piątek, 30 października 2009

Homorodzicielstwo

Amerykańska profesor psychologii Abbie Goldberg w swojej nowej książce dowodzi, że homoseksualni rodzice mogą być nawet lepszą opcją dla dzieci niż para różnopłciowa. Goldberg, która uczy w prywatnym Clark University w Worchester (Massachusetts), omówiła w swojej książce "Lesbian and Gay Parents and Their Children" wszystkie dotychczasowe badania na ten temat, jak też przedstawiła własne badania i wnioski z nich płynące. 32-letnia Abbie Goldberg (sama heteroseksualna) potwierdza w swojej pracy, że dzieci wychowywane w tęczowych rodzinach nie tylko nie ponoszą żadnego uszczerbku ze względu na orientację seksualną swoich rodziców, ale "w pewnych kwestiach pary tej samej płci są lepsze dla dzieci niż ich heteroseksualni koledzy”. Jak mówi Goldberg wszystkie badania pokazują, że dzieci w takich związkach mogą być wychowywane bardzo dobrze. Są też bardziej tolerancyjne niż dzieci par heteroseksualnych, ponieważ ich rodzice dają im więcej pozytywnych wartości. To również prowadzi do tego, że dzieci te są bardziej elastyczne i otwarte oraz w mniejszym stopniu posługują się stereotypami.Badania Goldberg przeczą również temu, że dzieci wychowywane przez parę jednopłciową przejmują przez to orientację homoseksualną. Heteroseksualne dzieci wychowywane prze homozwiązki wykazują natomiast znacznie mniej uprzedzeń wobec homoseksualistów, natomiast homoseksualne nie wykazują problemów z akceptacją swojej orientacji seksualnej.
Wnioski, które płyną z lektury pracy Abbie Goldberg potwierdzają wyniki badań przeprowadzonych przez East Carolina University w Greenville (Karolina Północna) oraz University of Texas w Arlington, które zostały opublikowane niedawno w czasopiśmie "Adoption Quartlerly”. Autorzy artykułu wskazują wyraźnie, że „nie ma istotnych różnic między adoptowanymi dzieci wychowywanymi przez pary homo- i heteroseksualne”. Badaniom tym poddanym były 1384 pary, w tym 155 homoseksualnych.

Gdyby świat był mój






Wczorajszy wieczór upłynął dla mnie baśniowo. A to za sprawą "Were the World Mine". Film zauroczył mnie niesamowicie. Artystyczne cudeńko. Prawdziwa perełka homokinomatografii.









Na koniec opis filmu:
Gdyby świat był mój
tytuł oryginalny: Were the World Mine

reżyseria: Tom Gustafson
aktorzy: Tanner Cohen, Wendy Robie, Nathaniel David Becker, Judy McLane, Zelda Williams, Ricky Goldman

czas trwania: 95 min.
produkcja: USA 2008

Triumfator kilkunastu festiwali filmowych LGBT (m. in. Floryda, Indianapolis, Los Angeles, Neshville, Filadelfia, Seattle, Toronto), także w kategorii - nagroda publiczności.

Musical Gdyby świat był mój to stworzona przez debiutantów uwspółcześniona adaptacja szekspirowskiego Snu nocy letniej. Uczeń szkoły średniej Timothy, narażony ze względu na swoją orientację seksualną na niewybredne ataki rówieśników, pocieszenia szuka w kranie marzeń. Sen staje się jawą, gdy w trakcie przygotowywania się do roli Puka w szkolnej inscenizacji Snu nocy letniej Timothy znajduje receptę magicznego napoju miłości i dzięki niej dokonuje miłosnego przewrotu w rodzinnym miasteczku oraz zapewnia sobie przychylność kapitana drużyny rugby.

czwartek, 29 października 2009

Było niemiło i się skończyło

Organizacje działające na rzecz praw osób homoseksualnych wydały oświadczenie dotyczące współpracy z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, a w zasadzie braku jakichkolwiek efektów tej współpracy. Twórcy listu napisali m.in., że „formuła dotychczasowej współpracy uległa wyczerpaniu, a wyniki naszej współpracy są daleko niezadowalające i nie przynoszące wymiernej poprawy sytuacji dyskryminowanego środowiska osób LGBT”. Przedstawiciele organizacji gejowskich odmówili jednocześnie przyjęcia zaproszenia na kolejne spotkanie z RPO, uzasadniając to ostatnimi wypowiedziami Janusza Kochanowskiego dotyczącymi mowy nienawiści, feministek i komentarzem do sprawy prześladowanej przez sąsiadkę pary gejów z Wolina. W liście czytamy:
„Z głębokim rozczarowaniem i rozżaleniem przyjęliśmy m.in. komentarz Pana Doktora dotyczący niedawnego wyroku Sądu Okręgowego w Szczecinie, który uznał, iż wielokrotne poniżanie i szarganie godności oraz dobrego imienia osoby homoseksualnej było naruszeniem jej dóbr osobistych. W kontekście tego wyroku skrytykował Pan wyrok niezawisłego sądu i fałszywie zinterpretował jego precedensowe znaczenie (jednocześnie wprowadzając opinię publiczną w błąd), iż sąd nakazał społeczeństwu tym samym zachowania homofilne i naruszył fundamentalną zasadę wolności wypowiedzi. Jako organizacje od lat wspierające ofiary nie tylko mowy nienawiści, ale i fizycznej homofobicznej agresji, jesteśmy głęboko przekonani, iż wypowiedź tego typu, zwłaszcza z ust osoby, która z mocy Konstytucji RP winna upominać się o prawa i wolności najsłabszych grup społecznych, zalegitymizowała przyzwolenie społeczne na homofobię i dyskryminację.”
„Uznając prawo do wolności wypowiedzi i poglądów, które jest niezbędne do kształtowania merytorycznej debaty publicznej, nie możemy jednocześnie zrezygnować z podstawowych założeń naszego ruchu. Kontynuując naszą współpracę w obecnej formie, tj. poprzez cykliczne spotkania, których wymiernego efektu niestety nie widać, narażamy się na zasłużoną krytykę środowiska, które reprezentujemy.
Uważamy, że gruntownemu przeformułowaniu ulec powinna całościowa polityka antydyskryminacyjna reprezentowanego przez Pana Doktora urzędu. Jesteśmy zasmuceni, że RPO z urzędu podejmuje tak niewiele spraw dotyczących dyskryminacji z powodu orientacji seksualnej i tożsamości płciowej licząc jedynie na inicjatywę i interwencje organizacji społecznych lub osób indywidualnych (co ze względu na opresję jaka je spotyka jest niezwykle trudne) w tym zakresie, przy jednoczesnym bardzo aktywnym i jednoznacznym światopoglądowo zaangażowaniu kierowanego przez Pana biura w inne bieżące i medialne sprawy polityczne.”
Myślę, że wystosowanie tego listu, będącego wyraźnym protestem przeciwko homofonicznym postawom Janusza Kochanowskiego, jest bardzo ważnym gestem i sygnałem, nie tylko dla Kochanowskiego, ale i wszystkich instytucji państwowych polskich i międzynarodowych, że Rzecznik nie tylko nie wypełnia swoich zadań, ale swoimi działaniami i wypowiedziami promuje łamanie praw obywatelskich. Długo się zastanawiałem nad tym, czy dobrze się stało, że formuła spotkań organizacji gejowskich została zawieszona. Doszedłem jednak do wniosku, że iż wystosowanie tego listu protestacyjnego jest słuszne. Udawanie, że coś się robi, podczas gdy w rzeczywistości nie dochodzi do żadnych ustaleń, jest pozbawione jakiegokolwiek sensu i faktycznie szkoda na to czasu. Jednocześnie trudno sobie wyobrazić dalszą współpracę z człowiekiem, który popiera nienawiść wobec gejów, tym bardziej na stanowisku Rzecznika Praw Obywatelskich.

środa, 28 października 2009

Amir i Harel - 1 - אמיר והראל

Amir & Harel - אמיר והראל - Till the Wedding - עד החתונה









































poniedziałek, 26 października 2009

Miniony tydzień

Miniony tydzień przyniósł kilka bardzo optymistycznych zdarzeń na świecie. Jest się z czego cieszyć, choć bardziej szczęściem innych niż własnym, gdyż zdarzenia te nie dotyczą bezpośrednio Polski. Myślę jednak, że wszelkie zmiany znoszące dyskryminację osób homoseksualnych w jakimkolwiek kraju świata są zmianami pozytywnymi i wpływać będą na sytuację w innych państwach, także w Polsce. Tym bardziej, że dwa najważniejsze zdarzenia ubiegłego tygodnia miały miejsce u naszych sąsiadów – w Niemczech i Szwecji. Osoby żyjące w zarejestrowanych związkach partnerskich powinny mieć takie same przywileje emerytalne jak heteroseksualne małżeństwa, uznał niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie w Karlsruhe skrytykowali jednocześnie uprzywilejowaną pozycję małżeństw w porównaniu do związków osób tej samej płci. Jak stwierdzono w orzeczeniu, z punktu widzenia prawa konstytucyjnego jest bezzasadne, by skutkiem szczególnej konstytucyjnej ochrony, jaką cieszy się małżeństwo, było przyznanie mniejszych praw innym rejestrowanym formom związków.
Czwartkowe orzeczenie uchyla wcześniejszy wyrok Trybunału Federalnego, najwyższego sądu Niemiec, w sprawie urzędnika z Hamburga, który żyje w zarejestrowanym związku partnerskim.
Mężczyzna czuł się dyskryminowany przez instytucję, odpowiedzialną za emerytury i renty niemieckich urzędników (zakład emerytalny federacji i krajów związkowych - VBL), bo nie został potraktowany jako osoba żyjąca w małżeństwie, przez co będzie otrzymywał świadczenie niższe o 74 euro miesięcznie.
Z kolei w przypadku jego śmierci, partner nie miałby praw do renty po zmarłym. Według Trybunału w Karlsruhe taka decyzja VBL godzi w podstawowe prawo do niedyskryminacji.
W Szwecji natomiast synod Luterańskiego Kościoła Szwedzkiego zatwierdził możliwość zawierania małżeństw osób tej samej płci. Do tej pory duchowni udzielali jedynie błogosławieństwa parom lesbijek i gejów.
Decyzja najwyższego organu Kościoła Szwedzkiego to dostosowanie praktyk religijnych do prawa cywilnego. W Szwecji homoseksualiści mogą zawierać śluby cywilne już od 1 maja.
Zgoda na kościelne małżeństwa homoseksualistów nie wzbudza wśród duchownych większych kontrowersji - w takim związku żyje nawet biskup Sztokholmu - Eva Brunne.





Za oceanem zaś Senat Stanów Zjednoczonych uchwalił ustawę uznającą przemoc wobec homoseksualistów za "przestępstwo z nienawiści", stwarzając dodatkową ochronę prawną ofiarom ataków motywowanych uprzedzeniami do mniejszościowej orientacji seksualnej.
Ustawa, uchwalona w piątek nad ranem czasu polskiego stosunkiem głosów 68 do 29, gwarantuje homoseksualistom tę samą ochronę prawa federalnego w wypadku fizycznej agresji, którą mają już ofiary przemocy wywołanej uprzedzeniami rasowymi, religijnymi bądź etnicznymi.
Taką samą ustawę - dołączoną jako poprawkę do ustawy o budżecie wojskowym - wcześniej uchwaliła już Izba Reprezentantów większością 281 do 146 głosów.
Prezydent Barack Obama zapowiedział, że ją podpisze. Jego poprzednik w Białym Domu, George W. Bush, blokował podobną inicjatywę, kilkakrotnie grożąc wetem.
Ustawa gwarantuje, że jeśli wymiar sprawiedliwości w danym stanie nie zareaguje na przemoc wobec homoseksualistów, sprawą zajmie się analogiczny aparat federalny.
Ustawę uznającą agresję przeciw homoseksualistom za "przestępstwo z nienawiści" nazwano na cześć Matthew Sheparda - geja zamordowanego w stanie Wyoming z powodu jego orientacji seksualnej.


wtorek, 20 października 2009

Nicht Gut

Jak donosi Janusz Marchwiński na portalu Inna Strona, w minioną niedzielę w niemieckiej konserwatywnej gazecie Die Welt ukazał się artykuł „Kult gejów” autorstwa szwajcarskiego dziennikarza Phillipa Guta. Z artykułem tym w zasadzie nie należałoby być może w ogóle polemizować, gdyż zawarte w nim informacje i przemyślenia autora są oczywistymi nonsensami, ale ponieważ te nonsensy mogą wpływać na dyskusję społeczną i całkowicie fałszować obraz otaczającej rzeczywiści postanowiłem nie tyle podjąć się polemiki, co raczej wykazać błędne myślenie Guta i pokazać nieprawdziwość stawianych przez niego tez .
Gut pisze, że „od lat obserwujemy publiczny spektakl wokół orientacji seksualnej. Wystarczy wejść na kilka minut do internetu, by odkryć wszelkie możliwe homoseksualne grupy lobbystyczne: miłośników kolei żelaznej, gejowskich ojców, kółka młodzieżowe aż po stowarzyszenia oficerów i policjantów. W ogrodach zoologicznych organizowane są wycieczki do gejowskich flamingów. Wielkie wydarzenia organizowane przez zrzeszenia homoseksualistów, takie jak Gay Pride od lat dotowane są szczodrze przez lokalne samorządy. Nadburmistrzem Berlina jest gej, na czele rady miasta Zurychu stoi lesbijka a w osobie Guido Westerwelle Niemcy dostaną najprawdopodobniej gejowskiego ministra spraw zagranicznych. Nie wspomnę już o licznych gwiazdach telewizyjnych i dominacji gejowskiego life stylu". Zdaniem Guta "homoseksualizacja współczesności osiągnęła szczyty". Gut nie zauważa, że spektakl wokół heteroseksualizmu ma znacznie większą publiczność. Zupełnie go on nie dziwi, ani nie przeszkadza. Homoseksualizm w sferze publicznej natomiast już tak. Gut przywołując nazwiska kilku homoseksualnych polityków wykazuje się totalną hipokryzją, gdyż kilku polityków otwarcie mówiących o swojej orientacji seksualnej to żaden przykład na to, że geje i lesbijki są widoczni w polityce, a już na pewno nie na to, że ich głos jest adekwatny do liczby osób homoseksualnych w społeczeństwie. Podobnie ma się z gwiazdami telewizyjnymi. Czytając Guta można odnieść wrażenie, że homoseksualiści zawładnęli mediami, co jest całkowitym nonsensem. Ilość zadeklarowanych homoseksuslistów wśród celebrytów ma się bowiem nijak do liczby osób homoskesulnych w całym społeczeństwie. Warto jednocześnie podkreślić to, że ogromna liczba znanych gejów i lesbijek nie ujawnia publicznie swojego homoseksualizmu ani swoich życiowych partnerów. Śmiesznym jest też stwierdzenie o dominacji gejowskiego life stylu. Swoją drogą ciekaw jestem co Gut ma na myśli używając sformułowania „gejowski life styl”. Czytając jego artykuł obawiam się, że same stereotypy i uprzedzenia. To, co pisze Gut o gejach i lesbijkach w polityce i ich dominacji medialnej jest po prostu żenujące. Gut zdaje się całkowicie ignorować rzeczywistość i fakt, że to heteroseksualni politycy wraz ze swoimi małżonkami i rodzinami wypełniają niemal całą scenę polityczną. Fakt, że pokazują się z partnerami życiowymi płci przeciwnej jest jawną manifestacją ich heteroseksualizmu. Nie dziwi to jednak nikogo, także Phillipa Guta. A powinno, gdyż zgodnie ze statystykami odsetek osób homo- i biseksualnych jest całkiem duży. Na pewno znacznie większy niż ich widoczność na scenie politycznej. Podobnie jest z celebrytami znanymi z mediów. Co zaś tyczy się zrzeszania się osób homoseksualnych i organizowania przez nich różnego rodzaju imprez to nie powinno to nikogo – również Phillipa Guta – dziwić ani być postrzegane jako przejaw osiągania szczytów homoseksualizacji, gdyż homoseksualiści nie robią niczego, czego nie robiłyby inne grupy społeczne. Jedni chodzą na procesje religijne, inni na wiece polityczne, inni na parady gejowskie, a jeszcze inni biorą udział we wszystkich wymienionych zgromadzeniach. Tak jak to, że osoby wierzące chodzą na nabożeństwa, czy też obywatele chodzą na wiece polityczne lub zapisują się do partii nie jest przejawem osiągania żadnych szczytów, tak też nie jest nim to, że geje i lesbijki chodzą na parady i zakładają własne organizacje. Tym bardziej, że ilość imprez skierowanych do gejów i lesbijek jest wciąż jedynie kroplą w oceanie hetero kultury, czy też - mówiąc językiem Guta - heteroseksualnego life stylu.
Gut pisze dalej, że "żadna inna mniejszość nie osiągnęła tak wiele w tak krótkim czasie. O wykluczeniu czy dyskryminacji nie może być dziś mowy. Wyśmiewani niegdyś i prześladowani homoseksualiści cieszą się dziś pełnią praw obywatelskich. Mało tego! Wspiera ich państwo, społeczeństwo zabiega o ich względy! To geje decydują dziś o tym jak i kto ma o nich myśleć i pisać!". Doprawdy niedorzecznie brzmi mówienie o tym, że geje i lesbijki osiągnęli tak wiele w tak krótkim czasie. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę cywilizację europejską to czas ten wynosi 2 tysiące lat (licząc od względnie homofilnych czasów starożytnej Grecji i Rzymu). Zauważyć należy także, że nie we wszystkich krajach europejskich prawa osób homoseksualnych są przestrzegane i nastąpiło zniesienie dyskryminacji prawnej. Wspomnę choćby o jakże niesłusznej dyskryminacji gejów i lesbijek w dostępie do instytucji małżeństwa. Jeśli weźmiemy zaś pod uwagę cały świat, to emancypacja gejów i lesbijek w wielu jego miejscach w ogóle się nie dokonała, a w części państw za homoseksualizm grozi więzienie, a nawet śmierć. Tak więc niech Phillip Gut nie czaruje swych czytelników homoidyllą, bo jest to nie tylko nieprawdziwe ale i nieetyczne, zwłaszcza w odniesieniu do homoseksualnych ofiar prześladowań, które niestety w niektórych rejonach świata wciąż mają miejsce. Idiotycznym jest również stwierdzenie Guta, że geje i lesbijki decydują jak ma się o nich pisać. Geje i lesbijki chcą bowiem jedynie, by pisać prawdę, nie powielać kłamstw i uprzedzeń oraz domagają się należnego im szacunku.
Phillip Gut pisze dalej, że „jest wielki nacisk na szkoły, które pozostają w opinii gejowskich aktywistów ostatnim niezdobytym bastionem homoseksualizacji. Homoseksualizm nauczany ma być obowiązkowo od pierwszej klasy szkoły podstawowej aż po najwyższe kadry oficerskie". Gut albo nie widzi albo raczej udaje, że nie widzi różnicy między nauczaniem homosekuslizmu a nauczaniem o homoseksualizmie.. Homoskeuslizm nie jest bowiem rzeczą, której da się człowieka nauczyć. Żadna orientacja seksualna
- homo- bi- czy heteroseksualna – nie jest wiedzą, czy umiejętnością, która da się kogokolwiek nauczyć. Nikt nie lobuje na rzecz tego, by homoseksualizm był uczony. Osoby i środowiska walczące na rzecz praw osób homoseksualnych domagają się natomiast tego, by w szkole przekazywana byłą rzetelna wiedza o psychoseksualności człowieka, w tym o homosksualności jako jej naturalnym wariancie. Przemilczanie tego tematu w procesie edukacyjnym lub co gorsze przekazywanie kłamstw, to fałszowanie rzeczywistości.
Na końcu Gut zastanawia się „gdzie kończy się uzasadniony protest przeciwko uciskowi i dyskryminacji a rozpoczyna żenująca propaganda osobistych upodobań seksualnych? Czy jako następna zgłosi się frakcja lateksowa? Lub uszczęśliwią nas swymi uciechami miłośnicy zwierząt?" Szwajcarski dziennikarz Phillip Gut nie ma wątpliwości: "Homoseksualizm stał się światopoglądem i programem politycznym. Marginalny problem znalazł się w centrum zainteresowania opinii publicznej. Homoseksualni politycy oceniani są nie na podstawie ich osiągnięć, lecz preferencji seksualnej. Homoseksualiści osiągnęli już wszystkie swoje cele. O co jeszcze walczą? Ich demonstracje stały się pustymi rytuałami. Emancypacja zakończyła się sukcesem, można więc oczekiwać, że homoseksualizm na powrót stanie się tym, czym był - prywatnym wyborem. Nie każdy przecież musi pokazywać się publicznie z otwartym rozporkiem". Wbrew temu, co pisze Gut, homoseksualizm ani nie stał się ani programem politycznym ani światopoglądem. Homoseksualizm nie stał się też centrum zainteresowania opinii publicznej. Można jedynie mówić o tym, że w coraz większej liczbie państw i w coraz większym stopniu podejmuje się działania na rzecz zniesienia dyskryminacji gejów i lesbijek, edukowania społeczeństw o homoseksualizmie i przeciwdziałania homofobii i łamaniu praw osób homoseksualnych. Edukacji w tym względzie wymaga także Phillip Gut. Myli się bowiem Gut pisząc, że homoseksualiści osiągnęli wszystkie swoje cele. Artykuł Guta jest doskonałym przykładem tego, jaki brak zrozumienia wobec homoseksualizmu i osób homoseksualnych mogą nadal wykazywać ludzie, jak nadal mogą być pełni uprzedzeń i posługiwać się fałszywymi stereotypami. Homoseksualizm nie stanie się nigdy – jak pisze Gut – prywatnym wyborem i nigdy prywatnym wyborem nie był. Homoseksualizm – tak jak heteroseksualizm – jest orientacją psychoseksualną, która jest w człowieku zakodowana od dzieciństwa i nie podlega kwestii wyboru. Porównywanie zaś orientacji seksualnej do lateksowego fetyszyzmu czy pociągu seksualnego do zwierząt jest natomiast chamstwem, bezczelnością i głupotą. Podobnie formułowanie całkowicie nieadekwatnych przenośni dotyczących otwartego rozporka. Obnaża to tylko pustkę umysłu i jałowość myśli Phillipa Guta oraz dowodzi jego seksualnej fiksacji.

niedziela, 18 października 2009

Bliskość



sobota, 17 października 2009

Kultura śmierci

Każdy dzień przynosi dowody na to, że religia w połączeniu z ideologią może być niebezpieczna. Ostatnio biskupi obradujący na synodzie ds. Afryki w Watykanie opowiedzieli się za ustanawianiem „prawnych barier, które zatrzymają ekspansję homoseksualizmu”. Warto przypomnieć, że Watykan oponował przed rokiem przeciw apelowi o depenalizację homoseksualizmu w ONZ. A wszystko w imię miłości do bliźniego! Ja pierdolę takie miłosierdzie, jeśli nie tylko przyzwala ono, a nawet nawołuje do karania ludzi z powodu orientacji seksualnej. W wielu państwach afrykańskich za utrzymywanie kontaktów homoseksualnych grozi gejom wieloletnie więzienie, a nawet kara śmierci. Kościół katolicki swoim postępowaniem wspiera te haniebne praktyki. Watykan to źródło katolickiego zniwolenia i jądro religijnego totalitaryzmu. Ideologia prezentowana przez kościół katolicki (i wiele innych odłamów chrześcijaństwa, a także islamu czy judaizmu) to prawdziwa kultura śmierci. Historia i teraźniejszość chrześcijaństwa i wielu innych doktryn religijnych wyraźnie pokazują, jak daleko tym ideologiom do humanizmu i poszanowania praw człowieka. Są one ideologiami zła. Mógłbym być wobec nich obojętny i milczeć, ale nie będę, gdyż to oznaczałoby obojętność na krzywdę ludzi. Dlatego za swój moralny obowiązek uważam krytykować je i uświadamiać ludziom, jakie niebezpieczeństwo one ze sobą niosą.

środa, 14 października 2009

Sztuki piękne


Nowy dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie – Piotr Piotrowski – zrobił gejom i lesbijkom ciekawą niespodziankę zapowiadając na przyszły rok wystawę prezentującą obrazy, rzeźby i fotografie z wątkami homoseksualnymi.
- W naszych zbiorach jest wiele dzieł poruszających homoseksualne wątki. Ale do tej pory były one głęboko schowane w naszych magazynach. Postanowiłem je odkopać i odświeżyć - mówi Piotr Piotrowski dyrektor Muzeum Narodowego, który objął to stanowisko dwa miesiące temu.
- Będziemy mogli w końcu pokazać, że w instytucji publicznej, jaką jest Muzeum Narodowe panuje wolność artystyczna i kulturowa. Osobiście nazywam to cudem nad Wisłą - dodaje dr Paweł Leszkiewicz, który będzie realizował ekspozycję.
Gratuluję Piotrkowskiemu inicjatywy, tym ciekawszej, że wystawa ma mieć miejsce w czasie trwania przyszłorocznego Europride. Jeśli wystawa zostanie zorganizowana na pewno ją odwiedzę. A wszystko wskazuje, że jest ona przedsięwzięciem pewnym, gdyż dyrektor muzeum zapewnił dosyć stanowczo, że wystawa dojdzie do skutku: - Na protesty i krytyczne uwagi jestem gotowy. Wystawy na pewno nie odwołam. Powstrzymać może mnie tylko trzęsienie ziemi.
Pojawił się oczywiście głosy sprzeciwu ze strony oszołomstwa, ale niech się sprzeciwiają. Im głośniej tym lepiej. Wystawa może tylko na tym zyskać, gdyż głosy sprzeciwu ze strony dziwadeł a la „Nasz Dziennik” mogą być tylko zachętą dla ludzi, by obejrzeli wystawę. A darmowej reklamy nigdy dość.






Zaprotestuj przeciwko homofobii na Litwie

Lambda Warszawa - we współpracy z Amnesty International - protestuje przeciwko propozycjom litewskiego parlamentu, który zamierza debatować nad ustawami, proponując wprowadzenie kryminalizacji "promocji homoseksualizmu w miejscach publicznych"

Przez najbliższe trzy tygodnie Lambda będzie zbierać podpisy pod listem do litewskich władz.

Istnieje duże ryzyko, że homofobiczne poprawki zostaną przegłosowane i wcielone w życie. Podczas pierwszego czytania 9 lipca 2009 r., 42 posłów z najważniejszych partii politycznych opowiedziało się za nowymi propozycjami, 8 było przeciwko, 16 wstrzymało się od głosu. Poprawki trafią w najbliższym czasie do Komisji Legislacyjnej oraz do Komisji Praw Człowieka. Ostateczne głosowanie planowane jest na sesję jesienną, która kończy się 23. grudnia. Jeżeli zmiany zostaną wprowadzone, umożliwią one ściganie bardzo szerokiego zakresu działalności: prowadzenia działań na rzecz praw człowieka dotyczących orientacji seksualnej i identyfikacji płciowej; działalności prozdrowotnej na rzecz środowiska LGBT; organizowania gejowskich festiwalów filmowych czy równościowych.

Podejmij działania: napisz list przeciwko propozycjom kryminalizacji "promocji homoseksualizmu w miejscach publicznych". Wyślij go do Marszałek litewskiego Sejmu, Pani Ireny Degutiene:

Mrs. Irena Degutiene - Speaker of the Seimas
Seimas of the Republic of Lithuania
Gedimino ave. 53
LT-01109 Vilnius Lithuania

Możesz podpisany list przesłać też do Lambdy Warszawa (Żurawia 24A, 00-515 Warszawa), a zostanie on przekazany do litewskiego Parlamantu.

Oto treść listu w języku polskim:

Pani Marszałek Sejmu litewskiego Irena Degutiene

Szanowna Pani, Piszę do Pani w związku z ostatnio przyjętym „Prawem ochrony nieletnich przed szkodliwym wpływem informacji publicznych”, które stanowi instytucjonalizację homofobii i narusza prawo do wolności słowa i jest sprzeczne z wolnością od dyskryminacji.
Zwracam się do Pani o uszanowanie zobowiązań dotyczących niedyskryminacji ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową oraz o jak najszybsze zniesienie tego prawa.
Wyrażam także głębokie zaniepokojenie proponowanymi zmianami w kodeksie karnym i administracyjnym zgodnie, z którymi niemal każde publiczne wyrażenie lub manifestowanie, a także informowanie o homoseksualizmie uznane będzie za przestępstwo.
Wzywam Panią do nie popierania żadnych ustaw, które mogłyby kryminalizować lub zakazywać publicznego manifestowania, wyrażania lub promocji homoseksualizmu i związanych z nim informacji. Zwracam się o zapewnienie wszystkim osobom na Litwie, także dzieciom, możliwości do korzystania z prawa do wolności słowa – m.in. poszukiwania, otrzymywania i przekazywania informacji. Wzywam także do zapewnienia odpowiedniej, wolnej od dyskryminacji informacji oraz wsparcia dla lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz transpłciowych, także dzieci, oraz do zagwarantowania, że obrońcy praw człowieka zajmujący się zagadnieniem orientacji seksualnej i tożsamości płciowej będą mogli wykonywać swoją pracę bez groźby postawienia ich w stan oskarżenia lub innych prawnych i administracyjnych przeszkód.
Litwa jest stroną Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych (International Covenant on Civil and Political Rights - ICCPR) oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (European Convention on Human Rights - ECHR). Obydwa dokumenty gwarantują prawo do wolności wypowiedzi (odpowiednio art. 19. i 10.). Wzywam Panią do wywiązywania się z tych zobowiązań oraz postępowania zgodnie z podpisanym przez litewskie władze wspólnym oświadczeniem na temat orientacji seksualnej i tożsamości płciowej, ustanowionym na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, 18 grudnia 2008 roku.

Oto treść w języku litewskim:

Jūsų Ekscelencija Seimo Pirmininke Irena Degutiene

Kreipiuosi į Jus dėl neseniai priimto Nepilnamečių apsaugos nuo neigiamo viešosios informacijos poveikio įstatymo, kuris oficialiai įtvirtina homofobiją ir pažeidžia teisę į žodžio laisvę ir teisę nebūti diskriminuojamam.Raginu Jus vykdyti savo įsipareigojimą nediskriminuoti lytinės orientacijos ir lyties tapatumo pagrindu ir nedelsiant atšaukti šį įstatymą.Be to, esame labai susirūpinę dėl siūlomų Baudžiamojo kodekso ir Administracinių teisės pažeidimų kodekso pataisų, kurios numato baudžiamąją atsakomybę už praktiškai bet kokią viešą homoseksualumo arba informacijos apie homoseksualumą išraišką ar vaizdavimą.Raginu Jus nepatvirtinti jokių teisės aktų, numatančių baudžiamąją atsakomybę arba kitaip draudžiančių viešą homoseksualumo arba bet kokios su juo susijusios informacijos propagavimą, išraišką ar vaizdavimą, ir užtikinti, kad visi asmenys Lietuvoje, įskaitant vaikus, galėtų visapusiškai naudotis teise į žodžio laisvę, įskaitant teisę ieškoti, gauti ir skleisti informaciją. Be to, raginu Jus lesbietėms, gėjams, biseksualams ir lytį pakeitusiems asmenims, įskaitant vaikus, teikti reikalingą ir nediskriminuojančią informaciją bei paramą ir užtikrinti, kad lytinės orientacijos ir lyties tapatumo problemas sprendžiantys žmogaus teisių gynėjai galėtų dirbti nesibaimindami baudžiamojo persekiojimo ir kitokių teisinių ar administracinių kliūčių.Lietuva yra pasirašiusi Tarptautinį civilinių ir politinių teisių paktą (ICCPR) bei Europos žmogaus teisių ir pagrindinių laisvių apsaugos konvenciją (ECHR). Abu šie dokumentai užtikrina žodžio laisvę (atitinkamai 19 ir 10 straipsniai). Raginu Jus laikytis juose numatytų Jūsų įsipareigojimų, o taip pat įsipareigojimų, kuriuos Lietuva prisiėmė 2008 m. gruodžio 18 d. JTO Generalinėje asamblėjoje pasirašydama bendrą pareiškimą dėl lytinės orientacijos ir lytinės tapatybės.

poniedziałek, 12 października 2009

Chwasty i róże

Grzegorz Górny i Tomasz Terlikowski z Frondy po raz kolejny starają się udowodnić, że chwast jest różą, a czerń jest bielą. Tym razem ich siły wzmacnia Vytautas Landsbergis były prezydent Litwy, który wmawia, że homofobia nie jest homofobią, a łamanie praw człowieka jest słuszne. Jednak na nic ich starania. Mogłoby mówić tysiąc Terlikowskich, milion Górnych i miliard Landsbergisów, a i tak nie byliby w stanie udowodnić, że zło jest dobrem, gdyż homofobiczne i dyskryminujące zapisy w przyjętej niedawno na Litwie zakazującej propagandy homoseksualizmu są jawnym pogwałceniem praw człowieka i naruszają godność osób homoseksualnych. Homofobia jest złem, bez względu na to, co o tym sądzi Fronda i Landsbergis.
Landsbergis mówi w wywiadzie, że „w innych krajach także są ograniczenia na filmy: od którego roku życia można je oglądać, w jakim czasie antenowym mogą być emitowane – i nikt nie krzyczy, że to cenzura. A u nas ta cała ustawa, która zawiera dwieście linijek tekstu, zawiera jedną linijkę, w której zostało powiedziane, że propaganda homoseksualizmu wśród dzieci i młodzieży też zalicza się do szkodliwej, do „wpływów szkodliwych” dokładnie.”
Landsbergis zdaje się nie zauważać, że w cywilizowanych krajach za szkodliwe uważa pokazywanie nieletnim do pewnego wieku pewnych treści seksualnych bez względu na to, czy są to treści homoseksualne czy heteroseksualne. Ustawa litewska nie jest zła i szkodliwa z tego względu, że zakazuje pokazywania treści seksualnych, ale z tego powodu, że zakazuje informowania młodzieży o tym, że mogą być homoseksualne, że ich homoseksualność jest normalna, że mogą kochać drugą osobę tej samej płci i że miłość ta jest tak samo piękna i cenna jak miłość heteroseksualna. Zgodnie bowiem z ustawą litewską o homoseksualizmie można mówić albo źle albo wcale. Niech więc Landsbergis nie kłamie, że rzeczy przez niego porównywane, czyli zakaz pokazywania nieletnim treści seksualnych i informowania ich o homoseksualizmie zgodnie z prawdą, jest tym samym, bo nie jest i nie będzie, żeby nie wiem jak bardzo starał się Landsbergis to udowodnić.
Landsbergis mówi dalej, że w ustawie „chodzi nie o homoseksualizm a o promowanie go wśród dzieci”. To może zakażmy propagandy religijności albo propagandy danego koloru skóry wśród nieletnich. Podążając logiką (a raczej jej brakiem) Landsbergisa wówczas też nie chodziłoby o religijność lub kolor skóry, ale o promowanie ich wśród dzieci.
Dalej Landsbergis wraz z Terlikowskim i Górnym majaczą o tym, że za propagandą homoseksualną stoi pornobiznes i lobby prostytucyjne. Naprawdę, nie wiem czy śmiać się czy płakać. Chyba najwłaściwiej byłoby ubolewać nad stanem intelektualnym tych panów. Czy Lansbergis uważa, że przez rzetelne informowanie młodzieży o homoseksualizmie wyrosną tabuny homoseksualistów, które nie będą mogły żyć bez prostytucji i pornografii? Przecież to oczywista niedorzeczność! Homosekusliści są już wśród dzieci i młodzieży. Ich homoseksualność może być co najwyżej jeszcze nie ujawniona lub nie uświadomiona, ale istnieje w nich i ujawni się bez względu na to, czy dzieci i młodzież będą uczeni o homoseksualizmie czy też nie. W edukacji powinno się dbać o to, wychowywać w taki sposób, by w dorosłym życiu byli oni szczęśliwi i prowadzili życie zgodnie ze swoją orientacją seksualną. Orientacja seksualna nie jest chorobą, ale brak akceptacji dla swojej orientacji seksualnej tak. Młodzi ludzie powinni być więc tak wychowywani i edukowani, by nie przejawiali problemów z akceptacją swojej seksualności. To brak wsparcia dla młodych homoseksualistów i ukazywanie im homosekuslizmu jako czegoś złego, o czym nie wolno nawet mówić, jest patologią i może prowadzić do problemów.
Nie rozumiem też czemu homoseksualizm łączony jest przez Landsbergisa z pornobiznesem i prostytucją. Czemu w wypowiedziach Landsbergisa tylko informowanie o homoseksualizmie jest z tym powiązane, a informowanie o heteroseksualizmie nie, skoro oczywistym jest, że prostytucja heteroseksualna jak i heteroseksualny pornobiznes dominują nad prostytucją homoskesulną i pornografią homoseksualną? A to dlatego, że wypowiedzi Landsbergisa są stertą homofobicznych uprzedzeń i niczym więcej.
Kiedy przeczytałem co ma do powiedzenia Landsbergis o homoseksualizmie i edukacji w tej kwestii nie dziwi mnie to, że Terlikowski i Górny chcieli przeprowadzić z nim wywiad, a także to, że Landsebrgis go im udzielił. W końcu much też przecież nie przyciąga zapach róży.
O tym jak wygląda szkoła „bez homoseksualizmu” i jakie skutki niesie to dla młodych ludzi można posłuchać w filmiku Piotra. Szkoda, że doświadczył w szkole tyle homofobii i nie otrzymał jednocześnie żadnego wsparcia ze strony systemu edukacyjnego. Wsparcia w byciu sobą. Myślę, że to doskonale obrazuje absurdalność myślenia ludzi typu Terlikowski, Górny i Landsbergis i do czego prowadzi edukacja „bez homoseksualizmu”.




Przeraża mnie to, że istnieją ludzie, którzy chcieliby wykluczyć istotną część społeczeństwa i przemilczeć fakt istnienia istotnego elementu składowego otaczającej rzeczywistości jakim jest homoseksualizm. Chciałbym zapytać w imię czego? W imię chorych poglądów homofobów?! Landsbergis, Terlikowski i Górny oraz parlament Litwy mogą zakazywać edukacji o homoseksualizmie, mogą zakazywać mówienia o nim, mogą zniechęcać do homoseksualizmu, zafałszowywać rzeczywistość, deprecjonować wartość miłości homoseksualnej, ale homoseksualizm – bez względu na to wszystko – istniał, istnieje i będzie istniał a homoseksualiści byli, są i będą, bo są nieodzownym elementem tego świata. Miłość homoseksualna jest rzeczą piękną i jest – jak każda miłość - wartością samą w sobie, bez względu na zakazy i próby umniejszania jej rangi. Szkoda tylko, że przez chore decyzje homofobów cierpią młodzi geje i lesbijki, którzy niejednokrotnie muszą znieść wiele bezsensownych upokorzeń.
Miarą cywilizacji narodu jest między innymi akceptacja jego różnorodności. Litwa i Polska w na drabinie cywilizacyjnej zdają się pod tym względem stać dosyć nisko. Warto w tym miejscu wspomnieć fragment Uczty Platona, który miał rację pisząc, że miłość homoerotyczna jest zakazywana „tam, gdzie barbarzyńskie ludy mieszkają. Naturalnie, dla barbarzyńców to jest zbrodnia, podobnie jak filozofia i zamiłowanie do gimnastyki. Rządom to oczywiście nie odpowiada, żeby się pośród rządzonych budziły szersze poglądy, wytwarzały przyjaźnie trwałe i związki, które najwięcej Eros lubi wytwarzać pomiędzy innymi (…) Tak więc, gdzie prawo uważa oddawanie się miłośnikom za występek, tam to prawo stoi tylko dzięki nieposkromionej żądzy panowania rządzących…”

sobota, 10 października 2009

Przemysław Prekiel - My ateiści

Być ateistą to żaden wstyd. Wprost przeciwnie: wyprostowana postawa, która pozwala spoglądać dalej, powinna być powodem do dumy - bo ateizm prawie zawsze świadczy o zdrowej niezależności umysłu... Wielu jest ludzi, którzy w głębi duszy wiedzą, że są ateistami, ale boją się do tego przyznać nawet własnej rodzinie, a niekiedy nawet samym sobie. Boją się po części dlatego, że samo słowo "ateista" starannie obudowano najgorszymi, najbardziej przerażającymi skojarzeniami... Jeżeli ludzie tak często nie dostrzegają ateistów, to dlatego, że wielu z nas nie ma odwagi się "ujawnić"... Być może potrzebna jest jakaś masa krytyczna, by uruchomić reakcję łańcuchową. - Richard Dawkins, "Bóg Urojony"


Te słowa stają się mottem każdego ateisty, swoistym drogowskazem i pociechą dla wszystkich tych, którzy cierpią z powodu swojej niewiary. Kim są ateiści? Czy ludźmi pozbawieni wyższych uczuć pozbawieni jakiegokolwiek przesłania? Wszak w katolickiej Polsce są jak przysłowiowe rodzynki...Szkoła miejscem indoktrynacjiKonstytucja RP zobowiązuje władze publiczne do zachowania bezstronności w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym. Co więcej przewiduje ona zakaz zmuszania do udziału w praktykach religijnych lub ujawniania swoich przekonań religijnych. Jak to wygląda w praktyce? Władze publicznych przecież szkół zmuszają - lub mówiąc bardziej delikatniej wywierają naciski - rodziców do pisemnych oświadczeń, czy należą do Kościoła katolickiego. A co gdy dziecko jest niewierzące?Ostatnio w prasie był znakomity przykład jak traktowane są dzieci "innowierców" Jedna z matek tak relacjonowała całą tę sytuację: Moja córka była jedyną uczennicą w klasie, która nie chce chodzić na religię. Dyrektor powiedziała, że zgodnie z prawem musi mieć lekcje etyki, a dla jednego dziecka nie opłaca się zatrudniać etyka — mówi matka dziewczyny. - Nalegała, abym jednak zapisała dziecko na katechezę. Ale jeśli tego nie zrobię, to mogę dogadać się z księdzem i przedstawić zaświadczenie, że córka chodzi na religię do innego Kościoła chrześcijańskiego. Zaproponowała też trzecią możliwość: zabrać dziecko ze szkoły. Z kolei bardzo interesujący wydał mi się list samego ucznia opisujący swoje zmagania w szkole: Dwa lata temu ukończyłem gimnazjum, w którym nie uczęszczałem na lekcje religii. Nie muszę wspominać, że lekcje te nie odbywały się na początku lub na końcu dnia szkolnego, lecz zwykle w środku. Za każdym razem, kiedy pozostałych dwadzieścia troje uczniów wchodziło z katechetką na lekcje, ona posyłała mi mordercze spojrzenie. W końcu nadszedł trzeci rok gimnazjum. Na zakończenie wystąpił proboszcz lokalnej parafii i zainicjował odmówienie "Ojcze nasz". Wszyscy wstali, ale nie ja. I pewnie pozostałbym nie zauważony, gdyby nie fakt, że jakaś nawiedzona pani w berecie podniosła larum: "A dlaczego nie dziękujesz Bozi za tyle dobrych latek w szkole?". Pół sali oglądało się na mnie. Po uroczystościach zostałem doprowadzony pod eskortą dwóch babć do gabinetu dyrektorki. Moherowe panie zażądały "kategorycznego obniżenia sprawowania". Dyrektorka (bardzo rzeczowa kobieta) opowiedziała się ze mną i sprawę zakończono. Po wakacjach dostałem się do dosyć dobrego LO. Rozpoczęcie roku także odbywało się pod czujnym okiem plebana (inna parafia). Nie zainicjował on modlitwy, lecz zapowiedział, że o godz. 18 tego samego dnia zastanie odprawiona msza "za szkołę, uczniów i nauczycieli". Na następny dzień na lekcji polonistka - tak, tak POLONISTKA - zapytała mnie, czy byłem na mszy. Od tamtego czasu jestem u niej na celowniku. I mimo, że przygotowuję się do konkursu kuratoryjnego z języka polskiego w roku 2010 (przygotowuje mnie inna, bardziej tolerancyjna pani profesor), cały czas rzuca pod moim okiem uszczypliwe uwagi typu: "Poprosimy do tablicy pana niewiernego". I gdzie tu jest neutralność światopoglądowa polskiego szkolnictwa?Co ciekawe nawet osoby deklarujące się jako wierzące widzą potrzebę świeckiej szkoły. Jedna z takich osób w doskonały sposób wypunktowała w liście do "Gazety Wyborczej" swoje zastrzeżenia, ukazując powody dlaczego nie chce, aby w publicznych placówkach była nauczana religia: 1. Pamiętam czasy, w których religia była w szkole (lata 1957-9) — i pamiętam swoją i innych dzieci reakcję na fakt nie chodzenia niektórych dzieci na religię. Dzieci te opuszczały klasę na czas lekcji religii i bawiły się na korytarzu. Reszta klasy traktowała je jako poniekąd "odmieńców". Religia w szkole sprzyja podkreślaniu różnic między dziećmi zawsze z niekorzyścią dla mniejszości wyznaniowych i dzieci areligijnych. Stwarza to sytuacje dominacji jednego wyznania nad pozostałymi i religii nad osobami bezwyznaniowymi. A religia (żadna) nie powinna być narzędziem dominacji - wobec nikogo.2. Praktyczny brak alternatywy dla dzieci nieuczęszczających na lekcje religii - wspomniane lekcje etyki - uczy dzieci konformizmu. Uczestniczenia w religii ze względu na wygodę. Uczy ukrywania własnych postaw.3. Relacja człowieka do Boga to najbardziej prywatna, intymna sfera życia. Zrobienie z religii przedmiotu nauczania szkolnego w szkole publicznej, z ocenami, wpisami na świadectwo jest upaństwowieniem religii, mieszaniem się państwa do religii, a Kościoła do państwa.4. Religia powinna być - nawet w zwiększonym, tzn. codziennie, wymiarze godzin - w szkołach wyznaniowych. Nie powinno jej być w szkołach publicznych. 5. Dzieci uczęszczające do szkół publicznych winny chodzić na religię do własnych świątyń (jeśli sobie tego życzą ich rodzice), po lekcjach w szkole. W tym celu zajęcia w jednym dniu w tygodniu w szkole publicznej winny trwać krócej, np. tylko do 13, aby dzieci mogły ze szkoły pójść bezpośrednio na lekcję religii do swojej świątyni. Model ten sprawdza się dobrze w USA. 6. Każdy rodzic powinien mieć szansę zapisania dziecka na religię lub zrezygnowania z tego bez jakichkolwiek konsekwencji, bez konieczności wyjaśniania dlaczego nie chce zapisać swego dziecka na religię. Szkoła publiczna nie powinna wiedzieć jakiego wyznania jest dziecko, czy chodzi na religie czy nie.7. Każdy rodzic i dziecko winien mieć prawo do odmówienia deklarowania swego wyznania lub jego braku publicznie. Tymczasem rodzice nie-katolicy muszą się gęsto tłumaczyć z faktu odmiennych od większości przekonań i wierzeń. Jest to naruszenie ich prawa do swobód demokratycznych.Nie można odmówić racji tej czytelniczce, czy jednak w Polsce będzie w końcu świecka szkoła zgodnie z Konstytucją? Ekspert od spraw wyznaniowych dr Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego UW tak odpowiada na pytanie, czy można mówić o dyskryminacji w szkole (a także o pomyśle, aby religię wliczać do średniej): Tak, ponieważ uczeń chodzący na religię otrzymuję ocenę, która - w przypadku stopnia bardzo dobrego czy celującego - powoduje podniesienie średniej. To ma znaczenie przy promocji ucznia, przy zmianie szkoły czy przy przyznawaniu wyróżnień. Ucznia traktuje się różnie, w zależności od tego czy chodzi na lekcje religii. Nie da się ukryć, że cel wprowadzenia tej regulacji jest wyznaniowy. Chodzi o dowartościowanie religii katolickiej jako dyscypliny wykładanej w szkole. Episkopat konsekwentnie dąży od 1989 roku do tego, żeby religia w szkole miała wszelkie możliwe cechy przedmiotu obowiązkowego. Następnym krokiem będzie zapewne próba ustanowienia obowiązku uczęszczania, jeśli nie na religię, to na etykę, bez możliwości niepobierania nauki z tych przedmiotów.Dobry ateista?!Wielu zagorzale wierzących ludzi zadaje sobie następujące pytanie - Czy człowiek niewierzący może być dobry? Moim zdaniem jest to pytanie na poziomie poradników dla nastolatek, gdzie często zadają pytania do ekspertów typu czy przez pocałunek można zajść w ciąże? Czy to, że człowiek wierzy bądź nie jest jakimkolwiek wyznacznikiem moralności?Można długo mnożyć przykłady - pokazujące, że głęboko wierzący - a szczególnie fanatycy religijni - są nie tylko źli, ale wręcz okrutni, oczywiście powtarzając bez końca swoje mantry o Bogu, o sprawiedliwości, miłości itd. Świetnie pasują tu słowa Seana O Casey: "Przez politykę wyrżnięto tysiące. Przez religie dziesiątki tysięcy".Możemy przypomnieć katolikom jak ich przodkowie byli "nawracani" i jak nawracano innowierców — mordy, tortury, palenie na stosach, inkwizycja, wyprawy krzyżowe, czy "tylko" nietolerancja, w postaci zakazu dostępu do urzędów państwowych, szkół i innych i codziennych szykan. Oto jak pisarz i poeta Tadeusz Miciński w swojej powieści opisuje proces i śmierć pierwszego polskiego męczennika ateizmu Kazimierza Łyszczyńskiego: Oto wstał przed nim straszny cień spalonego za Króla Jana III ateusza Kazimierza Łyszczyńskiego. Ten wiódł życie nieposzlakowane, lecz zadumany nad istotą wiary i zwątpiwszy o istnieniu Boga, na 15 arkuszach wypisał zdania starożytnych i nowych autorów, dowodzących, że Boga nie ma. Sąsiad jego, łajdak, który był mu winien pieniądze, chcąc skrewić dług, doniósł Biskupowi. Polonia non parit monstra - mówił na sądzie Instygator, a teraz tego nie można powiedzieć, bo Łyszczyński monstrum!... I tacy obrońcy Boga, jak prymas Radziejowski, wnieśli karę śmierci w mękach i płomieniach. Skazaniec, zrazu przeświadczony o swej niewinności, mówił w końcu słowa, rozpaczą i obłąkaniem tchnące: "jeżeli przeciw mnie zapadnie ciężki wyrok, wątpię, czy tłoczącym mnie pokusom potrafię się oprzeć..." Wprowadzono go na miejsce stracenia. Pastwiono się naprzód na języku i ustach, którymi "srogo skrzywdził Boga". Potem spalono rękę, to narzędzie najszkaradniejszego płodu, dalej papiery bluźniercze; na koniec on sam "potwór tego wieku, Bogobójca i Prawołomca - Legirupa, impudens, impurus, inverecundissimus — został ścięty i pożarty błagalnymi płomieniami, jeżeli tylko można przebłagać nimi Boga" - zastrzegł biskup.Przykładów, gdzie to wierzący i głęboko wierzący byli tymi - delikatnie mówiąc - niedobrymi jest oczywiście znacznie więcej. Obecnie w imię Boga zabijają wyznawcy Mahometa - bez różnicy na wiek i płeć. Ot taka religijna fanaberia...W Polsce wizerunek ateisty jest bardzo prosty - komunista, który chce zniszczyć Kościół, a w dodatku pewnie jakiś mason. Stereotyp wrósł tak głęboko w ludzką świadomość, że niektórzy wręcz sądzą, że ateista jest z natury rzeczy zły - bo czy można być dobrym bez Boga?Znana polska scenarzystka Ilona Łepkowska stwierdziła niedawno:(...) To jest bardzo niedobre, jeśli mówi się, że jak ktoś nie jest katolikiem, to wyznaje inne wartości. To znaczy, że ja czczę diabła? Uważam, że wolno zabijać albo gloryfikuję kłamstwo czy zdradę? Nie. Ja wyznaję taki sam wartości rudymentarnych, podstawowych jak katolicy. Nie jest też tak, że człowiek z samego faktu, że został ochrzczony i chodzi do kościoła, staje się innym człowiekiem. Jestem normalną osobą, która stara się żyć uczciwie, godnie, moralnie. To, że nie jestem osoba wierzącą czy praktykującą, nie zmienia tego.Również często stawia się ateistom zarzut swoistego nihilizmu. Twierdzą, że ateizm to nic innego jak tylko i wyłącznie pustka, która nie niesie za sobą nic wartościowego, że ateista jest pozbawiony pozytywnego przesłania.Tymczasem spójne, racjonalne przesłania ludzi takich jak Richard Dawkins bardzo niepokoją Kościół - wartość jaką za sobą niesie ateistyczny humanizm wydaje się dla młodych ludzi bardziej przyciągający, niż skostniałe zasady Kościoła katolickiego, z dziwacznymi zasadami, do których nawet sami duchowni się nie stosują. Etyka ateizmu humanistycznego niesie za sobą np. szeroko rozumianą tolerancję, której tak brakuje czy to katolikom czy muzułmanom (w niektórych krajach muzułmańskich kobiety traktowane są gorzej niż zwierzęta, a za homoseksualizm grozi śmierć).Ostatnio nawet w bardzo religijnym kraju - w USA - serwis allvices.com stwierdzał w swoim artykule, że ateizm jest rodzajem choroby psychicznej! Czytelnikom zadaje się bardzo interesujące pytanie - "Jak należałoby leczyć ateistów?". Podobnie wyglądała sprawa z homoseksualistami - leczyć ich czy zamykać - zastanawiają się do dziś kochający bliźniego swego jak siebie samego.Fundamentalizm czyli Kościół triumfującyPo latach komunistycznej dyktatury, gdzie Kościół katolicki niewątpliwie padał ofiarą licznych prowokacji, zatrzymań, grabieży czy nawet morderstw katolickich księży, nie potrafił on znaleźć języka, który by łączył. Stał się instytucją głęboko zhierarchizowaną, podatną na polityczne wpływy.Jeśli ktoś myślał, że po roku 1989 polski Kościół - pamiętając jego bliskie związki z nacjonalistyczną prawicą przed wojną - będzie unikał jak ognia naciskania na polityków, wywierania nacisków i dążenia do wpływów musiał głęboko się zawieść.Czy Kościół chce mieć wpływ na bieżącą politykę? Chce chcę odgrywać rolę dominującą? Świetnie wyraził to sam prymas Józef Glemp mówiąc ostatnio: "Trudno wyobrazić sobie sytuację, że podczas głównych uroczystości państwowych(...), np. przy zmianie prezydenta, na otwarciu Sejmu(...) nie ma prymasa Polski".Wiele osób znając tendencję Kościoła przestrzegało przed wpływami kleru na polskie życie publiczne, pamiętając jak to wyglądało przed wojną, gdzie Kościół zapisał swoją czarną kartę. Czesław Miłosz na pytanie jak widzi alians między Kościołem a inteligencją lewicy laickiej odpowiedział:...jestem bardzo ostrożny. Uważam, że ten sojusz byłby czymś wspaniałym i potencjalnie jest czymś wspaniałym. Tylko, że w Polsce nastąpił niewątpliwy wzrost tendencji nacjonalistycznych, które mnie - przypominają alians pomiędzy Kościołem katolickim a prawicą polityczną. I wydaje mi się, że jesteśmy w niebezpiecznym momencie. Wśród hierarchii Kościoła katolickiego na pewno jest wiele ludzi, którzy rozumieją to niebezpieczeństwo, ale jest też sporo takich, którzy zupełnie nie widzą, ile Kościół katolicki by stracił, gdyby odeszli od niego intelektualiści, inteligencja. W polskim Kościele wciąż są tendencje, które tłumaczyły rozmaite fermenty społeczne oddziaływaniem trockistów, masonów, agentur zachodnich. Weźmy chociaż kościół na Solcu... - mówił dla "Tygodnika Mazowsze" rok przed Okrągłym Stołem. Jakże trafne były to spostrzeżenia.Kościół katolicki był w czasach stalinowskich niszczony i prześladowany, dlatego czy można dziwić się, że chciał podkreślić tożsamość narodową Polaków poprzez swój wpływ na ludzi? Nie ulega wątpliwości, że pragnął wrócić w wielkim stylu, pragnął zemsty - za prześladowania księży, a nawet morderstwa, które zdarzały się niestety również po 1956 roku.Czego oczekiwał Episkopat od nowej władzy? Przede wszystkim zależało mu na przywróceniu religii do szkół (oczywiście tych publicznych) modlitwy podczas lekcji, prawnego zakazu aborcji i eutanazji, czy zobowiązania do "poszanowanie wartości chrześcijańskich" w środkach masowego przekazu. Chciał ewidentnie wejść w buty sekretarzy - mieć decydujący wpływ na życie Polaków, mieć prawo do orzekania, co jest, a co nie jest wartością moralną w pluralistycznym już przecież społeczeństwie. Demokracja okazała się dla Kościoła trudniejsza niż początkowo zakładano.Kilka lat po przemianach ustrojowych można było zauważyć wzrost niezadowolenia z reform i najogólniej z całej ekipy "Solidarności", nierówność jak i bezrobocie rosły, wśród niektórych członków "Solidarności" zaczęto wietrzyć spisek, że oto władza komunistyczna potajemnie dogadała się tylko z częścią "Solidarności", odżyły tendencje nacjonalistyczne - nie tylko zresztą w Polsce - rozkład krajów byłej Jugosławii był tu najlepszym przykładem.Wśród liderów ówczesnej narodowej prawicy - tak jak przed wojną - dominowało tradycyjne przesłanie Polak-katolik. Silne poparcie - choć nieoficjalne - Kościoła miała ówczesna prawicowa partia ZChN nawiązująca do tradycji narodowej, która popierała wszystkie roszczenia biskupów, dopominających się o znacjonalizowane po wojnie dobra Kościoła. Po latach okaże się, że Kościół w swej zachłanności poszedł dalej - zabierając więcej niż było mu zabrane, a powołana do życia Komisja Majątkowa, była ostro atakowana za swoją nierzetelność i stronniczość. Od decyzji Komisji Majątkowej nie ma jednak odwołania! Gdzież tu pluralizm, gdzie praworządność?Język samych biskupów stał się odtąd językiem coraz to większych roszczeń. Na każde odmienne zdanie - czy to w stosunku do aborcji czy eutanazji - Kościół wytaczał ciężkie działa, każde przeciwne stanowisko było odbierane jako wojna, samodzielnie myślący byli porównywani do tych, którzy zwalczali Kościół w latach dyktatury (najbardziej niepasującym do Kościoła językiem posługuje się bp Tadeusz Pieronek: "Jak ktoś ma inne zdanie, to może sobie poszczekać" bądź "To feministyczny beton, na który kwas solny nie pomoże" to jego wersja "chrześcijańskiego dialogu"). Ewidentnie zabrakło miejsca na dialog, gdyż każdą dyskusję Kościół próbował ucinać już w zarodku, stawiając twardo swoje opinie i żądania.Zauważył to nawet Adam Michnik pisząc: "W wypowiedziach niektórych biskupów, a zwłaszcza polityków popieranych przez tych biskupów, pojawił się nowy ton. Nie był to już ton przyjaźni i partnerskiego dialogu. Oto odezwał się Kościół triumfujący po zwycięstwie, który tylko sobie przypisywał zasługę. Inni okazywali się niewdzięcznikami i wrogami Kościoła..."W każdej publicznej debacie odnośnie spraw etycznych bądź światopoglądowych słyszymy głos Kościoła, który domaga się przerwania dyskusji i wysłuchania kościelnej wyroczni. Jan Paweł II mówił swego czasu, że Kościół domaga się pełni swobód, ale nie pragnie dla siebie żadnych przywilejów. Praktyka tego Kościoła nie pozostawia wątpliwości, że nikt tych słów nie traktował poważnie.Mam nadzieję, że Marsz Ateistów i Agnostyków, który niebawem odbędzie się w "papieskim" Krakowie, pokaże, że nie jest nas tak mało. Hasłem tego przełomowego pierwszego marszu jest "Moralność bez wiary" czyli moralność świecka.

piątek, 9 października 2009

Kamiński w Londynie, czyli za a nawet przeciw

Lider opozycyjnej brytyjskiej Partii Konserwatywnej David Cameron oświadczył, że partia PiS, z którą torysi tworzą wspólny klub w Parlamencie Europejskim, nie jest partią homofobów, choć jest przeciwna związkom małżeńskim osób tej samej płci.
Wypowiadając się w wywiadzie dla telewizji Sky, Cameron ustosunkował się do skierowanego na jego ręce listu grupy aktorów na czele z komikiem i prezenterem radia oraz telewizji BBC Stephenem Fryem. Sygnatariusze listu apelują do Camerona, by odciął się od poglądów swoich politycznych sojuszników z PiS.
- Nie uważam Prawa i Sprawiedliwości za partię homofobów. Polska jest krajem katolickim. Większość partii politycznych w Polsce zajmuje takie właśnie stanowisko w kwestii małżeństw homoseksualnych – wskazał Cameron. – Nie zgadzam się z nimi, ale PiS nie jest partią homofobów – dodał. Zapewnił, że “w najbliższym czasie odpowie bardzo jasno na list”.
Wystosowanie listu zbiegło się z udziałem Michała Kamińskiego, przewodniczącego klubu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, w dorocznym zjeździe torysów w Manchesterze. Michał Kamiński tłumaczył się przez brytyjskimi Torysami z homofobii, starając się im wpierać, że czarne jest białe. Kamiński zapewniał Torysów, że nie jest homofobem, a tylko sprzeciwia się małżeństwom gejowskim. Przyznał, że udzieliłby poparcia dla ustawy o związkach partnerskich. Przyznał, że osobiście jest za. Za rok zamierza nawet wziąć udział w kongresie gejów Torysów. Londyn to rzeczywiście miejsce magiczne. Wyjechał Marcinkiewicz, spotkał geja, poszedł na paradę i przeszedł odmianę – teraz już też jest za prawną legalizacją związków partnerskich dla gejów i lesbijek. Ale nie tylko Londyn tak pozytywnie wpływa na polskich polityków. Buzek podobną przemianę przeszedł w Brukseli. Wszystko pięknie i cudownie, tylko, że ja w takie przemiany nie wierzę. Kamiński jest dla mnie nadal religijnym fanatykiem, chamem i totalnym homofobem. Czemu tak uważam? A to z tego powodu, że fakt obrażania gejów w wywiadzie telewizyjnym przez nazywanie „pedałami” tłumaczył kłamstwem jakoby słowo to było tak powszechne w użyciu, że równoznaczne ze słowem geje czy homoseksualiści. Używanie takiego słownictwa jest nie tylko chamstwem, ale może być również podstawą do ukarania, o czym przekonała się ostatnio ubliżająca i nękająca parę gejów z Wolina ich sąsiadka. Więc niech Kamiński nie pieprzy głupot, że obrażanie gejów słowem „pedały” jest czymś normalnym. Nie wierzę też, że Kamiński teraz tak popiera ustawę o związkach partnerskich gejów i lesbijek. Wielokrotnie wypowiadał się na ten temat. Nie tylko na temat związków partnerskich, ale także prawa do manifestacji gejowskich czy samych gejów i lesbijek. Kamiński to człowiek, który zionie nienawiścią do gejów i lesbijek, podobnie jak jego partyjni koledzy. To hipokryta, ignorant i homofob. Dowody homofobii PiS można znaleźć w raportach o mowie nienawiści dostępnych w Kampanii Przeciw Homofobii. Brytyjskim Torysom także radziłbym do nich zajrzeć, żeby przekonali się z kim zawarli sojusz w Parlamencie Europejskim. Chyba, że czytali i udają tylko, że nic o homofobii PiS nie wiedzą. W końcu raporty są ogólnodostępne a słowa polityków PiS na temat gejów już nieraz odbiły się echem w Europie i poza nią. Jeśliby tak było to świadczyłoby o totalnej hipokryzji Torysów. Mam nadzieję, że brytyjscy geje i lesbijki dobrze się zastanowią zanim oddadzą swój głos w zbliżających się wyborach parlamentarnych i nie popełnią błędu głosując na partię, która broni polskich homofobów.

środa, 7 października 2009

Rzecznik Praw Nie Wiadomo Czyich

Dziś przeczytałem kolejny numer „Repliki” (nr 21, 09-10 2009). Nie będę ukrywał, że pisemko podoba mi się coraz bardziej, zarówno tekstowo jak i niusowo. Nie o tym jednak chciałem napisać, a Rzeczniku Praw Nie Wiadomo Czyich. W artykule „Godność geja” znalazłem taką oto wypowiedź Janusza Kochanowskiego dotyczącą niedawnej sprawy obrażania, nękania i prześladowania gejowskiej pary z Wolina: „Nie ma obowiązku być homofilem. Jeśli nakazujemy, za pośrednictwem sądu, nawet nie wprost, bycie homofilem, to przekreślamy znaczenie słowa tolerancja. Nie wolno mylić tolerancji z obowiązkiem akceptacji”. Kochanowskiemu chyba mózg już odmawia posłuszeństwa, gdyż to co mówi jest niedorzeczne. Jak zauważył Piotr Stasiński z „Gazety Wyborczej” „Sąd nie nakazał nikomu homofilii, lecz orzekł przewidzianą w polskim prawie karę za bluzg, który obraża godność człowieka i który w tym przypadku był, co gorsza, częścią uporczywych szykan wobec pary homoseksualistów. Sąd nie pomylił tolerancji z akceptacją, tylko odmówił - zgodnie z polskim prawem - akceptacji dla znieważania ludzi przez innych ludzi. Sąd nie kazał sąsiadce akceptować homoseksualizmu, lecz pokazał, że obrażany człowiek może w polskim prawie znaleźć obronę.” Kochanowski jednak tego nie rozumie. Będąc powołanym do obrony praw obywatelskich, a więc też praw gejów, opowiada się po stronie osób szykanujących i nękających homoseksualistów. Wypowiedź Kochanowskiego to skandal i wstyd dla urzędu, który piastuje. Ze coś w głowie Kochanowskiego szwankuje jest dla mnie oczywiste, jeśli przypomnieć sobie nie tak dawne poparcie Kochanowskiego, jakiego udzielił projektowi karania za mowę nienawiści. Jak słusznie zauważył Piotr Stasiński „rzecznik opowiada się za ściganiem mowy nienawiści przez prawo karne z urzędu, ale z drugiej strony krytykuje wyrok w procesie cywilnym, w którym właśnie mowa nienawiści została napiętnowana. Trzeba szczególnie pokrętnej logiki, by te poglądy ze sobą pogodzić”.

poniedziałek, 5 października 2009

Świat seriali

Wciągnął mnie ostatnio mocno świat seriali, a dokładniej wątków gejowskich w różnych soap operach, jakie ukazują się na świecie. W Polsce mamy jedynie niewielki wątek branżowy w Barwach Szczęścia. Na Zachodzie tymczasem w niemal już każdy serial wpleciona jest jakaś miłosna historia męsko-męska. No i na mnie podziałało, jestem utopiony, zatopiony. Zaczęło się od Christiana i Olivera z niemieckiego serialu Verbotene Liebe. Teraz śledzę już dodatkowo losy Christiana i Syeda z East Enders, Amira i Harela z עד החתונה, Fonsiego i Alberto z Un Golpe De Suerte oraz Eytana i Eretza z רביעיית רן. Ciekawe jak to się będzie u mnie rozwijać dalej. No i kiedy mi się w końcu znudzi? Na razie wciąż cierpię na głód serialowych homoromansów. Chyba z braku podobnych wątków w polskiej telewizji. To trochę jak z M&M’s i Wranglerami w PRL-u. Jak na razie wątki gejowskie w polskiej TV to przede wszystkim produkty z importu. A w krajach zachodnich serialowych homowątków jest na prawdę niasamowita ilość. Oto dowód:

Max & Enric - El cor de la ciutat




Lenny & Carsten - Gute Zeiten Schlechte Zeiten




Christian & Syed - East Enders




Adam & Kim - Andra Avenyn




Valerio & Filippo - I liceali




Jack & Ianto - Torchwood




Christian & Oliver - Verbotene Liebe




Fer & David - Fisica o quimica




Luke & Noah - As The World Turns




Roman & Deniz - Alles was zählt




Mani & Jase - Sinchronicity




Scotty & Kevin - Brothers & Sisters




Kyle & Fish - One Life To Live




Fonsi & Alberto - Un Golpe De Suerte




Santi & Diego - Ninos Ricos




Kévin & Yann - Les bleus




Aaron & Jackson - Emmeralde




A to tylko niewielka częsć tego, co można obejrzeć!

niedziela, 4 października 2009

Kierunek Londyn

W ostatnim czasie przybyło sporo gejowsko-lesbijskich newsów w przestrzeni medialnej. Nie wszystkie napawają optymizmem. Zacznę może od tego, że wiceprezydentowi Opola kolejny raz zasłynął z homofobicznych wypowiedzi. Tym razem stwierdził, że „homoseksualistów należy leczyć, a mówić o nich w szkołach nie można, bo nie mówi się też o zoofiliach”. Karbowiak powiedział: „Nie miałbym nic przeciwko mówieniu w szkołach o tym, jak leczyć homoseksualizm. Ale podawanie o nim informacji jest nie do przyjęcia. Czy gdyby ktoś do szkoły przyprowadził zwierzę i opowiadał o stosunkach z tym zwierzęciem, to też miałbym się na to zgodzić?” W nienawiści i agresji w stosunku do homoseksualistów prezydent Opola nie widzi nic złego, tak jak i szereg innych społecznie upośledzonych ludzi, którzy uważają, że Karbowiak ma prawo wygłaszać swoje poglądy. Przerażające jest to, że aprobuje się w Polsce homofobiczne wypowiedzi oraz szkalowanie i obrażanie homoseksualistów poprzez szerzenie kłamstw, jakoby był czymś nienormalnym wymagającym leczenia. I to w dodatku przez urzędnika publicznego. Wolność słowa nie oznacza przyzwolenia na obrażanie, agresję oraz mówienie kłamstw. Osoba piastująca urząd wiceprezydenta miasta, która dopuszcza się takich nikczemnych zachowań powinna być ukarana. Tymczasem w Polsce nie spotyka się to z żadną sankcją, co mi dobitnie uświadamia, że nie żyję w kraju cywilizowanym. Sugeruję Karbowiakowi, by sam udał się na terapię, gdyż zaburzenie na które cierpi może być z powodzeniem leczone. Może także w ramach wspierania terapii wyjechać na jakiś czas do Wielkiej Brytanii. Są osoby, którym to pomogło. Między innymi Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier twierdzi, że od czasu gdy przestał być czynnym politykiem zmienił się "o 50 proc.". Stał się bardziej liberalny, czego przykładem jest jego stosunek do homoseksualistów. Kiedyś był przeciw paradom równości, a teraz odwiedza warszawski gejowski klub "Utopia". Marcinkiewicz mówi, że taką zmianę spowodowało jego spotkanie z polskim gejem w Londynie. Powiedział on byłemu premierowi, że "uciekł z Polski, bo jest gejem i w naszym kraju nie miał wolności". - Nie chciałbym, żeby z Polski ktokolwiek uciekał - stwierdził. Ciekawym swoją drogą jest to, że Marcinkiewicz musiał wyjechać, żeby zobaczyć gejowską paradę, czy porozmawiać z gejem. Widać pobyt w Polsce nie sprzyja cywilizowaniu się. Coś się jednak zmienia na lepsze. Śmiem tak twierdzić, gdyż doszło jednak – choć protesty ciemnogrodzian były – do tego, że kilkanaścioro dzieci wraz z rodzicami uczestniczyło w piątek w promocji amerykańskiej książki o pingwinach homoseksualistach „Z Tango jest nas troje”. Może książka nie jest jeszcze lekturą przedszkolną i nie jest dostępna w każdym przedszkolu, ale pierwsze lody przełamane. Mam nadzieję, że książeczka będzie czytana w wielu przedszkolach. Książeczka - jak trafnie oceniła dziennikarka Magdalena Żakowska w niedawnym programie Dzień Dobry TVN – może odegrać bardzo pozytywną rolę w uczeniu tolerancji. Jak powiedziała Żakowska „dzieci uczą się w ten sposób, że to jest normalne, że są różne orientacje seksualne”. Poza tym uczy miłości, uczy tego, że w różnych rodzinach, bez względu na płeć rodziców dziecko jest kochane tak samo mocno. Poza tym - co również zauważyła dziennikarka - „u dzieci wieku 3 lat już czasami rodzą się pewne przeświadczenia, że mogą być na przykład hetero- lub homoseksualne i ta książeczka ich uczy tego, że nie są dziwakami, że nie są nienormalni, że nie są chorzy i że nie trzeba ich leczyć”. Promocja książki o pingwinich tatusiach jest promocją normalności i warta jest popularyzacji. Mam nadzieję, że w przyszłości książki podobne do tej nie będą budziły żadnych homofonicznych reakcji. Co prawda mało, stanowczo za mało, ale jednak coś się dzieje wokół sprawy ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich. 29 września przedstawiciele Grupy Inicjatywnej ds. związków partnerskich spotkali się z Rzecznikiem Praw Obywatelskich - Januszem Kochanowskim. Oczywiście nie spodziewałem się po Kochanowskim jakiegoś szczególnego entuzjazmu w tej sprawie, ale sam fakt, że trwają jakieś konsultacje i rozmowy daje pewną nadzieję na przyszłość. Jednocześnie nie mogę nie wyrazić swoje go zdziwienia, że człowiek taki jak Kochanowski jest wciąż RPO. Ostatnie jego wypowiedzi na temat feministek jako kobiet, które nie potrafią się odnaleźć w swoich normalnych rolach, podobnie jak wcześniejsze wypowiedzi na temat gejów urągają powadze i statusowi urzędu pełnionego przez Kochanowskiego. Nic więc dziwnego, że rozmowy na temat związków partnerskich z RPO skończyły się w zasadzie na niczym. Jak to delikatnie oceniła Grupa Inicjatywna ds. związków partnerskich „rzecznik jest zwolennikiem modelu „konkubenckiego”, gdzie poszczególne rozwiązania prawne są rozproszone w różnych aktach prawnych, bez nadawania im szczególnego wymiaru w postaci specjalnej ustawy”, co należy rozumieć, że jest przeciwny ideom sprawiedliwości i równości wszystkich obywateli, na straży których powinien stać i które powinien promować. Może warto więc wysłać Kochanowskiego razem z wiceprezydentem Opola do Wielkiej Brytanii. Myślę, że pomysł jest godny zauważenia.