Zaliczyłem dziś wywiad z Terlikowskim w Wyborczej, potem dowiedziałem się o zmianie konstytucji na Węgrzech przez prawicowe oszołomstwo, a na koniec news o tym jak "prawdziwi" Finowie wygrali wybory. Nie są to dobre wieści. Jakiś dziwny konserwatywny trend opanowuje Europę. Znajduje w nim odzwierciedlenie moja hipoteza o 2 krokach w przód i jednym w tył. Może za wyjątkiem Terlikowskiego, który w tył poszedł znacznie dalej. Nie mogę zrozumieć, jak to się dzieje, że to ideologiczne kuriozum wciąż uchodzi w Polsce za publicystę, choć to nikt inny niż fanatyczny oszołom chełpiący się swoim prawicowym odchyłem. Z przerażeniem czytałem o jego wizji świata a la "krzyż na piersi i kajdany na rozumie". Nigdy nie miałem wątpliwości co do tego, że jest to człowiek moralnie ułomny, ale po tym wywiadzie okazuje się, że wciąż jest on w stanie mnie zaskoczyć skalą swojej ułomności. Najbardziej współczuję chyba dzieciom tego pana.
Węgry tymczasem przestały być dziś demokratycznym państwem. Rządząca prawica z demokracji ustanowiła bowiem terror większości. Odezwały się kompleksy małego narodu?! Niestety tak. I nie tylko tam (patrz przypadek fiński). Co to oznacza dla gejów i lesbijek? Niestety nic dobrego. Na szczęście polityka kołem się toczy i ten kto dziś politycznie na dole - o ile umiejętnie wprawi koło w ruch - będzie jutro na górze. Dostrzega też to - mimo duszenia się w oparach kato-prawicowego absurdu - Terlikowski mówiąc: "Dużo się zmieni, kiedy w polityce dojdzie do głosu młode pokolenie, które myśli inaczej niż starsze. Dotyczy to wszystkich partii. Ślubów homoseksualnych nie chcą ani Tusk, ani - rzecz jasna - Kaczyński, oni są za status quo. Ale trzydziestolatkowie - już nie. W prywatnych rozmowach przyznają, że w kwestiach obyczajowych nie różnią się aż tak bardzo. Wielu młodych konserwatystów jest za tym, żeby odpuścić."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz