środa, 30 marca 2011

O co chodzi Raczkowi?

Tomasz Raczek wystąpił w programie Magdy Mołek. I nie ma co ukrywać, że nie wypadł najlepiej. Na wstępie tłumaczył, że dokonał coming outu, żeby dookreślić swoją osobowość, by była ciekawa po pięćdziesiątce. Ja nie jestem przekonany jednak co do tego, czy rzeczywiście jest coś ciekawego w byciu zakłamanym hipokrytą przez całe życie i tłumaczeniu u schyłku kariery, że się nim nigdy nie było. Dalej Raczek stwierdził, że z homoseksualizmem trzeba się afiszować, po to, żeby być sobą i nikogo nie udawać. Zgadzam się z tym w 100%, ale czemu Raczek w swoim życiu sam tego nie robił skoro uważa, że jest to potrzebne. W dalszej części wywiadu Raczek opisuje świetne relacje z rodzicami, zwłaszcza z ojcem, po czym oświadcza, że nigdy rodzicom nie powiedział, że jest gejem. To nie jest przejaw dobrych relacji z rodzicami. Wręcz przeciwnie. Przede wszystkim jednak jest to dowód na brak odwagi wbrew temu co Raczek mówi, czyli temu, że należy do ludzi, którzy nigdy nie bali się coming outu. Raczek twierdzi, że nie zdążył odbyć takiej rozmowy z ojcem. Słucham?! Raczek nie miał 15 lat ani nawet 20 lat kiedy zmarł jego ojciec. A co z matką? Z nią co prawda zdążył, ale nasuwa się pytanie o to kiedy to nastąpiło. „Trochę” późno. To ma być dowód na szczere relacje rodzinne? Wątpię. Nie tak to sobie wyobrażam. Im dalej posłuchać Raczka tym bardziej mniej logiczne stają się jego wypowiedzi. Najbardziej mnie rozśmieszyło to, że zdaniem Raczka wielu gejów ma udane związki z kobietami i satysfakcjonujące życie seksualne z kobietami. Co?! Satysfakcjonujące?! Związki są możliwe, seks też, ale nie jest to przecież rzecz satysfakcjonująca. Chyba, że za miarę satysfakcji przyjąć samą zdolność do seksualnego zbliżenia. Moim zdaniem nie o to w tym jednak chodzi. O co chodzi Raczkowi nadal nie wiem. Lawiruje on wciąż między homobohaterem a kobieciarzem Don Juanem. W jednej i w drugiej roli jest jednak dla mnie sztuczny i mało prawdziwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz