poniedziałek, 22 października 2012

Monika Płatek - Rodzina

Rozmawiałam z miłym i mądrym politykiem. Naprawdę. To wciąż okazuje się jeszcze możliwe: miły i mądry polityk i dobra z nim rozmowa. Zostałam zapytana, czy ustawowe uznanie i zagwarantowanie praw związkom partnerskim (zarówno jednopłciowym jak i dwupłciowych) wymaga zmiany art. 18 Konstytucji, który stanowi, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczpospolitej Polski [RP]. Mam nadzieję, że wspólnie doszliśmy do wniosku, że uznanie związków partnerskich (zarówno jedno jak i dwupłciowych) nie tylko nie wymaga zmian w Konstytucji lecz, co więcej, wymóg uznania tych związków zawarty jest i wypływa wprost z treści i ducha art. 18 Konstytucji. Przepraszam, ale będzie trochę o przepisach. Gwarantuję, że będzie prosto i krótko i obiecuję, że warto. Tekst art. 18 Konstytucji brzmi: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczpospolitej Polskiej”. Można byłoby próbować odczytać ten artykuł tak, że tylko małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny znajdują się pod ochroną i opieką RP. To oznaczałoby, że małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i kobiety lub jako związek mężczyzny i mężczyzny choć intelektualnie i prawnie dopuszczalne nie korzystałoby z takiej opieki jaką doświadcza małżeństwo złożone z kobiety i mężczyzny. Takie odczytanie stawiałoby jednak treść art. 18 Konstytucji w sprzeczności z treścią art. 32. 1 Konstytucji, który stanowi, że „wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania”. Zapis ten wyklucza dopuszczalność dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Możliwe jest więc uszczegółowienie jaka forma małżeństwa doznawać będzie ochrony i opieki, niemożliwe natomiast jest dyskryminowanie ludzi ze względu na orientację seksualną. Jeszcze dobitniej wyraża to art. 32.2 Konstytucji wyliczając, iż „nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Z jakiejkolwiek, a więc także ze względu na orientację seksualną. Integralność człowieka, jego życie osobiste i jakość tego życia są nierozerwalnie związane z wchodzeniem w związki, co ma wymiar zarówno polityczny, społeczny, jak i gospodarczy. Czyli art. 18 Konstytucji przewiduje, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, ale nie wyklucza tym samym i tego, że możliwe jest małżeństwo jako związek kobiety z kobietą lub mężczyzny z mężczyzną. Czy jednak nie ma w tym sprzeczności skoro sformułowanie takie prowadziłoby do dyskryminacji osób ze względu na orientację seksualną oraz pozostawiało poza nawiasem prawa, partnerskie związki osób heteroseksualnych, które z najróżniejszych powodów nie zawarły małżeństwa? I tu najlepiej widać w jaki sposób robi się nas często w przysłowiowego konia! Pozorne problemy z dopuszczalnością uznania związków partnerskich (zarówno jedno jak i dwupłciowych) nie wynikają z treści art. 18 Konstytucji, ale z wyrywkowego, niechlujnego jej czytania, niekiedy z fobii, kompleksów i lęków, a niekiedy z działania na określone zamówienie polityczne oraz z prób odczytywania tego artykułu w oderwaniu od całego jego brzmienia i ducha Konstytucji i oraz art. 32. Konstytucja w art. 18, w równym stopniu co małżeństwo, rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny, chroni rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo. Macierzyństwo dotyczy sytuacji szczególnej uwzględniającej fakt, iż kobieta i tylko ona jest zdolna do rodzenia nowych ludzi. Pozostawanie w związku może, ale nie musi być z tym związane, przy czym może to być związek z osobą różnej lub tej samej płci. Rodzicielstwo dostrzega nie tyle fakt, że zapłodnieniu towarzyszy połączenie komórek żeńskich i męskich, co proces wychowania dzieci. Rodzicielstwo może być samotne, może odbywać się w związku małżeńskim i rodzice mogą być przy okazji biologicznymi rodzicami dziecka/dzieci. Mogą, ale nie muszą, podobnie jak nie muszą być w związku małżeńskim lub w związku różnopłciowym. Konstytucja nie różnicuje – ma na uwadze proces i zapewnienie dziecku i osobom pełniącym role rodziców godnych warunków. Świadczą o tym dobitnie i inne artykuły Konstytucji, które dotyczą rodziny i matki i dziecka (art. 71 i art. 72 Konstytucji). Przepisy Konstytucji nie definiują samego pojęcia rodziny. W rzeczy samej nie czyni tego także kodeks rodzinny. Definicja rodziny znajduje się w ustawie o pomocy społecznej, która najszerzej dotyka problemów z którymi stykają się ludzie żyjący w tym, co określa się rodziną – najmniejszą komórką społeczną. Art. 6 pkt. 14 Ustawy o pomocy społecznej stanowi, że „rodzina to osoby spokrewnione lub niespokrewnione pozostające w faktycznym związku wspólnie zamieszkujące i gospodarujące”. To więc, co ma znaczenie, to nie administracyjna decyzja o zawarciu małżeństwa, ale faktyczne wspólne życie. Nie ma w Konstytucji miejsca na czynienie różnic w ochronie i opiece państwa ze względu na płeć partnerów. Próby, niezwykle mętne, podjęte co przykre, przez Trybunał Konstytucyjny, by definicję rodzinę zawęzić do biologicznych rodziców dziecka związanych administracyjnym węzłem małżeństwa są niestosowne, nieżyciowe, kontr-produkcyjne, nieprzyjemnie zalatują demagogią i stanowią przykład kiepskiego czytania przepisów. Można się zgodzić, że definicja „rodziny” przyjęta na potrzeby ustawy o pomocy społecznej nie musi być definicją wiążącą inne ustawy, ale nie można uznać, że w rozumieniu Konstytucyjnym rodzina to – „trwały związek kobiety i mężczyzny nakierowany na macierzyństwo i odpowiedzialne rodzicielstwo” [Wyrok z dnia 2012-07-09 P-59/11]. Tak zawstydzająco złe odczytanie Konstytucji. Dlaczego? Bo racjonalny ustawodawca gdyby rzeczywiście chciał ograniczyć rozumienie rodziny do tak zawężonej grupy, postawiłby kropkę tam gdzie postawił przecinek i ograniczył art. 18 do treści, iż małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczpospolitej Polskiej. Nie powtarzałby się bez sensu, gdyby myślał tak wąskotorowo, dopisując po raz wtóry w tym przepisie rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa, bo te pojęcia zawarte by były już w członie, który dotyczy małżeństwa. Zrobił to i wpisał rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo nie z gadulstwa lecz ze zrozumienia sytuacji i rozróżnienia między wąsko ujętym rozumieniem małżeństwa a wszystkimi, których chroni art. 18 Konstytucji. Robiąc ukłon w kierunku tradycjonalistów, wśród których nie brakuje i homofobów zachował się nadal zgodnie z wymogami państwa praworządnego i demokratycznego, który przestrzega praw większości z uwzględnieniem praw mniejszości i związki inne niż małżeństwa heteroseksualne zmieścił w słowie rodzina (gdzie dzietność nie ma znaczenia), i dodatkowo uwzględnił ochronę i opiekę związaną z macierzyństwem i rodzicielstwem, a niekoniecznie związaną z małżeństwem rozumianym jako związek kobiety i mężczyzny. Nie trzeba więc zmieniać Konstytucji. Związki partnerskie (zarówno jedno jak i różnopłciowe), te nastawione i nienastawione na rodzicielstwo uwzględnione są w Konstytucji i zasługują na taką samą ochronę i opiekę Rzeczpospolitej Polski, co małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny. Myślę, że redaktor Anna Laszuk chciałaby o tym rozmawiać na antenie Tok FM i mam nadzieje, że uda nam się to wyjaśnić chociaż tą drogą, poza anteną, i innym, tak, jak udało się to z miłym i mądrym politykiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz