niedziela, 14 lutego 2010

„Miłośnik” Teokryta

Spośród około trzydziestu sielanek, będących dziełem Teokryta lub jemu przypisywanych, co najmniej pięć poświęconych jest miłości do pięknych młodzieńców, a ponadto motyw ten pojawia się w wielu innych. Nowożytni tłumacze utworów tego poety na język polski na ogół nie kryli swej niechęci do tematu, dowodząc tym samym, jak bardzo przerastała ich spuścizna hellenizmu. Kazimierz Kaszewski, autor jedynego przekładu wszystkich dzieł Teokryta („Utwory Teokryta. Idylle i epigramaty”, Warszawa 1901) zaopatrzył sielankę XXIII w następujący komentarz: „Niezrozumiały dla naszych pojęć temat i niesympatyczny (...). Nie wychowani na >Biesiadzie< Platona nie możemy pojąć tej miłości jednopłciowej”. W przedmowie do swego przekładu zastanawiał się nawet, czy nie pominąć utworów, których „treść jest dla dzisiejszych społeczeństw wstrętną, a nadto z goła obcą”, ale powstrzymała go obawa przed zafałszowaniem obrazu epoki.
Późniejsi tłumacze dzieł Teokryta nie mieli takich skrupułów i na ogół starali się unikać utworów o charakterze homoerotycznym. Postąpiła tak , niestety !, Anna Świderkówna w swym skądinąd bardzo wartościowym wyborze „Sielanka grecka. Teokryt i mniejsi bukolicy” (Wrocław 1953). Toteż na szczególną uwagę zasługuje wybór sielanek w tłumaczeniu Artura Sandauera (Teokryt, „Sielanki”, Warszawa 1981), w którym znajdujemy „Ukochanka”, „Do chłopca I” i „Do chłopca II”.
Piszący w I połowie III w. p.n.e. Teokryt pochodził z Syrakuz. W młodości udał się na wyspę Kos i pobierał nauki w szkole poety Filotesa (Filetasa). Następnie przebywał w Aleksandrii na dworze króla Ptolemeusza II, a później mieszkał przez pewien czas w Milecie. Resztę życia spędził wędrując po wyspach Morza Egejskiego. Jego bliskimi (jak bliskimi ?) przyjaciółmi byli lekarze i poeci Aratos i Nicjasz, obaj z Miletu.
Sielanka XXIII (której K. Kaszewski nadał tytuł „Zemsta Erosa”) to utwór poświęcony nieodwzajemnionej miłości mężczyzny (miłośnika) do pięknego lecz nieczułego chłopca (lubego). Podstawą poniższego przekładu są wydania dzieł Teokryta: „The greek bucolic poets. With an english translation by J.M. Edmonds, Cambridge/Massachusetts-London 1950” oraz „Theokritos, Bion und Moschos, Deutsch im Versmasse der Urschrift von E. Moerike, F. Notter, Berlin-Schoeneberg [ok. 1900]”.

XXIII. Miłośnik (Erastes).


Był sobie kiedyś spragniony miłości mężczyzna, nieszczęśliwie zakochany
w chłopcu uroczym z wyglądu, lecz okrutnym. Swej postaci nie dorównywał sercem,
nienawiścią odpowiadał na miłość i nie było w nim ani trochę życzliwości.
Nie wiedział nic o Erosie, ani tego, że jest bogiem zbrojnym w łuk i strzały,
ani, jak celne są strzały, którymi trafia chłopców dla swej rozkoszy.
Zarówno w rozmowie, jak i w obcowaniu zdawał się być dzikusem !
Nigdy nie zdobył się na gest łagodzący żar miłości, na uśmiech
rozjaśniający twarz, przyjazny błysk oczu, czy różem oblane policzki,
nigdy na słowo lub pocałunek mogący ulżyć ciężarowi pożądania.
Przypatrywał się zrozpaczonemu miłośnikowi jak leśny zwierz
lękający się myśliwego. Jego usta wykrzywiała niechęć i zawziętość,
a oczy wciąż rzucały wokół straszliwie bezduszne spojrzenia.
Doprawdy, wrogość odmieniła jego oblicze, kolory znikły z policzków,
a oczy, stale wypełnione złością, utraciły blask. Lecz pomimo to
pozostawał wciąż pięknym, a jego upór jeszcze bardziej rozpalał miłośnika.
W końcu nie mógł już biedak znieść dłużej dzikiego ognia Afrodyty,
więc poszedł i zapłakał przed domem bezlitosnego,
ucałował próg i podniósł przepełniony żalem głos:
„O okrutny i ponury chłopcze, wychowany przez dzika lwicę,
o chłopcze z kamienia, niegodny miłości, przychodzę niosąc ci
ostatni podarek, stryczek dla siebie. Nie będę już dłużej,
o gniewny młodzieńcze, drażnić cię mym widokiem. Odchodzę tam,
dokąd wysyła mnie twe potępienie, dokąd –jak mówią- udają się wszyscy
kochający bez nadziei, by napić się z uzdrawiającego źródła zapomnienia.
Wszak jeśli nawet cały ów zdrój wysączę spragnionymi ustami,
nie ugaszę ognia tęsknoty i pożądania. Lecz cóż, na pożegnanie
powiem u twych drzwi >bądź zdrów< i odejdę. Wiem, co przyniesie czas !
Róża taka jak ty jest piękna, lecz przecież w krótkim czasie usycha,
fiołek jest piękny tylko na wiosnę, a później szybko marnieje,
lilia olśniewa swą bielą, lecz więdnie u kresu swego kwitnienia i opada,
także śnieg zachwyca bielą, a gdy tylko powieje ciepły wiatr, topnieje.
Tak samo piękna jest uroda chłopca, trwająca również bardzo krótko.
Kiedyś przyjdzie dzień, gdy pokochasz tak jak ja,
twe serce zapłonie jak moje i zapłaczesz gorzkimi łzami !
Więc proszę cię, chłopcze, uczyń mi tę ostatnią przyjemność:
gdy przestąpiwszy próg swego domu zobaczysz jak biedny
wiszę u twych drzwi, nie przechodź obok mnie obojętnie,
zatrzymaj się i zapłacz nade mną, uczcij ofiarą swych łez.
A potem oswobodź mnie od stryczka i zdjąwszy szaty
ze swych ramion, otul mnie w nie i w końcu choć raz pocałuj.
Przynajmniej martwemu nie żałuj swych ust i nie obawiaj się:
nie powrócę do życia, nawet jeśli zdobędziesz się na pocałunek.
Potem wykop mi grób, który pochłonie mnie i mą miłość do ciebie,
i nim odwrócisz się, by odejść, zaszlochaj nade mną trzykrotnie: >Spoczywaj w pokoju,
mój przyjacielu<, a jeśli zechcesz, także: >Odszedł wierny mi towarzysz<.
A na mym nagrobku wyryj słowa, które wypisałem ci na ścianie:
>Tu leży jeden z tych, którym miłość stała się śmiercią, nie mijaj go,
dobry wędrowcze, lecz zatrzymaj się i westchnij: jakże okrutnym był jego luby<”.
To powiedziawszy chwycił kamień i przetoczywszy go wzdłuż muru,
ów kamień potężny, aż na środek progu, przywiązał powróz u góry,
do belki portyku, założył pętlę na szyję, po czym odepchnął
spod swych stóp kamienną podporę i zawisł martwy.
Niebawem tamten otworzył drzwi i spostrzegł martwego
wiszącego u wejścia, lecz nawet to nie złamało uporu jego duszy.
Nie zapłakał nad mordem, którego właśnie stał się sprawcą
i nie plamiąc zwłokami swych młodzieńczych szat, poszedł do palestry,
a po ćwiczeniach z beztroskim sercem zażywał kąpieli.
Tak oto przybył przed oblicze boga, którym gardził, jego bowiem
wizerunek stał nad krawędzią, wpatrzony w wodę. Poruszyła się
rzeźbiona postać Erosa i spadła, zabijając bezwzględnego młodzieńca.
Woda zaczerwieniła się, a nad nią uniosło się chłopięce wołanie:
„Cieszcie się miłośnicy, oto nienawidzący was został zabity !
Bądźcie bardziej czuli, o lubi, albowiem bóg potrafi was ukarać !”


Paweł Fijałkowski

Jacek Krawczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz