Tydzień temu w USA zaprezentowano spot przeciwko przemocy i prześladowaniom gejów i lesbijek, w którym ponownie wystąpiła Cindy McCain, żona republikańskiego polityka, który za oceanem uważany jest za homofoba. "Nasi polityczni i religijni liderzy mówią, że młodzież LGBT nie ma przyszłości, nie mogą służyć swojemu krajowi otwarcie" - powiedziała żona McCaina w filmiku. Nie ukrywam, że zadziwiło mnie, kiedy przeczytałem dzisiaj o tym, że na Twitterze żona McCaina umieściła wkrótce wpis nastepującej treci: "Całkowicie popieram kampanię NOH8, jestem dumna, że mogę być jej częścią. Ale pozostaję przy stanowisku mojego męża co do DADT".
Toż to schizofrenia! McCain jednego dnia mówi, że DADT to niesprawidliwa dyskryminacja, a kolejnego że popiera dyskryminację ale cieszy się, że mogła zaprostestować przeciwko niej. Nie rozumiem tego, choć zasada "jestem za a nawet przeciw" Polakom jakoś szczególnie obca być nie powinna. Choć znana to jednak dziwi. W Polsce podobnych przykładów nie brakuje. Olejniczak, który jest za tym, by Polska stała się wolna od homofobii, ale swoim dzieciom książki o dwóch pingwinach nie przeczytałby. Steczkowska, która jest tak gay-friendly, że śpiewa na PiS-owskich zjazdach. Nie wspomnę już o całej rzeszy innych ludzi ze świata polityki i tzw. showbiznesu, którzy są "oczywiście" tolerancyjni, ale sprzeciwają się promocji homoseksualizmu. Niektórzy - jak posłanka Iwona Arent - mają nawet przyjaciół gejów i podczas przyjacielskich (buahaaaaa!!!) wizyt wmawiają im, ze są chorzy i powinni się leczyć. Po prostu czacha dymi!
poniedziałek, 15 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz