Uniwersytet to nie miejsce na prezentowanie nienaukowych teorii - mówi prof. Środa o odwołanym na UW wykładzie kontrowersyjnego homofobicznego badacza.
Wczoraj na Uniwersytecie Warszawskim miała się odbyć konferencja: Homoseksualizm jako ruch społeczny i jego konsekwencje. Organizowali ją studenci z koła naukowego myśli politycznej, z katolickiego Soli Deo i prawicowej Krucjaty. Władze UW odwołały konferencję, bo studenci zataili, kogo zaprosili. Gwiazdą miał być kontrowersyjny amerykański badacz dr Paul Cameron. Twierdzi, że geje częściej molestują dzieci, są obciążeniem dla społeczeństwa, bo chorują na AIDS, a kuracja dużo kosztuje. Camerona wyrzucono z Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. Jego badania kwestionują naukowcy.
Wojciech Karpieszuk: Na UW miał się odbyć wykład badacza homoseksualizmu Paula Camerona. Organizowali to studenci.
prof. Magdalena Środa, Instytut Filozofii UW: Umówmy się - słowo „badacz” bierzemy w cudzysłów. Na szczęście debata nie odbędzie się. Cieszę się, że reakcja władz Uniwersytetu Warszawskiego była natychmiastowa.
Cameron nie powinien występować na uniwersytecie?
- Uniwersytet to nie miejsce na prezentowanie nienaukowych teorii. Na uniwersytecie obowiązują naukowe standardy. "Badania" Camerona nie spełniają tych standardów.
Debatę miał poprowadzić pracownik wydziału prawa.
- Widocznie był nieświadomy lub przeważyły jakieś jego prywatne przekonania, a może dał się namówić studentom, co rozumiem.
Organizowali ją m.in. członkowie koła myśli politycznej z wydziału historycznego.
- Studenci mogą sobie wymyślać, co chcą, ale ktoś musi stać na straży standardów etycznych i naukowych wyższych uczelni. Dostrzegam zresztą, że na uczelni mnożą się koła naukowe, których uczestnicy bardziej liczą na popularność i rozgłos niż na poważną naukową dyskusję. Niedawno też zaproszono mnie na debatę, gdzie zamiast naukowców miały być osoby popularne medialnie, o których wiadomo było, że nie dyskutują tylko z wrzaskiem prezentują swoje oryginalne poglądy. Gdy zapytałam, dlaczego nie zaproszą osób, które się od siebie różnią poglądami, ale które mają argumenty i wiedzę, odpowiedzieli, że chodzi im o frekwencję. Zaproponowałam więc na swoje miejsce Dodę. Hannah Arendt mówiła kiedyś, że uniwersytety są "enklawami prawdy", trzeba troszczyć się o to, aby badania i debaty tam prowadzone spełniały określone naukowe warunki. Nie możemy wykładać teorii wróżenia z fusów, teorii kreacjonizmu i dowodzić niższości jakichś grup społecznych.
Jak powinna wyglądać debata o homoseksualizmie na uniwersytecie?
- Trzeba zaprosić psychologów, seksuologów, prawników i zastanowić się, jaki wpływ ma homoseksualizm na przemiany w obrębie współczesnego społeczeństwa. Czy rzeczywiście zagraża jego tradycyjnym fundamentom i w jakim stopniu? Można poruszyć temat różnorodności, płciowości, tożsamości, tolerancji.
Środowiska prawicowe będą pewnie protestować, że oto ograniczono autonomię uczelni, ograniczono wolność badań.
- Słaby argument. Niech protestują. Protestować zawsze wolno. Cameron na uniwersytecie, to jak praktyka wudu akademii medycznej lub promocja Kodeksu Hammurabiego na wydziale prawa. Jest w Warszawie mnóstwo miejsc, gdzie można przedyskutować teorie pana Camerona.
Studenci rozwiesili plakaty o spotkaniu. Jest na nich informacja, że organizuje je koło naukowe z UW, poprowadzi pracownik naukowy UW, a odbędzie się w starej bibliotece UW.
- To źle. To oszukiwanie ludzi. Uniwersytet nadałby temu spotkaniu walor naukowej gwarancji i stałoby się tak ze szkodą, i dla Uniwersytetu i dla opinii publicznej, która w dzisiejszych "płynnych" i medialnych czasach musi mieć jakieś pewne ostoje racjonalności i naukowości.
To co? Nie wpuszczać Camerona do Polski?
- Dlaczego? To ciekawa postać! Niech występuje w kościołach, w Radiu Maryja, na stadionach. Tam, gdzie debata nie wymaga przestrzegania pewnych reguł, gdy jest sztuką perswazji i emocji. Gdy ważne jest to, ile osób przyciągnie, a nie - czego i jak dowiedzie.
środa, 21 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz