Oburza mnie, kiedy zarzuca się Magdalenie Środzie nietolerancję za to, że skrytukowała ministra Biernackiego. Skrytykowała, bo miała do tego prawo, a co więcej stawiane wobec Biernackiego zarzuty są prawdziwe. Nie wiem, czemu według niektórych Jarosław Gowin mówiący takie same rzeczy jak Biernacki był zły a Biernacki mówiący to samo co Gowin jest dobry. Tolerancja nie polega na tym, żeby tolerować brak tolerancji. Żeby tolerancja miała sens to musi być wzajemna. Najbardziej irytujące są komenatarze tych, którzy bronią Biernackiego powołując się na prywatne kontakty z nim i mówiąc, że jest sympatyczny albo rzeczowy. To nie argument. Ja znam takich, którzy mówią, że Hitler był prywatnie miłym człowiekiem a do tego zbudował autostrady. Tylko, że nie zmiania to faktu, że był fanatykiem, który miał na swych rękach krew milionów zamordowanych ludzi. Mnie nie interesuje, czy Pan Biernacki jest miły dla znajomych, mnie interesuje jak reprezentuje interesy obywateli - wszystkich obywateli. A w mojej ocenie reprezentuje je źle. Z dużym zainteresowaniem przeczytałem artykuł Anny Dryjańskiej, którego fragmenty jako podsumowanie przytoczę:
"Być może panie Paradowska i Kolenda-Zaleska znają Biernackiego jako bardzo sympatyczną osobę, ale nie zmienia to faktów. Pan poseł od lat, przy każdej okazji, głosował m.in. za tym, byście Ty (jeśli jesteś kobietą), Twoja siostra, mama, partnerka, były zmuszone do kontynuowania ciąży w którą zaszłyście w wyniku gwałtu lub która zagraża Waszemu zdrowiu lub życiu. W każdej kobiecie która ma instynkt samozachowawczy może to wywołać pewien dyskomfort. I nie ma to nic wspólnego z tolerancją lub jej brakiem.
Tolerancja nie polega na tym, żeby uśmiechać się, gdy fundamentaliści religijni dążą do odebrania Ci podstawowych praw. My, kobiety, jesteśmy uczone tego, by z uśmiechem, a przynajmniej bez komentarza, udawać że pada deszcz - te czasy już się jednak kończą. Tolerancja nie polega na tym, że stoisz z założonymi rękami gdy fundamentalistyczny amisz wykręca Ci żarówki, świadek Jehowy uniemożliwia transfuzję, a katolik zakazuje aborcji. Każdy z nas może postępować zgodnie ze swoimi wartościami, póki nie narzuca ich innym. Dziwne, że Janina Paradowska nie rozumie tej podstawowej kwestii.
Z kolei Katarzyna Kolenda-Zaleska ma wyraźne problemy ze zdefiniowaniem słowa kompromis. Wprowadzona w 1993 roku ustawa antyaborcyjna nie była kompromisem - była umową między ultrakonserwatywnymi mężczyznami zasiadającymi w Sejmie a mężczyznami z katolickiego Episkopatu. Wprowadzeniu nowego prawa towarzyszyły ogromne protesty społeczne, łącznie z zebraniem ponad miliona podpisów pod referendum, którego - na wszelki wypadek - nigdy nie zarządzono. Prawicowi posłowie i katoliccy biskupi zawarli w sprawie praw kobiet taki “kompromis”, jaki zawarliby złodzieje dzielący między siebie zawartość torebki pani Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, tj. bez zgody, a wręcz wbrew woli osób zainteresowanych. Czyli, łopatologicznie rzecz ujmując, żaden kompromis.
Zdumiewająca jest jeszcze jedna rzecz. Janina Paradowska, osoba od lat żyjąca polityką i z polityki, dopiero teraz, po kilku kadencjach posła Biernackiego, dowiedziała się jak głosował i jakie ma poglądy. Wydawałoby się, że to jednak dość istotna rzecz w tej branży i szczerze mówiąc jest to trochę przerażające. Jeśli Janina Paradowska nie jest zorientowana w tej dziedzinie to kto ma być?"
sobota, 4 maja 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trzeba też czasem znać znaczenie słów tj. tolernacja, nie każdy wie chyba co to znaczy, a potem problemy :D
OdpowiedzUsuń