- Nasza koalicja, rząd, instytucje życia publicznego, państwo nie jest od tego, aby przeprowadzać obyczajową rewolucję - mówił w exposé premier. - Z konstytucji wynika zobowiązanie, by państwo uregulowało związki osób, które nie mogą zawrzeć małżeństwa - ocenia prof. Mirosław Wyrzykowski.
Rozmowa z Prof. Mirosławem Wyrzykowskim, kierownikiem Zakładu Praw Człowieka na Wydziale Prawa UW
Ewa Siedlecka: W specjalnym zespole nad nową ustawą o związkach partnerskich pracują prawnicy z SLD, Ruchu Palikota i organizacji działających na rzecz praw mniejszości seksualnych. Propozycje mają pokazać na początku grudnia. Tymczasem Sąd Najwyższy, oceniając dla Sejmu poprzedni taki projekt, stwierdził: "Instytucjonalizacja związku partnerskiego osób tej samej lub różnej płci pozostających we wspólnym pożyciu i przyznanie im większości (a tym bardziej wszystkich) przywilejów zastrzeżonych dla małżonków jest niedopuszczalna w świetle art. 18 konstytucji". Ten artykuł mówi, że "małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo i znajdują się pod ochroną i opieką państwa".
Prof. Mirosław Wyrzykowski: Wobec związków osób tej samej płci to stanowisko nie ma konstytucyjnego uzasadnienia. W konstytucji nie ma zakazu uregulowania innych niż małżeństwo związków, a także stanowisko SN nie zawiera wywodu, który dowodziłby, że taki zakaz jest.
Sąd wywodzi, że skoro art. 18 jest w części ustrojowej konstytucji, to znaczy, że małżeństwo jest wartością wyższą od pozostałych praw. A skoro wymienia się je przed "rodziną", to jest to "wyrazem wyboru aksjologicznego dokonanego świadomie w celu zagwarantowania modelu małżeństwa i rodziny, który można w uproszczeniu nazwać tradycyjnym". Z tego ma wynikać, że państwo powinno "zachęcać" do zawierania małżeństw. Jeśli stworzy alternatywę, to nie będzie "zachęcało".
- Wywód SN opiera się na przyjęciu założenia, którego konstytucja nie zawiera: że małżeństwo podlega "szczególnej ochronie". Tego ma dowodzić przytoczone przez panią rozumowanie. Tymczasem zgodnie z konstytucją małżeństwo czy rodzina znajdują się jedynie "pod ochroną i opieką RP". "Specjalną opieką" RP otacza jedynie weteranów walk o niepodległość, zwłaszcza inwalidów wojennych.
Zresztą sąd nie wskazuje, w jaki sposób uregulowanie innych form związków między ludźmi godziłoby w status małżeństwa. Instytucji małżeństwa nie może zagrażać instytucja adresowana do osób, które małżeństwa zawrzeć nie mogą. Związek partnerski nie pozbawi małżeństwa jakiegokolwiek przywileju ani nie obniży poziomu jego ochrony. Bo czy np. ustanowienie równości w prawie do dziedziczenia między partnerami w jakikolwiek sposób zmieni prawo do dziedziczenia między małżonkami? Oczywiście nie.
Czy z tego, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny jest "pod ochroną i opieką państwa", wynika, że inne związki nie mogą być pod "ochroną i opieką"?
- Z konstytucji wynika co najwyżej, że takie związki nie mogą nazywać się "małżeństwem" oraz że nie mogą być z nim identyczne pod względem regulacji prawnej. Nie można tego rozumieć jako zakazu ochrony i opieki dla innych form bycia ludzi ze sobą ani jako zakazu regulacji zbliżonej do małżeństwa.
Wzorem dla związków partnerskich może i powinno być małżeństwo. Bo jaka jest alternatywa? Spółka cywilna?
Więcej: z konstytucji wynika zobowiązanie, by państwo uregulowało związki osób, które nie mogą zawrzeć małżeństwa. Osoby te na równi z innymi są adresatami norm konstytucyjnych. Mają prawo do poszanowania godności, równości, prywatności i wolności. Z tego wynikają obowiązki dla ustawodawcy.
Sytuacja, gdy nie ureguluje on związków partnerskich, stawia pod znakiem zapytania istotę konstytucyjnego prawa do swobodnego, bez dyskryminacji, kształtowania życia prywatnego i rodzinnego. To prawo w stosunku do pewnej części obywateli nie będzie realizowane, jeśli nie będzie prawnie uregulowane.
O ile brak prawa do legalizacji związku ludzi, którzy nie mogą zawrzeć małżeństwa jest dyskryminacją, o tyle nie jest dyskryminacją małżeństwa przyznanie ochrony prawnej związkom partnerskim.
Państwo neutralne światopoglądowo nie może ograniczać regulacji do jednego modelu związku. Podstawą działania władzy publicznej jest konstytucja, a nie zapatrywania moralne czy religijne.
SN argumentuje, że przyznanie przywilejów, np. podatkowych, związkom partnerskim jest dyskryminacją związków nieopartych na więzi seksualnej, np. rodzeństwa prowadzącego wspólne gospodarstwo domowe i otaczającego się wzajemną opieką czy dorosłego dziecka mieszkającego z rodzicami i opiekującego się nimi. Wskazuje, że brak możliwości zaistnienia więzi seksualnej nie jest wystarczającą różnicą, by tym drugim nie przyznać tych samych przywilejów co związkom partnerskim.
- To już wybór ustawodawcy, komu i na jakich warunkach przyznać przywileje czy ulgi. Konstytucja nie zakazuje przyznania prawa do wspólnego rozliczania się wszystkim związkom żyjącym we wspólnym gospodarstwie domowym.
Sąd mówi, że konstytucja sprzeciwia się przyznaniu związkom "większości uprawnień małżeństw". Niedawno Małgorzata Kidawa-Błońska zadeklarowała, że PO poprze związki, ale bez "przywilejów". Czy związki "bez przywilejów" mają jakiś sen?
- Związki partnerskie mają być realizacją konstytucyjnych praw osób, które nie mogą zawrzeć małżeństwa. Dlatego jeżeli nie będzie woli przyznania im większości uprawnień, to nie ma sensu rozmowa o związkach partnerskich.
Osoby homoseksualne, dążąc do legalizacji związku, poszukują modelu, który będzie możliwie najbliższy instytucji małżeństwa, bo ta jest dla nich wzorcem i punktem odniesienia dla równego traktowania. Nie ma w tym zagrożenia dla instytucji małżeństwa. Przeciwnie: pokazuje to, jak wysoko małżeństwo stoi w hierarchii wartości.
Konstytucja stanowi, że Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Wobec części obywateli ta zasada konstytucyjna nie jest realizowana z powodu poglądów ukształtowanych w zupełnie innych warunkach społecznych, cywilizacyjnych i prawnych. Z powodu uprzedzeń, opinii wypowiadanych przez przedstawicieli Kościołów, przekonań moralnych władzy. Takie przekonania nie mogą stanowić uzasadnienia do nierównego traktowania obywateli w realizacji tych samych potrzeb i praw.
W zgodzie z konstytucją można by odmówić legalizacji związków partnerskich, jedynie uznając, że homoseksualizm jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa, porządku, moralności czy zdrowia publicznego albo praw i wolności innych osób. Konstytucja tylko z takich względów pozwala ograniczać zawarte w niej prawa i wolności.
W stosunku do ustawy o związkach partnerskich podnoszono zarzut, że daje te same uprawnienia, jakie mają małżeństwa, ale nie nakłada na partnerów żadnych wzajemnych obowiązków. Np. obowiązku alimentacji, jeśli porzuca się partnera, zostawiając go w trudnym położeniu materialnym. Mówiono też, że nie ma żadnych gwarancji trwałości związku partnerskiego: można partnera po prostu porzucić i związek jest po miesiącu rozwiązany.
- Związki partnerskie powinny mieć silne gwarancje trwałości. Np. jeśli nie ma zgodnej woli rozwiązania, to do prawnego wygaśnięcia związku w wyniku jednostronnego oświadczenia trzeba by upływu np. co najmniej roku.
Pomysł powiązania prawa do wspólnego opodatkowania ze zobowiązaniem do alimentacji też jest dobry. Ma to być instytucja podobna do małżeństwa, więc musi być w niej element trwałości i wzajemnej odpowiedzialności.
Podnosi się argument, że jeśli da się związkom partnerskim przywileje podatkowe, to państwo nie będzie miało jak kształtować polityki prorodzinnej.
- Rodzina to także rodzina jednopłciowa - spełnia te same funkcje: wspólne pożycie, opieka, wsparcie, szczęście. W związkach jednopłciowych nie jest zazwyczaj realizowana funkcja prokreacyjna, ale ona nie jest dziś uznawana za cechę substancjalną rodziny. To cecha ważna, ale niekonieczna. Jeśli państwu zależy na promowaniu prokreacji, to są ulgi na dzieci, regulacja zapłodnienia in vitro itd.
Uregulowanie związków partnerskich stanowiących rodzinę nie będzie więc przeszkodą dla kształtowania polityki prorodzinnej także wobec dotychczasowych form rodziny.
wtorek, 22 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz