SLD wraca do projektu ustawy umożliwiającej parom bez ślubu zarejestrowanie swojego związku. Pomysł dotyczy par heteroseksualnych i homoseksualnych. Stronnictwo Demokratyczne proponuje natomiast wprowadzenie instytucji "przybrania osoby bliskiej". Dostępna miałaby ona być także zarówno dla par homo i hetero. Jakkolwiek cieszy mnie każda inicjatywa, która w zamyśle ma formalizację związków homoseksualnych to jednak wymienionymi na wstępie pomysłami rozwiązań prawnych zachwycony nie jestem. A to z tego powodu, że zarówno jeden jak i drugi projekt ma być jedynie namiastką tego, co daje zawarcie małżeństwa. Nie czuję się obywatelem drugiej kategorii i nie zgadzam się, by państwo tak mnie traktowało. Tworzenie namiastki małżeństwa – choć lepsze niż brak rozwiązań prawnych - jest wciąż upokarzające. Osoby heteroseksualne wciąż mogłyby zawierać związki małżeńskie, o większych uprawnieniach niż zarejestrowane związki partnerskie. Małżeństwo byłoby wciąż poza zasięgiem gejów i lesbijek. Tworzenie odrębnej instytucji dla gejów i lesbijek – z prawami i obowiązkami o mniejszym zakresie niż małżeństwo – jest dla mnie tworzeniem jedynie pozorów równości. Rodzi to we mnie skojarzenia z apartheidem w RPA, segregacją rasową w Stanach Zjednoczonych czy też II wojną światową i tabliczkami „Nur für Deutsche”. Ciekawe, że o ile przypadki apartheidu, czy lokali tylko dla Niemców budzą powszechne oburzenie to idea tworzenia oddzielnych rozwiązań prawnych dla gejów i lesbijek uważana jest za coś niezwykle postępowego i poprawnego. Niektórzy patrzą na nią nawet jak na absolutny ideał. Jeśli się jednak zastanowić to jest to wciąż rodzajem seksualnego apartheidu. Oczywiście lepiej zawrzeć związek partnerski niż nie mieć żadnej możliwości formalizacji zawiązku, tak jak lepiej nie móc wchodzić do niektórych lokali i miejsc niż siedzieć w obozie koncentracyjnym, ale nie jest to też rozwiązanie, które zasługiwałoby na miano najlepszego ani sprawiedliwego. Nie jestem przeciwnikiem związków partnerskich ani też instytucji "przybrania osoby bliskiej", jeśli te instytucje miałyby poszerzać wybór i uzupełniająć instytucje małżeństwa, oczywiście małzeństwa dwóch osób bez względu na ich płeć. Jeśli miałyby być one jedynymi rozwiązaniami dostępnymi dla gejów i lesbijek to stanowczo protestuje i się temu sprzeciwiam. Byłyby one bowiem tylko pewną namiastką małżeństwa i dawałyby bardzo okrojone prawa i obowiązki. Samą nazwę zaproponowanej przez Olechowskiego instytucji - "przybranie osoby bliskiej" - pozostawię bez komentarza, bo już bardziej idiotycznej nazwy wymyśleć nie można. Mój związek nie jest w żaden sposób gorszy czy bardziej ułomny od heteroseksualnego, by być skazanym jedynie na rozwiązanie, które daje ograniczone uprawnienia.
Ps. Swoją drogą ciekawym jest, że państwo polskie nakazuje rejestrację działalności gospodarczej, samochodu, a nawet psa w odpowiednich urzędach, a odmawia gejom i lesbijkom zarejestrowania swego związku. Gdzie tu logika?!
SD stara się wyjść na przeciw oczekiwaniom obywateli o poglądach lewicowych, a jednocześnie nie chce stracić poparcia bardziej konserwatywnej części społeczeństwa. A to już jest dwulicowość...
OdpowiedzUsuń