Jak rodzice przeżywają ujawnienie homoseksualizmu ich dzieci (Stutgarter Zeitung z dnia 01.08.2001)
Sigrid i Uwe Pusch opowiadają co przeżywali gdy ich syn powiedział, że jest gejem. 7 października 1995 roku Sigrid Pusch nigdy nie zapomni. Piękne słoneczne popołudnie, w salonie przygotowana kawa, ciastka. Tego dnia ich 19-letni syn wrócił z dwutygodniowego pobytu na obozie. Kiedy tak siedzą wszyscy razem, matka pyta o wszystko co jej przyjdzie na myśl: czy jest zadowolony?, jaka była pogoda?, jakie było jedzenie? Potem pyta też: "czy na obozie były też fajne dziewczyny?" Rozumie się że takie pytanie jest całkiem naturalne w takich momentach, ich syn ma już 19 lat a jeszcze nigdy dotąd nie przyprowadził do domu żadnej "swojej dziewczyny". Takie pytanie pojawia się wiec natychmiast samo z siebie. Ich syn Helmut odpowiada: "na obozie było dużo fajnych dziewczyn, ale byli też bardzo fajni chłopcy". To tylko jedno zdanie, jakby wskazówka i most zarazem do tego, co Helmut od dawna już nosił w sobie i czego jeszcze nigdy głośno nie powiedział. Nabrał głęboko powietrza, jeszcze raz nabrał powietrza i powiedział do swoich rodziców: " już dawno chciałem wam to zresztą powiedzieć jestem gejem". Wyrzucił to z siebie.
Rodzice niczego nie przeczuwali, nie byli na to przygotowani, prawdziwy szok. " To było dla nas jak zimny prysznic" - opowiada ociec. Zapadła cisza, przez kilka minut siedzieli w milczeniu. W głowie matki przelatywało tysiące myśli: " gej, mój syn jest gejem? Dlaczego? Z jakiej racji? Co ludzie mówią o gejach? Dlaczego to się musiało przytrafić akurat mojemu synowi? Dlaczego zdecydował się on na taką trudną drogę życiową?" Zaraz potem zaświtała jej w głowie nadzieja: " Geje, czy ja znam jakiegoś geja? A tak, w szpitalu gdzie pracuję jeden ze współpracowników, którego spotykam każdego dnia jest gejem, nawet całkiem miły". W kolejnej chwili pojawił się smutek: " Helmut gejem, nie będę miała synowej, nie doczekam się wnuków".
W końcu matka przerwała tą ciszę : "Synku, kochamy Cię". Powiedziała to jakby nie swoim głosem. Powiedziała tak, bo czuła, że musi coś powiedzieć. Z jednej strony syn, którego kocha, który się tak zagmatwał z drugiej zaś mąż, który nic nie mówi od siebie, który ma łzy w oczach, jest pełen złości, wstydu i smutku jednocześnie. Obawiała się, że mąż może powiedzieć jakieś niepotrzebne słowo, coś złego, może się wściec. Matka wiedziała, że musi przerwać jakoś to ogromne napięcie unoszące się w powietrzu. Przypominając sobie tamtą chwilę mówi: " najchętniej to bym rzuciła wtedy filiżanką o ścianę". Jak by tu otworzyć jakiś wentyl, który by zmniejszył to ogromne napięcie, ale takiego wentyla nie było. "Jestem gejem" powiedział syn, wobec tego Ona powiedziała w tym momencie "nic nie jesteś temu winien" powiedziała też "razem popracujemy nad tym i zrobimy z tym porządek".
Ojciec nie powiedział ani słowa. " Nie mogłem powiedzieć jesteś naszym synem, nie mogłem tez zareagować negatywnie, po prostu nie reagowałem wcale". On siedział tam i milczał. Ogarniał go ogromny strach, strach o jedynego syna. "Co z nim teraz będzie? Czy ktoś go nie pobije na ulicy?" Ojciec nie znał żadnego geja, znał tylko dowcipy o gejach, wulgarne komentarze. "Nie chciałem w to uwierzyć, zastanawiałem się: co może za tym tkwić?" Jego syn nie zawsze mówi poważnie, często lubi sobie żartować, często robić kogoś w konia. Pojawiła się iskierka nadziei "może to jest tylko jakaś moda na bycie gejem?" Kolejna "deska ratunku": musimy pójść z nim do lekarza, on musi coś z tym zrobić. "na pewno istnieje jakaś tabletka, która spowoduje, że on się odmieni" te wszystkie myśli grały mu w głowie, ojciec nic nie mówił. Nic, tak długo jak syn siedział z nimi przy stole.
Po pół godzinie Helmut wyszedł. Był umówiony z przyjaciółmi. Był w dobrym nastroju, bo przerwał swoje milczenie. "A my zostaliśmy sami z tym kłopotem" powiedział ojciec. Kiedy syn zamknął za sobą drzwi, kiedy oni nagle zostali sami przy nakrytym stole, na wygodnych krzesłach, w ich domku jednorodzinnym, wtedy uświadomili sobie, że wiele się zmieniło. Przypominając sobie tamtą chwilę, matka mówi: "zaczęliśmy jakby od nowa liczyć czas". I jeszcze siedząc przy stole zaczęli szukać przyczyny tego co zaszło. "całe nasze życie stanęło nam przed oczami". Co to są za ludzie, którzy wychowali syna homoseksualistę?
Pytania, pytania: " jak przeżywaliśmy swoją seksualność?" U mnie w domu mówi matka w okresie mojego dzieciństwa, nie istniał temat seksualność, rozmawiało się tylko o sprawach praktycznych. Czy jesteśmy temu winni? Co zrobiliśmy źle? Gdzie popełniliśmy błąd wychowując syna? Te pytania same się pojawiały. Ojciec myślał "po jego urodzeniu byłem przez dłuższy czas w domu, nie pracowałem, może on jest taki dlatego, że zobaczył najpierw mężczyznę w roli prowadzącego dom. Ojciec jest najważniejszy". "Ja miałem na początku o wiele więcej problemów z akceptacją syna niż moja żona" mówi Ojciec. Mężczyźni przypisują natychmiast swoim synom swój rodzaj seksualności i są bardzo wzburzeni kiedy coś wychodzi nie tak.
Popołudnie samozwątpienia. I nagle pojawia się opór, przede wszystkim u Sigrid. Kiedyś raz już syn uratował jej życie. Zator płucny, syn znalazł ją leżącą na podłodze, zadzwonił po karetkę, w przeciwnym razie już by nie żyła. Ktoś, kto czegoś takiego nie przeżył nie umie tego zrozumieć. Wieczorem 7 października 95 roku matka zdecydowała "Helmut uratował mi życie, teraz ja jestem tu po to żeby mu pomóc, żeby go ratować". Matka ufała kościołowi, należała do koła biblijnego. Podtrzymywała dobre kontakty z przełożonym zboru, z pastorem. Ale nie otrzymała od nich pomocy. Przełożony zboru powiedział że nie zna się na takich problemach i każdy musi sobie z czymś takim poradzić sam. Na kółku biblijnym dostała jasna odpowiedź: " Bóg wie wszystko, człowiek musi tylko wierzyć. Kiedy się tylko usiądzie i intensywnie pomodli, wtedy zmieni się każdą orientację seksualną." Matka daleka była od modlenia się o się o zmianę orientacji seksualnej swego syna. Myślała tylko: "nie tego nie mogę robić, mogę się tylko modlić, żeby mu w życiu wszystko dobrze szło". U pastora było jeszcze gorzej, on zaczął jej mówić o Sodomie i Gomorze, co się stało z miastami, które popełniały taki grzech. I dlatego seksualność nie jest zabawą a troską. " Seksualność przedstawiano jak coś ciemnego, brudnego". Kilka dni później Sigrid opuściła swój kościół. "Nie było co czekać tam na jakąkolwiek pomoc".
Do tych doświadczeń doszło po kilku tygodniach do kolejnego. Syn przyprowadził do domu swoich przyjaciół. Chociaż bardzo wiele nas to kosztowało, pozwoliliśmy tym przyjaciołom zostać z synem na noc. Postawiliśmy jeden warunek : kolacje i śniadanie jemy razem. Uważaliśmy, że lepiej będzie przemóc się niż coraz bardziej tracić kontakt z synem. W trakcie wspólnego posiłku, ci przyjaciele syna opowiadali o sytuacji w swoich domach: jednego ojciec wyrzucił z domu kiedy się dowiedział, że syn jest gejem; drugiego ojciec powiedział, że jego syn nie może być gejem, jeśli ma zamiar być gejem, nie należy do rodziny. Trzeciemu natomiast ojciec przyprowadził na święta dziewczynę do domu, skoro sam nie potrafił sobie żadnej we wsi znaleźć. "Po co ci ludzie maja dzieci?" pyta Sigrid.
Sigrid i Uwe chcą się dowiedzieć jak najwięcej na temat homoseksualizmu. Szukają sprzymierzeńców i w końcu znajdują w organizacji HUK ( Homoseksuele und Kirche Homoseksualiści i Kościół - niemiecka organizacja homoseksualnych chrześcijan). Tutaj nareszcie mogą rozmawiać otwarcie, opowiedzieć o swoich obawach i lękach. Tutaj też poznali parę gejów, którzy są ze sobą ponad trzydzieści lat. "Klaus i Wolfgang to był punkt zwrotny" mówi Ojciec. Jeden w wieku 60 drugi 65 lat (jesteśmy w podobnym wieku) pokazali nam, że świat się nie kończy kiedy okazuje się, że syn woli mężczyzn. Wyjaśnili, że częsta zmiana partnerów jest reakcją na wieloletnie milczenie. Rozmawialiśmy długo o knajpach, scenie, drag quin, dark roomach, seksie i związkach partnerskich. "Długie noce" byli oboje wtajemniczani w ten "bezwzględny świat". To nie zawsze było piękne. Czasami lały się łzy. Pomimo to oboje małżonkowie tego chcieli. Tak jest uczciwie i otwarcie. Pozbywa się człowiek fałszywych wyobrażeń. W końcu przestali się obydwoje obawiać typów w skórach, knajp gejowskich. Zrozumieli też że geje maja prawo do życia seksualnego. "Kiedy zrozumieliśmy co się za tym wszystkim kryje, zapomnieliśmy o naszych troskach".
Także i u Ojca zmieniło się nastawienie do tego wszystkiego. Pół roku trwało zanim przestał się on z tym kryć. Tak jak jego żona chce on z tym wyjść na zewnątrz. Nie chce on walczyć już przeciw skłonnościom swego syna, ale walczyć o należne mu prawa. Ostatni impuls otrzymali od nauczyciela swego syna: " macie dwie możliwości, albo będziecie milczeć, wsuniecie to pod dywan i mocno przydepczecie albo wyjdziecie z tym na zewnątrz, powiecie o tym przyjaciołom, sąsiadom, znajomym, w końcu wszystkim".
Małżonkowie często o tym rozmawiają, opowiadają o tym wszystkim. W rodzinie były różne komentarze, przeważały jednak: "O takich rzeczach się nie mówi". Co w praktyce oznaczało dajcie nam święty spokój. Ale małżonkowie nie zamierzali zostawać tego w świętym spokoju. Najpierw napisali ogłoszenie do gazety, poszukiwali rodziców którzy mieli podobne przejścia. Stworzyli grupę wzajemnej pomocy, gdzie pomagają tym, którzy wybrali podobną drogę do nich. Przede wszystkim chcą osiągnąć jedno: " dobrze by było, gdyby każda para małżeńska mająca dzieci, mogła kiedyś zadać sobie pytanie: a jak to było u nas?".
środa, 5 grudnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przypomina mi trochę historie z filmu "Modlitwy za Bobbiego".
OdpowiedzUsuńPoruszające...