Jeszcze raz o tekście Jacka Dehnela. Jestem pod wrażeniem, trzy razy na tak i yes, yes, yes…Przejrzałem komentarze pod tekstem, wśród których są także autorstwa Dehnela, odpowiadającego na homofobiczne zaczepki internatów:
"Oddzielmy dwie sprawy, ktore Pani laczy w tajemniczy sposob: publiczne manifestowanie seksualnosci i publiczne manifestowanie polityczne. Publiczne manifestowanie swojej seksualnosci powinno byc, oczywiscie, ograniczone - i dlatego istnieje wlasnie cos takiego jak 'sianie zgorszenia'. Ktos publicznie sie masturbujacy, chodzacy nago lub uprawiajacy publicznie seks odpowiada ze stosownych paragrafow. I tutaj orientacja nie ma ZADNEGO znaczenia. Przyjeto w naszej kulturze w XXI wieku (w XIX wieku bylo inaczej), ze publicznie wolno np. calowac sie, przytulac, spacerowac za reke. Natomiast glebokie pocalunki i obmacywanki uchodza (choc bez entuzjazmu i niektorzy, jak sadze slusznie, maja z zle, kiedy jakas para tak sie zachowuje). Tutaj rowniez orientacja nie ma ZADNEGO znaczenia, choc homofob powie Pani, ze go mdli na widok pary gejow czy lesbijek, a na widok pary hetero go nie mdli - podobnie antysemite moze mdlic na widok Zyda, a rsiste na widok pary mieszanej rasowo - sa to jednak klasyczne przypadki chorobliwych uprzedzen i prawo slusznie ich nie bierze w obrone. Czym innym jest natomiast wolnosc manifestowania politycznego. Pani 'genialny' argument, ze 'heteroseksualisci jakos nie manifestuja' jest oczywiscie groteskowy; to tak, jakby w XIX w. jakis facet sie oburzal, ze kobiety manifestuja zadajac prawa wyborczego, a przeciez mezczyzni nie manifestuja. I te baby to jakies takie histeryczne (a gdyby nie 'te baby', to Pani nie wpisywalaby tutaj zadnych komentarzy bez pozwolenia meza). Oczywiscie, ze Pani nie manifestuje. Moze Pani zalegalizowac swoj zwiazek, cieszyc sie calym szeregiem przywilejow z tego tytulu, nie zostanie Pani pobita za to, ze nie jest Pani heteroseksualna, 'kobieta' (w przeciwienstwie do 'pedal', 'lesba' i 'ciota') nie jest najpopularniejszym wyzwiskiem w tym kraju. Postepowanie w zgodzie ze soba - jesli chodzi o orientacje seksualna - nie wymaga od Pani ZADNEJ, najmniejszej nawet odwagi. Nie nalezy Pani do przesladowanej mniejszosci, tylko do przesladujacej/obojetnej wiekszosci. Wiec luzik, po co te wszystkie pedaly i lesby po ulicach laza, przeciez jest ok, prawda?"
"O, to jeszcze ciekawiej. Ludzie mają problemy. Geje i lesbijki nie są ludźmi - są może pasożytami, może czymś w rodzaju miłych zwierząt futerkowych, które marudzą. A LUDZIE mają problemy. Miły Panie Znużony, w Polsce po 1989 roku załatwiano mnóstwo spraw LUDZI. Górnicy, nauczyciele, pielęgniarki, lekarze dostali od cholerę i trochę i ciut-ciut ustaw, uprawnień etc. Geje i lesbijki przez te ponad dwie dekady nie dostali NIC, choć jest ich więcej niż górników, lekarzy, pielęgniarek i nauczycieli razem wziętych (nawet biorąc ostrożne szacunki, że to 2% populacji). Otóż ludzie mają różne problemy i jednym z nich jest problem wykluczenia różnych grup społecznych. Jeśli Pan sądzi, że nie dotyczy on Pana, bo do danej grupy Pan osobiście nie należy, to jest Pan w błędzie."
"Oddzielmy dwie sprawy, ktore Pani laczy w tajemniczy sposob: publiczne manifestowanie seksualnosci i publiczne manifestowanie polityczne. Publiczne manifestowanie swojej seksualnosci powinno byc, oczywiscie, ograniczone - i dlatego istnieje wlasnie cos takiego jak 'sianie zgorszenia'. Ktos publicznie sie masturbujacy, chodzacy nago lub uprawiajacy publicznie seks odpowiada ze stosownych paragrafow. I tutaj orientacja nie ma ZADNEGO znaczenia. Przyjeto w naszej kulturze w XXI wieku (w XIX wieku bylo inaczej), ze publicznie wolno np. calowac sie, przytulac, spacerowac za reke. Natomiast glebokie pocalunki i obmacywanki uchodza (choc bez entuzjazmu i niektorzy, jak sadze slusznie, maja z zle, kiedy jakas para tak sie zachowuje). Tutaj rowniez orientacja nie ma ZADNEGO znaczenia, choc homofob powie Pani, ze go mdli na widok pary gejow czy lesbijek, a na widok pary hetero go nie mdli - podobnie antysemite moze mdlic na widok Zyda, a rsiste na widok pary mieszanej rasowo - sa to jednak klasyczne przypadki chorobliwych uprzedzen i prawo slusznie ich nie bierze w obrone. Czym innym jest natomiast wolnosc manifestowania politycznego. Pani 'genialny' argument, ze 'heteroseksualisci jakos nie manifestuja' jest oczywiscie groteskowy; to tak, jakby w XIX w. jakis facet sie oburzal, ze kobiety manifestuja zadajac prawa wyborczego, a przeciez mezczyzni nie manifestuja. I te baby to jakies takie histeryczne (a gdyby nie 'te baby', to Pani nie wpisywalaby tutaj zadnych komentarzy bez pozwolenia meza). Oczywiscie, ze Pani nie manifestuje. Moze Pani zalegalizowac swoj zwiazek, cieszyc sie calym szeregiem przywilejow z tego tytulu, nie zostanie Pani pobita za to, ze nie jest Pani heteroseksualna, 'kobieta' (w przeciwienstwie do 'pedal', 'lesba' i 'ciota') nie jest najpopularniejszym wyzwiskiem w tym kraju. Postepowanie w zgodzie ze soba - jesli chodzi o orientacje seksualna - nie wymaga od Pani ZADNEJ, najmniejszej nawet odwagi. Nie nalezy Pani do przesladowanej mniejszosci, tylko do przesladujacej/obojetnej wiekszosci. Wiec luzik, po co te wszystkie pedaly i lesby po ulicach laza, przeciez jest ok, prawda?"
"O, to jeszcze ciekawiej. Ludzie mają problemy. Geje i lesbijki nie są ludźmi - są może pasożytami, może czymś w rodzaju miłych zwierząt futerkowych, które marudzą. A LUDZIE mają problemy. Miły Panie Znużony, w Polsce po 1989 roku załatwiano mnóstwo spraw LUDZI. Górnicy, nauczyciele, pielęgniarki, lekarze dostali od cholerę i trochę i ciut-ciut ustaw, uprawnień etc. Geje i lesbijki przez te ponad dwie dekady nie dostali NIC, choć jest ich więcej niż górników, lekarzy, pielęgniarek i nauczycieli razem wziętych (nawet biorąc ostrożne szacunki, że to 2% populacji). Otóż ludzie mają różne problemy i jednym z nich jest problem wykluczenia różnych grup społecznych. Jeśli Pan sądzi, że nie dotyczy on Pana, bo do danej grupy Pan osobiście nie należy, to jest Pan w błędzie."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz