Jacek Dehnel bardzo ciekawie komentuje ostatnie wydarzenia w Sejmie. Polecam całość. Dla niecierpliwych fragment: "Religijna prawica, i nie jest to specyfika polska, po pierwsze nie potrafi oddzielić stanowienia prawa państwowego dla ogółu obywateli od pojęcia grzechu, po drugie ma ambiwalentny stosunek do wiedzy. Grzech jest pojęciem religijnym - i każdy obywatel ma prawo wierzyć swoim duchownym, że jedzenie mięsa jest grzechem, że grzechem jest noszenie ubrań z elanobawełny albo strzyżenie włosów nad uszami, albo nieokazanie szacunku makaronowi. Ale to nie znaczy, że z tego powodu państwo powinno zakazać sprzedaży mięsa wszystkim obywatelom - po prostu ci, którym religia tego zabrania, nie powinni mięsa kupować i zajadać. To jest sprawa między nimi a ich bóstwem, a nie pomiędzy nimi, a ogółem obywateli. A co do ambiwalentnego stosunku do wiedzy: politycy na ogół akceptują medycynę, nie chodzą raczej zamawiać chorób do szeptunki, tylko korzystają z tomografów, rentgena itd. Ale kiedy dochodzi do spraw stabuizowanych przez taki czy inny kościół, nagle Światowa Organizacja Zdrowia jest podejrzana, nagle lekarze to banda idiotów i bezbożników, nagle się okazuje, jak to powiedział Stephen Colbert, że "Rzeczywistość jest znana z poważnego skrzywienia lewicowego" i, jak za czasów Stańczyka, każdy jest lekarzem. Nic nowego. Sto czy kilkadziesiąt, czy sto kilkadziesiąt lat temu duchowni i politycy również dowodzili, że Biblia, a zatem Bóg w niebiesiech osobiście, popiera pańszczyznę, niewolnictwo, nierówność kobiet i mężczyzn wobec prawa. Takich Godsonów było na pęczki, takich Pawłowicz też. Podawali "naukowe" i "nabożne" dowody na to, że mózg kobiety nie jest w stanie przyjmować wiedzy, bo doprowadzi to ją do obłędu, że czarni w sposób naturalny są bliżsi zwierząt, a zatem winni służyć białym (ba, takie "dowody" przywoływali południowoafrykańscy pastorzy jeszcze za mojego życia), pojawiały się broszury o jałowości kobiety zaniedbującej swoje naturalne powołanie. I co? Jakoś nikt o tych mędrcach dzisiaj nie pamięta, nikt nie czyta tych broszur, kurzą się gdzieś jak maselnica w skansenie."
Zaintrygowała mnie dziś także ciekawostka dotycząca posła Adama Hofmana z PIS, który przyznał, że ma znajomych gejów. Homofobia i głupota sączy się z ust Hofmana, ale on jest przekonany, że traktuje swoich homoseksualnych znajomych z szacunkiem. To ciekawy przykład zatracenia kontaktu z rzeczywistością. Nazywanie gejów chorymi i nazywanie tego wyrazem szacunku. Irytują mnie informacje o homofobach, którzy powołują się na znajomość z gejami. Pewnie kilka homofobicznych osób z mojej pracy czy szkoły też by powiedziało, że są moimi znajomymi, jakby miało to umniejszyć ich homofobię. Nie umniejsza jej, a prawda jest taka, że gardzę nimi. Spotykam się z nimi bo muszę.
czwartek, 7 lutego 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz