Zmieniła się retoryka Premiera dotycząca związków partnerskich, który w radiu TOK FM, pytany o dalsze losy ustawy, odpowiedział wymijająco, koncentrując się wyłącznie na związkach homoseksualnych i podkreślając, że nasze społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe na tak radykalne zmiany w postaci legalizacji związków homoseksualnych. Tymczasem związki partnerskie to dużo szersze pojęcie niż wyłącznie związki homoseksualne, które oczywiście tak samo, jak każde inne zasługują na aprobatę, szacunek i równe prawa.
Odnoszę wrażenie, że jest to świadomy zabieg stylistyczny ze strony Premiera, który zaczyna subtelnie wycofywać się ze swojego poparcia dla związków partnerskich, próbując ograniczyć je wyłącznie do problemów par homoseksualnych, podczas gdy związek partnerski tak samo dotyczyć może osób homoseksualnych, jak i heteroseksualnych. Struktura naszego społeczeństwa wyraźnie wskazuje, że zmiany obyczajowe już się dokonały, ludzie żyją i zakładają rodziny zarówno w oparciu o tradycyjny model małżeństwa, jak i żyjąc w związkach nieformalnych. Każda z tych form jest tak samo wartościowa i zasługuje na stosowanie wobec niej równych zasad.
Okazuje się, że Donald Tusk nie jest już tak jednoznacznym zwolennikiem legalizacji związków partnerskich, łagodzi spór z Gowinem w tej sprawie i zajmuje dużo bardziej zachowawcze, żeby nie powiedzieć lekceważące, stanowisko niż miało to miejsce podczas debaty nad ustawami o związkach partnerskich.
Ze zmiennej postawy Premiera wobec związków partnerskich można niestety wyczytać pewną prawidłowość. W czasie, gdy pojawiła się informacja o formowaniu nowej lewicy, pod hasłem Europa +, Donald Tusk w obawie przed utratą bardziej liberalnej i nowoczesnej części elektoratu, poparł ideę związków partnerskich. Opowiedział się wówczas wyraźnie przeciw polityce Gowina w tym zakresie i zapewnił, że będzie zmierzał do kreowania państwa tolerancyjnego, szanującego różne modele życia i przewidującego równe prawa dla jego obywateli i obywatelek. Nie chciał stracić poparcia tych wyborców, dla których związki partnerskie są sprawą ważną. Tymczasem, gdy okazało się, że projekt powstania nowej lewicy pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego, jest falstartem (z uwagi na brak konkretnego programu oraz pominięcie kobiet w jego budowaniu), a tym samym, że dotychczasowi liberalni wyborcy Tuska nie mają wcale dobrej programowej alternatywy, Premier odczuł ulgę i przestał o nich zabiegać. Skoro nie mają dokąd odejść, to nie trzeba już się tak starać i silić na stwarzanie pozorów polityki przyjaznej związkom partnerskim.
Dzisiejszy Tusk nie mówi już o wartościach, takich jak równość, tolerancja, otwartość społeczeństwa, niedyskryminacja, poszanowanie praw mniejszości, neutralność światopoglądowa. Szybko wrócił do zachowawczej konserwatywnej retoryki, zasłaniając się miałkim argumentem, jakoby nasze społeczeństwo nie było gotowe na tak radykalne zmiany, przerzucając tym samym odpowiedzialność za brak swojej politycznej konsekwencji na obywateli i obywatelki. Mimo bardzo wyraźnych deklaracji ze strony Donalda Tuska o jego poparciu dla związków partnerskich, które szczególnie silne było po skandalicznym głosowaniu nad ustawami w Sejmie, aktualnie czarno widzę możliwość przegłosowania sprawiedliwego i równego prawa w Sejmie.
piątek, 29 marca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz