środa, 9 maja 2012

Winnych nie ma

Sąd Rejonowy w Augustowie warunkowo umorzył na okres próby postępowanie wobec zakonnicy oskarżonej o naruszenie nietykalności osobistej niepełnosprawnej dziewczyny z Domu Pomocy Społecznej w Studzienicznej. Znając klerobojność polskich sądów nie zdziwiło mnie, że zakonnica nie została ukarana. Sam będąc na miejscu sędziego także zawiesiłbym najprawdopodobniej postępowanie na okres próby. Osoba nie była karana, przyznała się do winy, przeprosiła, żałuje swojego czyny. Rozumiem, że trzeba dać każdemu szansę naprawy. Pewnie mi jako pokrzywdzonemu najbardziej zależałoby na uznaniu winy, zrozumieniu przez winowajcę swojego błędu i jakimś zadośćuczynieniu, choćby w formie przeprosin. Jednak uzasadnienie sądu wprawiło mnie w osłupienie. Sąd uznał bowiem, że 67-letnia Jadwiga R. dopuściła się pobicia dziewczynki, ale zrobiła tylko po to, aby uspokoić podopieczną. Zamurowało was? Mnie też! Uzasadnienie to brzmi niczym hasło z kampanii antyprzemocowej „Bo zupa była za słona”. To może niedługo będzie też wolno wyjść na ulicę, walnąć kogoś kogo się nie lubi w twarz albo i w inną część ciała i udowadniać, że to rodzaj dyskusji, taka forma odpowiedzi na argumenty słowne. Sąd w mojej ocenie nie ma prawa w ten sposób usprawiedliwiać czynu pobicia. Także przekonywanie Pani Jadwigi R, że praca z niepełnosprawną młodzieżą jest trudna i dlatego puściły jej nerwy do mnie nie do końca trafia. Praca ta, owszem, jest trudna i dlatego osoby, które się do niej nie nadają nie powinny jej wykonywać. Jeśli nawet praca jest trudna to nie jest to dla mnie czynnik łagodzący winę. Na niekorzyść samej placówki w Studzieniczej prowadzonej przez zakonnice świadczy to, że inne zakonnice negowały fakt, że dopuszczono się pobicia i usiłowały całą sprawę zatuszować. Gdyby nie TVN sprawa zapewne nie ujrzałaby światła dziennego. Jeśli ktoś chce przekonać się o tym niech obejrzy na stronie TVN. W Polsce kościelne instytucje opiekuńcze wyrastają jak kwiatki na deszczu. I niech nas nikt nie próbuje oszukiwać, że chodzi o potrzebę niesienia pomocy. Kościoły nie robią tego charytatywnie. Chodzi o pieniądze. Po pierwsze, można w ten sposób wyciągnąć od państwa niezłe pieniądze i zarobić, bowiem koszt utrzymania dziecka w placówce wynosi ponad 5 tys. zł., a do tego można z różnych dodatkowych funduszy państwowych można wyciągnąć znacznie większe pieniądze. Po drugie księża, zakonnicy, zakonnice znajdują dzięki temu zatrudnienie. I tak ten biznes się kręci. A kwalifikacje zawodowe i metody wychowawcze tych „świętych” opiekunów pozostawiają wiele do życzenia, czasmi przerażają. Wiem co mówię. Lata doświadczenia w pomocy społecznej dały mi poznać jak to się odbywa. Nie wspomnę już o tym, że zdarzają się przypadki wyciągania od rodziców niepełnosprawnych dzieci pieniędzy w zamian za ich umieszczenie w domu pomocy (przysłowiowe co łaska w formie darowizny, żeby nikt nie się nie przyczepił, że to łapówka), a w przypadku braku „datku” okazuje się, że nie ma wolnych miejsc. Od starszych osób wyłudza się natomiast mieszkania, domy i ziemię (też w formie darowizn lub zapisów testamentowych). I to wszystko z potrzeby „serca”. Serca w kształcie głębokiej kieszeni.

1 komentarz:

  1. nie będzie Ci wolno walnąć byle kogoś tylko możesz walnąć kogoś z widocznym inwalidztwem , może być wózek, laska niewidomego, w ostateczności jakieś porażenie mózgowe. Oczywiście warto by było gdybyś miał na sobie sutanna lub habit ewentualnie jakaś brązową koszulę

    OdpowiedzUsuń