piątek, 21 października 2011
Brazylia dziś
Kolejny kraj dołącza do grona tych, które gwarantują parom homoseksualnym możliwość zawarcia małżeństwa. Jest nim Brazylia. Nie jest to niczym zadziwiającym zważywszy na to, że Sąd Najwyższy tego kraju już w bieżącym roku zagwarantował prawa przysługujące małżeństwom parom homoseksualnym, aczkolwiek bez oficjalnego zawarcia małżeństwa na podstawie przepisów o związkach de facto. Jesteśmy dziś świadkami kolejnego etapu (r)ewolucji brazylijskiej. Pary homoseksualne od prawa do zawarcia małżeństwa dzieli już tylko jeden głos sędziego Sądu Najwyższego Brazylii. W dniu 20 października 2011 4 sędziów zagłosowało za zniesieniem dyskryminacji osób homoseksualnych w kwestii małżeństw. Trwa oczekiwanie na głos Marco Buzziego. Z tego powodu nie jest znana dokładna data wyroku, ale jest pewnym, że będzie to miało miejsce w 2011 roku. Jego głos nie ma już nawet żadnego znaczenia z tego względu, że wszyscy pozostali sędziowie zagłosowali już za równością w dostępie do instytucji małżeństwa.
Sprawa, która toczy się w Sądzie Najwyższym Brazylii została zapoczątkowana przez parę lesbijek ze stanu Rio Grande do Sul, które mieszkają razem od pięciu lat i wystąpiły o zmianę ich stanu cywilnego. Para ta złożyła wniosek o ślub cywilny przed podjęciem decyzji Sądu Najwyższego Brazylii z maja 2011, który zrównał prawa związków tej samej płci ze związkami heteroseksualnymi w ramach przepisów o związkach de facto. Parze lesbijek odmówiono zarejestrowania małżeństwa. Zaskarżyły one decyzję urzędu do sądu. Sąd w Rio Grande do Sul jednak oddalił skargę, co doprowadziło do zajęcia się sprawą przez Sąd Najwyższy.
Jeden z sędziów - Luis Felipe Salomeo – powiedział przed oddaniem głosu, że ślub cywilny jest najbezpieczniejszym sposobem na zagwarantowanie praw rodziny, także homoseksualnej. Salomão dodał, że odmowa prawa do ślubu cywilnego osobom homoseksualnym jest "znieważa zasady konstytucyjne takie jak wolność i równość”
Sprawa, która toczy się w Sądzie Najwyższym Brazylii została zapoczątkowana przez parę lesbijek ze stanu Rio Grande do Sul, które mieszkają razem od pięciu lat i wystąpiły o zmianę ich stanu cywilnego. Para ta złożyła wniosek o ślub cywilny przed podjęciem decyzji Sądu Najwyższego Brazylii z maja 2011, który zrównał prawa związków tej samej płci ze związkami heteroseksualnymi w ramach przepisów o związkach de facto. Parze lesbijek odmówiono zarejestrowania małżeństwa. Zaskarżyły one decyzję urzędu do sądu. Sąd w Rio Grande do Sul jednak oddalił skargę, co doprowadziło do zajęcia się sprawą przez Sąd Najwyższy.
Jeden z sędziów - Luis Felipe Salomeo – powiedział przed oddaniem głosu, że ślub cywilny jest najbezpieczniejszym sposobem na zagwarantowanie praw rodziny, także homoseksualnej. Salomão dodał, że odmowa prawa do ślubu cywilnego osobom homoseksualnym jest "znieważa zasady konstytucyjne takie jak wolność i równość”
Etykiety:
Homopromocja,
Prawo
środa, 19 października 2011
Jest taki kraj w Europie
Kiedy opozycjoniści zosatli aresztowani na Białorusi nagłówki wszystkich gazet następnego dnia grzmiały o łamaniu praw człowieka. Podobnie było, kiedy w minionym tygodniu odbył się proces Julii Tymoszenko na Ukrainie. Wszystkich raziło, że w Europie w XXI w. istnieją totalitaryzmy i artykułowali głośno swój sprzeciw. Noty dyplomatyczne napływały z całego świata, media wrzały. Gdy wczoraj obiegła świat informacja o tym, że w tureckiej części Cypru policja zatrzymała trzech mężczyzn – wśród nich byłego ministra finansów greckiej Republiki Cypru Michaela Sarrisa – pod zarzutem próby odbycia stosunku homoseksualnego, w polskich mediach milczenie. Nieuznawana przez większość państw Turecka Republika Cypru Północnego jest jedynym terytorium w Europie, gdzie seks z osobą tej samej płci stanowi przestępstwo. Jest to drugi przypadek w tym roku dokonania aresztowania gejów. Z informacji prasowych z zagranicy wynika, że mężczyźni są torturowani. Dziwi mnie czemu tak drastyczne przejawy łamania praw człowieka są niezauważalne w polskich mediach. Rozumiem, że w dyskursie publicystycznym dominuje nurt zgodnie z którym, jeśli zamykają gdzieś pedałów to nic strasznego się nie dzieje. A dzieje się bardzo źle. Cypr Północny to największy reżim w Europie. Nie chodzi mi o wielkość tego quasi państwa ale o mechanizmy władzy. Jest to kontrolowana przez tureckie wojsko dyktatura, która notorycznie depcze prawa człowieka. Osoby homoseksualne w północnej części Cypru są prześladowane i ścigane na mocy kodeksu karnego, będącego spuścizną jeszcze po brytyjskim kolonializmie. Liczę na to, że za sprawą aresztowania ważnej osoby jaką jest Sarris w końcu świat zainteresuje się łamaniem praw człowieka na Cyprze. Podejrzewam, że gdyby nie Sarris nikt kolejny raz nie ruszyłby palcem w obronie północnocypryjskich gejów. Żeby się tylko nie okazało, że sprawa „dyplomatycznie” i po cichu zostanie załatwiona w ten sposób, że Sarris zostanie uniewinniony dzięki wstawiennictwu rządu Republiki Cypru i Unii Europejskiej, a północnocypryjscy geje nadal będą prześladowani i skazywani na więzienie za to, że żyją w zgodzie ze swoją naturą. Co na to polski MSZ? Myślę, że niestety nic.
Nycz, nie pierdol głupot!
- Kiedy dzisiaj w niektórych środowiskach dostrzegamy próby powrotu do tworzenia getta dla Kościoła, dla chrześcijan, dla katolików - tego nowego getta - kiedy jesteśmy świadkami prób prywatyzowania wiary, prywatyzowania religii, trzeba nam wracać do słów dzisiejszej Ewangelii: "nie bójcie się, będą was prześladować" - mówił Nycz dzisiaj w kociele. Dodał, że prześladowania stanowią "normalny kontekst życia Kościoła". - Dlatego nie lękamy się tego, nie lękamy się także wtedy, kiedy czytamy na łamach gazet tytuły "jak zeświecczyć państwo", czy "jak usunąć wartości duchowe i etyczne ze sfery życia społecznego" - mówił.
Powiem prosto z mostu: Facet, nie pierdol bzdur! Urojone przesladowania możesz wsadzić między bajki. Jak wyglądają rzekome przesladowania podała dzisiaj Wyborcza:
Portal money.pl wyliczył, ile pieniędzy dostaje kosciól katolicki od państwa, czyli od podatników. Fundusz Kościelny zasili w tym roku największy polski Kościół kwotą 94 mln zł. Mimo to, obradujący obecnie nad finansami Kościoła Episkopat Polski jest gotowy przystać na likwidację Funduszu - mówił "Gazecie Wyborczej" rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch. W zamian Kościół chce wprowadzenia możliwości dobrowolnego przekazania 1 proc. z PIT na rzecz wybranego kościoła lub związku wyznaniowego. Tyle, że według wyliczeń "Gazety Wyborczej" potencjalne wpływy z proponowanego przez Episkopat 1 proc. odpisu podatkowego mogłyby sięgnąć nawet 600 mln zł. Te pieniądze, zamiast trafić do państwowej kasy, zasiliłyby finanse Kościoła. I dołączyłyby do niemałej kwoty, którą Kościół dostaje bądź wprost z budżetu, bądź w formie ulg podatkowych i dotacji unijnych.
Dotacje z budżetu: 1,63 mld zł na katechetów, szkoły...
Jak wyliczył portal Money.pl, na państwowe dotacje dla katechetów oraz na katolickie uczelnie, szkoły i przedszkola państwo wydaje 1,63 mld zł. Same tylko wynagrodzenia katechetów uczących religii rzymskokatolickiej w szkołach podstawowych, średnich i gimnazjach sięgnęły w poprzednim roku szkolnym ponad 1,1 mld zł. Na kościelne uczelnie budżet wydał 180 mln zł. Na przedszkola i szkoły - prawie 300 mln zł. Z kolei na pensje kapelanów i innych duchownych w wojsku i służbach mundurowych wydano ponad 21 mln zł.
Polski proboszcz zarabia średnio 6 tys. złotych miesięcznie
Formalnie do Kościoła rzymskokatolickiego należy 33,7 mln Polaków, czyli prawie 90 proc. społeczeństwa. Według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego w mszach świętych regularnie uczestniczy około 40 proc. wiernych - 13,8 mln Polaków. W ciągu roku 30 tys. księży oraz wikariuszy zbiera od wiernych "na tacę" ponad 1,22 mld zł. Każda parafia płaci od zebranych datków ryczałtowy podatek, a ok. 30 proc. pieniędzy proboszczowie przekazują przełożonym.
Ale "taca" to niejedyne dochody księży. Kapłani Kościoła katolickiego zarabiają na ofiarach na msze święte w określonej intencji, na opłatach za chrzty, zapowiedzi, śluby, pogrzeby, a także za święcenia przedmiotów i miejsc, np. budynków. Ile kosztuje ślub w Kościele katolickim? Może być bardzo tani - ok. 50 zł, może być bardzo drogi - aż 2 tys. zł. Jeszcze droższe potrafią być pogrzeby, których cena waha się od skromnych 50 aż do 5 tys. złotych.
Jak te liczby przekładają się na dochody samych księży? Według cytowanych przez Money.pl szacunkowych danych Sedlak&Sedlak oraz Fundacji FOR polski proboszcz zarabia średnio 6 tys. zł, a wikariusz - ponad 2,2 tys. zł miesięcznie.
W chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej przed działającymi w Polsce kościołami i związkami wyznaniowymi otworzyła się unijna żyła złota. W ramach programu operacyjnego Kapitał Ludzki oraz w ramach programów regionalnych UE wsparła realizowane przez organizacje religijne inwestycje o wartości ponad miliarda zł. Bruksela dołożyła do nich 750 mln, z czego 700 mln złotych dostał Kościół katolicki. Na co idą unijne pieniądze? Na pożyteczne cele - "remonty, renowacje, przebudowy i modernizacje kościołów i innych obiektów sakralnych" - pisze Money.pl. A także na dopłaty do uprawianej ziemi będącej własnością Kościoła.
Księża płacą kwartalny podatek zryczałtowany - od 384 do 1374 zł. Nie muszą go płacić zakonnicy, biskupi, arcybiskupi i kardynałowie. Księża mogą od tego podatku odliczyć kwotę dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego. Rocznie suma tego zryczałtowanego podatku, jaką polskie państwo otrzymuje od księży, to 63 mln zł. Jak wyliczyło Money.pl, gdyby księża tak, jak zwykli obywatele, płacili podatek według stawek PIT, dochody skarbu państwa wzrosłyby do 233 mln zł. "Państwo (...) de facto funduje Kościołowi ulgę podatkową w wysokości 170 mln zł. rocznie" - podsumowuje Money.pl.
Kolejne pole oszczędności, z którego korzysta Kościół, to wspomniane składki zdrowotne i emerytury. Na ZUS księża płacą sami. Za to 40 proc. duchownych opłacających dobrowolną składkę zdrowotną w NFZ korzysta z całkowitego lub częściowego dofinansowania na ten cel z Funduszu Kościelnego. Wyasygnowana z budżetu państwa na obsługę Funduszu kwota sięgnie w tym roku 94 mln zł - na składki oraz remonty kościołów i zakonów. "Gdyby każdy z 30 tys. księży samodzielnie płacił składkę do NFZ i ZUS, państwo oszczędziłoby 224 mln zł" - wyliczyli analitycy Money.pl.
2 mld zł ulg dla Kościoła? Plus hojna Komisja Majątkowa
Zarejestrowane w Polsce kościoły, a raczej reprezentujące je w kwestiach finansowych osoby prawne, są zwolnione z podatków lokalnych, podatków od nieruchomości, czynności cywilnoprawnych, spadków i darowizn. Księża są też zwolnieni są z opłat celnych. Na wszelkich tych zwolnieniach "państwo traci rocznie około 1,5 mld zł" - pisze Money.pl. W połączeniu z ulgami podatkowymi daje to łącznie kolejne prawie 2 mld zł, które zostają w Kościele, zamiast w budżecie państwa.
To jednak nie koniec. Kościół potrafił też skutecznie zadbać o swoją dawną własność, naruszoną przez władzę PRL. W ciągu ostatnich 20 lat Komisja Majątkowa przekazała Kościołowi majątek o wartości około 5 mld. zł. Do tego doszły rekompensaty i odszkodowania - 143,5 mln zł. A jeszcze wcześniej, po 1989 r., jako zadośćuczynienie za prześladowania w latach 40. i 50. organizacje religijne otrzymały nieruchomości o powierzchni ponad 150 tys. ha.
Kościół proponuje państwu, żeby płaciło mu jeszcze więcej?
Co na to politycy największych partii w kraju? PO najchętniej nie zmieniałaby w obecnym prawie regulującym działalność kościołów w Polsce nic. PiS jest za propozycją Episkopatu. Jakie to będzie mieć skutki dla budżetu państwa? Money.pl policzyło: nawet, gdyby tylko połowa Polaków regularnie uczęszczających na msze święte zdecydowała się w tym roku skorzystać z proponowanej możliwości odpisania 1 proc. podatku właśnie na Kościół katolicki, do kościelnej kasy zamiast 94 mln zł z Funduszu Kościelnego wpłynęłoby blisko 300 mln zł.
"Gazeta Wyborcza" idzie jeszcze dalej i podkreśla, że biskupi najprawdopodobniej nie chcą robić konkurencji organizacjom pożytku publicznego, na rzecz których podatnicy mogą odpisywać 1 proc. Episkopat chce, by do dyspozycji obywateli był kolejny 1 proc. A to oznacza, że państwo płaciłoby na kościoły jeszcze więcej, niż płaci dziś.
Więc proszę mnie dyskryminować tak jak tę katolicką sektę. Poddam się takiej dyskryminacji bez sprzeciwu.
Powiem prosto z mostu: Facet, nie pierdol bzdur! Urojone przesladowania możesz wsadzić między bajki. Jak wyglądają rzekome przesladowania podała dzisiaj Wyborcza:
Portal money.pl wyliczył, ile pieniędzy dostaje kosciól katolicki od państwa, czyli od podatników. Fundusz Kościelny zasili w tym roku największy polski Kościół kwotą 94 mln zł. Mimo to, obradujący obecnie nad finansami Kościoła Episkopat Polski jest gotowy przystać na likwidację Funduszu - mówił "Gazecie Wyborczej" rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch. W zamian Kościół chce wprowadzenia możliwości dobrowolnego przekazania 1 proc. z PIT na rzecz wybranego kościoła lub związku wyznaniowego. Tyle, że według wyliczeń "Gazety Wyborczej" potencjalne wpływy z proponowanego przez Episkopat 1 proc. odpisu podatkowego mogłyby sięgnąć nawet 600 mln zł. Te pieniądze, zamiast trafić do państwowej kasy, zasiliłyby finanse Kościoła. I dołączyłyby do niemałej kwoty, którą Kościół dostaje bądź wprost z budżetu, bądź w formie ulg podatkowych i dotacji unijnych.
Dotacje z budżetu: 1,63 mld zł na katechetów, szkoły...
Jak wyliczył portal Money.pl, na państwowe dotacje dla katechetów oraz na katolickie uczelnie, szkoły i przedszkola państwo wydaje 1,63 mld zł. Same tylko wynagrodzenia katechetów uczących religii rzymskokatolickiej w szkołach podstawowych, średnich i gimnazjach sięgnęły w poprzednim roku szkolnym ponad 1,1 mld zł. Na kościelne uczelnie budżet wydał 180 mln zł. Na przedszkola i szkoły - prawie 300 mln zł. Z kolei na pensje kapelanów i innych duchownych w wojsku i służbach mundurowych wydano ponad 21 mln zł.
Polski proboszcz zarabia średnio 6 tys. złotych miesięcznie
Formalnie do Kościoła rzymskokatolickiego należy 33,7 mln Polaków, czyli prawie 90 proc. społeczeństwa. Według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego w mszach świętych regularnie uczestniczy około 40 proc. wiernych - 13,8 mln Polaków. W ciągu roku 30 tys. księży oraz wikariuszy zbiera od wiernych "na tacę" ponad 1,22 mld zł. Każda parafia płaci od zebranych datków ryczałtowy podatek, a ok. 30 proc. pieniędzy proboszczowie przekazują przełożonym.
Ale "taca" to niejedyne dochody księży. Kapłani Kościoła katolickiego zarabiają na ofiarach na msze święte w określonej intencji, na opłatach za chrzty, zapowiedzi, śluby, pogrzeby, a także za święcenia przedmiotów i miejsc, np. budynków. Ile kosztuje ślub w Kościele katolickim? Może być bardzo tani - ok. 50 zł, może być bardzo drogi - aż 2 tys. zł. Jeszcze droższe potrafią być pogrzeby, których cena waha się od skromnych 50 aż do 5 tys. złotych.
Jak te liczby przekładają się na dochody samych księży? Według cytowanych przez Money.pl szacunkowych danych Sedlak&Sedlak oraz Fundacji FOR polski proboszcz zarabia średnio 6 tys. zł, a wikariusz - ponad 2,2 tys. zł miesięcznie.
W chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej przed działającymi w Polsce kościołami i związkami wyznaniowymi otworzyła się unijna żyła złota. W ramach programu operacyjnego Kapitał Ludzki oraz w ramach programów regionalnych UE wsparła realizowane przez organizacje religijne inwestycje o wartości ponad miliarda zł. Bruksela dołożyła do nich 750 mln, z czego 700 mln złotych dostał Kościół katolicki. Na co idą unijne pieniądze? Na pożyteczne cele - "remonty, renowacje, przebudowy i modernizacje kościołów i innych obiektów sakralnych" - pisze Money.pl. A także na dopłaty do uprawianej ziemi będącej własnością Kościoła.
Księża płacą kwartalny podatek zryczałtowany - od 384 do 1374 zł. Nie muszą go płacić zakonnicy, biskupi, arcybiskupi i kardynałowie. Księża mogą od tego podatku odliczyć kwotę dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego. Rocznie suma tego zryczałtowanego podatku, jaką polskie państwo otrzymuje od księży, to 63 mln zł. Jak wyliczyło Money.pl, gdyby księża tak, jak zwykli obywatele, płacili podatek według stawek PIT, dochody skarbu państwa wzrosłyby do 233 mln zł. "Państwo (...) de facto funduje Kościołowi ulgę podatkową w wysokości 170 mln zł. rocznie" - podsumowuje Money.pl.
Kolejne pole oszczędności, z którego korzysta Kościół, to wspomniane składki zdrowotne i emerytury. Na ZUS księża płacą sami. Za to 40 proc. duchownych opłacających dobrowolną składkę zdrowotną w NFZ korzysta z całkowitego lub częściowego dofinansowania na ten cel z Funduszu Kościelnego. Wyasygnowana z budżetu państwa na obsługę Funduszu kwota sięgnie w tym roku 94 mln zł - na składki oraz remonty kościołów i zakonów. "Gdyby każdy z 30 tys. księży samodzielnie płacił składkę do NFZ i ZUS, państwo oszczędziłoby 224 mln zł" - wyliczyli analitycy Money.pl.
2 mld zł ulg dla Kościoła? Plus hojna Komisja Majątkowa
Zarejestrowane w Polsce kościoły, a raczej reprezentujące je w kwestiach finansowych osoby prawne, są zwolnione z podatków lokalnych, podatków od nieruchomości, czynności cywilnoprawnych, spadków i darowizn. Księża są też zwolnieni są z opłat celnych. Na wszelkich tych zwolnieniach "państwo traci rocznie około 1,5 mld zł" - pisze Money.pl. W połączeniu z ulgami podatkowymi daje to łącznie kolejne prawie 2 mld zł, które zostają w Kościele, zamiast w budżecie państwa.
To jednak nie koniec. Kościół potrafił też skutecznie zadbać o swoją dawną własność, naruszoną przez władzę PRL. W ciągu ostatnich 20 lat Komisja Majątkowa przekazała Kościołowi majątek o wartości około 5 mld. zł. Do tego doszły rekompensaty i odszkodowania - 143,5 mln zł. A jeszcze wcześniej, po 1989 r., jako zadośćuczynienie za prześladowania w latach 40. i 50. organizacje religijne otrzymały nieruchomości o powierzchni ponad 150 tys. ha.
Kościół proponuje państwu, żeby płaciło mu jeszcze więcej?
Co na to politycy największych partii w kraju? PO najchętniej nie zmieniałaby w obecnym prawie regulującym działalność kościołów w Polsce nic. PiS jest za propozycją Episkopatu. Jakie to będzie mieć skutki dla budżetu państwa? Money.pl policzyło: nawet, gdyby tylko połowa Polaków regularnie uczęszczających na msze święte zdecydowała się w tym roku skorzystać z proponowanej możliwości odpisania 1 proc. podatku właśnie na Kościół katolicki, do kościelnej kasy zamiast 94 mln zł z Funduszu Kościelnego wpłynęłoby blisko 300 mln zł.
"Gazeta Wyborcza" idzie jeszcze dalej i podkreśla, że biskupi najprawdopodobniej nie chcą robić konkurencji organizacjom pożytku publicznego, na rzecz których podatnicy mogą odpisywać 1 proc. Episkopat chce, by do dyspozycji obywateli był kolejny 1 proc. A to oznacza, że państwo płaciłoby na kościoły jeszcze więcej, niż płaci dziś.
Więc proszę mnie dyskryminować tak jak tę katolicką sektę. Poddam się takiej dyskryminacji bez sprzeciwu.
poniedziałek, 17 października 2011
Mr Sejm
Buszując w necie znalazłem najprzystojniejszego posła nowej kadencji. Oto on: Michał Kabaciński.
Etykiety:
Out of category
Magdalena Środa - Sejm miejscem kultu?
Janusz Palikot chce uregulować status symboli religijnych w sejmie, tak by instytucja ta działała w zgodzie z Konstytucję. Sejmowa sala obrad nie jest przecież miejscem kultu religijnego.
A wiara posłów nie jest chyba aż tak krucha, że bez ciągłego widoku krzyża, zaniknie zupełnie. A może? Posłowie mają przecież do dyspozycji własną kaplicę, do której w przypadkach nagłej bądź cyklicznej potrzeby religijnej, mają swobodny wstęp. Dla zaznaczenia swojego wyznania czy przynależności religijnej mogą nosić krzyżyki na szyi, jak również umieszczać w swoich teczkach wizerunki świętych, których szczególnie cenią lub którzy są im pomocni w pracy poselskiej. W przypadku poczucia szczególnego zagrożenia posłowie mogą się udać po pomoc do posłanki Radziszewskiej, która trzyma gdzieś w sejmie Matkę Boską Trybunalską. Na terenie Warszawy (również w okolicach sejmu) posłowie mają do dyspozycji mnóstwo Kościołów, otwartych i właściwie zaopatrzonych. W eterze kilka stacji nadaje modlitwy oraz audycje krzewiące wiarę. Spowiadać się można - w razie potrzeby - nawet internetowo. Nigdzie na świecie - prócz krajów fundamentalistycznych i to najczęściej muzułmańskich - religia nie ma się tak dobrze jak w Polsce. Kościół nie tylko jest nietykalny, poza krytyką, ale i poza jakąkolwiek kontrolą. Wszelkie działania (publicystyczne, artystyczne) które mogą narazić wiernych oraz biskupów na obrazę uczuć, są ścigane i karane przez państwo. Kościół ma nie tylko wszystkie prawa, ale i mnóstwo ekskluzywnych przywilejów (finansowych, medialnych, opiniotwórczych, obyczajowych), którymi nie cieszy się żadne inne wyznanie. A przecież art. 25 Konstytucji mówi o równym traktowaniu wszystkich wyznań przez władzę a także o jej bezstronności wobec nich.
Jak więc traktować krzyż na Sali sejmowej, gdzie siedzą posłowie innych wyznań niż katolickie oraz bezwyznaniowi? Jeśli władza ma być bezstronna i stać na straży równego traktowania, to w sejmie powinny znaleźć się symbole innych religii. Można - dla sprawiedliwości - zachować ich należyte proporcje: krzyż katolicki może być znacznie większy, prawosławny całkiem malutki, a Gwiazda Dawida - powiedzmy - średnia. Samotny krzyż katolicki jest tymczasem wyrazem stronniczości władzy, łamania konstytucji, słabości wiary katolickiej (bo silnie wierzący nie potrzebują w każdym miejscu przypominania o własnej religii), ale przede wszystkim - elementem walki politycznej.Obrońcy krzyża nie zgadzają się z konstytucją i domagają się uznania dla religijnej większości jak również dla tradycji. Argumenty to nader dziwne, bo przecież to, co stanowi większość, ani to czego się ona domaga, nie może w demokracji ograniczać praw mniejszości. Żyjemy w demokracji liberalnej a nie greckiej. Większość nie może ograniczać praw mniejszości. Poza tym gdyby każdy katolik musiał obłożyć się podatkiem na rzecz Kościoła to liczba wyznawców tej wiary spadłaby gwałtownie. I argument że większość domaga się krzyża okazałby się nieważny.Jeśli zaś chodzi o uznanie dla polskiej tradycji, to warto zwrócić uwagę, że jest istotnym elementem - oprócz katolicyzmu - jest od XVI wieku tolerancja; Polska wszak zawsze była państwem wielowyznaniowym. Krzyż w tym kontekście jest więc raczej symbolem symbolicznej przemocy (wobec mniejszości) niż miłości i tolerancji.Rozumiem jednak polityczne i emocjonujące funkcje krzyża. Już zastanawiałam się, czym będzie po wyborach i przepędzeniu Nergala z telewizji, zajmował się na przykład taki biskup Michalik. Opieka nad kultem religijnym wyraźnie mu nie wystarcza. Biskup Michalik ma temperament polityczny. Teraz będzie wraz z "bogobojnymi" posłami bronił krzyża w sejmie. I znów tak jak na Krakowskim Przedmieściu stanie się on nie symbolem ale przedmiotem wiary. Politycznej.I myślę sobie, że w tym kontekście lepszym wyrazem szacunku dla krzyża jest jego ściągnięcie, niż walczenie pod nim. Wydaje mi się też, że Boga lepiej jest mieć w sercu niż w ręku, jako oręż politycznej walki. Ale mogę się oczywiście mylić.
A wiara posłów nie jest chyba aż tak krucha, że bez ciągłego widoku krzyża, zaniknie zupełnie. A może? Posłowie mają przecież do dyspozycji własną kaplicę, do której w przypadkach nagłej bądź cyklicznej potrzeby religijnej, mają swobodny wstęp. Dla zaznaczenia swojego wyznania czy przynależności religijnej mogą nosić krzyżyki na szyi, jak również umieszczać w swoich teczkach wizerunki świętych, których szczególnie cenią lub którzy są im pomocni w pracy poselskiej. W przypadku poczucia szczególnego zagrożenia posłowie mogą się udać po pomoc do posłanki Radziszewskiej, która trzyma gdzieś w sejmie Matkę Boską Trybunalską. Na terenie Warszawy (również w okolicach sejmu) posłowie mają do dyspozycji mnóstwo Kościołów, otwartych i właściwie zaopatrzonych. W eterze kilka stacji nadaje modlitwy oraz audycje krzewiące wiarę. Spowiadać się można - w razie potrzeby - nawet internetowo. Nigdzie na świecie - prócz krajów fundamentalistycznych i to najczęściej muzułmańskich - religia nie ma się tak dobrze jak w Polsce. Kościół nie tylko jest nietykalny, poza krytyką, ale i poza jakąkolwiek kontrolą. Wszelkie działania (publicystyczne, artystyczne) które mogą narazić wiernych oraz biskupów na obrazę uczuć, są ścigane i karane przez państwo. Kościół ma nie tylko wszystkie prawa, ale i mnóstwo ekskluzywnych przywilejów (finansowych, medialnych, opiniotwórczych, obyczajowych), którymi nie cieszy się żadne inne wyznanie. A przecież art. 25 Konstytucji mówi o równym traktowaniu wszystkich wyznań przez władzę a także o jej bezstronności wobec nich.
Jak więc traktować krzyż na Sali sejmowej, gdzie siedzą posłowie innych wyznań niż katolickie oraz bezwyznaniowi? Jeśli władza ma być bezstronna i stać na straży równego traktowania, to w sejmie powinny znaleźć się symbole innych religii. Można - dla sprawiedliwości - zachować ich należyte proporcje: krzyż katolicki może być znacznie większy, prawosławny całkiem malutki, a Gwiazda Dawida - powiedzmy - średnia. Samotny krzyż katolicki jest tymczasem wyrazem stronniczości władzy, łamania konstytucji, słabości wiary katolickiej (bo silnie wierzący nie potrzebują w każdym miejscu przypominania o własnej religii), ale przede wszystkim - elementem walki politycznej.Obrońcy krzyża nie zgadzają się z konstytucją i domagają się uznania dla religijnej większości jak również dla tradycji. Argumenty to nader dziwne, bo przecież to, co stanowi większość, ani to czego się ona domaga, nie może w demokracji ograniczać praw mniejszości. Żyjemy w demokracji liberalnej a nie greckiej. Większość nie może ograniczać praw mniejszości. Poza tym gdyby każdy katolik musiał obłożyć się podatkiem na rzecz Kościoła to liczba wyznawców tej wiary spadłaby gwałtownie. I argument że większość domaga się krzyża okazałby się nieważny.Jeśli zaś chodzi o uznanie dla polskiej tradycji, to warto zwrócić uwagę, że jest istotnym elementem - oprócz katolicyzmu - jest od XVI wieku tolerancja; Polska wszak zawsze była państwem wielowyznaniowym. Krzyż w tym kontekście jest więc raczej symbolem symbolicznej przemocy (wobec mniejszości) niż miłości i tolerancji.Rozumiem jednak polityczne i emocjonujące funkcje krzyża. Już zastanawiałam się, czym będzie po wyborach i przepędzeniu Nergala z telewizji, zajmował się na przykład taki biskup Michalik. Opieka nad kultem religijnym wyraźnie mu nie wystarcza. Biskup Michalik ma temperament polityczny. Teraz będzie wraz z "bogobojnymi" posłami bronił krzyża w sejmie. I znów tak jak na Krakowskim Przedmieściu stanie się on nie symbolem ale przedmiotem wiary. Politycznej.I myślę sobie, że w tym kontekście lepszym wyrazem szacunku dla krzyża jest jego ściągnięcie, niż walczenie pod nim. Wydaje mi się też, że Boga lepiej jest mieć w sercu niż w ręku, jako oręż politycznej walki. Ale mogę się oczywiście mylić.
Powtórka z dyskryminacji
Szok! W swej naiwności myślałem, że wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Kozak przeciwko Polsce zagwarantował osobom homoseksualnych brak dyskryminacji przynajmniej w sprawach przejęcia najmu mieszkania. Z dzisiejszych wiadomości dowiedziałem się jednak, że warszawski sąd oddalił wniosek o przejęcie najmu mieszkania po zmarłym partnerze homoseksualnym uznając, że jest to możliwe tylko przy konkubinacie heteroseksualnym. Co tam wyroki ze Strasburga. Sędzia z Warszawy wie lepiej, co komu wolno. Prawo prawem, a orzeczenia polskich sądów swoją drogą. Czyżby przyszedł czas na nową sprawę w Strasburgu? Obawiam się, że tak. To smutne, że obywatele muszą pozywać swoje państwo, ponieważ je dyskryminuje. Kto zapłaci za te sądowe pomyłki? Jak myślicie? Tak, macie rację. Obywatele ze swoich podatków. W ramach zbiorowej społecznej obrony homofobii. Ciekawe, czy ten skandaliczny wyrok zauważy Pani Radziszewska. Często mówi w wywiadach, że ona nie zna przypadków dyskryminacji osób homoseksulnych. Nie zna bo nie chce. Ta sprawa jest tego dowodem.
niedziela, 16 października 2011
Quinto
Zachary Quinto oświadczył, że jest gejem. Wow?! Raczej ŁOŁ! Żyjemyw XXI wieku i szokiem jest dla mnie, że takie oświadczenia wciąż wywołują ekscytację. Szokujące jest to, że aktor musiał przeżyć 34 lata, by w końcu oświadczyć światu coś co jest jedną z najważniejszych cech w życiu, co decyduje o tym, w kim się zakochujemy i z kim spędzamy życie. Oczywiście lepiej późno niż wcale, ale coming outy a la Ricky Martin (czyli z poślizgiem 20 lat) są czymś smutnym. Nic bowiem nie stało ani Rickiemu Martinowi ani Zacharemu Quinto żyć otwarcie wcześniej. Potem wszyscy mówią "ale on nie wygląda na geja" jakby gej miał wyglądać jakoś inaczej. Dziwią się, że męski facet jak Quinto jest homoseksulany. I to jest szokujące! A w Polsce? Lepiej nie mówić. Kammelizm i Piasecznizm.
Etykiety:
Homopromocja
sobota, 15 października 2011
Polska laicka nie katolicka
Ulicami Krakowa przeszedł dziś marsz ateistów i agnostyków. Wcześniej, na rozpoczęcie marszu ateistów na placu Wolnica głos zabrała eurodeputowana Sojuszu Lewicy Demokratycznej Joanna Senyszyn. - Drogie siostry ateistki i agnostyczki, drodzy bracia ateiści i agnostycy - rozpoczęła. - Cieszę się, że po raz kolejny spotykamy się na marszu ateistów i agnostyków. Pokazujemy w ten sposób naszej klerykalnej ojczyźnie, że jesteśmy jej pełnoprawnymi obywatelami - mówiła Senyszyn. Stwierdziła, że państwo powinno być świeckie. Nawiązała do spraw aborcji i in-vitro. - Większość w Sejmie wciąż mają politycy katolicy, o mentalności dziewiętnastowiecznej, którzy nie rozumieją świeckości. (...) Bardzo żałuję, że tutaj z nami nie ma Janusza Palikota - kontynuowała. Po tych słowach rozległy się brawa, a część ateistów zaczęła krzyczeć: "Precz z polityką!". Senyszyn odpowiedziała: - raczej bym zaproponowała go wygwizdać za takie lekceważenie. Ateiści znów zareagowali okrzykami: "Stop politykom!". - Tu politycy powinni być obecni - zakończyła Senyszyn.
Pod pomnikiem Tadeusza Boya-Żeleńskiego głos zabrał Jan Hartman (bez powodzenia startował w ostatnich wyborach parlamentarnych z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej). - Czternaście lat temu nieznany sprawcy pod osłoną nocy zawiesili nad drzwiami sali obrad plenarnych Sejmu RP krucyfiks. Dlaczego zrobili to pod osłoną nocy? Dlaczego nie zrobili tego w świetle jupiterów przed kamerami telewizji Trwam! Dlaczego nie zrobili tego jawnie? Chyba dlatego, że mieli poczucie, że coś jest nie tak. Liczyli na to, że nikt nie waży się dotknąć krzyża. To doskonała sposobność do tego, by obrońcy krzyża mogli się wykazać. To się w języku etyki nazywa szantaż moralny - przekonywał. Stwierdził też, że krzyż powinien zniknąć z przestrzeni publicznej. - Dlaczego państwo musi zachować powściągliwość, neutralność, bezstronność w tym zakresie? Bo tylko pod tym warunkiem obywatele będą mogli wierzyć, że państwo traktuje wszystkich obywateli i wszystkie grupy tak samo! - mówił.
Etykiety:
Ateizm
Wielkoduszność chama
Na powyborczej klęsce PJN wyrósł nowy homofob na skalę Terlikowskiego. Krzysztof Oksiuta. Stan psychiczny tego pana od kilku dni wskazuje na konieczność interwencji psychiatrycznej. Kiepski stan psychiki widać w jego komentarzach na blogu i facebooku. Pierwsze symptomy choroby uzewnętrzniły się dzień po wyborach:
„Jestem antyhomosiem” – pisze Oksiuta. I dalej: „Ale ja nie pocałuję pana/i ryszarda/anny grodzkiego/kiej w rękę ,bo ten gest mam zarezerwowany dla prawdziwych kobiet. Nie będę wspierał homosiów w adopcji dzieci. Nie pozwolę też nikomu zbliżyć się do moich dzieci z trawą. A jeśli dowiem się o tym, to urwę łeb palikota, zaniosę do TVN, a potem spalę pod Sejmem. Ja też mam prawo do obrony, ja też chcę mieć prawo do życia, wolnego od dewiantów i chorych psychicznie, otumanionych narkotykami ludzi.”
My wiemy panie Oksiuta kim pan jest i bardzo współczujemy. Ale mamy radę. Są psychoterapeuci, którzy panu pomogą. Choć czytając kolejny wpis widać, że przypadek fobii Oksiuty jest ciężki i będzie wymagał zapewne dłuższej terapii:
„Mianowanie Pani Minister Zdrowia Ewy Kopacz na Marszałka Sejmu to bardzo dobra decyzja Pana Premiera. Świadczy ona o pełnej świadomości zagrożeń jakie spowodowało wejście partii homosiów, tranzusiów i narkomanów do parlamentu.
Wiadomym powszechnie faktem jest to, że wśród homosiów jest najwięcej nosicieli wirusa HIV. Nie można lekceważyć tego faktu. Choroba AIDS nadal jest niewyleczalną mimo miliardów dolarów wyłożonych na badania poszukujące skutecznego leku.
To dobrze, że Pani minister Zdrowia zostanie Marszałkiem Sejmu. Gratuluję jej już dziś i liczę na zlecenie wszystkich niezbędnych badań medycznych posłów oraz na publikację ich wyników na stronie internetowej Sejmu. Mamy prawo wiedzieć kto nami rządzi.”
Ja bym chciał zobaczyć wynik badań psychiatrycznych Oksiuty. Myślę, że nie zdziwię się. Zwłaszcza, że dziś Oksiuta o gejach pisze tak:
„Dziś, gdy dano im (niestety) możliwość wpływania na życie publiczne, nie potrafią odreagować inaczej niż nienawiścią i brakiem wdzięczności za okazywaną im wielkoduszność.”
Wielkoduszność?!?!?!?! Mnie zamurowało. Niech Oksiuta pozna i moją wielkoduszność. Choć na to zasługuje powstrzymam się od powiedzenia mu tego kim naprawdę jest – chamem i homofobicznym ćwokiem.
„Jestem antyhomosiem” – pisze Oksiuta. I dalej: „Ale ja nie pocałuję pana/i ryszarda/anny grodzkiego/kiej w rękę ,bo ten gest mam zarezerwowany dla prawdziwych kobiet. Nie będę wspierał homosiów w adopcji dzieci. Nie pozwolę też nikomu zbliżyć się do moich dzieci z trawą. A jeśli dowiem się o tym, to urwę łeb palikota, zaniosę do TVN, a potem spalę pod Sejmem. Ja też mam prawo do obrony, ja też chcę mieć prawo do życia, wolnego od dewiantów i chorych psychicznie, otumanionych narkotykami ludzi.”
My wiemy panie Oksiuta kim pan jest i bardzo współczujemy. Ale mamy radę. Są psychoterapeuci, którzy panu pomogą. Choć czytając kolejny wpis widać, że przypadek fobii Oksiuty jest ciężki i będzie wymagał zapewne dłuższej terapii:
„Mianowanie Pani Minister Zdrowia Ewy Kopacz na Marszałka Sejmu to bardzo dobra decyzja Pana Premiera. Świadczy ona o pełnej świadomości zagrożeń jakie spowodowało wejście partii homosiów, tranzusiów i narkomanów do parlamentu.
Wiadomym powszechnie faktem jest to, że wśród homosiów jest najwięcej nosicieli wirusa HIV. Nie można lekceważyć tego faktu. Choroba AIDS nadal jest niewyleczalną mimo miliardów dolarów wyłożonych na badania poszukujące skutecznego leku.
To dobrze, że Pani minister Zdrowia zostanie Marszałkiem Sejmu. Gratuluję jej już dziś i liczę na zlecenie wszystkich niezbędnych badań medycznych posłów oraz na publikację ich wyników na stronie internetowej Sejmu. Mamy prawo wiedzieć kto nami rządzi.”
Ja bym chciał zobaczyć wynik badań psychiatrycznych Oksiuty. Myślę, że nie zdziwię się. Zwłaszcza, że dziś Oksiuta o gejach pisze tak:
„Dziś, gdy dano im (niestety) możliwość wpływania na życie publiczne, nie potrafią odreagować inaczej niż nienawiścią i brakiem wdzięczności za okazywaną im wielkoduszność.”
Wielkoduszność?!?!?!?! Mnie zamurowało. Niech Oksiuta pozna i moją wielkoduszność. Choć na to zasługuje powstrzymam się od powiedzenia mu tego kim naprawdę jest – chamem i homofobicznym ćwokiem.
czwartek, 13 października 2011
Misja telewizji publicznej
Nergal jednak zostanie wyrzucony z TVP pod naciskiem katolskich popaprańców. Dla mnie szok. Darski w programie telwizyjnym nawet nie ujawniał swojego światopoglądu nie mówiąc już o satanizmie. Nawet gdyby to robił to miałby on do tego takie samo prawo jak katolik do mówienia o swoim katolicyźmie a kalwin kalwiniźmie zaś buddysta buddyźmie. Żenujące jest dowodzenie, że gdy rzekomo prywatnie Darski obraża uczucia katolików wprowadza do dyskusji agresję i nietolerancję. Szczególnie w sytuacji, gdy Cejrowski i Terlikowski publicznie obrażając osoby homoseksualne, wyborców Palikota oraz osoby niewierzące dostają za to nowe angaże w publicznych mediach, a nawet nagrody od TVP. To czyste skurwysyństwo.
Etykiety:
Polityka
Piiiiiiiiitera
Julia Pitera z PO zapytana o sukces Ruchu Palikota w wyborach odpowiedziała: - Tak się zdarza, że pojawia się niewielka formacja, która jest czarnym koniem. Palikot to nie Lepper, ale mechanizm tu jest podobny. Jest jakaś grupa ludzi, która uważa, że istniejące partie nie spełniają ich oczekiwań i głosują z przekory - ponieważ bardzo wątpię, żeby wyborcy wiedzieli kim są osoby na które głosowali.
Pani Pitera, ja nie glosowalem z przekory. Glosowalem z powodu konkretnych propozycji swiatopogladowych i propozycji, ktore pani jako antyfeministce sa obce. Poza tym nie rozumiem kobiet, ktore wystepuja przeciwko feministkom. One chyba nie rozumieja tego, ze gdyby nie faministki to Julia Pitera siedzialaby dzis w domu z szydelkiem w reku i czekala na meza z obiadem a nie lansowala sie na politycznych salonach Warszawy.
Pani Pitera, ja nie glosowalem z przekory. Glosowalem z powodu konkretnych propozycji swiatopogladowych i propozycji, ktore pani jako antyfeministce sa obce. Poza tym nie rozumiem kobiet, ktore wystepuja przeciwko feministkom. One chyba nie rozumieja tego, ze gdyby nie faministki to Julia Pitera siedzialaby dzis w domu z szydelkiem w reku i czekala na meza z obiadem a nie lansowala sie na politycznych salonach Warszawy.
Etykiety:
Polityka
wtorek, 11 października 2011
Euforia
Po wyborach zrobiło się euforycznie. Biedroń i Grodzka w Sejmie, Polska świecka i nowoczesna, naród wykazał się mądrością i tolerancją – takie hasła w nagłówkach internetowych newsów można znaleźć na każdym portalu internetowym. No, może nie każdym. Zdarzają się też wezwania do walki ze skurwysynem-trefnisiem i jego poplecznikami, ale to wytłumaczyć można tylko chorobą psychiczną. Euforia króluje. Ja z tym sukcesem mam niemały dylemat. Miałem obawy, czy to co napiszę nie wystudzi za mocno rozbudzonego w nas optymizmu, ale uznałem, że lepsze trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość niż uleganie złudzie, choćby była wyjątkowo piękna. Sukces sił postępowych odtrąbiony w mediach mocno mnie nie zadowala. Zamiast o sukcesie wolałbym raczej mówić o nadziejach. Nadziejach, które rozbudził Ruch Palikota. Spójrzmy jednak na wyniki. 10% Ruchu Palikota plus 8% SLD świadczy o tym, że w Sejmie ponad 80% miejsc zajmą partie reprezentujące poglądy konserwatywne. I to już nie wygląda optymistycznie. Polska jest bardzo tolerancyjna - ocenia czarnoskóry poseł John Godson komentując fakt, że w polskim Sejmie po raz pierwszy na świecie zasiądzie osoba transpłciowa i pierwszy raz w historii Polski otwarty homoseksualista. Czyżby?! O tym, że tak nie jest świadczy sama wypowiedź posła, który w peanach na cześć tolerancyjności Polaków i swojej mówi tak: „W sprawach światopoglądowych jestem konserwatywny , ale uważam, że nie ważne kim jesteśmy, wszyscy potrzebujemy szacunku. Jestem jednak przeciwny małżeństwom homoseksualnym i adoptowaniu przez takie osoby dzieci. Uważam, że nie ma takiej potrzeby. Polskie prawo mówi o tym, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Jestem jednak za tym, żeby w czasie choroby homoseksualista mógł odwiedzić swojego partnera w szpitalu, chciałbym żeby nie byli oni dyskryminowani ze względu na ich życiowe wybory.” Na czym więc ma polegać owa tolerancja i szacunek? Odnoszę wrażenie, że tylko na tym, że na geja nie powinno się pluć, bić go i co najwyżej pozwolić mu na odwiedziny w szpitalu swojego partnera. Reszta jest zdaniem Godsona nie potrzebna. O !!#%*!!! I jakie wybory życiowe ma na myśli Godson?! Miałem taką samą możliwość wybory swojej orientacji jak Godson koloru skóry, ale do posła to niestety nie dociera. Taką tolerancję to niech Godson sobie wsadzi w swoje cztery litery, bo ja oczekuję znacznie więcej. I oczekują tego też inni polscy geje i lesbijki. O tym, że nie będzie łatwo przełamać konserwatywny mur niewiedzy i fałszywie pojmowanej tolerancji świadczy to, co mówi ponoć jeden z najbardziej tolerancyjnych posłów PO. I jeszcze jedna kwestia, której Godson nie zauważa – osoby homoseksualne mają prawo do adopcji dzieci w Polsce. Przynajmniej teoretycznie.
Etykiety:
Polityka
Komentarze powyborcze
Chcę dziś polecić dwie powyborcze oceny dokonane przez Joannę Senyszyn i Magdalenę Środę. Obie bardzo trafne. Joanna Senyszyn widać zdaje sobie z czegoś, czego do dnia dzisiejszego nie zauważyło kierownictwo SLD, a mianowicie tego, że aby osiągnąć sukces w polityce trzeba być stanowczym, mieć jaja, spójną wizję tego co się chce osiągnąć i przede wszystkim być wiarygodnym. SLD kilka lat temu zapowiedziało z wielkim hukiem, że jedzie uczyć się od hiszpańskich socjalistów, a Napieralski będzie drugim Zapatero. Czas pokazał, że kierownictwo SLD z tych nauk nie wyciągnęło żadnych wniosków, a odnoszę nawet wrażenie, że się z poglądami hiszpańskich socjalistów nietylko nie utożsamiało ale przestraszyło się ich . Pomimo tego, że SLD kreowało się na postępową i nowoczesną partię, realia wskazywały, że tak jednak nie jest. Polityka w stylu Panu bogu świeca a diabłu ogarek nie mogła i nie dała pozytywnego wyniku wyborczego. SLD wiele razy zdradziło swoich wyborców i było nieautentyczne. Ponieważ wszystko ma swoje granice to i cierpliwość wyborców także. Pomysł na uzdrowienie SLD był bardzo prosty. Niestety nie przebił się on do mainstreamu w SLD. Skutki tego zaniechania są teraz dla tej partii badzo bolesne. Na tym koniec mojego komentarza. Oddaję miejsce Joannie Senyszyn i Magdalenie Środzie.
Joanna Senyszyn:
SLD odniósł spektakularną porażkę. RP - sukces. Dziękuję wszystkim naszym Wyborcom, współczuję mojej partii i oczywiście gratuluję partii Janusza Palikota, choć zabrała głosy Sojuszowi.
Przepływ elektoratu nastąpił niczym w naczyniach połączonych. Gdyby na prawach fizyki, mielibyśmy po 9,15%. Na prawach polityki odpłynęło od nas nieco więcej - wyborcy partii Racja PL, ateiści, agnostycy, katolicy mający dość klerykalizmu, osoby LGBT, czytelnicy tygodników "Fakty i Mity" oraz "Nie". Oczywiście nie wszyscy, ale wielu.
Najgorsze, że nie było to wcale nieuniknione. Gdyby SLD potrafił się mentalnie wyzwolić z fałszywego, narzuconego 20 lat temu przez Michnika przeświadczenia, że lewicy wolno mniej, a 10 lat temu jeszcze szkodliwszego Millerowego, że UE warta mszy, Janusz Palikot nie miałby z czym startować w wyborach.
A tak szef Ruchu swojego imienia otwarcie głosi wszem i wobec opracowany przeze mnie program świeckiego państwa, który kolejni szefowie SLD z taką pewną nieśmiałością chowali w szufladzie. Środowiskom manifestującym w Paradach Równości, dumnym, że w ten sposób zmieniają oblicze ziemi, tej ziemi, nie podoba się, że poseł Kalisz za to przeprasza. Można tak długo wyliczać.
Trzeba rzetelnie ocenić wyniki, przeanalizować przyczyny klęski SLD w powiązaniu z sukcesem RP i przestać sobie mydlić oczy, że to tylko personalna kwestia przywództwa i wyłącznie jednostkowa odpowiedzialność.
Musimy zmienić oblicze partii! Tej partii!
Magdalena Środa:
Ze zdziwieniem wysłuchałam wczoraj komentarzy wyniku wyborów. Kuriozalni wydali mi się zwłaszcza "mędrcy" rutynowo zapraszani przez TVN 24. To, że do ich grona należą wyłącznie mężczyźni, przestało mnie już dziwić, (TVN 24 postanowiło być telewizją patriarchalną i już!), to że żadna z wyrażanych opinii nie była w stanie wykroczyć poza mainstream ("Napieralski jest kiepski", "Palikot chce władzy") - nie dziwi mnie również. To, że nikt z zapraszanych panów nie zauważył, że wygrana Palikota nie jest wygraną personalną, lecz społeczną opcją na rzecz radykalnie odmiennej, świeckiej wizji państwa - też uważam za coś normalnego; bo skoro za głos opinii publicznej uważa się tych, którzy ją formułują, to nic dziwnego że będą adorowali swoje własne osądy. I pomysł o potrzebie państwa odmiennego od ich wizji - spokojnie odrzucą.Tymczasem w tych wyborach wydarzyło się coś naprawdę istotnego; znacząca część społeczeństwa opowiedziała się za wizją naprawdę nowoczesnego państwa. To znaczy państwa racjonalnego, egalitarnego, świeckiego, różnorodnego, jednym słowem państwa, które nie skrywa "feudalizmu" w sferze prywatnej, państwa, które stawia na wartości oświeceniowe, na rozdział Kościoła od państwa, na prawa kobiet i mniejszości, na nowoczesną a nie XIX wieczną edukację. A edukacja - w przeciwieństwie do obrony, finansów, kultury i polityki socjalnej - jest najbardziej istotnym elementem kreowania przyszłego państwa, czego Tusk i jego koledzy za nic nie potrafią zrozumieć, obsadzając w roli ministra edukacji "Giertycha w spódnicy" czyli panią Hall (w tej kadencji - podejrzewam - nie będzie lepiej, będzie w zgodzie z zasadą "byle polska szkoła spokojna, byle religia obfita").
Jeśli PO wejdzie w koalicję z PSL i zlekceważy (jak wczorajsi komentatorzy polityczni) postulat nowoczesności czyli wyzwanie, które stawia przed rządzącymi Ruch Palikota, to będzie to zapewne ostatnia kadencja tej partii i duży krok wstecz wobec wyzwań nowoczesności. Dla świętego spokoju, dla panowania, dla trwania - PO zapewne pójdzie na prosty układ, czy na koalicję z PSL.Wybory wygrywa się po to, by nic nie zmieniać i Tuska ma niezwykłą szansę pod tym względem, ale czy nam się to rzeczywiście opłaci? Tusk po kilku latach władzy w stabilnym zakonserwowanym państwie pójdzie na wysokie stanowiska do Uni Europejskiej, a Polska zakonserwowana w nowoczesnej folii, ale dziewiętnastowieczna od środka - pozostanie.Dla społeczeństwa, koalicja PO- PSL będzie to znaczyć cztery lata marazmu, dryfowania, układania się z Kościołem, wbrew wyzwaniom nowoczesności. PO - z tajemniczych dla mnie powodów - jest w stanie zrezygnować z walki o postęp, skuteczność, równość, nowoczesność tylko dlatego, że jego przywódca łudzi się, że konserwatywne skrzydło partii zapewni mu stabilność i siłę. Nic bardziej mylnego. Posłowie "watykańscy" PO (Gowin i reszta) czy PSL-owcy ciągną PO w dół: bez fajerwerków ale systematycznie i nieuchronnie. Jeśli ta opcja wygra, za cztery lata PO w koalicji z PiS będzie rywalizować z Palikotem, który naprawdę urośnie w siłę (ku dobru państwa).
Joanna Senyszyn:
SLD odniósł spektakularną porażkę. RP - sukces. Dziękuję wszystkim naszym Wyborcom, współczuję mojej partii i oczywiście gratuluję partii Janusza Palikota, choć zabrała głosy Sojuszowi.
Przepływ elektoratu nastąpił niczym w naczyniach połączonych. Gdyby na prawach fizyki, mielibyśmy po 9,15%. Na prawach polityki odpłynęło od nas nieco więcej - wyborcy partii Racja PL, ateiści, agnostycy, katolicy mający dość klerykalizmu, osoby LGBT, czytelnicy tygodników "Fakty i Mity" oraz "Nie". Oczywiście nie wszyscy, ale wielu.
Najgorsze, że nie było to wcale nieuniknione. Gdyby SLD potrafił się mentalnie wyzwolić z fałszywego, narzuconego 20 lat temu przez Michnika przeświadczenia, że lewicy wolno mniej, a 10 lat temu jeszcze szkodliwszego Millerowego, że UE warta mszy, Janusz Palikot nie miałby z czym startować w wyborach.
A tak szef Ruchu swojego imienia otwarcie głosi wszem i wobec opracowany przeze mnie program świeckiego państwa, który kolejni szefowie SLD z taką pewną nieśmiałością chowali w szufladzie. Środowiskom manifestującym w Paradach Równości, dumnym, że w ten sposób zmieniają oblicze ziemi, tej ziemi, nie podoba się, że poseł Kalisz za to przeprasza. Można tak długo wyliczać.
Trzeba rzetelnie ocenić wyniki, przeanalizować przyczyny klęski SLD w powiązaniu z sukcesem RP i przestać sobie mydlić oczy, że to tylko personalna kwestia przywództwa i wyłącznie jednostkowa odpowiedzialność.
Musimy zmienić oblicze partii! Tej partii!
Magdalena Środa:
Ze zdziwieniem wysłuchałam wczoraj komentarzy wyniku wyborów. Kuriozalni wydali mi się zwłaszcza "mędrcy" rutynowo zapraszani przez TVN 24. To, że do ich grona należą wyłącznie mężczyźni, przestało mnie już dziwić, (TVN 24 postanowiło być telewizją patriarchalną i już!), to że żadna z wyrażanych opinii nie była w stanie wykroczyć poza mainstream ("Napieralski jest kiepski", "Palikot chce władzy") - nie dziwi mnie również. To, że nikt z zapraszanych panów nie zauważył, że wygrana Palikota nie jest wygraną personalną, lecz społeczną opcją na rzecz radykalnie odmiennej, świeckiej wizji państwa - też uważam za coś normalnego; bo skoro za głos opinii publicznej uważa się tych, którzy ją formułują, to nic dziwnego że będą adorowali swoje własne osądy. I pomysł o potrzebie państwa odmiennego od ich wizji - spokojnie odrzucą.Tymczasem w tych wyborach wydarzyło się coś naprawdę istotnego; znacząca część społeczeństwa opowiedziała się za wizją naprawdę nowoczesnego państwa. To znaczy państwa racjonalnego, egalitarnego, świeckiego, różnorodnego, jednym słowem państwa, które nie skrywa "feudalizmu" w sferze prywatnej, państwa, które stawia na wartości oświeceniowe, na rozdział Kościoła od państwa, na prawa kobiet i mniejszości, na nowoczesną a nie XIX wieczną edukację. A edukacja - w przeciwieństwie do obrony, finansów, kultury i polityki socjalnej - jest najbardziej istotnym elementem kreowania przyszłego państwa, czego Tusk i jego koledzy za nic nie potrafią zrozumieć, obsadzając w roli ministra edukacji "Giertycha w spódnicy" czyli panią Hall (w tej kadencji - podejrzewam - nie będzie lepiej, będzie w zgodzie z zasadą "byle polska szkoła spokojna, byle religia obfita").
Jeśli PO wejdzie w koalicję z PSL i zlekceważy (jak wczorajsi komentatorzy polityczni) postulat nowoczesności czyli wyzwanie, które stawia przed rządzącymi Ruch Palikota, to będzie to zapewne ostatnia kadencja tej partii i duży krok wstecz wobec wyzwań nowoczesności. Dla świętego spokoju, dla panowania, dla trwania - PO zapewne pójdzie na prosty układ, czy na koalicję z PSL.Wybory wygrywa się po to, by nic nie zmieniać i Tuska ma niezwykłą szansę pod tym względem, ale czy nam się to rzeczywiście opłaci? Tusk po kilku latach władzy w stabilnym zakonserwowanym państwie pójdzie na wysokie stanowiska do Uni Europejskiej, a Polska zakonserwowana w nowoczesnej folii, ale dziewiętnastowieczna od środka - pozostanie.Dla społeczeństwa, koalicja PO- PSL będzie to znaczyć cztery lata marazmu, dryfowania, układania się z Kościołem, wbrew wyzwaniom nowoczesności. PO - z tajemniczych dla mnie powodów - jest w stanie zrezygnować z walki o postęp, skuteczność, równość, nowoczesność tylko dlatego, że jego przywódca łudzi się, że konserwatywne skrzydło partii zapewni mu stabilność i siłę. Nic bardziej mylnego. Posłowie "watykańscy" PO (Gowin i reszta) czy PSL-owcy ciągną PO w dół: bez fajerwerków ale systematycznie i nieuchronnie. Jeśli ta opcja wygra, za cztery lata PO w koalicji z PiS będzie rywalizować z Palikotem, który naprawdę urośnie w siłę (ku dobru państwa).
Etykiety:
Polityka
niedziela, 9 października 2011
Wybory, wybory i po wyborach
Dzisiaj SLD dostało w kulkę w kolano od wyborców. I to chyba dobrze. W czasie kampanii wyborczej SLD pokazało, że jest partią bez idei, bez wizji nowoczesnego państwa, instrumentalnie traktującą wyborców, składającą obietnice tylko po to, by je schować po wyborach do szuflady na kolejne 4 lata. Środowiska, które w przeszłości przez tę partię zostały oszukane dziś postanowiły oddać swój głos na kogoś innego.
Etykiety:
Polityka
Ζάκυνθος 30.09.2011 - 8.10.2011
30'C w cieniu, błękitne niebo i lazurowe morze w październiku... Było to dla mnie jeszcze niedawno niewyobrażalne, ale dowiadczyłem tego i zapewniam, że jest możliwe. Było przecudnie.
Moje top 5 na Zante:
1. Zatoka wraku (wiem, nie jestem oryginalny i nikogo tym nie zdziwiłem)
2. Gerakas
3. Dafni
4. Kalamaki
5. Base Cafe Zakynthos (dawno nie widziałem tylu pięknych mężczyzn zgromadzonych w jedym miejscu)
Etykiety:
Out of category
Subskrybuj:
Posty (Atom)