środa, 17 sierpnia 2011

Porażka

Z relacji przedstawionej przez Wojtka Szota i Ewę Tomaszewicz z dzisiejszego posiedzenia komisji sejmowej w sprawie ustawy o umowie związku partnerskiego wynika jasno kilka problemów, przed którymi się znaleźliśmy. Pierwszy to stosunek SLD do praw osób homoseksualnych. Fakt, że Zdzisława Janowska z SLD, czyli wnioskodawca projektu, nie zjawił się w ogóle na posiedzeniu komisji wyraźnie wskazuje, że SLD na tej kwestii nie zależy. A skoro tak to chyba i homoseksualnym wyborcom powinno przestać zależeć na tym, by członkowie tej partii weszli do parlamentu przyszłej kadencji. Jeśli nieobecność przedstawiciela SLD wynika ze sporu członków tej partii z Robertem Biedroniem świadczy negatywnie tylko o SLD. Jest to potwierdzeniem tego o czym mówił Biedroń, że SLD nie dotrzymuje słowa i oszukuje nie tylko swoich członków ale i wyborców. Jeśli bowiem SLD zależy na prawach gejów i lesbijek to żaden konflikt personalny z kimkolwiek nie powinien zaważyć na działaniach w tej sprawie.
Drugi problem wydaje mi się jeszcze bardziej poważny, a jest nim mało zadowalająca opinia Sądu Najwyższego, która mówi, że projekt może być niezgodny z przepisami konstytucji dotyczącymi ochrony małżeństwa. Brak niestety umiejętności czytania ze zrozumieniem u niektórych ekspertów, ponieważ konstytucyjna ochrona małżeństwa heteroseksualnego nie wyklucza w żaden sposób objęcia prawami i obowiązkami innych związków, a nawet objęcia ich taką samą ochroną. W żaden sposób nie wpływa to bowiem na instytucję małżeństwa. Nie rozumiem czemu nie zwrócono uwagi na inny przepis konstytucji, który zabrania dyskryminacji z jakiegokolwiek powodu w życiu politycznym, społecznym i gospodarczym. Wszak brak regulacji prawnych dla związków tej samej płci jest złamaniem tego zapisu. Stanowisko to podzieliły sądy najwyższe w wielu państwach. By nie być gołosłownym wspomnę chociażby to, że w 2002 roku Federalny Trybunał Konstytucyjny odrzucił pozew landów Bawarii, Saksonii i Turyngii, które dopatrywały się w związkach partnerskich osób tej samej płci podważenia zasadniczej pozycji małżeństwa i rodziny. W Karlsruhe uznano prawo o związkach partnerskich za zgodne z konstytucją. Poza tym podkreślono, że ochrona małżeństwa nie uniemożliwia prawodawcy przyznania związkom homoseksualnym praw i obowiązków przysługujących także małżeństwom. Opinia polskiego Sądu Najwyższego jest tyleż samo dla mnie zaskakująca co niedorzeczna. Jedynymi kwestiami, które mogłaby budzić wątpliwości sędziów jest możliwość zawierania związków partnerskich przez pary heteroseksualne z uwagi na to, że mają one możliwość zawarcia małżeństwa oraz nierównowaga między prawami i obowiązkami w przypadku proponowanych związków partnerskich. Nie powinno budzić jednak wątpliwości samo przyznanie zarejestrowanym związkom jednopłciowym praw i obowiązków dostępnych dotychczas dla małżeństw. Tak było między innymi na Węgrzech, gdzie Sąd Najwyższy zakwestionował jedynie prawo par heteroseksualnych do zawierania związków partnerskich, akceptując zrównanie związków partnerskich homoseksualnych z heteroseksualnymi małżeństwami. Cóż, jakie państwo tacy i jego sędziowie.
To nie koniec problemów, jakie ujawniło skierowanie projektu Grupy Inicjatywnej do prac parlamentarnych. Świadczy to tylko o jednym – z tego projektu trzeba czym prędzej zrezygnować, tym bardziej, że nie ma jakichkolwiek szans nie tylko na jego przyjęcie, ale i dopracowanie w komisji, które w rzeczywistości równałoby się ze stworzeniem nowego projektu ustawy. Czy to porażka? Tak, uważam to za porażkę nas wszystkich. To porażka Grupy Inicjatywnej, która zafiksowana na swoim pomyśle nie licząc się z oczekiwaniami gejów i lesbijek dała się wmanewrować SLD w ich oszukańczą kampanię wyborczą nic na tym nie zyskując. To porażka Polski, która nadal pozostanie zaściankiem cywilizacyjnym. To także moja osobista porażka, ponieważ nadal będę traktowany przez państwo jak obywatel drugiej kategorii, choć na to nie zasługuję. Tę bitwę uważam za przegraną. O wygranej wojnie jestem pewien, ale ile czasu będzie na to potrzeba trudno mi przewidzieć. Nie spodziewam się po dzisiejszym dniu szybkiego zwycięstwa.
Żeby nie skończyć dzisiejszego wpisu pesymistycznie chcę zauważyć, że do jednego mi się dzisiejsze prace w komisji przydały, a mianowicie do podjęcia ostatecznej decyzji na kogo w zbliżający się wyborach nie zagłosuję. Nie zagłosuję na żadnego członka (chcąc być taktownym nie używam popularnego synonimu tego słowa) z SLD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz