewastacja kraju przeciwnika podczas wojny. Czy też np. stręczenie kobiet do przymusowego nierządu. Z obciążonej grzechem homoseksualizmu Sodomy ocalony zostaje jedynie Lot oferujący swe dziewicze córki na ofiary zbiorowego gwałtu. Są to wierzenia nieharmonizujące z dominującą dziś wiarą w Boga miłującego ludzkość. Osobliwość tych wierzeń znów jednak nie jest tu sprawą istotną. Istotne natomiast jest to, że we współczesnym pluralistycznym światopoglądowo społeczeństwie nikt nie ma prawa narzucać osobom niepodzielającym jego przekonań religijnych stosowania się do nich.

Prawo do fobii

Trzecim źródłem nietolerancji wobec homoseksualizmu jest niezdolność wielu osób o niskim poziomie edukacji do odróżniania dezaprobaty od odczuwanej przez nie odrazy (fobii) - a więc pozamoralnej, estetycznej, emocjonalnej i irracjonalnej oceny pewnych zachowań. Wielu z nas żywi tego rodzaju odrazę wobec jakichś zachowań seksualnych, jakichś potraw, kontaktu z jakimiś zwierzętami etc. Mamy prawo do naszych prywatnych fobii (chociaż nie mamy moralnego prawa do nienawiści wobec ludzi, których zachowanie budzi w nas odrazę, nie zaś uzasadnioną naganę moralną), o ile te fobie nie zatruwają nam życia, nie zatruwają życia innym, nie skłaniają nas do niemoralnych aktów nietolerancji. Nic tu nie ma do rzeczy kwestia, czy takie fobie mają podkład fizjologiczny, kulturowy, czy jeszcze inny. Jeśli nam nie wadzą i nie krzywdzą innych, to nie mamy obowiązku się z nich "leczyć". Mamy prawo domagać się określonej miary szacunku dla naszych fobii - do tego, aby nie zmuszano nas do zachowań budzących w nas odrazę ani też do tego, byśmy byli niedobrowolnymi świadkami takich zachowań. O ile jednak nie chodzi o taki przymus lub prowokację, nie mamy prawa ograniczać wolności innych ludzi w imię naszych fobii. W szczególności nie mamy prawa, obyczajem hipokrytów, świadomie i czynnie wystawiać się na doświadczenie bycia świadkami tego, co nas razi, po to tylko, by mieć powód do skargi. Nie mamy też prawa ubierać naszych fobii w szaty moralnego zgorszenia. Jak już wspomniałam, w tej mierze, w jakiej godzimy się na przejawy na forum publicznym seksualności heteroseksualnej, musimy przyznać te same prawa homoseksualistom. Homoseksualistów oskarża się często o skłonność do zachowań ostentacyjnych i prowokujących. Niewątpliwie ekscesy takie się zdarzają. Niedawno dziennik telewizyjny doniósł o wybryku członków jakiejś młodzieżowej organizacji w Paryżu, którzy wdarli się do katedry Notre Dame, by urządzić tam homoseksualną parodię ślubu. Naturalnie, była to obrzydliwość. Przypuścić można, że uczestnikom tego gorszącego widowiska nie chodziło o obronę jakichkolwiek praw homoseksualistów, ale o sadystyczne zranienie uczuć i znieważenie ludzi o odmiennych poglądach - w tym wypadku ludzi wierzących. Skłonność jakichś grup do prowokacji bywa w pewnej mierze podsycana przez poczucie dyskryminacji. Niezależnie jednak od tego, jakie jest podłoże chuligaństwa, zasługuje ono na karę.

Nie damy nawet palca

Ostatnia Parada Równości na ulicach Warszawy (11 czerwca 2005 r.) dostarczyła dobitnego świadectwa, że demonstracja homoseksualistów może się obyć bez zachowań obscenicznych i prowokujących. Rzeczywiście, homoseksualiści nie zadowalają się dziś tym, że nie wsadza się ich do więzień ani nie rozpędza się ich klubów. Coraz bardziej stanowczo domagają się oficjalnego przyznania przez państwo ich związkom partnerskim uprawnień analogicznych do tych, które są prerogatywą małżeństw. Ten właśnie postulat budzi sprzeciw Michała Szułdrzyńskiego, który na jego poparcie wysunął kilka argumentów ("Gazeta z 10 czerwca). Jeden z nich odwołuje się do "religii i prawa naturalnego" - oczywiście "naturalnego" w interpretacji autorytatywnych przedstawicieli owych religii. Tą argumentacją zajęłam się już wcześniej. Argument drugi opiera się na koncepcji, iż przeciwnicy nietolerancji nieuchronnie staczać się muszą po ideowej równi pochyłej. Ustępstwo względem żądań jednej grupy każe usprawiedliwić ustępstwa wobec innych nieaprobowanych dotąd grup. "Jeśli odeszlibyśmy od modelu heteroseksualnej rodziny, dlaczego nie zaakceptujemy poligamii... dlaczego nie mamy zezwolić na kazirodztwo?". Szułdrzyński w istocie przejawia tu stosunek ksenofobiczny do innych religii i kultur niż jego własne. Zrównywanie sankcjonowanej w pewnych religiach i kulturach poligamii z kazirodztwem jest absurdalne. Homoseksualiści, którzy domagają się usankcjonowania związków partnerskich, na ogół mają zresztą do poligamii stosunek równie potępiający jak Szułdrzyński. Nie wiadomo, dlaczego spełnienie jednego z tych postulatów poprawić by miało szansę spełnienia drugiego czy jakoś go usprawiedliwiać. Przypisywanie zaś homoseksualistom bardziej pobłażliwego od heteroseksualistów stosunku do kazirodztwa czy pedofilii byłoby potwarzą (Szułdrzyński tego nie czyni). Najbardziej chyba zasługuje na uwagę trzeci z wysuwanych przez Szułdrzyńskiego argumentów. Jego podstawową przesłanką jest stwierdzenie, że "obowiązkiem państwa jest wspieranie heteroseksualnych małżeństw... Państwo ma prawo wspierać heteroseksualne małżeństwa, nadając im szereg uprawnień, nie łamiąc przy tym zasady pluralizmu". Zgadzam się w pełni z tymi orzeczeniami i przypuszczam, że zgadza się z nimi większość homoseksualistów. Dlaczego jednak sprzeczne z nimi miałoby być domaganie się, by trwałe partnerskie związki homoseksualistów cieszyły się prerogatywami analogicznymi do małżeństw heteroseksualnych? To tak, jak gdyby przyznanie praw wyborczych kobietom uszczuplało prawa wyborcze mężczyzn. W jaki sposób spełnienie postulatu homoseksualistów zagrażać by miało monogamicznym rodzinom heteroseksualnym? Czy Szułdrzyński mniema, że wówczas wiele osób pozostających w heteroseksualnych związkach małżeńskich przyswoi sobie homoseksualny styl życia i wstąpi w homoseksualne związki partnerskie? Absurdalna to obawa. Nie wdając się w mętne rozważania o "nienaturalności" homoseksualizmu, trzeba stwierdzić, że - mówiąc metaforycznie - "natura chciała", by w każdym społeczeństwie orientacja heteroerotyczna miała ogromną przewagę nad homoseksualną. Dlatego - niezależnie od prerogatyw prawnych, jakimi cieszyć by się mogli homoseksualiści - dla ogromnej większości ludzi małżeństwo heteroseksualne jest bardziej atrakcyjne od homoseksualnego związku partnerskiego.

Po co nam małżeństwo?

Dyskusja nad projektem przyznania parom homoseksualnym prerogatyw analogicznych do tych, które przysługują małżeństwom heteroseksualnym, toczy się często tak, jakby szło o to, czy rzeczą dopuszczalną jest udzielenie homoseksualistom jakichś koncesji w imię pobłażania dla ludzkich przywar. A więc tak, jak gdyby szło np. o kwestię zalegalizowania marihuany. Jest to zupełnie opaczne podejście do omawianego zagadnienia. Społeczeństwo, a przeto i państwo, jest zainteresowane tym, by ludzie żyli w trwałych związkach opartych na szczególnej solidarności życiowej, wzajemnej troskliwości i pozytywnym zaangażowaniu emocjonalnym. Typowymi takimi związkami są w naszym społeczeństwie związki połączone węzłem monogamicznego małżeństwa heteroseksualnego. Typową i doniosłą funkcją owych związków jest prokreacja i wychowywanie dzieci - ale nie jest to ich jedyna funkcja. Małżeństwo monogamiczne bywa też nieocenionym oparciem np. dla osób starszych i niewydolnych życiowo, ubezpiecza małżonków przed klęskami życiowymi i dostarcza im komfortu psychicznego sprzyjającego również ich funkcjonowaniu w społeczeństwie. Prerogatywy prawne przyznawane związkom małżeńskim niewątpliwie zachęcają do ich zawiązywania. Uznanie zaś doniosłości wspomnianych tu funkcji - również tych, które nie mają nic wspólnego z rozrodem - sprawia, że prerogatyw nie odmawia się małżeństwom bezdzietnym (niedobrowolnie albo dobrowolnie), a nawet małżonkom nieuprawiającym ze sobą seksu. Dlatego społeczeństwo i państwo powinny być zainteresowane tym, aby osoby niemogące znaleźć spełnienia w heteroerotycznych związkach małżeńskich znajdowały zachętę do zadzierzgania analogicznych trwałych związków homoerotycznych. Postulat nadania trwałym związkom par homoseksualnych statusu analogicznego do małżeństwa ma więc na względzie nie tylko potrzeby czy interesy tych par, ale i ważną potrzebę społeczną. Idzie tu o niezmiernie pożyteczne społecznie upowszechnienie modelu rodziny. Zwłaszcza dziś - wobec groźby zdrowotnej, jaką w naszych czasach niosą ze sobą przygodne kontakty seksualne, np. wobec groźby szerzenia się AIDS - na szczególne poparcie zasługuje legislacja wspierająca trwałość i wyłączność związków seksualnych pomiędzy ludźmi, włączając w to związki homoerotyczne.

Różowo nie mi

Twórcy tegorocznej Parady Równości przeszli samych siebie. Piszę specjalnie „twórcy”, gdyż na kpinę można zareagować tylko kpiną. Chodzi o „różową syrenę” (a może to stwór z innej warszawskiej legendy?!) i plakat parady. Ale co ja będę opisywać to „dzieło sztuki”, sami je zobaczcie:


Zrobił się już niemały szum wokół tej co najmniej wątpliwej reklamy, co sprowokowało do zabrania głosu Jacka Adlera, który wyjaśnił, że jest to reklama dla naszych klubów (?!) a dla heteryków będzie inna reklama, która ma zachęcać ich do udziału w paradzie.


Czy mam rozumieć, że ten masyw różu ma zachęcać gejów i lesbijki do parady? Śmiem wątpić. I nie przekonują mnie tłumaczenia organizatorów, że nie ma pieniędzy na „lepsze” plakaty. Lepsze nie oznacza droższe. Najważniejszy jest pomysł, a tu go zabrakło. A przede wszystkim zabrakło smaku.

Poniżej plakaty z różnych parad z ubiegłego roku i bieżącego:



piątek, 6 maja 2011

Zbrodniarze



Ugandyjscy degeneraci i zbrodniarze (od lewej): David Bahati (naczelny homofob Ugandy - parlamentarzysta), Edward Ssekandi (drugi homofob Ugandy - przewodniczący parlamentu), Martin Ssempa (trzeci homofob Ugandy - minister)

Uganda mimo nacisków ze strony krajów europejskich zamierza zaostrzyć kary za homoseksulizm - do kary dożywocia i smierci włącznie. Dziwię się innym krajom, w tym Polsce, że utrzymuje kontakty dyplomatyczne z Ugandą. Uważam, że tak jak kiedys wiat bojkotował RPA tak dzis powinno się bojkotować kraje, które stosują przemoc i karzą osoby homoseksualne. Brak reakcji na przesladowania to przykładanie ręki do zbrodni.

News dnia a sprawa polska

To już jest news misiąca, choć dopiero początek maja. A być może zapowiedź newsa roku. Brazylijski Sąd Najwyższy orzekł, że osobom tej samej płci żyjącym w "stabilnym" związku, przysługują te same prawa cywilne jak osobom w małżeństwie - donosi agencja AFP. "Mamy nadzieję, że decyzja ta będzie ważnym krokiem dla innych działań, oraz że Senat pójdzie w ślady Argentyny, która zalegalizowała małżeństwa jednopłciowe" - powiedział AFP szef organizacji na rzecz praw LGBT, Marcelo Cerqueira.

Cerqueira podkreślił jednak, że Brazylia ciągle pozostaje krajem, w którym mniejszości seksualne narażone są na duży poziom dyskryminacji oraz przemocy.

Jednogłośną decyzją sędziów (wynik głosowania wynosił 10-0) pary jednopłciowe mają mieć to samo prawo dziedziczenia, opieki zdrowotnej i adopcji dzieci jak małżeństwa. Dodatkowo będą mogły rejestrować swoje związki - chociaż bez publicznych oraz religijnych ceremonii. Brazylijski kościół katolicki już zwrócił uwagę, że podobny związek nie może być małżeństwem, które jest chronione przez konstytucję. Działacze LGBT uważają jednak, że decyzja Sądu jest "historyczna": "Teraz żaden sędzia nie może odmówić parom jednopłciowym praw" - powiedziała Maria Berenice Dias, sędzina specjalizująca się w prawach mniejszości seksualnych.

"Nikt nie może być pozbawiony praw z powodu orientacji seksualnej" - podkreślił jeden z sędziów, Ricardo Lewandowski.

Teraz czas na news roku. Rok temu było nim przyznanie gejom i lesbikom prawa do małżeństwa w sąsiedniej Argentynie. Stawiam na to, że w tym roku Brazyli dołączy do niej. A u nas nad Wisłą marazm. Nawet gorzej. PO ustami Krzysztofa Tyszkiewicza zapowiada, że rejestrowanym związkom partnerskim jest przeciwna. Na sądy w Polsce też jako nie specjalnie można liczyć. Choć zastanawiam się, czy nie powinno się w Polsce rozpocząć szturmować sądów ze skargami. Konstytucja zakazuje dyskryminacji z jakiejkolwiek przyczyny i czas, by sądy w Poslce na wzór brazylisjkich w końcu zaczęły to zauważać. Zupełnie nietrafionym jest dla mnie przekonywanie, że konstytucja zakazuje zrównania praw małżeństw heteroseksualnych i związków homoskesulnych. Konstytucja nie definiuje nawet małżeństwa, a jedynie zawiera obowiązek ochrony małżeństwa między mężczyzną a kobietą. Nie wyklucza to w żaden spoób, by takimi samymi prawami objąć związki homoskesulne, tym bardziej, że konstytucja nakazuje równe traktowanie wszystkich swoich obywateli. Konstytucja nie jest po to, by ograniczać prawa obywateli, ale wręcz przeciwnie - jest po to, żeby chronić prawa obywateli, bez względu na ich orientację seksulną. Taką wykładnię przedstawił sąd brazylijski. Z faktu, że istnieją przepisy, które przyznają ochronę i prawa małżeństwom heteroseksulnym nie może wynikać to, że inne związki będą dyskryminowane. Jest to logiczne, ale niestety wciąż nie w POlsce.

środa, 4 maja 2011

Zaduma

Jeszcze raz o SLD

Z blogu janusza Palikota:

"SLD budzi się przed wyborami i szykując się do koalicji z PO-PiSem obnaża swą bezideowość i hipokryzję. Szef podlaskiego SLD, w obawie przed krytyką ze strony przyszłych koalicjantów, wyraził swe oburzenie kampanią ;Miłość nie wyklucza; promującą ustawę o związkach partnerskich.

Czym różni się światopogląd szeregowego działacza SLD od działacza PiS? W zasadzie niczym! SLD-owski beton w terenie na niedzielnych mszach klęczy w pierwszych ławkach, ramię w ramię z działaczami PO-PiSu. A po mszy mami wyborców hasłami o walce z homofobią, nietolerancją i wszechwładzą Kościoła.

Pseudolewicowi działacze, na czele z Napieralskim, gotowi są dziś obiecać wszystko liberalnym światopoglądowo wyborcom, po to by w obliczu koalicji z prawicą bezceremonialnie ich zdradzić, jak to czynili już w przeszłości.

Martwi mnie los mniejszości seksualnych w Polsce, skoro tacy faryzeusze są ich sprzymierzeńcami w walce z homofobią w naszym kraju.

Niech SLD zajmie się lepiej ujawnieniem narodowego mienia wszystkich Polaków, które za bezcen oddała Kościołowi."

Palikot bardzo trafnie opisał SLD i kołtuństwo panujące w tej partii. Przyznam się, że sam dałem się nabrać – i to nie raz – na pozór liberalności i nowoczesności SLD. Choć już dawno – chociażby przy czerwonych pedalskich skarpetkach – powinna zaświecić mi się czerwona lampka ostrzegawcza, to wciąż tkwiłem w ułudzie, że może warto jeszcze raz zaufać. Ale jak tu ufać ludziom, którzy mając kilka lat temu możliwość przegłosowania ustawy o związkach partnerskich schowali projekt do biurka a głowy w piasek, by przed każdymi kolejnymi wyborami wynurzyć się z kołtunerii, puścić w eter nic nie znaczącą i całkowicie bez pokrycia obietnicę a po wyborach znów o niej zapomnieć. SLD to partia w swym całokształcie bezideologiczna i kołtuńska. Są w niej jednostki, do których mam zaufanie i szacunek, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni.

Całuśnie

Ostatnimi czasy dopadła wielu ludzi w różnych miejscach na świecie pocałunkofobia. Zaczęło się od facebooka, który ocenzurował niewinny pocałunek dwóch mężczyzn. Co prawda zaraz przeproszono, ale niesmak pozostał. Potem we Włoszech prawicowi politycy, przy okazji rodzinnej reklamy IKEA przedstawiającej dwóch facetów trzymających się za ręce, oznajmili, że publiczne oznaki przywiązania i miłości między dwoma mężczyznami powinny być zakazane, a niektórzy nawet - wbrew prawu – zapowiedzieli, że będą karać za publiczne homopocałunki. W Wielkiej Brytanii premier zaś oświadczył, że pocałunki homoseksualne w telewizji powinny być pokazywane dopiero w nocy! Nie rozumiem tej fobii. Heretycy mogą się całować gdzie chcą i ile chcą. I geje i lesbijki również. Nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej. Jakimś upośledzeniem i skrzywieniem seksualnym jest dostrzeganie w pocałunku heteroseksualnym uczucia a w homoseksualnym tylko rżnięcia w tyłek. Najbardziej zdziwiła mnie wypowiedź brytyjskiego premiera, który wydawał się być człowiekiem postępowym i nowoczesnym. Ale widać, że tylko wydawał się. W Polsce całujące się na ulicy czy w innym miejscu publicznym pary homoseksualne spotykałem sporadycznie, choć sporadycznie to i tak za dużo powiedziane. Kto jest temu winien? My sami. Zmieńmy to. Może parada byłaby dobrym momentem, żeby zrobić jakiś całuśny flash mob. Ja jestem za.

wtorek, 3 maja 2011

Nie mój ojciec




Zawsze lubiłem Łódź. To, że nazywa się ją "czerwonym miastem" nie jest dla mnie niczym pogardliwym, a wyrazem tego, że to ponoć jedno z najbardziej zlaicyzowanych miast w Polsce. Gdybym był Łodzianinem czułbym dumę z tego faktu. To, że Łódź zasługuje na miano "czerwonego miasta" znajduje potwierdzenie w wydarzeniach ostatniego weekednu. takiej frekwencji podczas cyrku beatyfikacyjnego nie miało żadne miasto. Przed telebimem z relacją z Rzymu sporód ponad tysiąca krzeseł przygotowanych dla ludzi zajętych było zaledwie kilkadziesiąt. Ale wydarzyło się jeszcze coś, co budzi mój szacunek. Szczerze gratuluję "śmiałkom", którzy na chodniku obok telebimu rozwinęło transparent z wizerunkiem Jana Pawła II i napisem: "To nie jest mój ojciec". - Jesteśmy artystami, to nasz manifest. Mamy prawo tu być. Protestujemy przeciwko obecności kościoła katolickiego w życiu publicznym, społecznym i politycznym w Polsce. Wojtyła jest osobą, która tę obecność uosabia - tłumaczyli Krzysztof Kuszej i Paweł Hajncel. - Jesteśmy przeciwko religii w szkołach i krzyżach w urzędach państwowych.


Gratuluję pomysłu, determinacji i odwagi w walce o prawo do życia w wolnym, nieskażonym religijnie państwie.