środa, 28 listopada 2012
Nie ma się czym cieszyć
Media ogłosiły już sukces i triumf sprawiedliwości. Osoba tej samej płci, którą łączyła więź uczuciowa, fizyczna i gospodarcza z osobą mieszkającą w wynajmowanym mieszkaniu, przejmuje po jej śmierci najem mieszkania, tak samo jak konkubina czy żona - uznał Sąd Najwyższy. Lecz cóż to za triumf, jeżeli potwierdza się tylko coś, co powinno, a niestety nie jest, oczywiste? Ten werdykt Sądu Najwyższego to porażka sprawiedliwości. Po pierwsze, pokazuje on, że mimo iż wcześniej w sprawie najmu lokalu po zmarłym partnerze zapadł wyrok w Strasburgu to polskie sądy go nie respektowały. Po drugie, nadal Sąd Najwyższy odmawia uznania związku osób tej samej płci za konkubinat, choć wydawałoby się to logiczne i uzasadnione. Po trzecie, „przyznawanie” przez Sąd Najwyższy praw, które już się ma jest żałosne. Triumfem sprawiedliwości to byłoby przyznanie przez Sąd Najwyższy, że związki homoseksualne mają prawo do takiej samej ochrony, jaka przysługuje małżeństwom. Więc błagam, nie cieszmy się tym wyrokiem, bo nie ma czym. Tym można się co najwyżej wkurwić.
I jeszcze jedna ciekawostka z dzisiejszego dnia. Pani Pełnomocniczka ds. Równego Traktowania tak oto skomentowała wyrok sądu przyznający gejowi odszkodowanie za dyskryminację w pracy: „Jest to przykład sprawnie funkcjonującego prawa :)”. Popadanie w zachwyt nad jednym przypadkiem wygranej sprawy w sądzie jest całkowicie nie na miejscu przy tysiącach spraw, gdzie dyskryminacja nie spotyka się z żadną karą. Wygrana w sądzie jest wynikiem tylko i wyłącznie determinacji jednego człowieka. Prawo mu niczego nie ułatwiało. Radzę Pani Pełnomocniczce sprawdzić, jak zakończyła się sprawa dyskryminowanej stażystki lesbijki Joanny Kasprowicz i uzasadnienie sądu w tej sprawie. Ten przykład pokazuje jak działa, a w zasadzie nie działa prawo antydyskryminacyjne. Nawet nie mogła pójść do sądu pracy ponieważ prawo antydyskyminacyjne nie obejmuje osób, które nie mają umowy o pracę. Pozew prywatny o nękanie lesbijki skończył się zaś tym, że w oczach sędziego to poszkodowana została uznana za winną „sprowokowania” nękania. To trochę tak jakby zgwałconą kobietę obwinić za gwałt na niej z powodu tego, że wywołała niepohamowane podniecenie u gwałciciela.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz