W ostatnim czasie przybyło sporo gejowsko-lesbijskich newsów w przestrzeni medialnej. Nie wszystkie napawają optymizmem. Zacznę może od tego, że wiceprezydentowi Opola kolejny raz zasłynął z homofobicznych wypowiedzi. Tym razem stwierdził, że „homoseksualistów należy leczyć, a mówić o nich w szkołach nie można, bo nie mówi się też o zoofiliach”. Karbowiak powiedział: „Nie miałbym nic przeciwko mówieniu w szkołach o tym, jak leczyć homoseksualizm. Ale podawanie o nim informacji jest nie do przyjęcia. Czy gdyby ktoś do szkoły przyprowadził zwierzę i opowiadał o stosunkach z tym zwierzęciem, to też miałbym się na to zgodzić?” W nienawiści i agresji w stosunku do homoseksualistów prezydent Opola nie widzi nic złego, tak jak i szereg innych społecznie upośledzonych ludzi, którzy uważają, że Karbowiak ma prawo wygłaszać swoje poglądy. Przerażające jest to, że aprobuje się w Polsce homofobiczne wypowiedzi oraz szkalowanie i obrażanie homoseksualistów poprzez szerzenie kłamstw, jakoby był czymś nienormalnym wymagającym leczenia. I to w dodatku przez urzędnika publicznego. Wolność słowa nie oznacza przyzwolenia na obrażanie, agresję oraz mówienie kłamstw. Osoba piastująca urząd wiceprezydenta miasta, która dopuszcza się takich nikczemnych zachowań powinna być ukarana. Tymczasem w Polsce nie spotyka się to z żadną sankcją, co mi dobitnie uświadamia, że nie żyję w kraju cywilizowanym. Sugeruję Karbowiakowi, by sam udał się na terapię, gdyż zaburzenie na które cierpi może być z powodzeniem leczone. Może także w ramach wspierania terapii wyjechać na jakiś czas do Wielkiej Brytanii. Są osoby, którym to pomogło. Między innymi Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier twierdzi, że od czasu gdy przestał być czynnym politykiem zmienił się "o 50 proc.". Stał się bardziej liberalny, czego przykładem jest jego stosunek do homoseksualistów. Kiedyś był przeciw paradom równości, a teraz odwiedza warszawski gejowski klub "Utopia". Marcinkiewicz mówi, że taką zmianę spowodowało jego spotkanie z polskim gejem w Londynie. Powiedział on byłemu premierowi, że "uciekł z Polski, bo jest gejem i w naszym kraju nie miał wolności". - Nie chciałbym, żeby z Polski ktokolwiek uciekał - stwierdził. Ciekawym swoją drogą jest to, że Marcinkiewicz musiał wyjechać, żeby zobaczyć gejowską paradę, czy porozmawiać z gejem. Widać pobyt w Polsce nie sprzyja cywilizowaniu się. Coś się jednak zmienia na lepsze. Śmiem tak twierdzić, gdyż doszło jednak – choć protesty ciemnogrodzian były – do tego, że kilkanaścioro dzieci wraz z rodzicami uczestniczyło w piątek w promocji amerykańskiej książki o pingwinach homoseksualistach „Z Tango jest nas troje”. Może książka nie jest jeszcze lekturą przedszkolną i nie jest dostępna w każdym przedszkolu, ale pierwsze lody przełamane. Mam nadzieję, że książeczka będzie czytana w wielu przedszkolach. Książeczka - jak trafnie oceniła dziennikarka Magdalena Żakowska w niedawnym programie Dzień Dobry TVN – może odegrać bardzo pozytywną rolę w uczeniu tolerancji. Jak powiedziała Żakowska „dzieci uczą się w ten sposób, że to jest normalne, że są różne orientacje seksualne”. Poza tym uczy miłości, uczy tego, że w różnych rodzinach, bez względu na płeć rodziców dziecko jest kochane tak samo mocno. Poza tym - co również zauważyła dziennikarka - „u dzieci wieku 3 lat już czasami rodzą się pewne przeświadczenia, że mogą być na przykład hetero- lub homoseksualne i ta książeczka ich uczy tego, że nie są dziwakami, że nie są nienormalni, że nie są chorzy i że nie trzeba ich leczyć”. Promocja książki o pingwinich tatusiach jest promocją normalności i warta jest popularyzacji. Mam nadzieję, że w przyszłości książki podobne do tej nie będą budziły żadnych homofonicznych reakcji. Co prawda mało, stanowczo za mało, ale jednak coś się dzieje wokół sprawy ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich. 29 września przedstawiciele Grupy Inicjatywnej ds. związków partnerskich spotkali się z Rzecznikiem Praw Obywatelskich - Januszem Kochanowskim. Oczywiście nie spodziewałem się po Kochanowskim jakiegoś szczególnego entuzjazmu w tej sprawie, ale sam fakt, że trwają jakieś konsultacje i rozmowy daje pewną nadzieję na przyszłość. Jednocześnie nie mogę nie wyrazić swoje go zdziwienia, że człowiek taki jak Kochanowski jest wciąż RPO. Ostatnie jego wypowiedzi na temat feministek jako kobiet, które nie potrafią się odnaleźć w swoich normalnych rolach, podobnie jak wcześniejsze wypowiedzi na temat gejów urągają powadze i statusowi urzędu pełnionego przez Kochanowskiego. Nic więc dziwnego, że rozmowy na temat związków partnerskich z RPO skończyły się w zasadzie na niczym. Jak to delikatnie oceniła Grupa Inicjatywna ds. związków partnerskich „rzecznik jest zwolennikiem modelu „konkubenckiego”, gdzie poszczególne rozwiązania prawne są rozproszone w różnych aktach prawnych, bez nadawania im szczególnego wymiaru w postaci specjalnej ustawy”, co należy rozumieć, że jest przeciwny ideom sprawiedliwości i równości wszystkich obywateli, na straży których powinien stać i które powinien promować. Może warto więc wysłać Kochanowskiego razem z wiceprezydentem Opola do Wielkiej Brytanii. Myślę, że pomysł jest godny zauważenia.
niedziela, 4 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz