wtorek, 23 lutego 2010

Zgniłym kompromisom mówię NIE!

Grupa Inicjatywna ds. Związków Partnerskich, która działa od czerwca 2009 roku, od kilku miesięcy jeździ po kraju organizując spotkania poświęcone dążeniom do prawnego uregulowania związków homoseksualnych w Polsce. Inicjatywa nawet ciekawa i cieszy mnie, że w końcu coś wokół tego tematu się dzieje. Zainteresowanie gejów i lesbjek spotkaniami jest jednak nikłe, co mogłem sam zoobserwować podczas spotkania zorganizowanego w Warszawie. Żal serce ściska i pięść się zaciska gdy się widzi, jak niewiele osób chętnych jest do wzięcia udziału w dyskusji, a co dopiero w bardziej aktywnych działaniach grupy. Podczas spotkań niestety zaobserwować można mało zapału i wiary w sukces. W debatach często podkreśla się, że "trzeba być realistą", "związki małżeńskie nie są możliwe do wprowadzenia", "może na początek choćby PACS', "kościół jest przeciwny", "trzeba najpierw oswoić ludzi" itd. Jak tak dalej będą się toczyły dyskusje i takie będzie nastawienie dyskutantów to na jakiekolwiek zmiany prawne poczekamy do 2050 r. Przypatrując się debatom o związkach partnerskich odnoszę wrażenie, że to sami homoseksuliści nie są gotowi na prawne usankcjonowanie swych związków. Bliżej nam niestety do Białrusi i Litwy niż do Hiszpanii i Portugalii, nie wspominając już o Szwecji czy Norwegii. Zgadzam się z Lilianne Blaze, która pisze na Innej Stronie, że "jeżeli nie będziemy żądać małżeństw jako praktycznej realizacji zasady równości wobec prawa (i neutralnosci religijnej i światopoglądowej państwa!), to skończy się kolejnym "kompromisem" podobnym do aborcyjnego (Alicja Tysiac miała relatywne szczęście - wiele innych kobiet w identycznej sytuacji straciło wzrok całkowicie, a potem pracę i/lub dzieci), zablokowaniem dalszej "debaty" i odsunie to wprowadzenie rzeczywistej równości o kilka, kilkanascie lat. W Polsce w tym momencie (i nie mowię o tej kadencji, tylko o tym pokoleniu) nie ma mozliwosci żeby próby rozwiazań kompromisowych skonczyly sie inaczej. Jest wręcz prawdopodobny scenariusz, w którym PACSy wejda, ale w ramach "kompromisu" ograniczone tak mocno, że będą dawały mniej praw niz mamy teraz. Pierwszy z brzegu przykład - w tej chwili jeśli się uprzesz, masz szczęście i/lub dasz w łapę możesz zmienić nazwisko na nazwisko partnera (niewiele to daje w praktyce, ale jest możliwe). Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że po wprowadzeniu PACSów ta procedura zostanie zablokowana jako "zarezerwowana dla prawdziwych malżeństw". Nie muszę chyba dodawać, że odmowa przyznania Ci prawa do przyjecia nazwiska osoby z która chcesz spedzić życie jest silnie obelżywa i silnie dehumanizująca. Czy muszę? To pluniecie w twarz i powiedzenie wprost "twój związek po prostu nie jest prawdziwy, śmieciu!". Chcecie żeby to bylo zapisane w prawie?" Zgadzam się w tek kwestii z Lilianne całkowicie. Wprowadzanie jakiś namiastek małżeństw jest upokarzające i podkreśla nierówność i niesprawiedliwość. Tak jak i Lilianne nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że związki partnerskie byłyby jedynie rozwiązaniem tymczasowym i że geje i lesbijki powinni w Polsce zrezygnować na razie z walki o małżeństwo, ponieważ w przypadku omawianego zagadnienia większość krajów podąża drogą wiodącą poprzez tymczasowe związki partnerskie. Z faktu, że Polska jest opóźniona o kilkanaście lat w stosunku do tych krajów nie oznacza, że mamy dalej być zapóźnieni. Gdy my debatujemy nad związkami partnerskimi w tych krajach gejom i lesbijkom umożliwia się już zawiaranie małżeństw. Zamiast wprowadzania niesatysfakcjonujących rozwiązań prawnych możemy wyciągnać wnioski z działań innych państw i od razu umożliwić homoseksualnym obywatelom zawieranie małżeństw. Jak pisze Lilianne "rozwiązania minimum/ rozwiązania pragmatyczne/ praktyczne/ realistyczne" będą krokiem do tyłu i na bardzo długo zablokują realne zmiany (...) Żeby nas traktowano poważnie musimy najpierw sami siebie traktowac poważnie. Mówienie o "równości" i PACSach w jednym zdaniu to wyjątkowo kiepski żart. "Być realistą" to takie słowo-klucz na "nie robic nic lub prawie nic". Nie zniesiono niewolnictwa i Jima Crowa, ani nie zapewniono praw wyborczym kobietom, przez "bycie realistą". To wszystko i wiele innych zmian wywalczono przez konkretne i stanowcze "żądamy równości wobec prawa, teraz i bez kompromisów".

1 komentarz:

  1. moje poglądy na temat były podobne do Twoich (i Lilianne), ale wyewoluowały po uświadomieniu sobie jednego drobiazgu (którego zapewne oboje jesteście świadomi) - jak bardzo trudno zmienić jest konstytucję.
    sama byłam na spotkaniu z GI jeden raz i dzielę z Tobą troskę, że w Polsce tak niewielu ludziom się chce.

    Uschi

    OdpowiedzUsuń