czwartek, 15 listopada 2012

Chopinem w same usta

Konopnicka lesbijką? Nie, pfuj ło jezu, jak oni mogą, wstrętne pederasty, jak oni mogą tak obrażać naród (nawet już nie pisarkę, ale wszystkich Polaków) i niszczyć bogoojczyźniany wizerunek matki Polki, co przecież tyle dzieci narodziła. Jak to słyszę, to mam wrażenie, że niektórzy wpadli w histerię. Co by o Konopnickiej nie pisać faktem jest, że Konopnicka tworzyła związek z kobietą i jakaś więź obie panie łączyła. Ciekawe, że obrońcy pseudomoralności tłumaczą to przyjaźnią, platonicznym aseksualnym uczuciem, a jednocześnie jakiekolwiek inne "przyjaźnie" damsko-męskie są natychmiast przez nich uznawane za romanse i miłości. To się nazywa hipokryzja. Najwyższy czas, żeby pewne biografie wyprostować. Ja proponuję zacząć od Fryderyka Chopina, w przypadku którego wiele się pisze o rzekomym romansie z George Sand, choć był to bardziej quasi-matczyno-synowski układ, a rzadko wspomina o miłości Chopina do Tytusa Woyciechowskiego. Jeśli nawet już ktoś odważy się na ten krok to uczucie jakimi się panowie dażyli określa efemizmami takimi jak "głęboka przyjaźń", "młodzieńcze uwielbienie" czy "niezwykłe więzy". Jeśli jednak przeanalizować treść listów obu panów nie ulega wątpliwości, że chodziło jednak o coś więcej. Spotkałem się co prawda z opiniami, że sformułowania zawarte w listach Chopina są jedynie wynikiem mody i stylu pisania w ówczesnej epoce. Jednak nic tego nie potwierdza. Trudno szukać podobnie namiętnej i erotycznej korespondencji między ówcześnie żyjącymi przyjaciółmi, których poza przyjaźnią nie łączyłoby coś więcej. Zdejmijmy w końcu patynę przekłamań z pomników i rozpocznijmy dyskusję na ten temat. Zaczynam korespodencją Chopina. Już same tylko nagłówki listów, szczególnie Chopina, począwszy od zwrotu: „Najdroższy Tytusie”, poprzez „Najdroższe życie moje”, „Najdroższy Tyciu”, czy wręcz przekomarzająco: „Obrzydły Hipokryto” są przesłanką do tego, by kwestionować heteroseksulizm Chopina. W liście z dnia 27 marca 1830 roku pisze natomiast on tak: „Twoje jedno spojrzenie po każdym koncercie byłoby mi więcej, jak wszystkie pochwały gazeciarzów, Elsnerów, Kurpińskich, Soliwów itd.”. Jeszcze bardziej ową „zażyłość” potwierdzają inne jego listy. Chociażby z 21 sierpnia 1830 roku – „Nie chcę od Ciebie niczego, nawet uściśnienia ręki, już na wieki obrzydłeś mi, poczwaro piekielna. Daj buzi. F. Chopin” i 31 sierpnia 1830 roku – „Twoje listy chowam jak wstążeczkę od kochanki. Mam wstążeczkę; napisz do mnie, ja się znów za tydzień z Tobą popieszczę. Twój na zawsze F. Chopin”. Cztery dni później, 4 września, dodaje: „Idę się umywać, nie całuj mię teraz, bom się jeszcze nie umył. – Ty? chociażbym się olejkami wysmarował bizantyjskimi, nie pocałowałbyś, gdybym ja Ciebie magnetycznym sposobem do tego nie przymusił. Jest jakaś siła w naturze. Dziś Ci się śnić będzie, że mnie całujesz. Muszę Ci oddać za szkaradny sen, jakiś mi dziś w nocy sprowadził. F. Chopin, na zawsze amator Hipokryzji personificznej”. Poczym dodaje: „Ściskam Cię serdecznie, „w same-usta” pozwolisz? F. Ch.”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz