Węgierski parlament zmienił dziś konstytucję i umieścił w niej zapis o "ochronie małżeństwa między mężczyzną i kobietą". Dla mnie to brzmi jak zapis o tym, że ochrania się małżeństwo między białym a białym lub wierzącym a wierzącym. Apartheid bis. Nie wiem czemu wielu osobom błędnie wydaje się, że heteroseksulne związki są w jakiś sposób wyjątkowe i w większym stopniu zasługują na szacunek i ochronę niż homoseksualne. Terlikowski mówi w ostatnim wywiadzie dla Wyborczej np. "Bo małżeństwo bierze na siebie zobowiązanie wobec społeczeństwa, że będzie się wzajemne wspierać i - jeśli pojawiają się dzieci - wychowa te dzieci. W zamian państwo przyznaje przywileje. U nas są one słabe, ale jednak są. Więc jeśli ktoś nie może wziąć na siebie tych zobowiązań, odpowiedzialności, to nie może mieć." Jest to śmieszne. Terlikowski mówi tak jakby w związkach jednopłciowych nie było żadnych zobowiązań i odpowiedzialności. W związkach homoseksualnych tak samo bierzemy na siebie zobowiązanie, że będziemy się wzajemne wspierać. Wielu bierze też zobowiązanie co do wspólnego wychowywania dzieci. Byłoby ich znacznie więcej gdyby państwo nie utrudniało nam tego. Co więcej chcemy wziąć oficjalnie odpowiedzialność wobec społeczeństwa, ale ludzie pokroju Terlikowskiego odmawiają nam tego. Jest bezczelnym twierdzenie, że nie robimy czegoś, czego nam się zabrania. Mam ogromny szacunek do małżeństwa i dlatego właśnie uważam za społecznie i etycznie złe ograniczanie dostępu do niego parom jednopłciowym.
poniedziałek, 18 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz