poniedziałek, 9 listopada 2009

Tęczowe barwy szczęścia

W „Barwach szczęścia” od jakiegoś czasu wątek gejowski. Władek i Maciek to sympatyczna para. Obaj młodzi, mili, wykształceni, rodzinni. Wszystko pięknie, wręcz cudownie. Kiedy jednak zajrzymy na stronę serialu okazuje się, że aktorzy grający w serialu, jak też sami serialowi bohaterowie, chyba nie do końca są w temacie, a deklarowana przez aktorów oraz bohaterów akceptacja jest iluzoryczna. Na stronie serialu można posłuchać, co o granych przez siebie postaciach mają do powiedzenia aktorzy grający Władka, Maćka i Różę, matkę Władka. O ile Tomasz Mycan (serialowy Maciek) mówi dość sensownie to Przemysław Stippa (serialowy Władek) już mniej, to w przypadku Anny Gornostaj (serialowa Róża) wieje już totalną ściemą. Ponieważ do Mycana nie mam się o co przyczepić dlatego skupię się na aktorach grających Władka i Różę. Dwójka ta stara się w swych wypowiedziach lukrować swoich bohaterów, że tak ach i och. Kiedy jednak prześledzimy to co mówią, to się okazuje coś zupełnie odwrotnego. Otóż już w pierwszym zdaniu Przemysława Stippa wychodzi na jaw, co o granej przez siebie postaci rzeczywiście myśli. Niby pięknie i bajecznie, ale między wierszami Przemysław Stipp dociera informacja, że z jego bohaterem coś jednak nie heloł. Stipp mówi bowiem: „Władek to pogodny facet mimo sytuacji w której się znajduje”. Niby pięknie – pogodny facet. Ale – mimo sytuacji w której się znajduje. Czyli co?! Chodzi o to, że jest pogodny mimo, że jest gejem? Czy też o to, że jest pogodny mimo tego, że spotyka się z brakiem akceptacji? Mam nadzieję, że aktor nie miał na myśli pierwszego przypadku. Zakładałby bowiem wówczas absurdalnie, że gej nie może być pogodny i powinien być smutny z powodu swojego gejostwa. Chcę wierzyć, że chodzi o brak akceptacji, choć i to wytłumaczenie do mnie nie przemawia. Kiedy jednak słucham dalej Stippa to wiara moja maleje. Stipp mówi bowiem, że jego postać obawiała się, że rodzice „mogą mieć problemy z zaakceptowaniem jego wyboru życiowego”. Kwestia „wyboru życiowego” pojawia się w wypowiedzi aktora jeszcze kilkakrotnie. A ja się pytam: jakiego wyboru?! Mówienie o wyborze jest co najmniej śmieszne. Oczywistym jest, że to nie jest tak, że mężczyzna budzi się pewnego dnia, spogląda w lustro i decyduje, że od teraz będzie gejem. I nie zdecyduje o tym ani w jednej chwili przed lustrem, ani w ciągu tygodnia, ani miesiąca, ani roku, ani nawet lat, bo w ogóle nie jest w stanie o tym decydować. Zadecydowała już o tym Natura. I mężczyzna nie ma już nic do powiedzenia, ani heteroseksualny ani homoseksualny. Ktoś powiedziałbym, że czepiam się drobiazgów, ale te drobiazgi są istotne i ktoś, kto gra geja powinien o takich rzeczach wiedzieć. Dalej Stipp mówi o miłości bohatera do rodziców i o tym, że bohater nie będzie mógł swojej matce dać wnuków. O wnukach, a raczej o braku wnuków jako życiowej tragedii Róży, mówi Anna Gornostaj. A ja znowu pytam: czemu syn gej ma nie dać wnuków? Może tak samo dać wnuki jak heteroseksualny syn. Jeśli bohater będzie chciał mieć dzieci to znajdzie sposób i je będzie miał, chyba że jest bezpłodny. Aktorka zakłada jednak z góry, że gej dzieci nie ma i mieć nie będzie. Ale to już zupełnie inna bajka. Anna Gornostaj mówi dalej, że jej bohaterka „wymyśliła sobie, że to będzie wspaniałe życie otoczone wianuszkiem cudownej, wspaniałej rodziny”. Zastanawiam się, czy to sobie wymyśliła rzeczywiście serialowi bohaterka, czy też aktorka ją grająca. Odnoszę dziwne wrażenie, że jednak aktorka. Ale nie to jest nawet najistotniejsze. Zdumiewa mnie bowiem najbardziej idiotyczne założenie, że życie z synem gejem i jego partnerem życiowym nie mieści się w ramach pojęcia „szczęśliwej rodziny”. Anna Gornostaj z miną świętej dziewicy i przyklejonym uśmiechem opowiada jak to jej bohaterka walczy z sobą samą i zastanawia się jak scenarzyści „rozwiążą ten problem”. Ja proponuję – nie czekaj na scenarzystów, idź ograniczona kobieto na łąkę upleść sobie jakiś wianuszek i nie wracaj już na plan filmowy.
Najrozsądniej z trójki aktorów wypowiadał się Tomasz Mycan. To co mówił warto zacytować: „Błędem jest postrzeganie związków homoseksualnych tylko przez pryzmat seksualności. My chcemy pokazać normalną parę, która chce normalnie żyć, która chce normalnie funkcjonować w społeczeństwie, normalnie pracować, normalnie robić zakupy itd., itd. Szybko nie da się zmienić mentalności ludzi i potrzeba na to czasu, ale jeśli znajdą się osoby, które po obejrzeniu takiego serialu czy takiego wątku zrewidują swoje poglądy to chwała za to.” I niech to ostatnie zdanie robi za puentę. Myślę, że to ważne by pokazywano nas gejów i nasze związki w telewizji. Poza tym wątek homoseksualny z Władkiem i Maćkiem jest jednak na tle tego co serwuje nam polska telewizja – mimo swojego łopatologizmu – naprawdę ciekawy i warty kontynuacji. Jak na razie to raczej drugi plan, ale kto wie, jak wątek ten rozwinie się w przyszłości. Myślę, że warto wziąć udział w głosowaniu na ulubiony odcinek kulis i zagłosować na wątek z Władkiem i Maćkiem. Nie rozumiem tylko, dlaczego został on zatytułowany „Władek i Maciej: kochać inaczej?” Ani ja ani żaden inny gej nie kochamy inaczej. Kochamy tak samo jak wszyscy. Kochamy tak jak heteroseksualni mężczyźni, jak lesbijki i jak heteroseksualne kobiety. A heteroseksualne kobiety, lesbijki i heteroseksualni mężczyźni kochają tak samo jak my geje. Widać nie tylko widzów należałoby edukować, ale także twórców serialu. Mimo tego dziwnego tytułu warto zagłosować. Może dzięki temu wątek nabierze na znaczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz