sobota, 25 września 2010

Aleksandra Pezda - Radziszewska, normalna katoliczka

Pożaliła się w piątkowej "Rzeczpospolitej" w wywiadzie pod odważnym tytułem "Nie wstydzę się moich poglądów". Sama oskarżana o dyskryminację homoseksualistów, kreuje się na ofiarę. I chowa za infantylnie wyrażaną religijnością - "Jestem osobą wierzącą w Pana Boga"- deklaruje.

Zgnębiona i podlegająca nagonce pani minister jest, jak sama o sobie mówi, tylko "normalną osobą, katoliczką, jak większość ludzi w tym kraju". To co - to znaczy, że niekatolicka mniejszość w tym kraju jest nienormalna? Czy też jest to tylko kolejna niezręczność pani minister?

Radziszewska tłumaczy: "Katolicka szkoła ma prawo odmówić zatrudnienia osobie, która jawnie narusza jej zasady etyczne. Tak jak gmina żydowska niekoniecznie chce u siebie zatrudniać antysemitę".

To dopiero adekwatne porównanie! Cechą niezbywalną antysemityzmu jest przecież wrogie nastawienie wobec Żydów. Przez to porównanie pani minister wykazała, że homoseksualiści to osoby, których główną dystynkcją jest, że... mają wrogie nastawienie do katolików. To dlatego nie powinni zatrudniać się w katolickich szkołach.

Chyba że swój homoseksualizm ukryją. Bo według pani minister "wiadomo, że osoba, która jest zdeklarowaną lesbijką, postępuje wbrew katolickim zasadom". Co znaczy: osoba, która jest niezdeklarowaną lesbijką, nie postępuje wbrew katolickim zasadom. Czyli w domu, hulaj dusza! A w szkole - cicho sza!

A poza tym antysemityzm to przestępstwo. Homoseksualizm też? Był już taki minister - Roman Giertych z LPR - który nam wmawiał podobnie i chciał zabronić "homoseksualnej propagandy". Rozumiem, że minister Radziszewska się przyłącza.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz