Poranna plotka o tym, że Jarosław Gowin ma zostać ministrem sprawiedliwości, wyglądała tak absurdalnie, że niewarta była komentarza. Jednak z biegiem dnia stawała się coraz bardziej uprawdopodobniona.
Gdyby miała okazać się prawdą, oznaczałoby to, że premier przedkłada wewnątrzpartyjne rozgrywki nad dobro publiczne, jakim niewątpliwie jest sensowne kierowanie Ministerstwem Sprawiedliwości - jednym z najważniejszych dla funkcjonowania państwa resortów.Gdyby natomiast Jarosław Gowin zgodził się na tę propozycję, nie mając bladego pojęcia o prawie, sądownictwie, więziennictwie, funkcjonowaniu samorządów prawniczych, to świadczyłoby to nie tylko o poziomie jego odpowiedzialności, ale też autokrytycyzmu.
Za PRL-u przyznawano resorty wedle nazwisk: Kłonica - od rolnictwa, Cegielski - od budownictwa. Za PiS ministrem budownictwa został Antoni Jaszczak, informatyk. Kwalifikacją było to - jak powiedział jego kolega z Samoobrony Lech Woszczerowicz - że okna jego mieszkania wychodzą na budujące się nowe osiedle mieszkaniowe. Czy za PO obsadzanie ministerstw będzie wsadzaniem rywali na minę?
czwartek, 17 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz