sobota, 25 lutego 2012

Opatrzności, chroń nas przed Wielowieyską

Dominika Wielowieyska w swoim nowym artykule „W adopcji nie chodzi o prawa gejów” propaguje zawoalowaną wersję homofobii. Pisze ona między innymi, że „rzecz w tym, by poprawność polityczna nie zawiodła nas na manowce. Nie można zrównywać prawa do adopcji dla par heteroseksualnych i homoseksualnych. Brytyjska agencja adopcyjna Catholic Care (CC) dawała dzieci do adopcji tylko parom heteroseksualnym. Komisja nadzorująca działalność organizacji wyższej użyteczności w Anglii i Walii uznała, że to dyskryminacja osób o innej orientacji seksualnej. I agencję zamknięto. To absurdalna sytuacja, bo w adopcji nie chodzi o prawa gejów.” Wielowieyska przedstawia sprawę tak, jakby agencje katolickie były dyskryminowane podczas gdy jest zupełnie na odwrót. Tu nie chodzi bowiem o to, że katolickie agencje adopcyjne przyznawały więcej dzieci parom heteroseksualnym niż homoseksualnym, ale o to, że w ogóle odmawiały parom homoseksualnym adopcji. Przeczy to przytoczonemu wcześniej postulatowi Wielowieyskiej, że sprawa adopcji powinna być rozpatrywana każdorazowo indywidualnie z perspektywy dobra dziecka. Wielowieyska pisze bowiem, że ”sąd musi brać pod uwagę tylko dobro dziecka, a nie interesy i potrzeby rodziców, a już na pewno nie ich orientację seksualną.” Tekst Wielowieyskiej jest pełen sprzeczności, których nie sposób pogodzić, przez co staje się bełkotliwy i bezsensowny. Wielowieyska nie zauważa faktu, że katolickie agencje adopcyjne przyznając dzieci kierowały się nie dobrem dziecka, a orientacją seksualną potencjalnych rodziców. Zasada dobra dziecka w katolickich agencjach adopcyjnych była zachwiana właśnie przez fakt, że pary homoseksualne nie były nawet brane pod uwagę przy adopcji, także w wówczas, gdy byłoby najlepsze dla dobra dziecka. Dalej Wielowieyska pisze, że „selekcja kandydatów na rodziców powinna być bardzo uważna. Zazwyczaj są to osoby, które nie mogą mieć biologicznych dzieci, są stabilne emocjonalnie, różnica między ich wiekiem a wiekiem dzieci wynosi mniej niż 40 lat, mają pewien staż małżeński, w miarę dobrą sytuację materialną i są to pary heteroseksualne. To wariant tradycyjny, najmniej ryzykowny, który powinien być preferowany. Każde odstępstwo od tych zasad powinno mieć jakieś szczególne uzasadnienie. Każde odstępstwo może też powodować komplikacje, których najgorszym finałem jest oddanie dziecka adoptowanego z powrotem do ośrodka. Niestety zdarzają się takie przypadki.” Jest niezrozumiałe, dlaczego para heteroseksualna ma być wariantem najmniej ryzykownym, który ma być preferowany. I czemu odstępstwo od tej zasady ma nieść komplikacje. Nie ma to żadnego naukowego uzasadnienia, a jest podparte uprzedzeniami i stereotypami, których rozpowszechnianie jest udziałem także Pani Wielowieyskiej.
Tekst Dominiki Wielowieyskiej jest przykładem tego, że czasem homofobiczny jad sączy się niezauważalnie i podstępnie. Homofobia Wielowieyskiej jest moim zdaniem nawet bardziej niebezpieczna niż Terlikowskiego. Terlikowski trafia do garstki fanatyków, podczas gdy większość ludzi uważa go za szalone, niebezpieczne ekstremum. Wielowieyska trafia do znacznie szerszego kręgu odbiorców i przez to jest niebezpieczna, z jednej strony przywdziewając maskę łaskawej tolerancji i przychylności, a z drugiej przemycając homofobiczne treści o tym, że homoseksualiści nie dość, że odmienni to jeszcze mniej preferowani. Argument o odmienności homoseksualizmu jest dla mnie całkowicie niedorzeczny, gdyż odmienność zależy od punktu widzenia. Są trzy równorzędne orientacje seksualne, z których każda jest odmienna wobec dwóch pozostałych. Dla osób homoseksualnych odmienną orientacją seksualną jest heteroseksualizm. Posługiwanie się przez Wielowieyską szkodliwymi stereotypami i uprzedzeniami pod płaszczem miłosierdzia jest znacznie bardziej szkodliwe niż wulgarne ataki Terlikowskiego. Co z tego, że Wielowieyska i Terlikowski mówią innym językiem, jeśli przedstawiają niemal ten sam punkt widzenia. Dlatego nie podoba mi się to, co pisze Wielowieyska. Jest to fałszywe. Poza tym osobom homofobicznym wydaje się, że geje i lesbijki nie mogą mieć dzieci w inny sposób niż adopcja i tylko czekają, żeby jakieś dziecko zaadoptować, a najbardziej z katolickiej agencji adpocyjnej. Każdy gej i lesbijka, jeśli chce mieć dziecko, może je mieć i to w najprostszy sposób – urodzić je lub znaleźć kobietę, która je urodzi. Jest tysiąc sposobów. Poza tym irytują mnie argumenty, że dziecko wychowywane przez gejów lub lesbijki nie musi być homoseksulne. To prawda, ale gdyby nawet dzieci wychowywane przez gejów stawały się homoseksualne to co z tego? Ja uważam, że bycie homoseksualnym jest lepsze.
Podsumowując tekst Wielowieyskiej chce się aż krzyknąć „opatrzności, chroń nas przed fałszywymi przyjaciółmi”.

1 komentarz:

  1. Myślisz, że DW tu zajrzy? Może dobrze byłoby, gdyby przeczytała Twój tekst. Komentarzy na forum GW niewiele (6) i tylko dwa są do rzeczy. Czasem drukują w GW listy czytelników. Wtedy dotarłbyś do tych, co czytali artykuł. A tak, to tekst DW będzie przez wielu przyjęty bezkrytycznie, bo bez polemiki. Choć czytałam cały artykuł i zauważyłam w nim różne sprzeczności, to teraz dopiero widzę, że napisany wołami lid wprowadza czytelnika w błąd, a dalej w tekście właśnie "homofobiczny jad sączy się niezauważalnie i podstępnie". Autorka jest po prostu dużo inteligentniejsza niż Terlikowski.

    OdpowiedzUsuń